|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Dość Rusofobii! [1] Autor tekstu: Wojciech Rudny
Na
łamach „Najwyższego CZASU!" spotkać się możemy często z artykułami
nieprzychylnymi Rosji — bez względu na jej kolor. Czy to będzie Rosja
sowiecka czy „biała" — „Rusek to wróg stale dybiący na naszą wolność".
Taką opinię wyrażają liczni publicyści „N. CZASU!". Na łamach tego -
jakby nie było — konserwatywnego tygodnika dochodzi do takich oto absurdów, że w jednym rzędzie stawia się bolszewika i kulturalnego Rosjanina! (zob. np.
artykuł p. Derdeja: „Dlaczego wybuchło powstanie listopadowe?" nr 49 „NCz!");
sympatyzuje się z kaukaskimi bandytami i terrorystami, nie żywiąc jej wobec
Bogu ducha winnych ofiar Czeczeńców w Rosji (zob. tekst p. A. Zambrowskiego:
„Czeczenia: Obojętność w obliczu ludobójstwa", nr 48). Wszystko to jest
niezwykle dalekie i obce tradycji zachowawczej — polityce realnej. Jako żywo
przypomina XIX-wieczną — postyczniową atmosferę bojkotu wszystkiego, co
rosyjskie. (Jedynie teksty redaktora naczelnego i wydawcy p. Janusza
Korwin-Mikkkego wolne są od tych antyrosyjskich resentymentów i chorobliwej
nienawiści do Moskala. To jedyny i chwalebny wyjątek!).
Skąd
się u nas bierze ta rusofobia? Niewątpliwie ma ona długa tradycję. Złożyły
się na nią różnice cywilizacyjne i religijne (cywilizacja łacińska — z jednej, a cywilizacja bizantyjsko-turańska — z drugiej strony), całkiem
odmienne systemy polityczne (samodzierżawie w Rosji i „demokracja
szlachecka" w państwie polsko-litewskim). Nasze powstania i zrywy
rewolucyjno-niepodległościowe pogłębiały tylko te antyrosyjskie repulsje.
Apogeum nastąpiło po powstaniu styczniowym, kiedy to polsko-rosyjskie stosunki
kulturalne gwałtownie się pogorszyły. Przeciwstawiając się naporowi
rusyfikacji likwidowano — jak tylko się dało — wpływy kultury rosyjskiej na
ziemiach polskich — i to akurat w okresie jej największego rozkwitu!
Kiedy więc Europa przeżywała wielką fascynację
rosyjską literaturą i sztuką — u nas kulturę tę deprecjonowano,
traktowano tak jakby jej w ogóle nie było. Ruch biernego oporu zapoczątkowany
na początku lat 60., w ciągu blisko półwiecza określał zasady współżycia
Polaków i Rosjan w Królestwie. Postępowano dokładnie jakby wg scenariusza
broszury wydanej w Lipsku (sic!) w roku 1863, gdzie zakazywano Polakom: „bywać
na ich (tj. Rosjan — przyp. mój W.R.) widowiskach", zalecano „pism ich
publicznych nie prenumerować", a nawet „spalić książki rosyjskie, jeśli
takie są w bibliotece". Mało tego broszura ta nakazywała zerwać wszelkie
kontakty z Rosjanami — towarzyskie i gospodarcze (sic!), usuwać służbę
rosyjską, bojkotować „składki dobroczynne przez nich zbierane". Rozwojowi
polskiej rusofobii sprzyjały podobnie żywiołowe nastroje antypolskie w Cesarstwie Rosyjskim. Polaków uznano za wiecznego wroga Rosji (zwłaszcza
szlachtę polską), którego nie można niczym pozyskać — pozostaje więc
Polaków istriebit! Odpłacano więc pięknym za nadobne.
Mieszkańcy
zaboru rosyjskiego uchylali się od wszelkich kontaktów z zaborcą. W polskich
domach z reguły nie przyjmowano Rosjan. W Warszawie Polacy nie bywali w Klubie
Rosyjskim, zaś Rosjanie w obu resursach — kupieckiej i obywatelskiej. Jedynym
miejscem spotkań wyższych sfer polsko-rosyjskich stał się — specjalnie do
tego celu powołany — Klub Myśliwski. Małżeństwa mieszane były rzadkością.
Polacy strzegli się przed przejmowaniem rosyjskich obyczajów. Nawet
warszawskie przekupki nie ułatwiały sobie życia — na znak protestu domagały
się należności w złotówkach, choć wymagało to uciążliwego przeliczania z obowiązujących rubli i kopiejek.
Literatura
rosyjska tego okresu nie pozostała dłużna wobec polskich buntowścikow, a
miała na tym polu pewne tradycje. Aleksander Bestużew-Marliński ów
„wieszcz i żołnierz" ze słynnego wiersza Mickiewicza (Do przyjaciół
Moskali), będąc już na zesłaniu, z wielkim oburzeniem przyjął wiadomość o wybuchu powstania listopadowego, które dla niego było tylko „warszawską
zdradą". Dla takich jak on (a tacy byli w większości po Nocy listopadowej
1830 r.): "Polacy nigdy nie będą szczerymi przyjaciółmi Rosjan. Natura
zawsze ciągnie wilka do lasu…" Także i jeden z najwybitniejszych
prozaików rosyjskich pierwszej połowy XIX stulecia, Mikołaj Gogol, nie pominął
tematyki polskiej w swoich historycznych powieściach. W Strasznej zemście
(1831) odmalował Polaków — Lachów w niekorzystnym świetle — jako tych,
którzy "szydzą z prawosławia, naród ukraiński nazywają swoimi
parobkami" . W Tarasie Bulbie (1834-1842) przedstawił natomiast
„pozytywnego" bohatera — uosobienie wartości kozackich, ów "hulał po
całej Polsce ze swoim pułkiem, spalił osiemnaście miasteczek, około
czterdziestu kościołów". Gogol był szczególnie niepopularny w zaborze
rosyjskim, młodzież polska zmuszana była do czytania jego Tarasa Bulby — lektury obowiązkowej w zrusyfikowanych szkołach.
Po
roku 1863 — podobnie jak po powstaniu listopadowym — pisarze rosyjscy sięgnęli
do tematyki historycznej — zwłaszcza z czasów „smuty" i panowania Iwana
IV Groźnego. Mikołaj Czajew w swojej Smucie, 1608-1612 (1867)
przedstawił Polaków jako chciwych i pełnych „jaśniewielmożnej" pychy
wrogów, którzy chcą zgubić prawosławną Ruś. Aleksander Ostrowski — autor Koźmy
Zacharycza Minina Suchorukiego (1861-1866) charakteryzuje Polaków jako
heretyków i wrogów Rusi. Natomiast we współczesnym ujęciu Fiodora
Dostojewskiego Polak — to zwykle złodziej, wyrafinowany oszust, podający się
za człowieka innego stanu niż ten, z którego pochodzi w rzeczywistości.
W
polskiej literaturze postyczniowej bohater rosyjskiego pochodzenia jest prawdziwą
rzadkością. Jak słusznie zauważył Stanisław Mackiewicz: "polska
literatura zachowywała się tak — jakby o okupancie nic nie wiedziała, nie
znała go". Wymownym świadectwem tego ignorowania Rosjan i kultury
rosyjskiej może być przykład miesięcznika „Ateneum" — współredagowanego
przez Spasowicza — gdzie publikowano przekłady ze wszystkich liczących się
literatur świata. W ciągu 25 lat „Ateneum" nie zamieściło ani jednego tłumaczenia z języka rosyjskiego. Znakomite powieści Dostojewskiego i Tołstoja (który
notabene był przeciwnikiem polityki rusyfikacyjnej i nie przyłączał się
nigdy do ataków na naród polski) ukazywały się w przekładzie polskim z opóźnieniem
sięgającym od 20 (np. Zbrodnia i kara) do 40 lat! Warszawscy krytycy
okazywali jedynie zainteresowanie literaturą rosyjską na wieść o entuzjastycznych wystąpieniach krytyków zachodnioeuropejskich (sic!). Takim pośrednikiem w odnotowywaniu popularności literatury rosyjskiej na Zachodzie był w Królestwie
(zamienionym na Priwislienje) przede wszystkim prorosyjski Paryż.
Ignorancja
ta nie ograniczała się tylko do literatury. Repertuar rosyjski został całkowicie
wyrugowany ze sceny Warszawskich Teatrów Rządowych. Bojkotowano gościnne występy
rosyjskich artystów. Nie budziły też większego zainteresowania nieliczne
wystawy malarstwa rosyjskiego.
Wszystko
to jednak było na pokaz. W rzeczywistości wielu Polaków dobrowolnie, acz
skrycie czytało dzieła rosyjskich autorów — i to w oryginale! Maria
Kuncewiczowa wspomina na przykład, jak zachwycała się — nie bez poczucia
grzechu — Wojną i pokojem Tołstoja, zgadzając się w końcu ze "wszystkim,
czegokolwiek pragną Moskale, wrogowie „naszego" Napoleona". Co
zakazane nęci — w tajemnicy rozczytywano się więc w dziełach Moskali,
oficjalnie protestując przeciwko wszystkiemu co „rossyjskie". Także listę
Polaków piszących pod wpływem rosyjskim można wydłużać w nieskończoność,
poczynając od: Dąbrowskiej, Prusa, Orzeszkowej, Żeromskiego, Micińskiego...
Niewielu jednak było takich „renegatów", którzy odmówili podporządkowania
się tej obowiązującej ogół polski hipokryzji i nienawiści do wszystkiego,
co rosyjskie.
Zmiany
nastąpiły na początku XX wieku, kiedy coraz większą popularnością cieszyła
się idea jedności Słowian — wśród Polaków (zachowawcy i endecy) i wśród
samych Rosjan. Ludzie pióra — Rosjanie — jak Piotr Boborykin postulowali
(1908 r.) przyznanie Polsce autonomii i powołanie ligi zbliżenia
rosyjsko-polskiego. Były to jeszcze dość rzadkie głosy w germanofilskiej i antypolskiej Rosji. Lecz śladem Bobyrykina poszli wkrótce także rosyjscy
politycy. Książę — dyplomata Grzegorz Trubiecki w swej pracy Rosja jako
wielkie mocarstwo (1913) postulował nadanie Królestwu autonomii — wolności
religijnej oraz języka polskiego w szkole i samorządzie. Wtórował mu
minister spraw zagranicznych Sergiusz Sazonow (w memoriale z 20 stycznia
1914 r.). Publicyści rosyjscy, jak np. Aleksander Pogodin, Eugeniusz Trubiecki,
Paweł Milukow, Paweł Dołgorukow przekonywali o konieczności nawiązania
przyjaznych stosunków z Polakami — braćmi Słowianami; zjednoczenia się w obliczu germańskiego zagrożenia.
Podobne głosy pojawiły się i w Królestwie. Niemal identycznie, tj.
negatywnie, oceniano (w prasie prorosyjskiej w Królestwie i propolskiej w Rosji) działalność proniemiecką Piłsudskiego i jego Legionów. Uczucie
goryczy z powodu zdobycia Polski przez Niemców w 1915 r. udzieliło się
Grzegorzowi Iwanowowi, który w swym wierszu Polska ostrzegał nas, by
nie wierzyć Niemcom, bo im (Tjewtonam) potrzebna nasza krew, a ich miłość — gorzką trucizną. O Polakach pisano wówczas jak o „bratnim
narodzie", Polskę nazywano „młodszą siostrą". Przyjaźń
polsko-rosyjska, jaka narodziła się w dobie starcia z „odwiecznym wrogiem Słowiańszczyzny" — Germanią,
nie przerodziła się jednak w stałe uczucie. Sami zresztą nie daliśmy
powodów inteligencji rosyjskiej do wdzięczności za próbę choćby ratowania
sojuszniczej Rosji od bolszewickiej zagłady. Po stronie rosyjskiej mieliśmy
wyraźne zapowiedzi ekspiacji — Eugeniusz Trubiecki na przykład „historycznym
grzechem Rosji" nazywał jej udział w rozbiorach Polski. Podobnie Mikołaj
Bierdiajew wyraźnie podkreślał winy Rosji wobec Polski. W swoim artykule Dusza
rosyjska i polska wyraził myśl, że "naród rosyjski powinien odkupić
swoją historyczną winę wobec narodu polskiego".
Nam
tylko wydaje się, że jesteśmy w porządku wobec narodu rosyjskiego — bez
winy. Chyba tylko Józef Mackiewicz (Lewa wolna) odważył się zauważyć,
jak to „nasz mąż Opatrznościowy", Józef Piłsudski, wstrzymując ofensywę
przeciwko Bolszewii — w momencie jej największego zagrożenia — na froncie
wschodnim, nie udzielając wsparcia Denikinowi, przyczynił się do pogrążenia
„białej" Rosji. Potem — jak wszystkim wiadomo — mieliśmy i wzloty — „cud
nad Wisłą", i upadki — 17 września 1939 r. Ale także Katyń -
bolszewickie „podziękowanie" — zbrodnię jakiej nigdy nie dopuściłaby się
na nas carska Rosja. Błąd Piłsudskiego, bezmyślnie zaślepionego wroga
„caratu", kosztował nas rządami czerwonego tyrana Stalina, rzezią kwiatu
polskiej inteligencji i komunistyczną niewolą. Błąd ten podyktowany był
chorobliwą nienawiścią do Rosji i wszystkiego co rosyjskie, słowem -
rusofobią.
1 2 3 4 Dalej..
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 27-06-2004 Ostatnia zmiana: 16-06-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3467 |
|