|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu
Homo sapiens i jego kondycja Autor tekstu: Witold Tulibacki
Odwieczny problem antropologii filozoficznej zawarty w pytaniu o naturę ludzką pojawia się dzisiaj wyraźnie w nowej
perspektywie w związku ze skalą rozeznanych problemów
przez współczesne nauki
przyrodnicze (biologiczne) rozpatrujące człowieka, takie jak syntetyczna teoria ewolucji, genetyka,
neurochemia, endokrynologia, neuro- i psychofizjologia, biocybernetyka oraz teorie skupione na badaniu reakcji i zachowań człowieka stanowiących
pewien wyraz jego genetycznych „wdrukowań" (ang. imprinting) zawartych w „biologicznym kodzie jego behawioru" — takich jak etologia,
humanetologia i socjobiologia
ujmujących byt ludzki głównie w kontekście gatunkowym (Homo sapiens).
Zdecydowanie prekursorem takiego, opartego na metodzie naukowej (nie
tylko na intuicji czy przeczuciach
epistemologicznych) oglądu natury ludzkiej, a jednocześnie rzecznikiem
istnienia pewnego człowieczego "constans" był Zygmunt Freud,
pomimo że nie dysponował on jeszcze zbyt dużą ilością
danych przyrodniczych w stosunku do czasów nam współczesnych. I Freud, i później etolodzy — Konrad Z. Lorenz i
Nicolai Tinbergen, a następnie
Edward O.
Wilson, twórca socjobiologii — wszyscy oni podkreślają zgodnie istnienie wrodzonych
gatunkowi ludzkiemu i przekazywanych dziedzicznie cech konstytutywnych, wśród których dominuje agresja jako
„popęd do walki" tkwiący w organizmie a skierowany przeciwko członkom
własnego gatunku [ 1 ].
Dla Freuda, na przykład, cały irracjonalizm sfery „id",
dążący do jak najszybszej gratyfikacji
(zaspokojenia popędów
ulokowanych w tej sferze) zgodnie z zasadą przyjemności, wyraża się właśnie
poprzez agresję jako „pierwotną samodzielną dyspozycję popędową człowieka" przejawiając się we wrogości
„jednego wobec drugiego i wszystkich wobec jednego" [ 2 ]. Dla twórcy psychoanalizy agresja
była pochodną i oznaką popędu śmierci — „Tanatosa", który obok
„Erosa" symbolu siły witalnej, stanowił
jeden z dwóch fundamentalnych popędów biologicznych,
wywodzących się w linii prostej (jako
energia psychiczna) z rezerwuaru energii somatycznej
zawartej w procesach przemian metabolicznych
zachodzących w organizmie.
O ile „Eros", ujawniający się poprzez „libido",
dąży do integracji indywiduów w obrębie gatunku, to „Tanatos" — manifestujący się poprzez
agresję,
jest źródłem dezintegracji i destrukcji. Dwa te, sprzeczne co do treści, popędy wrodzone
człowiekowi stają się swoistą bazą ambiwalentnego konfliktu uczuć.
Dla Freuda, ze wszystkimi naszymi przypadłościami, z całą naszą „poplątaną" psychiką, naszym
człowieczym złem i wymuszonym dobrem -
„tylko z tego świata jesteśmy". Determinuje nas biologiczna
dziedziczność i pomimo chęci podjęcia jakichś działań
przeciwko (nieakceptowanej na poziomie świadomym) swojej naturze, niczego
nie możemy w zasadzie uzyskać. Oglądana oczyma Freuda ludzka natura, stanowi fundament zła,
zbiór sił i energii wrogi człowiekowi. Ale kultura,
która powstaje by chronić człowieka przed złem
jego natury, wraz ze swoim instrumentarium ocen i samoocen (sumienie), przygniatając jednostkę
zakazami i zniewalając ją, okazuje się również mało zbawienna. Obiektywnie wartość kultury
jest negatywna,
chociaż na tle natury staje się mniejszym złem, aczkolwiek nie jest ona
alternatywnym bytem przedstawionym nam do
wyboru. Jest ona narzucona także przez naszą biologię.
Mechanizmy biologiczne kształtują podstawy naszych zachowań także w ujęciu K. Lorenza. I dla niego, podobnie jak Freuda, problemem poznawczym staje się doświadczana empirycznie agresja gatunkowa. I też jest ona wrodzona.
Jako odrębny instynkt [ 3 ] jest agresja wszechobecna w życiu i zachowaniu różnych gatunków. Przeto istnieje konieczność traktowania jej jako pewnej
cechy procesów życiowych wytworzonych i zaakceptowanych przez ewolucję. Ale agresja jest zaczynem
obiektywnego zła. Jako zachowanie wrodzone, istniejące
zatem „przed wszelkim
uczeniem się jednostki", agresja decyduje o przeżyciu osobnika stanowiąc instrument wspierający ciągłość gatunkową i umożliwiający
adaptację.
Jeśli przetrwała jako mechanizm behawioralny, musiała ujawnić
pozytywne funkcjonalne treści dla życia gatunkowego, co jakby kłóci
się z istotą agresji, z jej wyrazem rzeczowym w postaci walki, bywa, że „na śmierć i życie".
I rzeczywiście, gdyby agresja ustawicznie doprowadzała
do stadium, w którym zachowania osobników kierują ich energię na poziom
takiej walki, agresja stanowiłaby
czynnik biologicznie destrukcyjny. W świecie zwierząt jest jednak inaczej. W większości
przypadków następuje zahamowanie instynktu agresji. Wytworzyły
się bowiem w filogenezie mechanizmy ją tłumiące,
blokujące lub powodujące zmianę jej
kierunku (redirected activity — N. Tinbergen). Dla Lorenza oczywiście człowiek
jest czymś więcej niż zwierzęciem, ale jest zwierzęciem. Może jest nawet zwierzęciem
szczególnie tragicznym ze względu na brak w jego zachowaniu dostatecznych mechanizmów
tłumienia agresji. Dlatego jest istotą niebezpieczną dla innych osobników własnego gatunku.
[ 4 ] „Dlaczego zatem jeszcze istniejemy?" — jest z punktu widzenia Lorenza
pytaniem wokół którego rozprzestrzenia się cała negatywna aksjologia zła i tragizmu. W zasadzie, jak można sądzić, odpowiedzią na to pytanie będzie słowo „przypadkowo". Istniejemy
zatem jako gatunek przypadkowo. Dawne sposoby uśmiercania ludzi przez ludzi
miały charakter ograniczony. Przy pomocy tradycyjnych
narzędzi zabijania — broni systematycznie
ulepszanej przez człowieka w procesach wytwarzania -
szanse uśmiercania były limitowane szeregiem
czynników, takich jak np. bezpośredni kontakt, sprawność i siła fizyczna, spryt,
liczebność agresora. W tej sytuacji efektywność agresji, mierzona liczbą zabitych
jednostek, była stosunkowo nikła.
Z czasem, w wyniku ewolucji cywilizacyjnej i kulturowej, człowiek,
dzięki nowej technice, wytworzył broń dającą mu możność zabijać na coraz to większą
odległość, aż do zupełnego braku kontaktu
wzrokowego, i w ogóle fizycznego, ze swoją ofiarą. Ten brak kontaktu, nie
dosyć, że spowodował zupełną eliminację i tak słabych
mechanizmów tłumiących agresję, to
dodatkowo doprowadził do sytuacji, gdy akty zabijania będące (jak
uczy historia) najczęściej prymitywnym mordem, nabrały
charakteru zupełnie abstrakcyjnego dla zabijających, którzy nie
są na ogół w stanie obejrzeć bezpośrednio wynik własnego ataku. Z taką
„rzeczywistością" styka się artylerzysta, lotnik i operator odpalający rakietę.
Ich odpowiedzialność za zabijanie przechodzi w rejony odpowiedzialności za osiągnięcie
dobrego efektu celowania, nakierowania broni etc. Ponieważ ewolucja kulturowa
stymuluje procesy rozwoju techniki,
siłą rzeczy ludzkość dysponuje bronią coraz to doskonalszą, zagrażającą dziś
istnieniu biologicznemu
gatunku. Ale ciągle jeszcze egzystujemy przy tak działającej agresji jako
wyróżniku ludzkiej natury, istniejemy warunkowo,
tj. dopóki nie zostanie uruchomiony, z dowolnych
powodów, arsenał nowoczesnej broni.
W
zasadzie człowiek występuje przeciwko drugiemu człowiekowi niejako bezinteresownie.
Popycha go ku takiemu zachowaniu pewien defekt — jak to ujmuje Lorenz — ludzkiej natury. Jest nim biologiczny brak
odpowiednio silnych hamulców agresji. Człowiek też skłonny
jest usprawiedliwiać własną agresję. Nadto, właściwie
cała ludzka kultura oparta zostaje na
podwójnym wartościowaniu tzw. „swoich" oraz
„obcych", „innych". Różne te aksjologiczne „matryce" bywają też subiektywnymi źródłami agresji.
Funkcjonują one w ideologii, polityce, religii,
obyczaju i są przez same te dziedziny ludzkiej aktywności
społecznej podsycane, utrzymując napięcia.
Spokój pozostaje w stanie małej stabilności i dość
chwiejnej równowagi, która w każdej chwili, z byle powodu może runąć
doprowadzając do konfliktów na skalę masową. Konflikty dają się tłumaczyć, z pozycji
napastnika (dokonującego najczęściej nieświadomego kamuflażu istoty agresji poprzez jej racjonalizację),
jakąś „wyższą koniecznością" — patriotyzmem, sprawiedliwością,
honorem, walką ze złem, „prawem natury" umożliwiającym
uznanie własnej wyższości rasowej, religijnej,
moralnej itp. W każdym razie zostaje agresja w taki
sposób usensowiona, zracjonalizowana (zarówno ante — jak i post factum), a historia dysponuje takich
zabiegów szczegółowymi ilustracjami. Wobec członków
własnej grupy hamulce agresji także są
częstokroć zbyt słabe by powstrzymać atak stanowiący „fizjologiczną
prawidłowość" (Lorenz), lecz daleki od biologicznego uzasadnienia (np. „furia ekspedycyjna")
[ 5 ].
Agresja wewnątrzgatunkowa jest więc totalnym rodzajem reakcji, niedającym się w zasadzie do końca stłumić i w niej znajduje swoją bytową postawę
obiektywne zło. Potwierdza takie ujęcie E. O. Wilson w socjobiologii. Wedle
niego agresja jest faktem o źródłach biologicznych, aczkolwiek przejawia się pod postacią
różnorodnych reakcji z tego powodu, że szczegółowe jej determinacje są różne i różnym podlegają ośrodkom kontrolnym w systemie nerwowym [ 6 ] z zastrzeżeniem jednak,
że pewne z tych zachowań są wyuczone (niebezpieczne akcje
militarne, napady kryminalne). Wilson
uważa, iż posiadamy silne predyspozycje do agresji, które ujawniają się w szeregu konkretnych sytuacji. Fakt, że łatwo poddajemy
się uczuciu wrogości świadczy o tym, jak głębokich struktur ono sięga.
Generalnie jednak, wedle Wilsona, wbrew temu,
co znajdujemy u Freuda czy Fromma (sądzących,
że instynkt śmierci kierujący człowiekiem
prowadzi do patologicznych przejawów agresji) i Lorenza — wskazujących na pewien stały lub
wzrastający „zasób" agresji tkwiącej w człowieku — „agresja nie jest czymś na podobieństwo płynu, którego
ciśnienie w pojemniku nieustannie wzrasta, napierając na jego ściany, ani nie przypomina
zestawu aktywnych ingrediencji wlanych do pustego naczynia. Znacznie trafniejsze jest porównanie jej do mieszanki
środków chemicznych przygotowanej do
jej późniejszych przekształceń,
kiedy określone środki katalizujące
zostaną dodane i wszystko razem podgrzane i zmieszane. Produktem tej neurologicznej
chemii są charakterystyczne dla ludzi reakcje agresywne" [ 7 ].
Socjobiologia wydaje się tworzyć większe jeszcze pole dla przypadkowych (w sensie
indetermistycznym) reakcji agresywnych, niż jest to udziałem etologii, choć pozostawia te reakcje w obrębie pewnej „stałej" nazywanej „naturą ludzką".
Jeśli tak prezentuje się paleta skłonności ludzkich z punktu widzenia współczesnych koncepcji
biologistycznych, to inaczej niż dotychczas musi jawić się nam przyszłość gatunku ludzkiego. W warunkach cywilizacji postindustrialnej, dysponującej olbrzymim potencjałem środków materialnych i sposobów samozagłady, można łatwo opuścić pozycje optymizmu odnoszącego się do perspektyw
ludzkiej społeczności i pesymistycznie uznać przeżycie gatunkowe za wartość dziś najwyższą.
Zagrożenie „przyrodzoną" agresją wzmacniane
jest faktem zadziwiającego przyrostu demograficznego, w zasadzie niekontrolowanego, powodującego
nadmierną koncentrację ludzi na Ziemi. Rozwój cywilizacji technicznej determinuje ustawicznie obiektywne procesy „przesuwania się" ogromnych mas ludzkich ze wsi i małych ośrodków do wielkich
miast (z powodów ogólnie mówiąc — ekonomicznych), w których gęstość zaludnienia przekracza wszelkie
normy biospołeczne. Jak wynika z badań psychologii społecznej i etologii, człowiek
jest „zwierzęciem" o pewnej skłonności do zawłaszczania i obrony terytorium uznanego za swoje. W ogromnych ludzkich skupiskach
pojawiają się więc wielkie napięcia psychiczne stymulujące wrogość. Można ją próbować rozładować
(w jakimś stopniu) znanymi metodami psychospołecznymi, ale też
np. środkami farmakologicznymi. Nadmiar
agresji jednak ciągle pozostaje i rosną tym samym
różnorakie napięcia społeczne. Okazuje
się, że czynniki cywilizacyjne i demograficzne łącznie — przyczyniają się do nasilenia agresji.
Taki stan
rzeczy z całą pewnością może uzasadniać pesymizm, nierzadko dziś artykułowany, w odniesieniu do przeżycia gatunkowego.
Pozostaje zatem postawić pytanie: czy istnieją jakiekolwiek szanse cofnięcia,
czy choćby tylko wstrzymania, tych pogłębiających się procesów? J. J. Rousseau sugerował,
poszukując ratunku dla
ludzkości (jak wiadomo znajdującej się wówczas w sytuacji niewspółmiernie mniejszego zagrożenia),
„powrócić do natury". Zadanie to wówczas,
jak i dzisiaj, traktować trzeba jednak jako utopijne. Lecz być może to właśnie
jedynie utopia jest w stanie wybawić
człowieka z kłopotów jego istnienia. Konrad Lorenz, upatrując szansę przeżycia Homo sapiens w rozwoju i świadomym pobudzaniu ciągłego funkcjonowania moralnych nastawień
antyagresywnych, sądził,
że niektóre predyspozycje ludzkie odpowiednio wykorzystane (takie jak np. skłonność do zachowań
altruistycznych) mogą być czynnikami hamującymi agresję. Twierdzi on, że wielkim
hamulcem agresji jest osobista znajomość między ludźmi.
Zauważmy na tle takiego stanowiska, iż rozpad i zanikanie
tradycyjnych, niewielkich skupisk ludzkich,
takich jak wsie, małe osady, miasteczka, gdzie
występują zjawiska bliskiej znajomości pokoleniowej, a więzi międzyludzkie
bazują na powszechności występowania
więzów rodzinnych, spowodowały
rozchwianie się trwałych tradycyjnych
wartości — przyjaźni, wzajemnej pomocy, pewnej intymności w relacjach międzyosobniczych,
zindywidualizowanych form opieki etc., a więc sprzyjających życiu, również w wymiarze psychicznym.
Być może więc jakieś szanse wzmocnienia ludzkiej kondycji, ludzkiego „fitness", znajdują
się w umacnianiu lub wręcz w reaktywowaniu małych społeczności, czy struktur, w których kontakt z cywilizacją
(nieuchronny przecież) nie przysłaniałby bezpośredniego kontaktu z przyrodą przeżywaną po nowemu, z perspektywy ekologicznej, i rzutowałby na procesy tworzenia świata wartości sprzyjających przeżyciu ludzkości. Być może te małe ośrodki
życia, choć już nie wsie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, stałyby się fundamentem psychicznej
samoregulacji, źródłem tłumienia „eschatologicznych" zagrożeń?
Jeśli jednak niniejsze rozważania kończą się
zaczynającą się od słów „być może", a przy tym nie znajduje innych możliwych rozwiązań przedstawionego stanu rzeczy jak zaproponowany, to pewnie
sam ten fakt już stanowi, niestety,
jakąś oznakę pesymizmu.
*
„Res Humana" nr 4/1998.
Przypisy: [ 1 ] K. Lorenz, Tak zwane zło, Warszawa 1975, s. 21. [ 2 ] Z. Freud, Kultura
jako źródło cierpień, Warszawa 1995, s. 70. [ 3 ] "Zasługę pierwszego
rozpoznania agresji jako pierwotnego instynktu przypisać należy Freudowi
(...)" — twierdzi K. Lorenz. Por. Tak zwane zło, cyt. wyd. s. 88. [ 6 ] Por. E.O. Wilson, O naturze ludzkiej, Warszawa
1988, s. 137. « Nauki o zachowaniu i mózgu (Publikacja: 13-06-2007 )
Witold Tulibacki Ur. 1945, zm. 2006. Filozof, nauczyciel, wychowawca, poeta, ratownik. Po studiach na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego w 1969 rozpoczął karierę akademicką w Zakładzie Filozofii w ówczesnej Wyższej Szkole Rolniczej, a następnie Akademii Rolniczo-Technicznej i Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Od 2001 na stanowisku profesora. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5416 |
|