|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia kultury
O tożsamości narodowej Polaka Autor tekstu: Wojciech Rudny
Zwolennik przedwojennej,
neopogańskiej Zadrugi mówiłby i pisał o świadomości narodowej Polakatolika,
bowiem to, co stanowi o polskości, co najmniej od czasów zwycięstwa
kontrreformacji na ziemiach polskich, jest wyłącznie katolickie (i jakoś
tutaj nawet obrońca polskiej mowy protestant Mikołaj Rej wcale to a wcale nie
pasuje). Zatem prawda o polskości jest
przerażająca. Nic bowiem poza językiem polskim, należącym do rodziny języków indoeuropejsko — słowiańskich,
nie pozostało z samorodnej kultury słowiańsko-polskiej, która, co prawda, była
prymitywna, ale własna. I jak każda kultura w zetknięciu z innymi
cywilizacjami i kulturami miała wszelkie dane na samodzielny rozwój. Warunki
jednak obiektywne sprawiły, że się nie obyło bez konieczności amputacji
tego wszystkiego z prapolskiej kultury, co nie dało się pogodzić z nową
religią. W wyniku — dodajmy: umotywowanej wyłącznie politycznie -
propagandy chrześcijaństwa na naszych ziemiach, nazywanej działalnością
misjonarską, niemal wszystko, co było „pogańskie", ale i własne, zostało
zmiecione z powierzchni ziemi. Możemy dziś tylko z zazdrością spoglądać na
tych odległych, azjatyckich wyspiarzy, Japończyków, którzy pomimo szerzenia
się na ich ziemiach jakby nie było obcych, ale i uniwersalistycznych religii
(buddyzmu i chrześcijaństwa), zapewnili życie swym rodzimym i odwiecznym
kultom, które od najdawniejszych czasów przetrwały tam po dziś dzień. Japończycy
chyba jakoś nie specjalnie przejmują się tym, że wyznawcy religii
objawionych nazywają ich z pogardą czcicielami bożków — poganami. Tym
bardziej że ich rodzimy politeistyczny kult
szinto nie zatrzymał ich kultury w epoce kamienia łupanego. A oni sami
potrafili przejąć z cywilizacji Zachodu to, co jest najlepsze, nie rezygnując
przy tym z własnej tożsamości, i nie pozwalając na to, by jakakolwiek
religia, nawet ich własna, rościła sobie pretensje do wyłącznego depozytu
„prawdziwej wiary". Czy i tak nie mogło być z nami? Z przykrością musimy
stwierdzić, że nie. Dziś bowiem nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, że
kiedyś nasi praojcowie, by przetrwać, musieli zgodzić się na rezygnację z własnej,
rodzimej tożsamości i kultury (to, że książę Mieszko poślubiając
katoliczkę Dobrawę, musiał odprawić siedem swoich „pogańskich" żon,
nie jest w tym wszystkim największym dramatem państwowo-narodowym). Przetrwanie
za cenę tożsamości — to była myśl przewodnia kierujących nawami
wielu średniowiecznych państw przedchrześcijańskich w Europie, w tym państwa
Polan. Jak słusznie zauważył założyciel i przywódca
wspomnianej we wstępie Zadrugi, Jan Stachniuk: "z postaw wegetacji
wydedukowany system duchowy — chrześcijaństwo, niszczy cywilizację antyczną,
nie pozwala jej przyjść do siebie, a na jej gruzach zakłada swoje
niepodzielne władanie. W ramy tego systemu zostają wciągnięci Słowianie. Młodszość
cywilizacyjna mści się na nich okrutnie. Ludy romańskie i germańskie, ogarnięte
przez chrześcijaństwo o parę wieków wcześniej, w rękach kościoła służą
jako narzędzia do zniszczenia rdzenia duchowego kultury Słowian.
Dzieją się tu rzeczy brzemienne w następstwa dziejowe. Chrześcijaństwo,
ogarniając Germanów, jest w stosunku do nich jako barbarzyńskich zdobywców słabe i nieporadne. Na wiele rzeczy, acz niechętnie, musi się zgodzić. Wiele cech
tych ludów, ich obyczajów, tradycji chrześcijaństwo musi respektować,
zgodzić się na ich zachowanie, mimo iż z ideałami ewangelii nie są zgodne.
Inaczej jest ze Słowianami. W stosunku do nich posiada się całą potęgę
Cesarstwa, stworzoną przez Karola Wielkiego. Kompromisy są tu zbyteczne, gdyż w oparciu o siłę oręża całej zachodniej — od paru wieków już chrześcijańskiej — Europy można spróbować pełnej chrystianizacji. Tam gdzie Słowiaństwo
ulega chrześcijaństwu, nic nie pozostaje z jego dorobku cywilizacyjnego, z jego samorodnej, oryginalnej kultury. Sławia jest przeznaczona na kolonię
chrześcijaństwa w najczystszej postaci. To, co nie ginie od miecza wyznawców
krzyża, nie spłonie na stosie, jest już czysto chrześcijańskie. Tradycja
ulega całkowitemu zerwaniu. Dzieje plemion lechickich rozpoczynają się od
dnia chrztu, od r. 966. Ni mniej, ni więcej. Wszystko co istnieje przed tym
jest obce. Nie zachowują się nawet nazwy dawnych bogów, obrządków, wierzeń.
Na tym straszliwym, wyjałowionym pustkowiu, spychającym Lechitów na poziom
bezwolnego bydlęcia, montuje się fałszywy obraz przeszłości, jako
bogobojnych eunuchów z tęsknotą wyczekujących na proroków z Palestyny, via
Rzym zdążających. Wmawiają w nas, iż tacy byliśmy zawsze. Że pobożne
mazgajstwo, w które nas wtrącono chytrze w wyniku stuletnich wojen
przegranych, było naszą cechą rasową, chlubę nam przynoszącą, bo
importowanym ideałom bliską. W starciu zbrojnym z zachodnią, chrześcijańską
Europą, przegraliśmy. Zostaliśmy zepchnięci na linię rozwoju, u podstaw którego
leżą zasady wegetacji. Zasady te dokonały w rasowej duszy lechickiej
spustoszeń dogłębnych. Skutki ich zaważyły w dziejach przełomowego wieku
XVI". [ 1 ] Religia oraz system wartości
moralnych, czyli wartości chrześcijańskie, które stanowią dziś o tożsamości
narodowej Polaka, nie są dziełem ani Polan, ani innych Słowian, ani nawet ludów
romańsko-germańskich zachodniej Europy. Ale jest to system etyczny, którego
ojcem duchowym jest żyd Jeszua z Nazaretu, czyli Jezus Nazareński,
spolszczając. Dodajmy, że wskazania moralne Jezusa zostały przyjęte tylko
przez garstkę żydów i właściwie nigdy nie przyjęły się w cywilizacji żydowskiej
jako "niemożliwe do zastosowania", jak mówi talmud(pomijamy
kwestię tego, że dla prawowiernych żydów Jezus był bluźniercą podając się
za Syna Bożego i Boga zarazem). Za to „nauki Chrystusowe" udało się z powodzeniem wyeksportować na szersze wody — do tzw. pogan-politeistów. W końcu
prawie po czterystu latach z najniższych warstw społecznych dotarły one aż
do elity panującej w największym ówcześnie państwie europejskim, tj. Imperium
Romanum. Ale to już nie była zasługa ani Jezusa, ani apostoła Piotra ex-rybaka
przeciwnego zresztą nawracaniu nie-żydów, ale Szawła, który porzucił
swój faryzeizm i został oddanym uczniem Pana, jak nazywają do dzisiaj
Chrystusa-Zbawiciela jego wyznawcy. Za zasługi dla rozszerzenia chrześcijaństwa w świecie został nazwany św. Pawłem (to on powiedział, że "nie masz
już ani Żyda, ani Greka, ale wszyscy są braćmi w Chrystusie"). Od tego epokowego wydarzenia z IV wieku po Chrystusie — jakim była chrystianizacja Europy, mówi się o chrześcijaństwie jako duchu Europy. Zapomina się jednak o tym, że i „przed
Chrystusem" Europa miała swojego ducha — pierwszy opis „igrzysk
olimpijskich" odnajdujemy w Iliadzie Homera, która omawia dzieje wojny
grecko-trojańskiej z ok. 1200 p.n.e. (wg szacunków
współczesnych archeologów); wieczne miasto Rzym powstało w 753
roku p.n.e. Od brzemiennej w skutki chrystianizacji Europy tożsamość
Europejczyka miał konstytuować wyłącznie katolicyzm (dopiero reformacja z XVI wieku, która była właściwie rejudaizacją chrześcijaństwa i powrotem
do wartości moralnych przedchrystusowych, bo starotestamentowych, zmieniła to
na dobre). Ale w naszym kraju — podobnie jak we Włoszech, Hiszpanii,
Portugalii, częściowo Francji, Irlandii — pomimo reformacji — nadal
katolicyzm konstytuuje naszą tożsamość narodową. Jak niewiele i dziś
potrzeba, by z Polaka szybko przedzierzgnąć się w Hiszpana czy Włocha i vice
versa! Wystarczy właściwie zmienić język, nasiąknąć nieco innymi
obyczajami, i mamy w pełni udaną naturalizację. O wiele trudniej byłoby
wykonać ten sam zabieg — co za paradoks! — z Polakiem-Słowianinem jakby nie
było — oraz przedstawicielem innego słowiańskiego narodu na wschodzie czy
południu (Rosjaninem lub Serbem). Tutaj mamy różnicę religii, która
decyduje niemal o wszystkim, pomimo dużego podobieństwa języka. Obca religia,
tyle że w różnych obrządkach, sprawiła, że dziś Polakowi cywilizacyjnie
jest o wiele dalej do innych Słowian niż np. do Niemców (nb. nazwa od niemy,
tj. taki z którym się nie można porozumieć) czy mieszkańców „zielonej
wyspy" na zachodnich krańcach Europy — Irlandczyków. O naszej tożsamości
decyduje dziś nadal religia importowana z Judei via Rzym, którą, jakby nie było,
nasi praprzodkowie przyjęli z konieczności (powtórzmy: wszystko co „pogańskie",
było w owym czasie w Europie tępione ogniem i żelazem). I tylko po to, by nie
podzielić losu — jak to później pokazała historia — wyrżniętych i częściowo
schrystianizowanych oraz zgermanizowanych plemion zachodniosłowiańskich. [ 2 ] Niewątpliwie przyjęcie
chrztu było kiedyś dziejową koniecznością, lecz dlaczego religia, która
kiedyś odarła naszych przodków z ich tożsamości, wciąż wyznacza naszą tożsamość
narodową? Uświadamiam sobie ten dramat, kiedy widzę zubożałych i całkiem
zmarniałych potomków potężnych i prężnych, a co istotne samorodnych,
niegdyś cywilizacji, których tożsamość narodową, tak jak naszą,
konstytuuje dziś tylko i wyłącznie judeochrześcijaństwo w rzymskim obrządku
i… Matka Boska różnych wsi i miast. W umysłach krytycznie myślących,
rodzą się też pewnie pytania, m.in.: czy obrona wartości religii przyjętej
przez naszych przodków z politycznego przymusu, nadal ma być uznawana za dowód
patriotycznej miłości do kraju i narodu oraz politycznej mądrości? Czy dla
takiej różnicy, jak różnica
dogmatów i obrządków importowanych religii, warto było popełniać w Europie i poza nią tyle zbrodni? Dotąd nie doczekaliśmy się
religijnego kultu wartości rodzimych: polskich i słowiańskich, a także
niezależnych od tych obcych i importowanych. Dlatego polecam lekturę dzieł
Jana Stachniuka, abstrahując od jego — moim zdaniem błędnych — koncepcji
gospodarczych i ustrojowych, a pozostając tylko i wyłącznie w świecie najwyższych
wartości życiowych, znajdziemy przykład naprawdę wzniosłej, heroicznej,
kulturotwórczej, humanistycznej i, co ważne, rodzimej twórczości
filozoficzno-religijnej. Polecam również bezkompromisową „Słowiańską
Wolność" mojego przyjaciela Kaza Dziamki! PS. Rozmawiałem
dziś (2007-09-11) z ponad osiemdziesięcioletnim mężczyzną — polskim
patriotą i narodowcem, jak się sam przedstawia, który stwierdził, że nie
jest wierzący, ale do kościoła chodzi. Dlaczego? Dlatego, że naród polski
jest rozbijany przez wrogów zewnętrznych i wewnętrznych, trzeba go jednoczyć
wokół jakichś pozytywnych wartości. Ów pan wszędzie węszy antypolskie,
przede wszystkim żydowskie spiski, zagrażające naszej polskiej tożsamości
narodowej, lecz kiedy uświadomiłem mu, że chrześcijaństwo stworzyli żydzi, i że sam Jezus był Żydem, żachnął się tylko: — Co też Pan opowiada!
Niechaj za
puentę naszych wywodów posłuży owa obrazoburcza trawestacja z Mickiewicza:
Tylko pod krzyżem
Tylko pod tym znakiem
Polska jest Polską A Polak Polakiem.
Żyd jego Bogiem. A matka — dziewicą.
Tylko pod krzyżem zdarzają się cuda!
Przypisy: [ 1 ] Jan Stachniuk, Dzieje bez
dziejów, Warszawa 1939, rozdział
4 „Zagadnienie wielkości w dziejach". [ 2 ] Symbolem tej Słowiańszczyzny jest po dziś dzień bohaterski i antychrześcijański
książę obodrzycki Niklot, przeciwko któremu Zachodnia Europa
przeciwstawiła nawet wyprawę krzyżową w 1147 roku. Niklot
zginął w czasie bitwy pod Orłem (dziś Wurle k. Butzow w Meklemburgii) w 1160 roku, podczas najazdu Henryka Lwa na jego ziemie. Zajęte tereny stały
się lennem niemieckiego księcia, które nadał synom poległego władcy Słowian:
Przybysławowi i Warcisławowi. Od jego syna, Przybysława (Pribislav),
wywodzi się dynastia książęca panująca w niemieckiej Meklemburgii do1918 roku. « Historia kultury (Publikacja: 20-09-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5560 |
|