|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Etyka zawodowa i urzędnicza
Układy, a nie układ Autor tekstu: Dawid Bunikowski
Jarosław Kaczyński jako przywódca i główny ideolog swojej formacji
politycznej, a także jako premier, głosił ideę walki z tzw. układem. Czym
miał być ten układ? W ujęciu Kaczyńskiego, mówiąc najprościej, układ to
powiązania polityki, biznesu i służb specjalnych, z istoty swej nielegalne,
mające na celu osiąganie korzyści majątkowych, osobistych czy politycznych.
Walka z mitycznym, wszechpotężnym układem u jednych wywoływała śmiech, u innych — fascynację. Układ miał rządzić Polską. A za jego hermetyczną
strukturą stać mieli tacy osobnicy jak Kwaśniewski, przedstawiciel polityki,
Rywin i Kulczyk z sieci biznesu, oraz Wojskowe Służby Informacyjne. To gdzieś w tajnych rozmowach i konfiguracjach paraprawnych decydowano o losach kraju,
rozkradając go i oszukując obywateli. Sprawując nielegalną w istocie rzeczy
władzę nad krajem. Posługując się językiem kryminologii, właściwiej w tej
sytuacji byłoby mówić o „mafii" — jako zorganizowanym związku przestępczym,
sieci powiązań wykorzystującej zarówno legalne, jak i nielegalne metody, dla
osiągania swoich celów (politycznych, majątkowych, osobistych), sprzecznych z interesami państwa jako takiego. Stosujemy jednak konsekwentnie słowo „układ".
Poniekąd układ wywodzono z symbolicznego, ale jakże ważnego
politycznie aktu, jakim był „Okrągły Stół". Tam miał zawiązać się
układ. Układ zatem oznacza coś więcej: jest nie tylko zbiorem ogólnopolskich
nielegalnych powiązań opartych o nepotyzm i korupcję, ale także -
genealogicznie i aksjologicznie uwikłanym związkiem zdradzieckich solidarnościowców z przeklętymi postkomunistami. Wówczas, w Magdalence, przyzwolono na: odstąpienie
od pociągania do odpowiedzialności prawnej szerokich mas aparatczyków, odżegnano
się od zemsty na nich, zobowiązując się do nieścigania ich przestępstw i nadużyć prawnych, pozwolono na utrzymanie się postkomunistów w strukturach służb
specjalnych, a więc de facto zachowanie
realnych wpływów w nowym demokratycznym reżymie, pozwolono na szeroki udział
byłych formalnych pezetpeerowców i ich pobratymców w życiu gospodarczym, na
przejmowanie za pół darmo lub bezcen państwowych przedsiębiorstw, uwłaszczanie
się byłej nomenklatury komunistycznej, zakładanie spółek handlowych i bogacenie się w rodzącym się kapitalizmie etc.
Każdy z nas wie, że zmiana ustroju często kończy się przelewem krwi, a jeszcze częściej zemstą lub usankcjonowaniem prawnego upośledzenia osób
uczestniczących w dawnym reżymie. Wyrzuca się byłych aparatczyków z życia
politycznego, zakazuje działania politycznego, usuwa się profesorów z uczelni, wsadza się co gorszych nomenklaturzystów i funkcjonariuszy do więzień,
tak, jak co niektórzy robili z gen. Fieldroffem „Nilem". W Polsce tak się
nie stało — nie było ani krwi, ani prawnego upośledzenia. Nie było rewanżyzmu
za — nieudolnie budowany — socjalizm, bo już nawet nie komunizm. Wynikało to z politycznej zgody w Magdalence: my oddajemy władzę, ale wy nas nie ruszacie.
Tam miał zawiązać się mityczny układ. Układ ten miał przeżreć, pochłonąć,
przebić, owładnąć, opanować całe życie społeczne w III RP,
funkcjonowanie wszelkich organów państwowych, struktury życia gospodarczego
społecznego etc. Miał być rakiem w organizmie młodego państwa, na którym w dodatku zastosowano liberalno-utopijny eksperyment Balcerowicza jako najlepszego i ślepego ucznia Friedmanów i Sachsów.
W myśli J. Kaczyńskiego układ zatem stanowił całe zło polskiego życia
społecznego: odpowiadał za biedę, nędzę, korupcję, biurokrację,
niewydolność władzy, pochopną prywatyzację, niskie wyroki sądowe i brak
kary śmierci, słabą pozycję na arenie międzynarodowej. Układ niczym rak pożerał
gospodarkę, politykę, sądy, wspólnoty w samorządach. Układowi jednak było
dobrze, gdyż rak karmi się sam organizmem swojej ofiary. Polska była ofiarą
tego układu, a elementy układu — pewni politycy, pewni biznesmeni i pewne służby
specjalne — stworzyły skomplikowaną strukturę nierozpoznawalną dla ofiary,
czyli społeczeństwa, Narodu.
Nasuwa się tu na myśl teoria prawa
hegemona. Wytworzył się „dwór", „żołnierze" oraz „szeregowcy"
jako „receptory" systemu układowego. Powstała hegemonia. Hegemon to osoba,
grupa osób lub instytucja, która dominuje życie społeczne, zwłaszcza w polityce (może być dyktatorem, ale może być też liderem w cieniu),
wykorzystując nielegalne powiązania, dyspozycje quasi-wodzowskie i sprawując realną, faktyczną władzę za parawanem formalnych, normatywnych i instytucjonalnych rozwiązań ustrojowych. Hegemon wydaje dyspozycje organom
państwa, urzędnikom, osobom prawnym i fizycznym. Dyspozycje oparte na woli
hegemona są prawem hegemona, „żywym prawem" obowiązującym w państwie
(ważniejszym niż prawo pisane, ustawowe). Urzędnicy tylko transformują ten
rozkaz hegemona na język prawa i instytucjonalnych rozwiązań. Hegemon ma moc
zająć się każdą sprawą w państwie poprzez swe powiązania formalne i nieformalne, poprzez „dwór" i „żołnierzy" strzegących interesów
hegemona, a tym samym — swoich własnych interesów. Władzę hegemońską da
się uzasadnić na gruncie psychologii (daje pewność, bezpieczeństwo, bierze
za „szeregowców" odpowiedzialność). Jest jakby poza prawem, działa na
jego granicy, a nawet w sprzeczności z nim, przypisując sobie rolę do
kierowania społeczeństwem i państwem. Wróćmy do myśli pisowskiej.
Stworzono na początku lat 90. układ hegemonów: podzielono się wpływami w mediach (hegemoni medialni), w gospodarce (hegemoni gospodarczy), polityce
(hegemoni polityczni). Nazwać by tę sytuację można spiskiem hegemonów. Na
jej czele symbolicznie, ale i realnie staje, super-hegemon (Kwaśniewski? Ale może
też ktoś, kogo nie znamy...).
Jako przykład takich nieformalnych powiązań
wskazywano na nocne ustalanie w pałacu prezydenckim składu rady nadzorczej
giganta paliwowego Orlenu, między osobami, które nie powinny się tym zajmować:
prezydentem Kwaśniewskim, premierem Millerem (czynności urzędowe w tej
sprawie wykonuje minister skarbu), a jedynym kompetentnym — wszechmocnym
oligarchą z Wielkopolski, który potem miał problem ze stawieniem się na
wezwanie przed komisją śledczą, gdy układ zachwiał się przeżarty korupcją i chwilowo padał. Było to zdarzenie symboliczne. Podobnie jak sprawa Rywina:
jeden z biznesmenów kojarzonych z lewicą postkomunistyczną idzie do
centrolewicowego szefa największej gazety i bredzi, że jeśli gazeta będzie
przychylna dla postkomunistycznego rządu, to za ileś tam milionów przegłosuje
się w zdominowanym przez postkomunistów parlamencie ustawę pozwalającą
przejąć firmie redaktora więcej podmiotów na rynku medialnym. Afera pokazała
społeczeństwu jedną rzecz ważną: najwyżsi urzędnicy państwowi, czołowi
przedstawiciele mediów opiniotwórczych oraz oligarchowie gospodarczy,
biznesmeni spotykają się razem, urządzając towarzyskie harce, pijąc wódkę i dyskutując o polityce czy biznesie. Nie trudno się domyślić, że w teorii
układu, a nie tylko w tej teorii, jest wielce prawdopodobne, że każdy dbał o swe interesy lub załatwiał w ten sposób swe interesy.
Mimo tego ujawnionego salonowego pijaństwa,
mimo paru akcji medialnie podkręconych w wykonaniu Centralnego Biura
Antykorupcyjnego na jakiś lekarzach czy posłankach, mimo słów, które jak
performatywy miały tworzyć rzeczywistość — trudno orzec, że państwem
polskim rządzi mafia Kwaśniewskiego, Rywina, Krauzego i ludzi WSI. Nie wierzę w taki układ na poziomie globalnym, na poziomie państwa. Kwaśniewski z Kulczykiem nie mówili urzędnikom powiatowym w danym mieście, jakie decyzje
mają wydawać; nie dyktowali, jakie wyroki mają zapadać w sądzie S itd.
Oczywiście, struktury oddziaływań pozaleganych są różnorodne i hermetyczne, ale twierdzenie, że układ takowy rządził krajem, jest przesadą.
Służyła ta wizja — wizja wszechpotężnego układu — Kaczyńskiemu do
zaczarowywania rzeczywistości, zwrócenia uwagi na korupcję, na zagrożenia z nią związane; służyła do totalnej walki z czymś...no, właśnie — z czym? Z wyimaginowanym obrazem korupcji, nepotyzmu i oszustw? Czy była to
metafora, która miała uwieść ludzi, czy też Kaczyński zaiste w wierzy w globalno-państwowy układ? (Pomijam w tych rozważaniach kwestię istnienia
mafii jako związku przestępczego i zjawiska społecznego). Czy chodziło tylko o utrzymanie się przy władzy i wcześniej — jej zdobycie? Kaczyński jest
idealistą, ale jest też sprawnym manipulatorem i wytrawnym politykiem.
Jedno w jego myśli wymaga jednak podkreślenia.
Co prawda, wątek ten nie pojawiał się tak często jak „układ". Otóż,
Kaczyński obiecał też walkę z „układami", „lokalnymi układami". Ta
wizja jest mi bardziej bliska i tę walkę popieram, gdyż jest ona realna,
skierowana do konkretnych przestępców, nepotystów i innych obłudników. Myśl
Kaczyńskiego trzeba rozwinąć i określić dokładniej, aby nie wpaść w poziom abstrakcji charakterystyczny dla „teorii układu". Walka z urzędnikami
X, Y, Z załatwiającymi sprawy za pieniądze w konkretnym urzędzie w A., prześwietlenie
legalności zamówień publicznych w danym przypadku P, łapanie lekarzy A i B
przyjmujących łapówki w takim a takim ośrodku zdrowia Z, zniszczenie powiązań
przy fikcyjnych konkursach nr 1 i 2 w danej jednostce organizacyjnej T w sferze
budżetowej — tak, to są konkretne przykłady walki z układami lokalnymi,
one są realne, nie wyimaginowane. Za układem lokalnym stoi konkretny człowiek,
korzyść, faktyczna władza: sędzia, adwokat, lekarz, policjant, prokurator,
biznesmen, rzemieślnik, urzędnik, profesor, minister, obywatel, znani z imienia i nazwiska, a nie tylko hipotetycznie i przypuszczalnie na zasadzie
„Jestem głęboko przekonany, że…" i „Jest to oczywista...prawda…".
Jeśli ktoś komuś załatwia nielegalnie lub nieuczciwie jakąś sprawę urzędową
lub publiczną (regulowaną prawem), tworzy układ, układzik niekiedy, ale musi
być zwalczany przez prawo i państwo!
Niestety, Kaczyński nie rozumie jednej
kwestii. Nie kamery i telewizje, nie konferencje prasowe ministra sprawiedliwości i słowa premiera o układach zmienią rzeczywistość rządzoną układami
lokalnymi. Zmiany mogą nastąpić tylko poprzez głębokie rozwiązania
systemowe i instytucjonalne, które stworzą takie procedury, system kontroli,
regulacje prawne, że układ lokalny nie będzie miał racji bytu. Stworzenie
kryteriów zobiektywizowanych w działaniu machiny państwowej, mające na celu
wyeliminowanie nadmiernej uznaniowości i panoszącego się nepotyzmu wszelkiej
maści, jest koniecznością.
Walka z układami lokalnymi i układzikami — w gruncie rzeczy małych (moralnie) ludzi — jest realna i ma sens; ma też
wsparcie społeczności lokalnych i środowisk. Walka z układem na poziomie państwa
jest mitem i fikcją pozwalającą na trzymanie się przy władzy i wywołującą
strzały na oślep na polu bitewnym z udziałem pretoriańskich służb i partyjnych dworzan oraz oportunistycznych żołnierzy. Szybko zapomniano, że
walczyć trzeba z mafią realną — zorganizowaną przestępczością, ze zwykłymi
przestępcami działającymi w grupach. Tworząc wizję układu jako mafii
politycznej i nadinterpretując ją, pominięto ten aspekt. Jakby było coś ważniejszego
od walki z mafią gangsterską, a nie wyimaginowaną. Nie przekreśla to słuszności
idei walki z układami lokalnymi. I to jedyne, co w myśli Kaczyńskiego o układach,
jest godne uwagi i może mieć zastosowanie.
« Etyka zawodowa i urzędnicza (Publikacja: 05-05-2008 )
Dawid Bunikowski Ur. 1980 r. Doktorant w zakresie nauk prawnych (Katedra Teorii Prawa i Państwa, UMK Toruń). Wyróżniony szeregiem nagród i stypendiów (Prezesa Rady Ministrów; Wydziału Prawa; władz lokalnych i edukacyjnych). Podinspektor w Zespole Radców Prawnych w Starostwie Powiatowym w Starogardzie Gdańskim (2005 r.), a także pracownik Biura Powiatowego Rzecznika Konsumentów (tamże). Członek zarządu Fundacji „Pomagamy Zdrowiu” w Starogardzie Gdańskim – Sekretarz Fundacji (2005). Zainteresowania: prawo, filozofia, sztuka, literatura, kultura, poezja, sport, football, ekonomia, psychologia. Zaangażowany w działalność i aktywność kulturalną (poetyka, dramat, dziennikarstwo), bierze czynny udział w akcjach organizacji pozarządowych i budowaniu lokalnego i obywatelskiego społeczeństwa. Liczba tekstów na portalu: 16 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Eutanazja i samobójstwo | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5866 |
|