Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.445.005 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Prawdę trzeba wyrażać prostymi słowami.
 Społeczeństwo » Etyka zawodowa i urzędnicza

Układy, a nie układ
Autor tekstu:

Jarosław Kaczyński jako przywódca i główny ideolog swojej formacji politycznej, a także jako premier, głosił ideę walki z tzw. układem. Czym miał być ten układ? W ujęciu Kaczyńskiego, mówiąc najprościej, układ to powiązania polityki, biznesu i służb specjalnych, z istoty swej nielegalne, mające na celu osiąganie korzyści majątkowych, osobistych czy politycznych.

Walka z mitycznym, wszechpotężnym układem u jednych wywoływała śmiech, u innych — fascynację. Układ miał rządzić Polską. A za jego hermetyczną strukturą stać mieli tacy osobnicy jak Kwaśniewski, przedstawiciel polityki, Rywin i Kulczyk z sieci biznesu, oraz Wojskowe Służby Informacyjne. To gdzieś w tajnych rozmowach i konfiguracjach paraprawnych decydowano o losach kraju, rozkradając go i oszukując obywateli. Sprawując nielegalną w istocie rzeczy władzę nad krajem. Posługując się językiem kryminologii, właściwiej w tej sytuacji byłoby mówić o „mafii" — jako zorganizowanym związku przestępczym, sieci powiązań wykorzystującej zarówno legalne, jak i nielegalne metody, dla osiągania swoich celów (politycznych, majątkowych, osobistych), sprzecznych z interesami państwa jako takiego. Stosujemy jednak konsekwentnie słowo „układ".

Poniekąd układ wywodzono z symbolicznego, ale jakże ważnego politycznie aktu, jakim był „Okrągły Stół". Tam miał zawiązać się układ. Układ zatem oznacza coś więcej: jest nie tylko zbiorem ogólnopolskich nielegalnych powiązań opartych o nepotyzm i korupcję, ale także - genealogicznie i aksjologicznie uwikłanym związkiem zdradzieckich solidarnościowców z przeklętymi postkomunistami. Wówczas, w Magdalence, przyzwolono na: odstąpienie od pociągania do odpowiedzialności prawnej szerokich mas aparatczyków, odżegnano się od zemsty na nich, zobowiązując się do nieścigania ich przestępstw i nadużyć prawnych, pozwolono na utrzymanie się postkomunistów w strukturach służb specjalnych, a więc de facto zachowanie realnych wpływów w nowym demokratycznym reżymie, pozwolono na szeroki udział byłych formalnych pezetpeerowców i ich pobratymców w życiu gospodarczym, na przejmowanie za pół darmo lub bezcen państwowych przedsiębiorstw, uwłaszczanie się byłej nomenklatury komunistycznej, zakładanie spółek handlowych i bogacenie się w rodzącym się kapitalizmie etc.

Każdy z nas wie, że zmiana ustroju często kończy się przelewem krwi, a jeszcze częściej zemstą lub usankcjonowaniem prawnego upośledzenia osób uczestniczących w dawnym reżymie. Wyrzuca się byłych aparatczyków z życia politycznego, zakazuje działania politycznego, usuwa się profesorów z uczelni, wsadza się co gorszych nomenklaturzystów i funkcjonariuszy do więzień, tak, jak co niektórzy robili z gen. Fieldroffem „Nilem". W Polsce tak się nie stało — nie było ani krwi, ani prawnego upośledzenia. Nie było rewanżyzmu za — nieudolnie budowany — socjalizm, bo już nawet nie komunizm. Wynikało to z politycznej zgody w Magdalence: my oddajemy władzę, ale wy nas nie ruszacie. Tam miał zawiązać się mityczny układ. Układ ten miał przeżreć, pochłonąć, przebić, owładnąć, opanować całe życie społeczne w III RP, funkcjonowanie wszelkich organów państwowych, struktury życia gospodarczego społecznego etc. Miał być rakiem w organizmie młodego państwa, na którym w dodatku zastosowano liberalno-utopijny eksperyment Balcerowicza jako najlepszego i ślepego ucznia Friedmanów i Sachsów.

W myśli J. Kaczyńskiego układ zatem stanowił całe zło polskiego życia społecznego: odpowiadał za biedę, nędzę, korupcję, biurokrację, niewydolność władzy, pochopną prywatyzację, niskie wyroki sądowe i brak kary śmierci, słabą pozycję na arenie międzynarodowej. Układ niczym rak pożerał gospodarkę, politykę, sądy, wspólnoty w samorządach. Układowi jednak było dobrze, gdyż rak karmi się sam organizmem swojej ofiary. Polska była ofiarą tego układu, a elementy układu — pewni politycy, pewni biznesmeni i pewne służby specjalne — stworzyły skomplikowaną strukturę nierozpoznawalną dla ofiary, czyli społeczeństwa, Narodu.

Nasuwa się tu na myśl teoria prawa hegemona. Wytworzył się „dwór", „żołnierze" oraz „szeregowcy" jako „receptory" systemu układowego. Powstała hegemonia. Hegemon to osoba, grupa osób lub instytucja, która dominuje życie społeczne, zwłaszcza w polityce (może być dyktatorem, ale może być też liderem w cieniu), wykorzystując nielegalne powiązania, dyspozycje quasi-wodzowskie i sprawując realną, faktyczną władzę za parawanem formalnych, normatywnych i instytucjonalnych rozwiązań ustrojowych. Hegemon wydaje dyspozycje organom państwa, urzędnikom, osobom prawnym i fizycznym. Dyspozycje oparte na woli hegemona są prawem hegemona, „żywym prawem" obowiązującym w państwie (ważniejszym niż prawo pisane, ustawowe). Urzędnicy tylko transformują ten rozkaz hegemona na język prawa i instytucjonalnych rozwiązań. Hegemon ma moc zająć się każdą sprawą w państwie poprzez swe powiązania formalne i nieformalne, poprzez „dwór" i „żołnierzy" strzegących interesów hegemona, a tym samym — swoich własnych interesów. Władzę hegemońską da się uzasadnić na gruncie psychologii (daje pewność, bezpieczeństwo, bierze za „szeregowców" odpowiedzialność). Jest jakby poza prawem, działa na jego granicy, a nawet w sprzeczności z nim, przypisując sobie rolę do kierowania społeczeństwem i państwem. Wróćmy do myśli pisowskiej. Stworzono na początku lat 90. układ hegemonów: podzielono się wpływami w mediach (hegemoni medialni), w gospodarce (hegemoni gospodarczy), polityce (hegemoni polityczni). Nazwać by tę sytuację można spiskiem hegemonów. Na jej czele symbolicznie, ale i realnie staje, super-hegemon (Kwaśniewski? Ale może też ktoś, kogo nie znamy...).

Jako przykład takich nieformalnych powiązań wskazywano na nocne ustalanie w pałacu prezydenckim składu rady nadzorczej giganta paliwowego Orlenu, między osobami, które nie powinny się tym zajmować: prezydentem Kwaśniewskim, premierem Millerem (czynności urzędowe w tej sprawie wykonuje minister skarbu), a jedynym kompetentnym — wszechmocnym oligarchą z Wielkopolski, który potem miał problem ze stawieniem się na wezwanie przed komisją śledczą, gdy układ zachwiał się przeżarty korupcją i chwilowo padał. Było to zdarzenie symboliczne. Podobnie jak sprawa Rywina: jeden z biznesmenów kojarzonych z lewicą postkomunistyczną idzie do centrolewicowego szefa największej gazety i bredzi, że jeśli gazeta będzie przychylna dla postkomunistycznego rządu, to za ileś tam milionów przegłosuje się w zdominowanym przez postkomunistów parlamencie ustawę pozwalającą przejąć firmie redaktora więcej podmiotów na rynku medialnym. Afera pokazała społeczeństwu jedną rzecz ważną: najwyżsi urzędnicy państwowi, czołowi przedstawiciele mediów opiniotwórczych oraz oligarchowie gospodarczy, biznesmeni spotykają się razem, urządzając towarzyskie harce, pijąc wódkę i dyskutując o polityce czy biznesie. Nie trudno się domyślić, że w teorii układu, a nie tylko w tej teorii, jest wielce prawdopodobne, że każdy dbał o swe interesy lub załatwiał w ten sposób swe interesy.

Mimo tego ujawnionego salonowego pijaństwa, mimo paru akcji medialnie podkręconych w wykonaniu Centralnego Biura Antykorupcyjnego na jakiś lekarzach czy posłankach, mimo słów, które jak performatywy miały tworzyć rzeczywistość — trudno orzec, że państwem polskim rządzi mafia Kwaśniewskiego, Rywina, Krauzego i ludzi WSI. Nie wierzę w taki układ na poziomie globalnym, na poziomie państwa. Kwaśniewski z Kulczykiem nie mówili urzędnikom powiatowym w danym mieście, jakie decyzje mają wydawać; nie dyktowali, jakie wyroki mają zapadać w sądzie S itd. Oczywiście, struktury oddziaływań pozaleganych są różnorodne i hermetyczne, ale twierdzenie, że układ takowy rządził krajem, jest przesadą. Służyła ta wizja — wizja wszechpotężnego układu — Kaczyńskiemu do zaczarowywania rzeczywistości, zwrócenia uwagi na korupcję, na zagrożenia z nią związane; służyła do totalnej walki z czymś...no, właśnie — z czym? Z wyimaginowanym obrazem korupcji, nepotyzmu i oszustw? Czy była to metafora, która miała uwieść ludzi, czy też Kaczyński zaiste w wierzy w globalno-państwowy układ? (Pomijam w tych rozważaniach kwestię istnienia mafii jako związku przestępczego i zjawiska społecznego). Czy chodziło tylko o utrzymanie się przy władzy i wcześniej — jej zdobycie? Kaczyński jest idealistą, ale jest też sprawnym manipulatorem i wytrawnym politykiem.

Jedno w jego myśli wymaga jednak podkreślenia. Co prawda, wątek ten nie pojawiał się tak często jak „układ". Otóż, Kaczyński obiecał też walkę z „układami", „lokalnymi układami". Ta wizja jest mi bardziej bliska i tę walkę popieram, gdyż jest ona realna, skierowana do konkretnych przestępców, nepotystów i innych obłudników. Myśl Kaczyńskiego trzeba rozwinąć i określić dokładniej, aby nie wpaść w poziom abstrakcji charakterystyczny dla „teorii układu". Walka z urzędnikami X, Y, Z załatwiającymi sprawy za pieniądze w konkretnym urzędzie w A., prześwietlenie legalności zamówień publicznych w danym przypadku P, łapanie lekarzy A i B przyjmujących łapówki w takim a takim ośrodku zdrowia Z, zniszczenie powiązań przy fikcyjnych konkursach nr 1 i 2 w danej jednostce organizacyjnej T w sferze budżetowej — tak, to są konkretne przykłady walki z układami lokalnymi, one są realne, nie wyimaginowane. Za układem lokalnym stoi konkretny człowiek, korzyść, faktyczna władza: sędzia, adwokat, lekarz, policjant, prokurator, biznesmen, rzemieślnik, urzędnik, profesor, minister, obywatel, znani z imienia i nazwiska, a nie tylko hipotetycznie i przypuszczalnie na zasadzie „Jestem głęboko przekonany, że…" i „Jest to oczywista...prawda…". Jeśli ktoś komuś załatwia nielegalnie lub nieuczciwie jakąś sprawę urzędową lub publiczną (regulowaną prawem), tworzy układ, układzik niekiedy, ale musi być zwalczany przez prawo i państwo!

Niestety, Kaczyński nie rozumie jednej kwestii. Nie kamery i telewizje, nie konferencje prasowe ministra sprawiedliwości i słowa premiera o układach zmienią rzeczywistość rządzoną układami lokalnymi. Zmiany mogą nastąpić tylko poprzez głębokie rozwiązania systemowe i instytucjonalne, które stworzą takie procedury, system kontroli, regulacje prawne, że układ lokalny nie będzie miał racji bytu. Stworzenie kryteriów zobiektywizowanych w działaniu machiny państwowej, mające na celu wyeliminowanie nadmiernej uznaniowości i panoszącego się nepotyzmu wszelkiej maści, jest koniecznością.

Walka z układami lokalnymi i układzikami — w gruncie rzeczy małych (moralnie) ludzi — jest realna i ma sens; ma też wsparcie społeczności lokalnych i środowisk. Walka z układem na poziomie państwa jest mitem i fikcją pozwalającą na trzymanie się przy władzy i wywołującą strzały na oślep na polu bitewnym z udziałem pretoriańskich służb i partyjnych dworzan oraz oportunistycznych żołnierzy. Szybko zapomniano, że walczyć trzeba z mafią realną — zorganizowaną przestępczością, ze zwykłymi przestępcami działającymi w grupach. Tworząc wizję układu jako mafii politycznej i nadinterpretując ją, pominięto ten aspekt. Jakby było coś ważniejszego od walki z mafią gangsterską, a nie wyimaginowaną. Nie przekreśla to słuszności idei walki z układami lokalnymi. I to jedyne, co w myśli Kaczyńskiego o układach, jest godne uwagi i może mieć zastosowanie.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Vox populi, vox Dei
Samorząd czy mafia?

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (8)..   


« Etyka zawodowa i urzędnicza   (Publikacja: 05-05-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Dawid Bunikowski
Ur. 1980 r. Doktorant w zakresie nauk prawnych (Katedra Teorii Prawa i Państwa, UMK Toruń). Wyróżniony szeregiem nagród i stypendiów (Prezesa Rady Ministrów; Wydziału Prawa; władz lokalnych i edukacyjnych). Podinspektor w Zespole Radców Prawnych w Starostwie Powiatowym w Starogardzie Gdańskim (2005 r.), a także pracownik Biura Powiatowego Rzecznika Konsumentów (tamże). Członek zarządu Fundacji „Pomagamy Zdrowiu” w Starogardzie Gdańskim – Sekretarz Fundacji (2005). Zainteresowania: prawo, filozofia, sztuka, literatura, kultura, poezja, sport, football, ekonomia, psychologia. Zaangażowany w działalność i aktywność kulturalną (poetyka, dramat, dziennikarstwo), bierze czynny udział w akcjach organizacji pozarządowych i budowaniu lokalnego i obywatelskiego społeczeństwa.

 Liczba tekstów na portalu: 16  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Eutanazja i samobójstwo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5866 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365