Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.077.395 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 34 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Filozofowie rzadko uczą się na błędach swoich poprzedników.
« Społeczeństwo  
Pilski tygiel czyli o mentalności 'mieszkańców masowej wyobraźni' słów kilka
Autor tekstu:

Słowo „tygiel", banalne i ograne, kojarzy się jednoznacznie. W tyglu aż wrze, emocje doprowadzone do ekstremum, para bucha, ciśnienie niebezpiecznie wzrasta. Z zewnątrz tygiel wygląda jak nietypowy garnek, no może bardziej — rondel, naczynie wydłużone z rączką.

Widziana z okien pociągu Piła robi całkiem miłe i swojskie wrażenie. Zaniedbany, poniemiecki budynek dworca, zarośnięte rzepakiem torowiska, gdzieniegdzie fioletowe plamy macierzanki i żółte rozchodnika, wielkie koło z parowozowni ze skrzydłem (symbol kolei) i biała figurka Matki Boskiej, taka trochę jarmarczna, odpustowa. Obok barek dworcowy jakby żywcem przeniesiony z czasów PRL- u.

Wydaje się, że w każdym środowisku (w środowisku małego miasteczka szczególnie) doskonale sprawdza się koncepcja (stosowana mniej lub bardziej świadomie) powtarzania, powielania i utrwalania sprawdzonych zachowań i sądów, bezpiecznych wzorców kulturowych. W społeczności stosunkowo nielicznej, w klimacie słodkiego samouwielbienia (to, co rodzime — doskonałe, to co obce — co najmniej dyskusyjne) pielęgnuje się konsekwentnie stereotypy, hołdując (nie bez widomego zachwytu) tak wyszydzanej przez ludzi nieco bardziej obytych, potrzebie jednoznacznej oceny. Przybysz, a więc obcy, nieznajomy czyli burzący samym faktem swej dziwnej obecności ustalony porządek i ład budzi najpierw pełne rezerwy zainteresowanie, później obawę i niechęć, która szybko przeradza się w układną obojętność, skutecznie ograniczającą wszelkie próby efektywnego działania.

Pociągiem osobowym jedzie się do Piły z Wybrzeża wyjątkowo długo jak na podróż rodem z powieści Orsona Wellsa przystało. Przesiadka w Bydgoszczy lub w Chojnicach działa niewątpliwie wyciszająco, krajobraz zmienia się powoli, a rozległa równina pod kopułą nieba wabi soczystą o tej porze roku zielenią. Można oczywiście nie posuwać się po prostej, a wybrać trasę nieco bardziej pokrętna, wiodącą po manowcach myśli, zakolami rzeki, która i tak przywiedzie ku miejskiemu centrum (Piłę zbudowano na planie gwiazdy, tak więc wszystkie drogi zbiegają się w punkcie, mikroskopijnej kropce na mapie Europy).

Niezależnie jednak od tego, w jaki sposób dotrzeć na miejsce, ulega się przedziwnemu, raczej surrealnemu odczuciu, że czas pędzący gdzie indziej jak strzała puszczona z łuku, dynamicznie, po prostej — tutaj się był zatrzymał.

Zasada: Kochać to, co My kochamy, nienawidzić tego, czego nienawidzimy — zdaje się tutaj obowiązywać „od zawsze". Co zatem „kochają" mieszkańcy Piły lub może raczej — czego nie wydają się kochać namiętnie i bez zastrzeżeń (prawdziwa miłość podobno właśnie jest taka)?

Już pierwsza podpatrzona scena w sunącym wśród pól pociągu daje (używając ogranego związku frazeologicznego) „do myślenia". Myślenie jak wiadomo to jeden z najniebezpieczniejszych nałogów, działa rzeczywiście jak narkotyk, kto raz zaczął temu, mimo wewnętrznej walki i zdrowej samodyscypliny — nie dane skończyć.

Tak wiec oddając się bez reszty nałogom i pielęgnując drobne przypadłości obserwuję nobliwą panią (katechetkę zapewne), studiującą pisma J P II na temat edukacji seksualnej młodzieży. Temat niebezpieczny jak wiadomo, budzący także wiadome emocje.

Zaprzyjaźniony „Artycha", znawca sztuk wszelakich - nie kryje oburzenia. Artycha człowiek z klasą, wierny do obrzydliwości samemu sobie. Kremówek „papieskich" programowo unika, wielkim łukiem omija ulice o zbyt jednoznacznych nazwach. W oczach — wściekłość godna tragedii Shakespeare’a, odpowiednio dobrana maska i rola. Mówi „tekstem".

— Jak można czytać w publicznym miejscu „coś takiego". Wiadomo demokracja… — Gest zniecierpliwienia. Nieco cyniczny śmiech. Reakcja współpasażerów zaskakująca. Zanim tłum nas zlinczuje — stacja. Miło móc wysiąść w porę.

Totalna klerykalizacja życia społecznego daje o sobie znać, szczególnie w małych ośrodkach, takich jak Piła. Kolejne niedziele maja upływają pod znakiem konfirmacji, procesji, sypania kwiatków przez biało odziane panienki. W niedzielę odświętnie ubrane tłumy zmierzają ku kościołowi. Twarze spokojne i gładkie jak kamień polny, spojrzenia jasne, nieskażone nawet cieniem niegodnej czyli samodzielnej myśli. Ci, którzy nie zmierzają odbierani są jako zdeklarowani zwolennicy dawnego systemu, kiedy to „partia rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej". Jak w znanej powieści Standhala — świat podzielony między „czerwonych" i „czarnych" robi dość dziwaczne wrażenie.

Taksówkarz wiozący nas z dworca (ceny usług najniższe w całej Najjaśniejszej R P, gdyż dwie firmy walczą ze sobą z zapałem godnym typowo sarmackich bojów „o kawał ziemi" lub „o miedzę") wyznaje, że właśnie został oszukany przez kobietę, podającą się za ortodoksyjną (prawdziwa powinna być taka!) katoliczkę. To oczywista demagogia — równie dobrze mógłby zostać oszukany przez ortodoksyjnego komunistę. Złość jednak przysłania ostrość widzenia, a bielmo nienawiści działa odmiennie niż raster w fotografii artystycznej - wydobywa detale, zaostrza kontury.


...W czasach gdy nad Piłą jeszcze latały samoloty wojewoda Śliwiński kazał pomalować płoty, potem wszystkie płoty w Pile miały kolor zieleni... — Strachy na Lachy: Piła Tango

Taksówkarz powiela stereotypy myślowe i takież obiegowe opinie. Wspomina z nostalgią czasy, gdy Piła jako stolica województwa (reforma samorządowa zmieniła ten stan) była miastem czystym, o starannie otynkowanych kamienicach (ówczesny wojewoda, A. Śliwiński zarządził był malowanie budynków w jednej tonacji kolorystycznej, doskonale harmonizującej z charakterem architektury), wielkim parkiem, gdzie na sztucznie usypanej wyspie ludzie szukali rozrywki po dniu pracy. Teraz praca (rzecz jasna nie tylko w Pile) to rzeczywisty przywilej. Bezrobotni zanim odbiorą zasiłek mogą zaspokoić głód wartości duchowych słowem Bożym. W bibliotece miejskiej ubożuchny księgozbiór, ilość woluminów nie świadczy o jakości. Jedyny EMPiK padł był wraz z upadkiem „komuny", głód rozrywki zaspokoić można oglądając „gadające głowy" w ASTA-Net. Na głody innego rodzaju najlepszym remedium zdaje się być opieka społeczna oraz (przynajmniej teoretycznie) stosowne programy współfinansowane przez UE. Programy AST-y też pewnie ktoś finansuje, ale czas antenowy tu tani skoro o Pikniku Country wspomina się po kilka razy na tydzień, a spotkanie prezydenta Najjaśniejszej (zapewne już czwartej) RP transmitowano w całości i we fragmentach kilkakrotnie. Starsze panie całowały prezydenta po rękach, metaforycznie i dosłownie, panowie nie kryli emocji i zacietrzewienia przypominając o tolerancji, demokracji, etyce w tonie nawiązującym do „postępowych tradycji klasy robotniczej" i „międzynarodowego internacjonalizmu".

W mieście spokój i cisza. Grupki sfrustrowanych młodzieńców popijają (już od świtu) piwko w plenerze, pod trzepakiem (relikt minionej epoki?) w milczeniu, przerywanym zdawkowymi uwagami w wiadomym stylu. Po zeschniętych w upale trawnikach polatują papiery i przejrzyste, foliowe torby. Tylko mroczna Gwda płynie wartko, tworząc urocze rozlewiska i zakola pod baldachimem pochylonych, wspaniale wkomponowanych w pejzaż wierzb. Dzieło Wielkiego Demiurga, Kreatora, Absolutu, Natury lub jak kto woli — „wiekuiste dzieło stworzenia". I tylko jakoś jeźdźców zwiastujących nadejście Malej Apokalipsy nie widać (na „Wielką" trzeba rzeczywiście zasłużyć), a byłoby to rozwiązanie najkorzystniejsze ze wszystkich — jednoznaczne, literacko sprawdzone, bez podtekstów i pewnie z możliwych — jedyne!


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Paszkwil na inteligencję polską
Jest się takim jak miejsce, w którym się jest

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (11)..   


« Społeczeństwo   (Publikacja: 05-07-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Malgorzata Dorna
Felietonistka i polonistka, krytyk sztuki (absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Gdańskim), pisywała dla prasy wybrzeżowej (Głos Wybrzeża, Delta, Tygodnik Wybrzeże) i ogólnopolskiej (Sztuka Polska, Projekt). Od 2007 mieszka w Pile, gdzie pracuje w Galerii BWA.

 Liczba tekstów na portalu: 7  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Sztuka w teatrze życia
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5953 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365