Tematy różnorodne » Na wesoło
Człowiek zajęty niesłychanie [2] Autor tekstu: Marcin Kruk
— Obawiam się, że nie ma pan racji, i to wcale nie chodzi o ratowanie własnego tyłka. Wolałbym sam ukarać winnego zanim za karanie zabiorą się inni.
W domu dyrektor opowiedział o wszystkim żonie, mając nadzieję, że może coś wymyśli. Ania jak zawsze domagała się bardzo szczegółowych informacji, nie tylko o tym co i kto powiedział, ale również o wrażeniach męża po każdej rozmowie. Już przy kawie wyraziła swoją opinię, że jej zdaniem winny czy winna nie należy do kółka biologicznego. — Ślad naprowadzający jest zbyt krzyczący – powiedziała – Nikt, nawet największy głuptas, który chciałby się ukryć, nie popełniłby takiego błędu. To może być były członek kółka, a jeszcze bardziej prawdopodobne, że jest to jakiś porzucony chłopak lub dziewczyna kogoś z kółka. Ich namiętności i ich obolałe ego to mieszanka wybuchowa. Oczywiście nikt ci nie opowie prawdy o ostatnich dramatach miłosnych w trzecich klasach, tyle, że możesz spokojnie poprzeć Krzysia i bronić jego tezy, że tego prawie na pewno nie zrobił nikt z jego kółka.
— Boję się, że ksiądz Marek będzie żądał głów, pewnie już jutro będę miał na łbie oburzonych rodziców.
Ania przypomniała sobie o ciasteczkach, więc postawiła je na stole i gryząc toruńskiego piernika powiedziała, że jej zdaniem powinien jako dyrektor być bardzo przejęty. Porozmawiać z uczniami, może nawet wezwać całą szkołę do sali gimnastycznej i powiedzieć, że stało się bardzo źle, że to niedopuszczalny wandalizm, i że nie wiemy, czy to zrobił ktoś ze szkoły, czy spoza szkoły, a potem sprawa przyschnie i wszyscy o tym zapomną.
— Byle to nie dotarło do prasy – westchnął dyrektor, siadając przed telewizorem. Widać powiedział w złą godzinę, bo w piętnaście minut później zadzwonił telefon. Dzwoniła dziennikarka lokalnej gazety, która otrzymała poruszająca informację o zniszczonych drzwiach kościoła.
Dyrektor powiedział, że zniszczenia są raczej niewielkie, że ograniczają się do małego otworu o średnicy około pięciu milimetrów, chociaż on zna właściwie sprawę tylko z relacji księdza.
— Ale podobno zamieszana jest w to młodzież z gimnazjum – dopytywała dziennikarka.
— To wcale nie jest pewne – odpowiedział dyrektor – ktoś przybił do drzwi kościoła jakąś kartkę, sugerując, że to uczeń, czy uczniowie gimnazjum. Domyśla się pani, że sprawca albo podpisałby się imieniem i nazwiskiem, albo nie zostawiał tak wyraźnego śladu. Mamy tu raczej do czynienia z próbą wprowadzenia w błąd.
— Ale sprawę bada policja?
— Istotnie, chwilowo nic jednak nie wskazuje na uczniów naszego gimnazjum, raczej przeciwnie.
Dziennikarka najwyraźniej jednak doskonale wiedziała, że zniszczenia ograniczały się do dziury po gwoździu, bo powiedziała, że podobno na tej kartce były jakieś straszne bluźnierstwa.
— Autor, czy może autorzy – odpowiedział dyrektor – podobno domagał się całej prawdy o naszych wspólnych genach z bananem...
Dziennikarka parsknęła śmiechem i zapytała czy tylko to było na kartce przybitej do drzwi kościoła.
— Proszę mnie o nic nie pytać, bo ja znam treść tej kartki tylko z drugiej ręki. Po informacje na ten temat proszę się skierować do księdza Marka Wałacha z parafii Najświętszej Marii Panny.
— Czyli pan, panie dyrektorze uważa, że pana uczniowie raczej nie mieli z tym nic wspólnego?
— Proszę pani, będziemy oczywiście próbowali wyjaśniać całą sprawę, ale sadząc z faktu, że ktoś celowo próbował skierować uwagę na nasze kółko biologiczne, albo to jest wybryk skierowany przeciwko naszemu nauczycielowi biologii, albo przeciw uczniom z tego kółka, albo wreszcie ktoś uznał, że to dowcipne, ale mało prawdopodobne, żeby taki dowcipniś chciał sam sobie ściągnąć burzę na głowę.
— To znaczy jak próbowano skierować uwagę na wasze kółko biologiczne?
— No, ja tego nie widziałem, ale podobno tytuł brzmiał: „Tezy Gimnazjalnego Koła Badaczy Owadzich Nogów”
Dyrektor znowu usłyszał parsknięcie śmiechem. Dziennikarka zapytała, czy było tam coś, co obraża uczucia religijne. Ponownie powiedział jej, żeby zapytała księdza. Chciał się dowiedzieć, od kogo dostała informację, ale był przekonany, że i tam mu nie powie, więc postanowił, że im mniej będzie mówił, tym lepiej.
— Czy ktoś podpisał te ulotkę?
— Piotr Płaksin.
— Coś to panu mówi?
— Owszem, jest taki wiersz Juliana Tuwima.
Po zakończeniu rozmowy dyrektor spojrzał na żonę, która w międzyczasie przyniosła mu kieliszek koniaku, a sobie nalała kieliszek słodkiej orzechówki. Miał wrażenie, że nad jego głową gromadzą się coraz ciemniejsze chmury, a poranek może przynieść tsunami. Jak się zachowa burmistrz? Czy zażąda zwolnienia Leszczyńskiego? Musi działać, inaczej posądzą go, że sprzyja niewłaściwym elementom.
— To ty zaproponowałeś nadanie szkole nadanie imienia Jana Pawła II.
— Ale to burmistrz doprowadził do zmiany nazwy miasta z Bierutowa na Janowopawłowo. Dobrze wiesz jak to będzie wyglądać, jutro będzie artykuł o drzwiach kościoła zniszczonych przez wandali z gimnazjum, potem ktoś zgłosi doniesienie o przestępstwie, bo obrażono jego uczucia religijne, policja będzie przesłuchiwać uczniów, a kuratorium zażąda zwolnienia Leszczyńskiego.
— Kraczesz – powiedziała Ania sącząc orzechówkę. – Czy ta dziennikarka rzeczywiście brzmiała jak idiotka?
— A co ona może napisać, przecież nikt tej kartki nie widział, więc musi ugotować zupę z gwoździa. Masz rację, rano zacznę przesłuchania, a potem ściągnę wszystkie klasy do sali gimnastycznej. Muszę uderzyć pięścią w stół, bo inaczej mnie ktoś przyłoży.
— Myślisz, że Wałach powiedział ci wszystko co było na tej kartce?
— Jeden Bóg wie, jeden Bóg wie, ale jutro będę miał pracowity dzień, następne pewnie też.
1 2
« Na wesoło (Publikacja: 25-01-2009 Ostatnia zmiana: 29-04-2009)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6320 |