|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Na wesoło
Człowiek zajęty niesłychanie. Odcinek ósmy. [2] Autor tekstu: Marcin Kruk
Inżynier Malik postukał ołówkiem w stół. Zebrani siedzieli w płaszczach, bo było zimno, a ponieważ zebranie zostało zwołane w trybie nagłym, nie było również kawy, ani ciastek. Justyna Zielińska siedziała koło radnego Boruty, który z ciekawością zaglądał do jej notatek. — Proszę państwa – powiedział inżynier Malik – miałem bardo poważną rozmowę z moim synem. Po pierwsze jestem całkowicie przekonany, że ani mój syn, ani nikt z jego kolegów z kółka biologicznego nie miał nic wspólnego z powieszeniem tej kartki na drzwiach kościoła. Po drugie, mój syn powiedział mi coś, co mnie najpierw zdenerwowało, a potem zastanowiło. Otóż powiedział mi, że nawet gdyby ksiądz Marek dopuścił go do bierzmowania, to on i tak by nie poszedł. Uświadomił mi, że jest to potwierdzenie chrztu przez dorosłego człowieka i że on chce być człowiekiem uczciwym… — I pan jest członkiem Rady Parafialnej – zapytał kpiąco radny Boruta. — Tak, jestem członkiem Rady Parafialnej i szanuję dojrzałość mojego syna. Powiem panu więcej, wstydzę się, że podniosłem na niego głos. Zaniosłem go jak był mały do kościoła, a teraz on ma prawo powiedzieć tak, nie, albo jeszcze nie teraz. — Czy chodzi tu o bierzmowanie, czy o konflikt z księdzem – zapytała matka Karoliny. – Ksiądz wymyśla dzieciom od małp, grozi im, że wszystkim poobniża stopnie z religii. Myślę, że przede wszystkim powinniśmy złożyć skargę do dyrektora. — O ile ja się orientuję, to uczniowie wielokrotnie prowokowali księdza Marka – powiedział radny Boruta — a jeśli idzie o stopnie, to religia jest takim samym przedmiotem jak każdy inny, więc jak uczniowie się nie starają, to dostają gorsze stopnie, to chyba normalne. Muszę powiedzieć, że nie bardzo rozumiem jak członek Rady Parafialnej może dyskredytować księdza. — Ksiądz sam się dyskredytuje zarówno swoim zachowaniem wobec naszych dzieci, jak i tym całym szumem wokół jakiejś głupiej kartki na drzwiach. Pani Dąbrowska ma rację, możemy napisać protest do kurii, ale albo nam w ogóle nie odpowiedzą, albo wezmą stronę księdza, albo wreszcie skończy się rok szkolny i dzieciaki zostaną z obniżonymi stopniami na świadectwach. Nasze dzieci chcą zrezygnować z chodzenia na religię i musimy się tu zastanowić, czy je poprzemy w tym, czy nie. — Tego się naprawdę po panu nie spodziewałem. Zamierzam o tym poinformować księdza i podjąć tę sprawę na najbliższym posiedzeniu rady. — Rozumiem, że przyszedł tu pan w charakterze wywiadowcy, bo zdaje się, że pana syn ani nie chodzi na kółko biologiczne, ani nie znalazł się w grupie uczniów, którzy chcieliby uczyć się raczej etyki niż religii – odpowiedział inżynier Malik. – Chciałbym się dowiedzieć jakie jest stanowisko państwa w sprawie prośby naszych dzieci, bo podobno bez stosownych oświadczeń rodziców nic nie mogą zrobić. Ja zamierzam takie oświadczenie dla mojego syna napisać. Kto jest za?
Matka Dominiki i Dąbrowska podniosły ręce. Reszta rodziców najwyraźniej miała wątpliwości. Jeden z mężczyzn siedzących na końcu stołu spojrzał niepewnie na Justynę Zielińską.
— To może pani redaktor coś powie. — Nie wiem – odpowiedziała zaskoczona Justyna – myślę, że pan Malik ma rację. Tu są jakby trzy sprawy, awantura o wywieszoną na drzwiach kościoła kartkę, w której ktoś, w imieniu uczniów żądał globalnego ocieplenia w szkole, (a więc jakiś żart, który nagle stał się przedmiotem dochodzenia prokuratury), konflikt uczniów z księdzem oraz wyrażona przez część uczniów chęć rezygnacji z chodzenia na religię. — Nie wie pani dlaczego prokuratura się tym zajęła, a zniszczone drzwi kościoła to nic – wtrącił Boruta. — Myślę, że robi się tu z igły widły, czy raczej widły z gwoździa. Pozostaje jednak pytanie o konstytucyjne prawa uczniów. Konstytucja gwarantuje im prawo wyboru… — Nie im, tylko ich rodzicom, a pani i pan Malik wyłącznie próbujecie ludzi podburzyć – przerwał jej Boruta. — Konstytucja gwarantuje im prawo wyboru – ciągnęła niezrażona Justyna Zielińska – pan Malik powiedział tu bardzo ciekawą rzecz, że bierzmowanie to potwierdzeniem chrztu przez dorosłego człowieka. Na coś się trzeba zdecydować, albo szanujecie granicę wieku uznaną przez Kościół jako dorosłość wystarczającą dla samodzielnego potwierdzenia chrztu, albo najpierw zanieśliście swoje dzieci do kościoła na rękach, a teraz chcecie zaciągnąć je tam na smyczy. Mikołaj powiedział, że chce być uczciwy. Pozwólcie swoim dzieciom na uczciwość.
Boruta zerwał się z krzesła – To jest demagogia i skandal. A pani może nie liczyć na pracę w „Naszym głosie”. Nie widzę powodu, żeby tego dłużej słuchać. – Boruta wyszedł, trzaskając drzwiami. Po jego wyjściu inżynier Malik odczekał chwilę, a potem spokojnym głosem zwrócił się ponownie do zebranych.
-Proszę państwa, tak jak powiedziałem, stoimy przed wyborem, czy poprzeć decyzję naszych dzieci. Po rozmowie z moim synem doszedłem do wniosku, że zrobiłbym mu krzywdę gdybym odmówił. Do niczego państwa nie namawiam, informuję tylko o mojej decyzji. — Ale czy to naszym dzieciom nie zaszkodzi, jak pójdą do liceum bez stopnia z religii – zapytała matka Karoliny – przecież to może być źle widziane.
Niespodziewanie odezwał się ojciec Ryszarda Jasińskiego. Najstarszy z obecnych na sali, mężczyzna około pięćdziesiątki, nikt go właściwie nie znał, bo do pracy dojeżdżał, a w miasteczku się właściwie nie udzielał.
— Ja myślę – powiedział, że my tu nie powinniśmy nawet podejmować takich decyzji, może o proteście do dyrektora, ale w tej sprawie, to każdy powinien tak jak pan Malik, porozmawiać uczciwie ze swoim dzieckiem, a potem spróbować zrozumieć ich decyzję. Ja myślę, że ja dam mojemu synowi takie oświadczenie, a protest do dyrektora i tak trzeba złożyć, bo tak nie wolno uczyć religii. — Ja się z tym zgadzam – powiedziała Halina Dąbrowska – nad oświadczeniem niech się każdy sam zastanowi, ale protest powinniśmy napisać niezależnie. Musimy teraz zredagować protest i jutro zaniesiemy go do dyrektora.
***
Marta Piasecka siedziała w kuchni u Leszczyńskich i piła herbatę. Agnieszka Leszczyńska była znacznie bardziej opanowana, zapewne czując, że musi być oparciem zarówno dla męża, jak i dla syna. Powtarzała, że trzeba na to wszystko patrzeć jak na film, który ich w ogóle nie dotyczy. Postanowiła, że to ona pojedzie ze Stasiem na policję, a na laptop trzeba spokojnie poczekać aż go zwrócą. Pewnie nawet nie powiedzą przepraszam, ale przynajmniej się odczepią. Krzysztof Leszczyński obawiał się, że kuratorium będzie nalegać na jego zwolnienie, a może się do tego dołączyć burmistrz.
— Mówiłeś, że kiedyś będziemy się z tego śmiać – powiedziała Marta – a może trzeba zacząć już teraz? — To może być trudne – uśmiechnął się Krzysztof Leszczyński. — Pięcioletni syn nauczyciela biologii podejrzany o autorstwo tez gimnazjalnego koła badaczy owadzich nogów.
Żona Krzysztofa roześmiała się. Wycierała palcem jakąś niewidoczną plamę na stole.
— Pewnie gdybyśmy byli sami to bym tego nie powiedziała – zaczęła – Czy zastanawiała się pani, dlaczego ktoś te tezy podpisał jako Piotr Płaksin? — Oczywiście – odpowiedziała Marta, cały czas się nad tym zastanawiam. Pamiętacie jak to się zaczyna...
Na stacji Chandra Unyńska Gdzieś w mordobijskim powiecie, Telegrafista Piotr Płaksin Nie umiał grać na klarnecie.
Zdarzenie błahe na pozór, Niewarte aż poematu, Lecz w konsekwencjach się stało Główną przyczyną dramatu.
Smutne jest życie… Zdradliwe... Czasem z najbłahszej przyczyny Splata się w cichą tragedię, W ciężkie cierpienie — bez winy.
Do ciężkiego cierpienia daleko, jakoś to przeżyjemy.
1 2
« Na wesoło (Publikacja: 15-03-2009 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6410 |
|