|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Filozofia i metodologia nauki
Twardy i miękki problem w teorii świadomości i fizyce Autor tekstu: Bernard Korzeniewski
Terminy „twardy problem" (ang. hard problem) i „miękki problem" (ang.
soft problem) świadomości funkcjonują w filozofii świadomości i samoświadomości.
Twardy problem dotyczy samej istoty, esencji, „substancji" świadomości, umysłu,
subiektywnej sfery fenomenów psychicznych. A więc, dajmy na to, może on być
związany z pytaniem, czy dla zaistnienia (samo)świadomości potrzebny jest jakiś
całkowicie odrębny byt w rodzaju ducha lub nieśmiertelnej duszy. Lub też, czy
treścią wrażeń są tak zwane qualia,
wykoncypowane przez filozofów „nośniki" jakości w percepcji, na przykład
kolorów. Miękki problem jest znacznie skromniejszy filozoficznie. Sprowadza się
on do określenia warunków, jakie musiałyby zostać spełnione w materialnym
świecie zewnętrznym, aby (samo)świadomość wraz z rozmaitymi wypełniającymi ją
fenomenami wyłoniła się z interakcji pomiędzy elementami tego świata lub też w inny sposób zaistniała w określonym układzie fizycznym w takim a nie innym
momencie. Twardy problem to czysta ontologia w jej najbardziej epistemologicznie
optymistycznym wydaniu (oznacza to wiarę, że możemy dogłębnie poznać i zbadać
istotę, substancję świadomości). Problem miękki może towarzyszyć problemowi
twardemu lub nawet stanowić jego część, ale może też egzystować samodzielnie,
nawet jeśli problem twardy pozostaje (chwilowo lub z zasady) nierozwiązany.
Dotyczy on czysto instrumentalnego, proceduralnego przepisu na „skonstruowanie"
świadomości bez pytania o jej naturę jako filozoficznego bytu. W tym ujęciu może
on stanowić wyraz (skrajnego lub umiarkowanego) sceptycyzmu epistemologicznego.
Dla wygody (jeśli nie Czytelnika, to z pewnością swojej własnej) posłużę
się zaproponowaną przeze mnie koncepcją genezy świadomości. W książce „Od
neuronu do (samo)świadomości" [ 1 ]
pozwoliłem sobie zaproponować, że samoświadomość, warunkująca subiektywną sferę
fenomenów psychicznych, wyłania się, kiedy (1) sieć elementów przetwarzających
informację (np. neuronów) „znaczących" poprzez wzajemne relacje pomiędzy nimi
(konotację), która to sieć (2) stanowi pewne instrumentalne (operacyjne)
odwzorowanie, reprezentację zewnętrznego świata, (3) ulegnie nakierowana na
siebie samą (relacja samostosowalności). Konkretnie chodzi mi o to, że
(samo)świadomość pojawia się, czy to w ewolucji biologicznej, czy też podczas
rozwoju osobniczego, w momencie, kiedy (rozproszony) „ośrodek poznawczy"
(zlokalizowany głównie w korze przedczołowej), który w mózgu nieświadomym
odbiera sygnały od kory sensorycznej, zaczyna odbierać sygnały, tym samym
niejako kanałem, także od samego siebie. W wyniku tego ów ośrodek tworzy w swoim
obrębie odwzorowanie, model samego siebie.
Koncepcja powyższa nie jest jedynie, ani nawet przede wszystkim, jeszcze
jedną nieweryfikowalną spekulacją filozoficzną. Wprost przeciwnie, spełnia ona
wszelkie warunki pełnoprawnej hipotezy naukowej, a mianowicie prowadzi do
sformułowania przewidywań, których poprawność może zostać przetestowana na
drodze eksperymentalnej. Oto niektóre z nich. Po pierwsze, wynika z niej, że w mózgu dorosłego człowieka istnieją zamknięte pętle neuronalne prowadzące z rozproszonego „ośrodka poznawczego" w korze przedczołowej z powrotem do tegoż
ośrodka. Po drugie, przejściowe zablokowanie tych obwodów w wyniku interwencji z zewnątrz prowadzi do czasowego wyłączenia świadomości (utraty jej przez poddany
takiemu eksperymentowi podmiot). Po trzecie, takie zamknięte obwody neuronalne
nie są obecne u małych dzieci (w okresie, który obejmuje tzw. amnezja
wczesnodziecięca). Po czwarte, są one nieobecne u większości zwierząt, które
uważamy za nieświadome (być może zaczątki świadomości są obecne np. u szympansów i delfinów). Po piąte, przewodzenie sygnałów w zamkniętych pętlach nie zachodzi
podczas snu, a przynajmniej jego fazy głębokiej. Po szóste, wiele danych
wskazuje na istnienie minimalnej, „atomowej" chwili świadomości, trwającej ok.
0,5 sekundy (porównaj np. eksperyment Liebeta); mogłaby się ona pokrywać z czasem pojedynczego „obiegu" sygnałów w postulowanych zamkniętych pętlach
neuronalnych.
Oczywiście moja propozycja dotyczy jedynie miękkiego problemu
świadomości. Jest to zresztą typowe dla hipotez naukowych, w przeciwieństwie do
mierzących siły na zamiary ontologicznych koncepcji filozoficznych. Uważam, że
problem twardy jest w swej istocie nierozwiązywalny ze względu na ograniczenia
poznawcze człowieka. Nie jesteśmy w stanie dociec, ogarnąć istoty, „substancji"
samoświadomego umysłu, tak jak nie potrafimy „naocznie" postrzegać
czterowymiarowego sześcianu, zakrzywionej czasoprzestrzeni lub przestrzeni
fazowej. Możemy podać jedynie czysto instrumentalne procedury prowadzące do ich
skonstruowania, a następnie za pomocą analizy matematycznej prześledzić ich
właściwości. W istocie, próby rozwiązania twardego problemu świadomości uważam
za całkowicie bezpłodne, puste, wręcz pozbawione sensu spekulacje filozoficzne.
Metodologia nauk ścisłych (ang. sciences) się doń nie stosuje, a ontologia jest w swej istocie pozbawiona jakiejkolwiek racjonalnej metodologii.
Powyższe, poznawczo sceptyczne wnioski dotyczące niemożności poznania
istoty, „substancji" świadomości wielu osobom wydadzą się wysoce rozczarowujące.
Chcielibyśmy substancję psychiki ująć równie naocznie, jak substancję świata
zewnętrznego, czyli przede wszystkim materii. Dlaczego twardy problem jest
rozwiązywalny w przypadku teorii fizycznych, a beznadziejnie bezsensowny w odniesieniu do teorii świadomego umysłu? Dlaczego możemy mówić o tym, czym jest
materia (a także energia, czas, przestrzeń itd.), a nie jesteśmy w stanie
orzekać o istocie (samo)świadomości?
Zaraz, zaraz. Czy aby się nie zagalopowaliśmy, wiedzieni inercją
zdroworozsądkowego myślenia, a powyższe stwierdzenia, tak z pozoru oczywiste,
przy bliższym przyjrzeniu się wcale takimi oczywistymi się nie okazują? Czy
fizyka rzeczywiście para się czymś takim, jak dociekanie istoty, badanie
substancji zewnętrznego świata w swej immanencji? Czy zajmuje się ona twardym,
czy jedynie miękkim problemem szeroko rozumianej materii? Mam oczywiście na
myśli faktyczny stan rzeczy, a nie oparte na „chciejstwie" ambicje poznawcze
wielu fizyków, ich wyobrażenia o tym, co robią.
Co jest „substancją" tzw. cząstek elementarnych? Punktowe „coś"? „Coś" w kształcie struny? A z czego owa struna miałaby być zrobiona? Czy może cząstka to
miejsce o największym natężeniu jakiegoś fizycznego pola, np. elektrycznego lub
grawitacyjnego? A co jest w takim razie „substancją" owego pola? Co się z ową
substancją dzieje w momencie tzw. redukcji funkcji falowej? Materii nie
postrzegamy w swej immanencji, jako kantowskiej rzeczy samej w sobie, jak
chciałby naiwny realizm, lecz poprzez pryzmat naszego umysłu (współtworzonego
przez zmysły i integrację danych z nich pochodzących). Właściwości materii w szczególności, a tak zwanego świata zewnętrznego na poziomie fizycznym w ogólności przybliżamy sobie w obrębie fizyki teoretycznej poprzez konstrukty
matematyczne. Nie przejmujemy się tym, jaka substancja w rzeczywistości te
konstrukty wypełnia. Proton i składające się nań trzy kwarki to nie jajko, o którym wiemy doskonale, że zawiera żółtko i białko. Mówiąc żartem, w fizyce
konsumujemy poznawczo materię na miękko, a nie na twardo.
Kiedy w atomie elektron przechodzi z orbitalu o wyższej energii na
orbital o niższej energii, emisji ulega kwant promieniowania
elektromagnetycznego (foton) o energii odpowiadającej różnicy energetycznej
pomiędzy orbitalami. Czy nie mamy tutaj już do czynienia z „twardym" poziomem
fizycznej rzeczywistości? W żadnym wypadku. Jesteśmy w stanie skonstatować
koincydencję (dumnie zwaną związkiem przyczynowo-skutkowym) pomiędzy przejściem
na niższy orbital a wysłaniem fotonu, ale nie wiemy, skąd się ona bierze. Nie
wiemy, dlaczego właściwie foton ulega emisji, a nie dzieje się coś zupełnie
innego. Ktoś mógłby oponować, że nasza ignorancja nie jest taka duża, że
przecież mamy do czynienia z prawem zachowania energii. Ale, po pierwsze, nie
mamy bladego pojęcia dlaczego właściwie energia miałaby być zachowywana.
Wnioskujemy o tym jedynie na podstawie indukcji. Po wtóre, nie potrafimy
powiedzieć, dlaczego energia uwalniana jest właśnie w takiej, a nie innej
formie. Nie wiemy też, o czym już wspomniałem, czym „tak naprawdę" jest
elektron, orbital, fala elektromagnetyczna czy energia, jaka jest ich
ultymatywna natura czy esencja. I, co ważniejsze, z zasady nie jesteśmy się tego w stanie dowiedzieć, jako że substancja naszej psychiki, czymkolwiek by nie
była, jest odmienna od substancji tego „out there". Nasze teorie
fizyczno-matematyczne, głęboko zakotwiczone w matematyce, potrafią opisać i przewidzieć zadziwiająco dużą liczbę pozornie nie powiązanych ze sobą zjawisk.
Nie wiemy jednak, dlaczego akurat taka a nie inna matematyka stosuje się, z lepszym lub gorszym przybliżeniem, do różnych aspektów fizycznego świata.
Matematyczny opis rzeczywistości pozostaje ciągle dalece niedoskonały, i przypuszczalnie zawsze tak będzie. Poza tym, matematyka to jedynie pewna
formalna struktura i jako taka nie zajmuje się ona istotą czy substancją świata.
Wreszcie, ciągle bywa negowana jej zupełność i niesprzeczność (ja osobiście w nią nie wierzę).
Kłopoty z twardym problemem materii (szerzej: świata zewnętrznego)
prezentują się podobnie, jak problemy z twardym problemem psychiki w teorii
świadomości. Ogólnie rzecz biorąc, nie wiemy, jaka jest istota materii, energii,
przestrzeni, czasu. Nie mamy pojęcia, dlaczego świat jest taki, jaki jest, i najprawdopodobniej nigdy się tego nie dowiemy. Nigdy nie posiądziemy wiedzy,
JAKI ten świat naprawdę jest. Potrafimy
post factum, na podstawie eksperymentów i obserwacji, formułować prawa
fizyki, ale nie potrafimy dociec, dlaczego mają one taką, a nie inną postać.
Możemy przewidywać, jakie warunki muszą zostać spełnione, aby zaszło określone
zdarzenie lub zjawisko, ale to jest właśnie zajmowanie się miękkim problemem
materii. Albowiem fizyka jest w swej istocie „miękka" — podaje opisy i przepisy,
stosuje formalizm matematyczny do (przybliżonego) odwzorowania świata, obecnych w nim obiektów i zachodzących procesów, ale nie docieka istoty, esencji świata,
natury „tworzywa" stanowiącego tego świata „wypełniacz".
Podsumowując, rozczarowanie niemożnością „twardego" rozwiązania problemu
(samo)świadomości i koniecznością ograniczenia się do „miękkiej" recepty na
wytworzenie subiektywnej sfery fenomenów psychicznych w materialnym świecie, co
jakoby pozostaje w drastycznej opozycji do „twardego" zgłębiania istoty
fizycznej rzeczywistości, opiera się na nierozumieniu. Nasze możliwości dotarcia
do samego sedna istoty szeroko rozumianej (jako synonim świata zewnętrznego)
materii nie opiera się wcale na „twardszych" podstawach, niż perspektywy
docieczenia esencji fenomenu psychiki. W obu przypadkach zdani jesteśmy jedynie
na „miękki", „operacyjny", „instrumentalny" opis zachowania się odpowiednich
układów, jednakże bez możliwości orzekania o nich „prawdy absolutnej".
Zaproponowałem już wcześniej (w przytoczonej wyżej książce), że „duch" i „materia" pozostają pomiędzy sobą w relacji niejako błędnego koła: odpowiednio
(funkcjonalnie) zorganizowana materia wytwarza umysł, ale z kolei samą materią
możemy poznawać jedynie poprzez perspektywę tego umysłu oraz ograniczenia
wynikające z jego struktury i genezy. Nasz umysł ma dostęp jedynie do „miękkiej"
prawdy o świecie, zarówno fizycznym, jak i psychicznym, „twarda" prawda na
zawsze pozostanie nieosiągalna, o ile takowa w ogóle istnieje.
Przypisy: [ 1 ] W grudniu 2010 ukaże się ona po
angielsku jako „From neurons to self-consciousness.
How the brain
generates the mind" nakładem Prometheus Books. « Filozofia i metodologia nauki (Publikacja: 02-10-2010 )
Bernard KorzeniewskiBiolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 41 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 643 |
|