Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.010.219 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 14 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Wydaje mi się, że Bóg jest wygodnym wynalazkiem ludzkiego umysłu".
 Tematy różnorodne » Na wesoło

Ojciec Nash
Autor tekstu:

Ojciec Nash mieszka w Niebie. To mała wioska gdzieś w górach. Nieliczni wiedzą, jak się tam dostać. Ci co próbowali, poginęli gdzieś na górskich ścieżkach. A może Nash ich tak wodził, że gdzieś przepadli. Z Nieba się w każdym razie nie wraca i nie wiadomo, jak tam jest naprawdę.

Nash to pseudonim. Nikt nie zna jego prawdziwego nazwiska, bo Nash się trochę ukrywa. W ogóle jest dość tajemniczy i nie można o nim nic pewnego powiedzieć.

Nazwano go Nash, gdy jeszcze był w Stanach, w Teksasie. Podobno miał tam farmę i był Panem pełną gębą. Złośliwi jednak mówią, że tylko pasł konie u jakiegoś farmera. W każdym razie, teraz bardzo lubi jak nazywa się go Nash, tylko koniecznie trzeba to mówić z tym długim, teksańskim "aa" w środku.

Imię ma dziwne. Brzmi ono tak jakoś IHIH lub WHWH. Co to w ogóle za imię? Niektórzy żartują, że chyba IHA IHA, bo tak na pewno rżały te jego konie w Teksasie.

Ale tak można sobie pokpiwać tylko wtedy, gdy Nasha nie ma w pobliżu. Nikt nie odważyłby się tego robić w jego obecności. Bo z Nashem lepiej nie zadzierać.

Był taki jeden, który próbował. Hobey się nazywał. Zbuntował się raz i wykrzyczał Nashowi, że nikt mu nie będzie mówił co ma robić, jak żyć i z kim robić interesy. Nash, jak to Nash, tylko coś mruknął spod tego swojego kapelusza, odwrócił się na pięcie i już się więcej w tym barze nie pokazał. Hobey chodził potem dumny i pewny siebie, ale niedługo to trwało. Wkrótce gdzieś poginęli jego synowie. Po prostu przepadli jak kamień w wodę. Interesy też zaczęły iść coraz gorzej i Hobey, ten silny Hobey zbankrutował. Zostawiła go żona i Hobey zaczął pić. Stoczył się na dno. Widziano go potem jak na kolanach skamlał do Nasha, gdy ten czasem przejeżdżał drogą, żeby go znowu przyjął do pracy. Nash tylko coś mruczał pod nosem i ani na niego spojrzał. Potem zaś słuch o Hobeym zaginął.

Nash wypasa owce. I barany. Ma ich całe stada. Wieczorami i rankiem w niedziele, gdy Nash nie pracuje, słychać ich głośne beczenie. Zawsze w takim stadzie jest jeden przewodnik. Ten beczy najgłośniej, a pozostałe mu tylko wtórują. Podobno Nash lubi sobie wtedy usiąść na swojej werandzie i wsłuchiwać się w to beczenie. Popija przy tym wolno whisky, patrzy w dal i nad czymś się długo zamyśla.

Nash mieszka sam. To znaczy ma tych swoich pastuchów, którzy pilnują stad, ale oni śpią w stodołach i stajniach. Nieźle im płaci. Ubiera ich w takie śmieszne, czarne kombinezony: na dole luźne, a na górze ciasno zapinane pod szyją. Wiadomo, na dole muszą być luźne, aby dało się łatwo zaganiać owce, ale po co te szczelne zapięcia na górze? Mimo to, wielu zazdrości pastuchom i też chciałoby się dostać do roboty do Nasha.

Nash mieszka więc sam. Kiedyś miał syna. Josh się nazywał. Nash nie miał jednak z niego wielkiego pożytku. Hulaka i pijak. Łaził z paczką podejrzanych typów. Kiedyś w jakimś barze dobrze sobie popili i trochę narozrabiali. Ci, co tam byli, pobili ich wszystkich, a potem dla zabawy powiesili Josha na drzewie. I tak zginął. Nie wiadomo jednak jak było naprawdę. Niektórzy mówią, że Josh zginął, bo ludzie mieli dosyć Nasha, tego jego rządzenia się i zadzierania nosa.

Nash po tym wszystkim trochę się przestraszył i odtąd nigdzie nie chodził już sam, tylko z Duchem. To znaczy z tym swoim gorylem, którego poznał jeszcze w Teksasie. Duch to kawał chłopa i wierny Nashowi jak mało kto. Zawsze chodzi za nim jak cień i pilnuje, żeby nikt zanadto nie zbliżył się do Nasha.

Nash ma jednak dużą rodzinę. Właściwie wszyscy jesteśmy jego rodziną, bo każdy więcej lub mniej coś zawdzięcza Nashowi. Jedni u niego pracują, inni dostarczają mu ubrań, butów i narzędzi. Dobrze jest robić interesy z Nashem. Nikogo nie krzywdzi, nie oszukuje. Dba o wszystkich. Trzeba go jednak słuchać. Czasem ma swoje humory, ale ogólnie da się z nim wytrzymać. Dlatego każdy może nazywać Nasha ojcem. To naprawdę Nasz ojciec Nash.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Emocje nie czynią argumentów prawdziwymi
Nieludzkość kobiety wobec kobiety: styl dżihadu.

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (3)..   


« Na wesoło   (Publikacja: 04-05-2009 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Zbigniew Kulesza
Urodzony w 1971r. inżynier automatyk, pracownik naukowy politechniki.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Więcej pytań niż odpowiedzi
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 6518 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365