|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Listy i opinie Więcej pytań niż odpowiedzi Autor tekstu: Zbigniew Kulesza
Zgadzam się z większością poglądów prezentowanych na stronach
Klerokratii.
Z urodzenia jestem katolikiem. Przyjąłem chrzest, komunię, bierzmowanie i małżeństwo.
Mam więc pewien zestaw sakramentów. Moja żona też chyba jest katoliczką.
Jej matka jest prawosławna a ojciec katolik. Moja żona ma chrzest katolicki.
Komunię i bierzmowanie otrzymała natomiast jednocześnie z małżeństwem ze
mną. A zatem katoliczką chyba jest.
Odbyliśmy kursy przedmałżeńskie w kościele i wzięliśmy ślub katolicki.
Gdy urodził się nasz synek to oczywiście w ciągu miesiąca ochrzciliśmy go.
Gdy wprowadziliśmy się do nowego mieszkania, to przyjęliśmy księdza po kolędzie.
Poświęcił nasze mieszkanie i nawet nie wziął ofiary w kopercie („młode
małżeństwo, dorabiacie się"). Za drugim razem nie czekaliśmy na kolędę.
Żona specjalnie wyszła z synkiem do koleżanki a ja byłem w pracy.
Bo o czym tu z takim rozmawiać...
Że trzeba chodzić do kościoła, bo to my temu małemu mamy dać przykład
tak, żeby to dziecko samo szło do kościoła a nie było ciągnięte?
Chyba pierwszy problem jaki od zawsze mam z kościołem to to, co wymyślić na
spowiedzi. Nikogo nie zabiłem, nic nie ukradłem, nie cudzołożę choć żony
cudze owszem mi się podobają. I z drugiej strony jakiś taki wstyd — obcej
osobie opowiadać o swoich ciemnych stronach.
Kiedyś powiedziałem, że mam wątpliwości w wierze (pewnie moja trzecia
spowiedź w życiu — ta obowiązkowa przed małżeństwem). Wtedy z księdzem
porozmawiałem trochę dłużej, ale wątpliwości po wykonaniu pokuty wcale nie
znikły. Najlepiej powiedzieć coś niezbyt zobowiązującego, że skłamałem,
że (w młodości) jakieś zwierzątko skrzywdziłem itp.
Podobnie z komunią. Połknie się ten opłatek, powie się „Ciało
Chrystusa" i co z tego wynika? Ja zamiast myśleć o tym, że właśnie w tym momencie ten Chrystus zamieszkał we mnie, wyobrażam sobie jak to „Ciało
Chrystusa" jest trawione przez mój żołądek, wraz z jakąś poranną skórką
od chleba.
Bo przecież jeśli raz otrzymałem to „Ciało" to ono powinno już być
we mnie a tymczasem gdzieś znika. No tak, przecież to moje grzechy je wypędzają.
Ale zatem po co je spożywać? Co to spożywanie tak naprawdę daje? Nadal popełniam
grzechy. I to nie tylko ja. Każdy kto je spożyje — nadal będzie popełniał
grzechy, choćby nie wiem jaki to był zakonnik, czy ksiądz. Zatem można
powiedzieć, że niekoniecznie umacnia nas to w wierze, ale może osłabia.
Właśnie, obrzędy to jest to co jest najsilniejszą i najbardziej potrzebną
stroną religii. Ten słodki i „uduchowiony" głos księdza wygłaszającego
kazanie, to kadzenie, to wynoszenie monstrancji, przed tłumem, na aksamitnych
poduszkach, złote szaty, dzwony itd. Po to chrzest, komunia i inne sakramenty.
Po to by wszyscy widzieli, że dzieje się coś ważnego, po to żeby to było
„z Bogiem", bo zaczynasz coś „z Bogiem" i kończysz coś „z Bogiem".
Po to ochrzciłem swego synka, po to wziąłem ślub w kościele. Taka właśnie
jest moja z żoną „wiara". Oznaki kultu, obrzędy, ceremonie.
Sytuacja śmieszna:
Moja babcia zamówiła mszę za dziadka. Tylko o czym ma mówić ksiądz podczas
kazania na takiej mszy? Dziadka przecież nie znał. Akurat wtedy szeroko
dyskutowany był problem aborcji, więc ksiądz go poruszył. Babcia po mszy
skarżyła się, że ona z dziadkiem nigdy żadnej aborcji, zawsze „po bożemu" a tu ksiądz takie rzeczy.
Można podać wiele przykładów zachowania księży nie licującego z głoszoną
przez nich nauką. Można podać wiele przykładów nienawiści sąsiadów,
znajomych, kolegów z pracy z tego powodu, że do kościoła się niechodzi.
A jednak odprawiam obrzędy.
Myślę, że w dużym stopniu jest to spowodowane lękiem, czy też brakiem
odwagi. Lepiej nie poruszać drażliwych tematów i być takim jak wszyscy.
Wygodniej. Przyznaję się zatem do swego tchórzostwa, a może braku wiary w to, że potrafię obronić swe poglądy. Bo w takich rozmowach na ogół nie
skutkują żadne logiczne argumenty.
Pamiętam swoje wystąpienie na wywiadówce u siostry na którą w zastępstwie
wysłała mnie matka. Miałem wtedy może 17 lat i byłem przeciwny powieszeniu w sali krzyża (to właśnie były te czasy, gdy zaczęto wieszać krzyże).
Zostałem dosłownie zakrzyczany przez rodziców innych dzieci. I co z tego, że
podczas głosowania jako jedyny byłem przeciw. Całe szczęście, że to były
wczesne lata po upadku komunizmu, kler nie panował jeszcze tak
silnie w szkole jak obecnie i moja siostra nie miała z powodu mojego
„wybryku" żadnych nieprzyjemności.
Drugą przyczyną naszego przywiązania do kościoła a przede wszystkim związanych z tym obrzędów jest na pewno przywiązanie do tradycji właśnie. Tak robił mój
dziadek, tak robili moi rodzice, nieźle na tym wyszli, więc i ja tak robię,
bo niby co miałbym robić innego. I nie chodzi tu o to, że oczywiście jest to z gruntu postępowanie niesłuszne, lecz o to, że
odczuwam potrzebę odprawiania tych obrzędów, lub może inaczej jakichś obrzędów w ogóle. Urodził mi się syn, więc chcę uczcić to wydarzenie. Zapraszam więc
rodziców, znajomych i wiozę dziecko do kościoła, no bo gdzie mam je zawieźć.
Żeby nie kościół, to po prostu zgłosiłbym w Urzędzie Stanu Cywilnego i już.
Ponadto mam na względzie jakiś tam spokój w rodzinie. Bo co powiedzieliby moi
rodzice? Jak to dziecko nieochrzczone?
Prawda, że sam sobie przeczę? Z jednej strony do kościoła zniechęcają mnie
obrzędy, a z drugiej potrzebuję tych obrzędów.
Albo Boże Narodzenie. Przecież te wszystkie szopki z narodzeniem w zimnej
stajni, na sianku z niekiedy plastikową lalką-Chrystusem na tym sianku leżącym-
przecież jaka to bajka, jakie to wszystko słodziutkie. Ta choinka, bombki.
Jednak z drugiej strony trudno jest sobie wyobrazić Święta bez tej choinki,
bez opłatka. Bo może potrzebujemy tej bajki. Może lubię śpiewać kolędy i łudzić się, że rzeczywiście Chrystus urodził się taki słaby i biedny. Bo
co z tego, że wiem, że to wszystko nieprawda i zbuntuję się przeciwko temu.
To tak jak z wiarą w Świętego Mikołaja, jedni lubią w niego wierzyć a inni
nie. Tu oczywiście można powiedzieć — więc traktujmy te święta jak zabawę,
nie mieszajmy do tego Boga. Ot takie zwykłe Święto, jakie widzimy w wielu
reklamach. Po prostu chodzi o to żeby było święto, żeby więcej sprzedać,
wypić za zdrowie teściowej...
Inna zabawna sytuacja:
Kiedyś wyjechałem w delegację i akurat trafiłem na czyjeś imieniny. Poczęstowano
mnie wódką. Ja nie piję i nie palę więc odmówiłem. W tym środowisku było
to chyba bardzo dziwne, bo stwierdzono, że na pewno jestem jakimś baptystą,
bo przecież katolik nigdy by tak nie postąpił.
Powyższe nie jest pochwałą baptystów.
Po skończeniu podstawówki, gdy przestałem chodzić na lekcje religii,
zainteresowałem się Świadkami Jehowy. Niestety oni również opowiadają
bzdury. Najlepszym przykładem jest tutaj moja ciotka, która już od kilkunastu
lat nic nie zmienia w swoim mieszkaniu, nic nie kupuje, bo po co, skoro jest
przekonana, że już niedługo będzie Armagedon. Jej córki zakończyły
edukację na szkole średniej, nie poszły na studia tylko z tego powodu, że
przecież lepiej jest studiować biblię, w niej przecież jest cała mądrość.
Wiem, że ta moja pisanina jest bardzo chaotyczna. Być może jednak pozwoli mi
ona coś zrozumieć, może coś chcę z siebie wyrzucić. Może to, że są
podobni ludzie jak ci którzy redagują Klerokratię i że jest ich coraz więcej
coś może zmienić. Może wreszcie nie da się nas zakrzyczeć.
Jedno jest pewne. Nie wierzę w żadną religię, ale nie mogę pozbyć się
wiary w Boga. Główną przyczyną jest to, że nie mogę uwierzyć w samoistne
powstanie życia. Jestem w stanie „przełknąć" ewolucję, ale ta
pierwsza komórka musiała być jakoś stworzona. Nie wiem jak, ale na pewno nie
tak, że uderzył piorun, powstały aminokwasy, później białka i nagle te białka
zaczęły żyć.
Nie wiem.
I kolejny dylemat.
Jeśli nie religia to co? Nie każdy może być Mędrcem, nie każdy ma w sobie
taką siłę, żeby swoim rozumem wszystko pokonać. Co z tymi słabymi (do których i ja należę)? Czyż dadzą radę bez takich Mędrców jak autor Klerokratii? I gdzie on ich zaprowadzi. Dobrze jeśli zechce prowadzić a jeśli nie, to cóż
dla nich pozostaje.
Więcej mam pytań niż odpowiedzi.
Pozdrawiam,
27 listopada 2001
« Listy i opinie (Publikacja: 13-07-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1222 |
|