|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Bóg jest Amerykaninem [2] Autor tekstu: Marcin Punpur
Być religijnym jak Amerykanin
Zgodnie ze statystykami Gallupa na rok 2007, ponad 80% Amerykanów wierzy w osobowego Boga. W przeważającej większości są to chrześcijanie. 44% regularnie uczęszcza do kościołów. Ponad połowa społeczeństwa twierdzi, że religia pełni ważną rolę w ich życiu. 60% deklaruje, że modli się i czyta Biblię codziennie. Co najmniej tyle samo wierzy w życie pozagrobowe i anioły. Te statystyki w kraju Jana Pawła II nie robią aż takiego wrażenia jak w innych krajach Europy Zachodniej. Amerykanie jednak traktują religię znacznie poważniej aniżeli Polacy, dla których w przeważającej mierze jest ona „spadkiem po rodzicach”. Przyczyna leży w tym, że Amerykanie sami tworzą religie. Nie mam tu na myśli budowania od podstaw (jedyna w pełni oryginalna religia amerykańska to mormonizm) lecz twórczy bricolage, majsterkowanie. W Stanach istnieją setki wyznań i wciąż przybywają nowe. Nie stosuje się kategorii sekty, a jeśli już to bez negatywnego wydźwięku, gdyż wszystkie amerykańskie wyznania są w zasadzie sektami. Ten unikatowy pluralizm pozytywnie wpływa na tolerancję religijną. Amerykanie wierzą, że każdy ma prawo do wyznawania takiej religii jaką sobie wybierze, gdyż do zbawienia, ich zdaniem, prowadzi wiele ścieżek. Oczywiście jak każda wolność tak i religijna podlega ograniczeniom. Dlatego nikt nie zabrania wierzyć Mormonom, że Bóg nakazał poliginię, ale sama praktyka została przez Sąd Najwyższy zakazana.
Mimo wszystko, nie bez racji, mówi się w Ameryce o wolnym rynku religii. Wierzenia są produktem jak każdy inny. Tu również obowiązują prawa rynku i ostra konkurencja. Bogata parafia to oznaka sukcesu. Jeśli bowiem wiernym powodzi się, to jest to dowód na to, że należą oni do wybrańców Boga, a z takimi lepiej się trzymać. Dobry pastor z kolei to taki, który potrafi zapewnić dużą frekwencję w kościele i zbierać fundusze. W przeciwieństwie do Polski, w Ameryce nikt się nie oburza jeśli pastor jeździ luksusowym samochodem. Wprost przeciwnie jest to powód do dumy, względnie zazdrości, jeśli przynależymy do innej parafii. Zupełnie niezrozumiałe byłoby natomiast dotowanie kościołów z państwowych pieniędzy.
W takich warunkach amerykański Kościół Katolicki, choć ciągle względnie liczny, zwyczajnie sobie nie radzi. Nie chodzi tu wyłącznie o afery seksualne, o których było głośno w latach 90-tych. Problem leży gdzie indziej. Jak pisze Sorman jest to jedyna instytucja monarchiczna w amerykańskim demokratycznym społeczeństwie. Sztywna hierarchia, niezrozumiałe dogmaty, siermiężna liturgia, wszystko to odstrasza. Jeśli dodatkowo uwzględnimy amerykańską filozofię życia zorientowaną na szczęście (zapisane w Deklaracji Niepodległości) i materialny sukces, nie powinno nas zdziwić, że jedyne kościoły jakie dziś zamyka się w Stanach, to właśnie kościoły katolickie. Najliczniejsza grupa wyznawców — Latynosi, wybierają zielonoświątkowców, którzy ich zdaniem lepiej wyrażają amerykańskiego ducha.
Latynosi zresztą to grupa najszybciej, obok Azjatów, adaptująca się do amerykańskiego społeczeństwa. Co ciekawe, inaczej niż w Europie, to często religia bywa środkiem integrującym.
Należy jednak pamiętać, że amerykańskiej religii nie da się sensownie oddzielić od amerykańskiego patriotyzmu. W związku z tym niektórzy posługują się terminem religii obywatelskiej. R. Bellah w eseju pod tytułem Civil Religion in America zdefiniował religię obywatelską jako „zinstytucjonalizowany zbiór świętych wierzeń na temat narodu”. Amerykanie hołubią własną historię, spektakularnie obchodząc liczne święta narodowe. Z namaszczeniem odnoszą się do flagi, która zdaje się być wszędzie oraz hymnu narodowego, odgrywanego przy okazji wystąpień publicznych i imprez sportowych. Towarzyszy temu wiara w wyjątkową misję USA w świecie i pewnego rodzaju „narodowa megalomania”.
Fetyszem numer jeden pozostaje wszakże ciągle demokracja, którą z różnym skutkiem (zazwyczaj odwrotnym od zamierzonego) próbuje się eksportować poza granice kraju. Amerykanie w przeciwieństwie do Europejczyków nie traktują demokracji wyłącznie jako procedury wyboru przywódców i sposobu na pokojowe współżycie, lecz wartość samą w sobie, otoczoną świętym kultem. Wywieszanie flagi narodowej to nie tylko akt patriotyczny, ale, jak pisze Sorman, złożenie podpisu pod kontraktem społecznym, jaki swego czasu zawarli Ojcowie Założyciele.
Połączenie religii i patriotyzmu bywa oczywiście czasami nadużywane. Z drugiej strony trudno nie docenić jego pozytywnego wpływu na integrację społeczeństwa i narodu, który pomimo swych licznych wad ciągle fascynuje.
1 2
« Historia (Publikacja: 28-05-2009 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6563 |
|