|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Oby to nie był nasz złoty wiek [1] Autor tekstu: Wojciech Terlecki
Im
lepiej nam się powodzi tym mocniej zamartwiamy się, o naszą przyszłość. Niepokój ten powoduje, że dajemy się nabierać na słowa różnych
proroków katastrof. Koniec świata miał nastąpić już niezliczoną ilość razy — za
każdym razem otrzymywaliśmy niespodziewaną prolongatę na dalsze istnienie. Pal licho,
jeżeli to koniec świata ogłaszany przez ruchy religijne — to stary i oklepany
mechanizm integrowania ludzi w grupie w obliczu niebezpieczeństwa. Mało osób już
się na to nabiera. Zdecydowanie gorzej jest, kiedy takie proroctwa poparte są
rzekomym lub prawdziwym autorytetem naukowym. Alf — kosmita z produkowanego w latach osiemdziesiątych
serialu, zadzwonił do telewizji zaniepokojony losem mrówek ze swojego ogrodu. W efekcie został zaproszony do programu o ludziach, którzy nie mają większych
problemów. Wydaje mi się, że czasami zachowujemy
się jak powyższy kosmita. [ 1 ]
Nuklearny Armagedon
Społeczeństwa zachodnie po II wojnie światowej zajęły się
odbudową dobrobytu. Czynnikiem, który mógł przerwać ten wysiłek było zagrożenie
trzecią wojną światową. Nie był to temat wydumany, ponieważ rosły arsenały
nuklearne mogące realnie zakończyć istnienie gatunku ludzkiego. Okazało się
jednak, że strategia zbrojenia się przyniosła dobry skutek. Na tyle skutecznie
zaszachowano się wzajemnie, że konflikt zbrojny został powstrzymany. Fakt, że
broń jądrowa wynaleziona w super tajnym programie Manhattan została bardzo
szybko wykradziona przez Rosjan stawia w bardzo niekorzystnym świetle wszelkiego
rodzaju teorie spiskowe, mówiące o tajnych technologiach przejętych przez rząd
amerykański od np. istot pozaziemskich lub wymyślonych przez genialnych, acz
szalonych naukowców. Czy mogła istnieć bardziej tajna technologia od
broni jądrowej? Czy przepis na bombę A nie powinien być najbardziej strzeżoną
tajemnicą na ziemi i niebie? Czy Związek Radziecki, najgorszy wróg, nie powinien
być ostatnim miejscem gdzie ta technologia mogła trafić? Niedoskonałość ludzka
nie zna granic. Zazwyczaj tajemnice przestają być tajemnicami. To tylko kwestia
czasu, kiedy ktoś, z głupoty, dla poklasku lub z chęci zysku sypnie. Wojna
jądrowa była chyba jednym z najbardziej uzasadnionych powodów do obaw, jakie
trapiły ludzi. Dało to wyraz w wielu przejawach kultury od literatury do filmu.
Charakterystycznym przykładem tego jest powieść „Ostatni brzeg"
Nevila Shute’a
(1957) i jej błyskawiczna ekranizacja z 1959 roku. Strach przed zagładą
nuklearną, był chyba jedynym uzasadnionym problemem, którym należało się
przejmować. I przejmowano się. Na nasze szczęście nie zastosowano recept
proponowanych przez pokąsanych heglowsko apologetów jednostronnego rozbrojenia.
Strachy na lachy
Z powodu wdrukowanego w ludzi o sytych brzuchach poczucia
winy, społeczeństwa zachodnie łatwo dawały sobie wmówić, że dobrobyt może się
gwałtownie załamać. James Bond bez przerwy musiał walczyć z podłymi typami,
które chciały zniszczyć „świat, który znamy". Oto, czego baliśmy się
najbardziej:
Na pierwszym miejscu wymieniłbym niszcząca technologie.
Lęk, uzasadniony przez ewentualną zagładę nuklearną skupił się na bogu ducha
winnych robotach, które w naszej wyobraźni, wymykały się spod kontroli swoim
twórcom. Strach istniał pomimo tego, że już 1942 roku Izaak Asimow stworzył
błyskotliwe prawa robotyki, które jeżeli by były wdrukowane w rdzeń programów
owych istot powinny skutecznie zabezpieczyć ludzi przed przykrymi konsekwencjami
posiadania automatycznej służby domowej. Jeżeli oswoiliśmy roboty, to czy nie
powinniśmy się bać nowych cudów technologii — komputerów? Przykładem tego
myślenia jest „Odyseja kosmiczna 2001" (1968). Lęk przed androidami i cyborgami-
ni to ludźmi ni to robotami przeniknął do kultury masowej. W 1982 roku miał
swoją premierę film „Blade runner" nakręcony na motywach powieści
Philipa K. Dicka z 1968 roku. Najbardziej znany cyborg, który został
gubernatorem to oczywiście „Terminator" (1983) [ 2 ].
Wszystkie te powieści i filmy opowiadają o przyszłości,
której już doświadczyliśmy a jakoś nie pamiętam, żeby robot do mnie strzelał. Z komputerem czasami się zdarzają się problemy, ale takie, które były poza granicą
wyobraźni autorów SF.
Prawdziwym kłopotem, który pojawił się w rzeczywistości był
wzrost bezrobocia wśród nisko wykwalifikowanej siły roboczej, zastąpionej przez
precyzyjne maszyny. Jednak po kilku dziesięcioleciach nikt już nie pamięta o wizjach masowych protestów wśród niebieskich kołnierzyków, które przypominałyby
te z początków rewolucji przemysłowej. Poradziliśmy sobie z tym bez trudu.
Technologia, która przynosi nam gigantyczne korzyści nie wydaje się już groźna.
Przyzwyczailiśmy się już do szybkich zmian. Mimo to nadal sporo osób uważa, że
można zarazić się wirusem komputerowym. A nowym terminem, który wzbudza emocje
jest biotechnologia.
Zanieczyszczenie. To niebywałe, że w latach
siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ludzie uważali, że ich dzieci i wnuki będą
gustowały w mieszkaniu wśród ścieków i na śmietniskach. Radziecka agentura
sprzedawała społeczeństwom zgniłego zachodu, wizję zachłannego kapitalizmu,
który dla zysku jest w stanie zdegradować środowisko do spalonej ziemi i wyssać z niej wszystkie soki. Był nawet taki radziecki film SF, w którym kosmonauci
odkrywają nową planetę z przyrodą zniszczoną przez zachłanny kapitalizm.
Oczywiście radzieccy gieroje niszczą kapitalizm i wprowadzają komunizm, który
jak powszechnie wiadomo tak dba o środowisko naturalne, że aż boli. Co
dziwniejsze, w latach 70-tych, w polskich szkołach podstawowych uczono, że misją
człowieka jest walka z naturą! Tymczasem zachodni przemysł rozwijał
energooszczędne technologie (z chęci zysku oczywiście), przy okazji mniej
szkodzące środowisku, a sowiecka gospodarka nadal korzystała z tego, co udało
się wywieźć armii czerwonej z podbitych Niemiec. Na szczęście okazało się, że
nikt nie chce mieszkać w pobliżu ścieku i śmietnika. Szczególnie, kiedy
społeczeństwa stawały się coraz bogatsze i bardziej wymagające w stosunku do
ofert agentów nieruchomości. Ludzie i świnie w większości nie lubią załatwiać
potrzeb fizjologicznych pod siebie, więc dbają o czystość. Z tym, że człowiek ma
narzędzia do tego by sprzątać, a świnia musi zadowolić się tym, co zostało jej
dane do dyspozycji przez właściciela.
Przeludnienie i Głód. Niepokoje z tym związane to
ostatnie tchnienie eugeniki i braku zaufania, że ludzie, posiadając możliwości
techniczne wybiorą komfort i dostatek. Perspektywa posiadania własnego domku z ogródkiem jest zdecydowanie bardziej atrakcyjna niż zamieszkanie w familoku.
Dlatego Hans, John i Francois bardzo poważnie podchodzili do wizji namiotów na
własnym podwórku i gromady dzieci o nieokreślonym pochodzeniu etnicznym
kradnących im jabłka. Perspektywa przeludnienia rozpatrywana była w kontekście
Chin, a przeludnienia i głodu w aspekcie krajów Afryki.
Podejrzewam tu ukryte
podteksty rasistowskie, których nikt nieśmaił wyartykułować. Głód w Afryce
oczywiście wystąpił i był bardzo fotogeniczny. Nie został jednak spowodowany
brakiem żyznych gleb, lecz polityką władz dopiero, co powstałych państw, które z niedostatku pożywienia uczyniły skuteczny i okrutny sposób rządzenia. Etiopia
pewnie na zawsze będzie się mojej generacji kojarzyć z głodem i dziećmi z wielkimi spuchniętymi brzuchami. Tak naprawdę jest to kraj o pięknej i bujnej
przyrodzie, którego żyzne ziemie są w stanie bez problemu zapewnić pożywienie mieszkańcom
pod warunkiem, że nie będzie nimi rządzić ktoś pokroju Mengystu Hajle Marjama -
czarnego Stalina. Problem przeludnienia Chin, zachód pozostawił miejscowym
komunistom, którzy już nie z takimi wróblami dawali sobie radę.
Pomysł, że przeludnienie może dotknąć bogate państwa
zachodu wydawał się być dość abstrakcyjny, mimo to działał na wyobraźnię. W 1966
roku powieść Harrego Harisona Make room, make room w Polsce znaną pod tytułem
„Przestrzeni, Przestrzeni" otrzymała najbardziej prestiżową nagrodę Nebula w dziedzinie literatury SF. Na podstawie tego tekstu powstał w 1973 film „Soylent
Green". Powieść i film opowiada o tym, co dziać się będzie w Nowym Jorku w 1999
roku. A dziać się ma źle: Przeludnienie, głód, eutanazja i proszę usiąść -
powszechny kanibalizm.
Różni inżynierowie społeczni próbują termin przeludnienie
mocno powiązać ze wzrostem populacji ludzkiej. Owszem ludzi jest coraz więcej,
ale na razie dajemy sobie z tym radę. Z pomocą przychodzi jak zwykle
technologia. Wzrasta produkcja żywności dzięki wydajniejszym metodom upraw i gatunkom roślin. Hodujemy zdrowe, dobrze przyrastające zwierzęta (m.in. dzięki
szczepieniom i antybiotykom), a przed nami perspektywy modyfikacji genetycznych,
które wbrew czarnym wizją za pewne przyniosą więcej korzyści niż problemów. Nie
brakuje również, tak jak prognozowano ziemi uprawnej. Wręcz przeciwnie,
doszliśmy do absurdalnej sytuacji, w której w Stanach Zjednoczonych i Unii
Europejskiej płaci się za zaniechanie uprawiania pól.
No dobrze, a co zrobić w przypadku gdyby pojawił się w końcu
szalony naukowiec, który za pomocą modyfikacji genetycznych, chciałby „zniszczyć
świat, jaki znamy"? Muszę uspokoić: po pierwsze musiałby to być zespół szalonych
naukowców. Po drugie taki zespół, a nawet cały kraj szalonych naukowców,
wojskowych, polityków już istnieje, w Korei Północnej, ale póki, co za bardzo nam
nie szkodzi.
Wyczerpanie się surowców naturalnych.
Czy ktoś pamięta jeszcze Klub Rzymski? To bardzo ciekawe ciało ukonstytuowane w 1968 roku, które za pomocą metod naukowych postanowiło prognozować jak będzie
wyglądał przyszły świat. Za pieniądze przemysłowców hojnie łożących na jego
istnienie, zatrudnili najlepszych ekspertów i wyszło im to, co opisywałem
powyżej, a ponadto, że wszystkiego zabraknie. Zapasy złota miały się skończyć
już w 1982 roku. Srebra w 1985. Mam głębokie przekonanie, że wkrótce po
publikacji tych prognoz owe metale znacznie podrożały. Nieźle można było na tym
zarobić — tak, że przemysłowcom opłacało się sponsorować ten projekt. Złoża cyny i rtęci miały się wyczerpać w 1985 roku. Cynku w 1990. Miedź i ołów 1993. I najważniejsze gaz i ropa naftowa miały zniknąć z naszego globu w1994 roku.
Raport z prac Klubu Rzymskiego pojawił się w formie bestsellera z 1972 roku pt.
Granice wzrostu. Na początku lat 70-tych państwa OPEC zafundowały światu
kryzys naftowy. Nie z powodu braku surowca, lub dbałości o przyszłe pokolenia,
lecz wykorzystując ropę naftową, jako broń w walce z Izraelem i jego
sojusznikami. W odpowiedzi prezydent Ford zasugerował państwom arabskim, że: „w
historii różne kraje toczyły wojny o zasoby naturalne, jak woda czy żywność".
Komunikat został zrozumiany i Amerykanie od marca 1974 roku mogli znowu tankować
swoje pożeracze paliw. O tamtego czasu poważnie zaczęto zastanawiać się nad
alternatywnymi źródłami energii dla ludzkości. W 1977 roku Klub Rzymski
opublikował kolejny przebój księgarski pt. Ludzkość w punkcie zwrotnym, a w
1979 roku kinematografia australijska zaistniała globalnie produkując dzieło
„Mad Max". Może to właśnie, dlatego w Australii wymyślono metodę przerabiania
plastiku z powrotem na paliwo?
1 2 Dalej..
Przypisy: « Społeczeństwo (Publikacja: 12-10-2010 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 669 |
|