Religie i sekty » Nowe ruchy religijne
O sektach z autopsji [1] Autor tekstu: Wojciech Terlecki
Historia świata i doświadczenia pokazują, że
człowiek jest istotą o konotacjach religijnych a cywilizacja budowała się zawsze w otoczeniu wierzeń wyjaśniających świat.
Człowiek często odczuwał i odczuwa silną potrzebę kontaktu z wyższą istotą.
Ta potrzeba opieki, bezpieczeństwa, czerpania mądrości, poznania sensu życia,
może być bezwzględnie wykorzystana przez innych bliźnich.
Współczesny,
przeciętny człowiek posiada wiedzę niedostępną dla poprzednich pokoleń. Korzysta
do woli ze swojego rozumu. Jednak, kiedy brakuje mu rozwagi i oparcia w doświadczeniach życiowych, może ulegać niebezpiecznym iluzjom i rozum może go
zwodzić. Otwarty wtedy staje się na zwodnicze acz atrakcyjne intelektualnie,
światopoglądowo lub materialnie ruchy religijne. Dodatkowo przekonanie o tym że
kontroluje się swoje życie bywa złudne, przeświadczenie to bierze się z czegoś,
co określa się jako pycha. Przeświadczenie o własnej mądrości i mocy, które nie
pozwala zauważyć że jest się w niebezpieczeństwie.
Co to jest
sekta?
Sekta to
organizacja wykorzystującą religijność człowieka do swoich celów. Poprzez
wskazywanie „drogi do zbawienia" lub
„zjednoczenia z kosmosem" buduje własną potęgę i majątek. Zazwyczaj stoi za tym
jeden człowiek lub niewielka grupa ludzi, realizująca swoje marzenia o mocy i władzy.
Wolność
religijna, traktowana przez obecne zlaicyzowane państwa
jak dogmat, prowadzi do tego, że praktycznie każdy może stworzyć
ruch religijny, grupę wyznaniową. A nawet stworzyć religię od podstaw. Jedynym
problemem jest zdobycie wyznawców. Do zarejestrowania wspólnoty wyznaniowej
potrzeba w Polsce 100 osób. Reszta to kwestia elokwencji. Nie jest to liczba
imponująca. Kilkunastu kolegów, krewnych, znajomych i grono naiwnych wystarczy,
by mianować siebie Pastorem, Księdzem, Wielkim O'rety, lub Naczelną Czarownicą
Kraju.
W krajach
gdzie nie było nigdy dominującej religii jest jeszcze łatwiej. Przykładem są
kraje azjatyckie, Japonia, Korea, gdzie każdy region geograficzny ma swoją
odmianę kultu. Tam, obok Stanów Zjednoczonych jest niespożyte źródło różnego
rodzaju ruchów pogańskich, parachrześcijańskich, wspólnot, kościołów. Dla
uproszczenia mówiąc: sekt religijnych.
W ten sposób
powstają sekty oficjalne. Zarejestrowane i chronione przez prawo.
Oczywiście
nazwanie Kościoła Scjentologicznego sektą jest dla jego wyznawców obraźliwe.
Przecież mają z sądu amerykańskiego kwit na to, że są kościołem.
Dla
niektórych ludzi dokument sądowy jest wystarczającym potwierdzeniem
wiarygodności kultu. Skoro państwo aprobuje działania tej organizacji to nie
może ona być zła.
Zarejestrowane związki wyznaniowe i ruchy religijne podlegają jednak pewnej
kontroli. Posiadają konkretny adres i osoby odpowiedzialne za ich działalność. W razie pojawienia się wątpliwości, co do uczciwości takiej organizacji, Agencja
Bezpieczeństwa Wewnętrznego wie do których drzwi zapukać. A w Stanach
Zjednoczonych FBI może puścić całe towarzystwo z dymem (jak w przypadku sekty Koresha). Co dało skutek w postaci wysadzenia w powietrze budynku federalnego,
wraz przedszkolem, które się w nim znajdowało — przemoc rodzi przemoc.
Zagrożeniem
wymykającym się oficjalnym statystykom są organizacje parareligijne, o których
istnieniu wiedzą jedynie ich członkowie a i to nawet nie wszyscy.
Gdzie mogą
się ukrywać?
Zapewne nikt
nie chciałby być chory. Zdrowie, jak powszechnie się twierdzi, jest wartością
najwyższą. Wobec powyższego, prawie każdy z nas poparłby działania Stowarzyszenia
„Zdrowy Człowiek", zaangażowanego silnie w walkę z paleniem papierosów i uczestniczące w większości z tym związanych kampanii społecznych. A może z innej beczki, czy nie godna wsparcia jest działalność „Stowarzyszenia Kopernikańskego" promującego naukę polską? Jeżeli ktoś nie odnalazł się w wymienionych działaniach to co czytelnik
powie na wspieranie bezpieczeństwa socjalnego, zwłaszcza w czasach
oszalałego tzw. „krwiożerczego wilczego kapitalizmu"? W takim razie wspieranie
„Fundacji na rzecz Sprawiedliwości Społecznej" wydaje się być właściwym
działaniem. Wszystkie te organizacje mają wspólnych założycieli i fundatorów.
Wszystkie te organizacje korzystały z pieniędzy podatnika na działania
„statutowe". A za nimi stała grupa ludzi, którzy prowadzili działalność parareligijną. Mieli swojego „Guru", który jako wielki nauczyciel, w zamian za
swoje nauki, otrzymywał lojalność współwyznawców. Ich oddanie i co najważniejsze
darmową pracę. Mieli swoją „Szefową", która powiązana z władzą zdobywała środki
na utrzymanie całej grupy członków wspólnoty. Uzupełniali się jak Ying i Yang.
Organizacja
ta była nieoficjalna i praktycznie nie do wykrycia. Nawet dla osoby z nimi
związanej, w początkowym okresie, aspekt religijny był ukryty.
Każdy
członek lub potencjalny kandydat miał swojego opiekuna nauczyciela i mógł o tym
nawet nie wiedzieć. Totalna konspiracja.
Organizacja
ściągała z całej Polski młodych ludzi. Zazwyczaj zagubionych po przejściach.
Szukających sobie miejsca na ziemi. W grupie zawsze raźniej. Wynajmowała im
mieszkania, za które potem w wielu przypadkach nie płaciła właścicielom. I kwaterowała po kilka osób. Jeżeli ktoś był samotny to mógł liczyć na wyswatanie
pantera/partnerki. Przynajmniej tak obiecywano. Za to członkowie grupy
zobowiązani byli do dyspozycyjności 24 godziny na dobę. Wykonywania wszelkich
prac dla dobra grupy. Mężczyźni mieli nosić brody. Kobiety słuchać mężczyzn.
Wszyscy słuchać „pani Prezes" żywicielki.
Życie w sekcie i jego skutki
Ideologia
szefów grupy była mieszaniną wszystkiego, co można sobie wyobrazić. Od
konserwatywnego liberalizmu po komunizm. Od chrześcijaństwa do buddyzmu. Jedyną
osobą, która się orientowała w tym wszystkim to sam Guru. Reszta była celowo
dezorientowana, i dobrze. Zawsze można było się od Guru nauczyć nowych rzeczy.
Stopniowo wyjaśniał zawiłości i genialność swojej filozofii.
Oczywiście
organizacja, w której tylko wykonywało się rozkazy. Nie tylko w sferze
zawodowej, ale i w kwestiach najbardziej intymnych., która niszczyła inwencję i kreatywność członków, nie mogła przetrwać. Najprościej mówiąc splajtowała.
Pozostawiła po sobie osoby, które z dnia na dzień musiały zacząć radzić sobie
same — ograbione z pieniędzy, praktycznie bezdomne.
Przystąpienie do takiej organizacji to dobry sposób na zmarnowanie kilku lat
swojego życia. I co najważniejsze wielkie ryzyko dla duchowej strony człowieka.
Podam prosty przykład. Załóżmy, że ktoś przystąpił do kościoła wyznawców
„Buraka". Uwierzył w moc „Buraka". Zdrowy, bo czerwony jak krew. Kapłani sekty
nauczali, że sam Jezus jak był młody jadał Buraka przebywając na naukach w Tybecie. Dzięki temu po powrocie miał moc uzdrawiania. Osoba ta będzie, więc
pracowała dla dobra kościoła, w zamian kościół będzie ją karmił i ubierał. W pewnym momencie cała wierchuszka kościoła wyjedzie np. do Afganistanu
pozostawiając wyznawców samym sobie. Głód spowoduje, że rozjadą się po kraju i podejmą inną pracę. Będą oczywiście rozczarowani postępowaniem swoich
„kapłanów". Ale założę się, że nadal będą schylać głowę przed konsumpcją
barszczu.
Czy przykład z Jezusem jest świętokradczy? Owszem dla niektórych być może, ale to nie mój
wymysł. Nie wyobrażacie sobie , jakie historie opowiadane są o Jezusie przez
domorosłych Guru. Jezus jako wielki autorytet jest przez nich traktowany
instrumentalnie. Cel jest jeden uwiarygodnić swój kult. Niestety Apostołowie,
nie pozostawili świadectwa z życia Pana, od dzieciństwa do czasu aż zaczął
nauczać. Za wyjątkiem, krótkiego obrazu z pobytu w świątyni.
Wobec tego w tym czasie mógł być
wszędzie nawet na obcej planecie.
Podkreślę
to, bo to ważne dla identyfikacji sekt. Nie ma takiej głupoty, w jaką by nie
zamieszano Jezusa dla uwiarygodnienia swojego kultu. Czyli gdy usłyszycie, że
Jezus w wieku 22 lat spotkał się w Bombaju z poprzednim wcieleniem Sali Baby — w nogi!
Nawiasem
mówiąc, Sali Baba to postać autentyczna. Wielu ludzi na całym świecie, w tym
Polaków, utrzymuje, że ma z nim kontakt metafizyczny.
Na potrzeby
tej rozprawki chciałem stworzyć listę lektur, najczęściej wykorzystywanych przez
sekty. Coś w rodzaju: „Jeżeli znajdziesz tę książkę na półce twojego dziecka -
uważaj!"
Zrezygnowałem, gdy zorientowałem się, że na pierwszym miejscu książek
wykorzystywanych przez omawiane organizacje jest Biblia.
Sposoby
werbunku
Są takie
miejsca, gdzie trzeba mieć dużo szczęścia, by nie natknąć się na
werbownika z jakiejś sekty. Jeżeli kogoś interesuje ezoteryka, parapsychologia,
okultyzm, medycyna niekonwencjonalna, radiestezja, filozofia Wschodu, a nawet
sztuki walki i fantastyka naukowa, to w stu procentach wcześniej czy później
spotka się z przedstawicielami sekt. Raczej wcześniej, gdyż konkurencja na
„rynku wyznań" się zaostrza.
Pierwsze
miejsce zajmuje oczywiście: siedziba Polskiego Towarzystwa Psychotronicznego i Targi Medycyny Naturalnej. W takim miejscu podejdzie do Ciebie człowiek o miłej
powierzchowności. I zacznie uprzejmą rozmowę na interesujący Cię temat. Wykaże
się znajomością zagadnienia i zasugeruje, że posiada wiedzę niedostępną
przeciętnemu śmiertelnikowi. Wymienicie się telefonami, a wkrótce dostaniesz
zaproszenie na jakieś ciekawe spotkanie. Potem zostanie Ci przedstawiona jakiś
wyjątkowy człowiek, o urzekającej osobowości i wielkiej charyzmie. Ten ktoś
spojrzy Ci głęboko w oczy i odkryje w Tobie nadprzeciętny potencjał tajemniczej
energii, którą szkoda by zmarnować. Niesiony pychą i podniecony tajemnicą,
której dostąpisz — JESTEŚ ICH!
Jeżeli
interesujesz się psychologią, lub akurat masz jakieś problemy emocjonalne. To
otrzymasz zaproszenie np. na tzw. Dramę, w której odgrywane będą scenki z życia i uczysz się, pod nadzorem „terapeuty", jak sobie radzić w przedstawionych
sytuacjach. Odniesiesz w fikcyjnym świecie scenek kilka sukcesów, które zwiększą
wiarę w siebie. Zostaniesz poklepany po plecach. Jeżeli jesteś młody to dowiesz
się kilku interesujących prawd o ludziach, postępowaniu z nimi. Zwłaszcza w relacjach damsko-męskich. Na spotkania będą zapraszani coraz ciekawsi ludzie.
Stopniowo sam poprowadzisz w zastępstwie „terapeuty" zajęcia. I dostaniesz
propozycję skończenia specjalnego wyjątkowego i niepowtarzalnego kursu.
Oczywiście za darmo. Zapisz się na kurs — JESTEŚ ICH.
Chciałbym
zwrócić uwagę, że to nie są prawdziwi terapeuci, czyli lekarze lub
psychologowie, którzy dzięki swojej wiedzy zdobytej na studiach i specjalistycznych kursach, są zapewne w stanie pomóc cierpiącym ludziom. Są to
osoby przeszkolone w różnych socjotechnikach przez swojego Guru w taki sposób,
aby cię zdobyć i przekazać odpowiednie treści. Osoby te podszywają się pod
specjalistów.
1 2 3 Dalej..
« Nowe ruchy religijne (Publikacja: 08-10-2009 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6841 |