|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Wirtualne gwiazdy Autor tekstu: Marcin Łętowski
William
Gibson w powieści Neuromancer z 1984r. ukuł pojęcie cyberprzestrzeni
kojarzone z przestrzenią wirtualną czyli rzeczywistością wirtualną. Słowa te
szybko przedostały się z literatury do wiedzy technicznej, języka potocznego i w
końcu do nauk społecznych. Oczywiście zakres znaczeniowy rzeczywistości
wirtualnej nie do końca musi być tym, co określa się jako cyberprzestrzeń.
Wersja on-line Słownika języka polskiego PWN definiuje „wirtualny"
jako: „wykreowany na ekranie komputera, telewizora, ale tak realistyczny, że
wydaje się rzeczywisty". [ 1 ]
Mam tu zamiar przyjrzeć się pewnym wykreowanym obiektom zamieszkującym
cyberprzestrzeń: wirtualnym gwiazdom. Wspomniany William Gibson w innej swej książce Idoru wydanej w 1997r. opowiedział historię
wirtualnej gwiazdy pop — sztucznej inteligencji wykreowanej dla potrzeb mediów.
Nazywała się ona Rei Toei i była ulubienicą całej Japonii. W kraju tym, łączącym
przywiązanie do tradycji z fascynacją nowoczesną technologią doszło do wcielenia
pomysłu Gibsona w życie. „Narodziła" się tam Kyoko Date. Japońscy programiści
postanowili w połowie lat 90-tych ubiegłego stulecia stworzyć wirtualną istotę, a następnie wykreować ją na młodzieżowego idola. W ten sposób powstała
nastolatka o idealnej figurze, ładna a także utalentowana muzycznie. „Nagrała"
parę piosenek i „prowadziła" własną audycję radiową. Udzielała nawet wywiadów, a oprócz tego opracowano jej biografię.
Wiele „realnych" gwiazd
popkultury nie różni się zbytnio od ich wirtualnych odpowiedniczek: są w równym
stopniu zaprogramowane i zdalnie sterowane. Często też mają zmyślane, upiększane
biografie. Podczas wywiadów udzielają przygotowanych wcześniej odpowiedzi na z góry ustalone pytania. Ich uroda, wygląd zewnętrzny to efekt pracy sztabu
stylistów, kosmetyczek, chirurgów plastycznych i programów komputerowych jeśli
chodzi o zdjęcia. Także osobowości gwiazd bywają wykreowane. Aktor czy muzyk
publicznie pozujący na playboya, zdobywcę niewieścich serc czy twardziela
prywatnie może być zakompleksionym nieudacznikiem nieradzącym sobie z kobietami.
„Satanista" i prowokator w życiu, poza sceną to grzeczny, wzorowy obywatel.
Kyoko Date można na marginesie
uznać za wcielenie idealnej formuły japońskiego etosu pracy — dwadzieścia cztery
godziny na dobę bez jedzenia i picia (gdyż wirtualna istota tego nie
potrzebuje).
Sztandarowa dla wielu
japońskich horrorów (np. Krąg) postać to przerażająca zjawa dziewczyny z długimi rozpuszczonymi włosami zasłaniającymi twarz. Kyoko Date nie ma z nią nic
wspólnego oprócz narodowości i płci — jest przedstawicielką typowej dla
japońskiej popkultury postaci słodkiego, naiwnego podlotka.
Kolejną wirtualną osobistością
jest słynna Lara Croft, bohaterka serii gier Tomb Raider. To chyba
jedyna postać, której sława wykroczyła poza hermetyczny świat gier
komputerowych.
Przewyższa ona wszystkich swą
urodą, wiedzą, inteligencją i sprawnością fizyczną. Posiada przerysowane,
nienaturalne ciało będące jednak dla wielu graczy ideałem kobiecej urody.
Zaprzecza jednak stereotypowi, że w pięknym ciele nie kryje się wielki umysł.
Sam grafik, który zaprojektował postać Lary przyznał, że jej wielki 34DD biust
powstał, gdyż za bardzo przesunął myszkę komputerową. Doczekała się żywych
dublerek grających ją podczas występów na żywo np. podczas promocji kolejnych
gier i filmów. Z jednej strony kojarzy się z feministycznym symbolem (silna,
niezależna, umiejąca postawić na swoim, niebojąca się wyzwań, umiejąca postawić
na swoim kobieta) z drugiej to obiekt samczego seksizmu i pożądliwego
spojrzenia: idealnie zaprogramowana, dająca sobą manipulować „lalka". Płeć
piękna może też widzieć w Larze Croft symbol niezależności w stylu lansowanego
przez popularny w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych zespół Spice Girls
hasła „Girls Power".
Lara jako córka angielskiego
lorda uosabia również „historyczny" kompleks Amerykanów zafascynowanych
tradycjami brytyjskiej arystokracji.
Również Polska ma swój wkład w poczet wirtualnych postaci. Grupa artystyczna Centralny Urząd Kultury
Technicznej zgłosiła do rejestracji w Państwowej Komisji Wyborczej jako
kandydatkę na urząd prezydenta w wyborach w 2000r. niejaką Wiktorię Cukt.
Powodem odrzucenia tej kandydatury nie okazał się brak fizycznej cielesności
Wiktorii Cukt, ale niemożność dostarczenia formalnych dowodów jej istnienia
(PESEL, NIP itd.). Całą akcję można łatwo uznać za wybryk, taką sobie prowokację
nudzących się artystów, w dodatku kpiących sobie z powagi urzędu Prezydenta.
Tak wydaje się jednak tylko na pierwszy rzut oka. Zauważmy, że mamy tu do
czynienia z kimś posiadającym ambicje polityczne i to najwyższego rzędu. Nasuwa
się pytanie, czym Wiktoria Cukt by się różniła od realnych polityków z krwi i kości. Oni przecież często wygłaszają przemówienia, które pisze im ktoś inny, a nawet jeśli powiedzą coś od siebie, to najczęściej niewybredne wyzwiska czy
nieśmieszne żarty. Są zaprogramowani prawie tak samo jak ich cyfrowa koleżanka
po fachu. Jak wiadomo, na poważną kandydatkę na prezydenta typowano Jolantę
Kwaśniewską -wzorowo odgrywającą rolę nowoczesnej Pierwszej Damy: ładna,
elegancka, wykształcona, aktywna w akcjach charytatywnych, pojawiająca się na
ważnych bankietach, wręcz idealna i pozbawiona większych skaz — prawie że
wirtualna gwiazda, stworzona na użytek mediów z kolorowymi pismami typu „Viva"
czy „Gala" na czele.
Wiktoria Cukt miała hasło
„Politycy są zbędni". Miejsce nieobliczalnych, bardzo często kierujących się
prywatą, działających pod wpływem impulsu polityków zająłby całkowicie
obliczalny, bezosobowy, beznamiętny program. Może kiedyś, w dalekiej
przyszłości, kiedy socjologom i przedstawicielom innych nauk społecznych uda się
odkryć definitywne prawa rządzące ludzkimi społeczeństwami rzeczywiście będzie
rządzić taki program komputerowy, a świat polityków i partii okaże się
niepotrzebny. Cyfrowy rząd po prostu obliczy co dla ludzi jest najlepsze.
Cyfrowa doskonałość wirtualnych
bytów może być na dłuższą metę nużąca i męcząca. Konsumenci popkultury często
przecież pragną ujrzeć swych idoli obnażonych, znajdujących się niekiedy w kompromitujących ich sytuacjach, bez makijażu itp. W świecie wirtualnym to
wszystko może pojawić się tylko jeśli zostaje stworzone przez programistów, nie
ma w tym niczego przypadkowego. Zdarzają się z drugiej strony również na pozór
niezaplanowane wydarzenia w karierze prawdziwych celebrytów, które tak naprawdę
zostały opracowane w każdym szczególe lub istnieje podejrzenie, że tak było.
Wystarczy wspomnieć o piersiach „przypadkowo" wyskakujących ze staników czy
wyreżyserowanych kłótniach prezenterek telewizyjnych programów rozrywkowych. To
jednak przynajmniej sprawia wrażenie autentyczności. Zawsze istnieje
podejrzenie, że ktoś mógł się z kimś naprawdę pokłócić, a komuś innemu
rzeczywiście przypadkowo odsłoniła się niepokazywana publicznie część ciała.
Takie niedopowiedzenia, gry z widzem są niemożliwe w świecie wirtualnych istot.
Warto się przypatrzeć temu, co
by się stało, gdyby za pomocą jakiejś przyszłej technologii udało się zbudować
cyfrową kopię jakiegoś popularnego aktora czy muzyka. Jean Baudrillard
twierdził, iż taki aktor będąc możliwym do skopiowania, „przełożenia" na język
cyfrowy już wcześniej, przed sklonowaniem, bez swej zgody i wiedzy, stał się on
własnym dublerem. [ 2 ]
Oryginał, który nawet tylko potencjalnie może być powielonym i zastąpionym przez
swego wirtualnego sobowtóra, już wtedy straci swą aurę wyjątkowości.
Sztucznie wygenerowany obiekt
może pełnić funkcję idola kultury popularnej. Przesłania to fakt, że realnie
istniejące bożyszcza tłumów są tak samo wyprodukowane. Kyoko Date została
stworzona przez sztab specjalistów i sztucznie wypromowana — to samo zostało
uczynione w przypadku rzeczywistych gwiazd i gwiazdek japońskiej i nie tylko
kultury masowej. Nie starzeje się pozostając wieczną nastolatką — realni idole,
którzy nie są odporni na upływ czasu mogą udawać korzystają z operacji
plastycznych, nakładają na swe twarze grube warstwy makijażu itd., albo po
prostu zostają zastąpieni przez młodsze odpowiedniki -niewiele się od nich
różniące.
Zdaniem Baudrillarda techniczna
doskonałość wirtualnej kopii, symulacji prowadzi do unicestwienia iluzoryczności
obrazu. Widowiskowe filmy, pełne efektów specjalnych, animacji komputerowej czy
też popularne dziś filmy w technologii 3D cechują się taką perfekcją techniczną,
że rozprasza się cała iluzja dziesiątej muzy. Baudrillard podaje przykład opery
pekińskiej. „(...) Z pomocą najprostszych gestów starzec wraz z dziewczęciem
przywołują na scenie obraz płynącej rzeki, (...) w scenie pojedynku ciała
nawzajem ledwie muskające się ramionami, bez potrzeby bezpośredniego dotyku,
niemal namacalnym czynią mrok, w jakim toczył się ów pojedynek. Panowała tam
pełna iluzja, (...) noc i rzekę wyzuto z wszelkiej realistycznej obecności. Dziś
scenę zalano by w tym celu hektolitrami wody, toczony zaś w ciemności pojedynek
rejestrowano w podczerwieni i ukazywano na ekranach". [ 3 ]
Cyfrowe gwiazdy odznaczają się jedynie jednowymiarową doskonałością. Dziś
natomiast w równym stopniu nacisk kładzie się na niedoskonałość, „ludzkość" ikon
kultury popularnej. Wystarczy wspomnieć strony internetowe w rodzaju „Pudelka"
wyśmiewające etos gwiazdorskiego stylu życia; przedstawiające celebrytów bez
makijażu, z śmiesznymi minami. Mogą być właśnie swoistą odpowiedzią na
wirtualność idoli kultury masowej.
Na zakończenie chciałbym wspomnieć o pewnym paradoksie
wirtualnych istot. Jeśli mamy uważać je za takie same gwiazdy jak te rzeczywiste,
powinniśmy zapomnieć o ich „wirtualności". Z drugiej jednak strony to właśnie
ta ich „wirtualność", inność, niezwykłość przykuwa naszą uwagę. Dlatego też
powinna być zauważalna inaczej pojęcie „wirtualnego idola" nie miałoby
najmniejszego sensu.
Jeśli chodzi o przyszłość komputerowych gwiazd, nie
wydaje mi się, żeby miały stać się czymś na skalę masową, globalną. Wiktoria
Cukt to raczej ciekawostka, co prawda dająca do myślenia, a Lara Croft nie
doczekała się konkurencji (jako postać, nie gra), popularność Kyoko Date czy
innych jej odpowiedniczek nie wykroczyła poza japoński rynek w przeciwieństwie
do mang i anime. W przypadku „żywych" idoli coraz większe zainteresowanie
wzbudza już nie ich życie „na czerwonym dywanie" czy podczas nienaturalnych
sesji zdjęciowych, ale podglądanie ich w kompromitujących sytuacjach, z sfilmowanymi aktami seksualnymi włącznie.
Bibliografia
J. Baudrillard, Zbrodnia
doskonała, Warszawa 2008
Przypisy: [ 2 ] J. Baudrillard,
Zbrodnia doskonała, Warszawa 2008, s.39. « Recenzje i krytyki (Publikacja: 29-11-2009 )
Marcin ŁętowskiUr. 1978. Absolwent socjologii na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się m.in. socjologią kultury popularnej oraz mediów, psychoanalizą, muzyką. Mieszka w Gruszczynie k. Poznania. Liczba tekstów na portalu: 17 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Filmowi podglądacze | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6969 |
|