|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » PSR » Ceremonie humanistyczne
Dzisiaj mnie – jutro Tobie Autor tekstu: Łukasz Dąbrowiecki
Śmierć bliskiej osoby jest
osobistym, intymnym przeżyciem. Wyzwala w nas ogromne emocje, smutek, poczucie
osamotnienia, żal, rozpacz, często dociera do głęboko na co dzień skrywanych obaw i leków. Jest najbardziej uniwersalnym przeżyciem ludzi, pod tym względem
dystansując miłość, przyjaźń, seks, płacenie podatków, a nawet narodziny, gdyż
odbywa sie w pełnym świetle świadomości. Przeżycie śmierci bliskiej osoby
obudowane rytuałami, różnego rodzaju tradycyjnymi procedurami, staje się
wydarzeniem zbiorowym, przeżyciem społecznym, ułatwiającym jednostce przetrwanie
trudnego czasu. W polskich realiach rytuały przejścia zaanektowane są przez
jedną z formacji religijnych i nawet osoby świeckie korzystają z „metod"
wypracowanych przez instytucję kościelną. Jak ma zachować się ateista czy
agnostyk, żyjący w środowisku, które nie wyobraża sobie ceremonii pogrzebowej
bez religijnego sztafażu — czasami również wbrew woli zmarłego? Oczywiście nie ma jednej
powszechnie dobrej odpowiedzi na to pytanie. Wszystko zależy od mnóstwa
indywidualnych czynników (woli zmarłego, naszego stopnia pokrewieństwa
umożliwiającego podejmowanie kluczowych decyzji, naszego stanu
psycho-fizycznego, umiejętności organizacyjnych, etc.).
Chciałbym podzielić się pewną
historią funeralną, która ma, myślę, ważną pointę dla świeckich, którzy często
muszą przeżywać śmierć bliskiej osoby w warunkach, które mocno kolidują z ich
światopoglądem i nie dość, że są poddani silnym emocjom związanym ze śmiercią,
to dodatkowo utrudnia im się przeżycie tego na swój sposób.
Mój dziadek zmarł trzy miesiące temu. Wiedziałem, że bogoojczyźniane narracje
wprowadzone w uroczystość pogrzebową kompletnie nie będą odpowiadały moim
odczuciom i wspomnieniom. Napisałem więc własne dla
niego pożegnanie. Do ostatniej chwili nie wiedziałem czy je wygłoszę.
Jednak po tych wszystkich modlitwach w domu przy trumnie, pocztach sztandarowych w kondukcie i mszy w kościele — pomyślałem, że będę żałował do końca życia,
jeśli nie wypowiem w tej ostatniej chwili tego, co mogło, jak sądziłem, oburzyć
część rodziny i osoby przybyłe na pogrzeb. Przemogłem się w ostatniej chwili:
dla siebie, dla dziadka (w końcu jeszcze jako młody chłopak, przed wojną, uczył
się na demonstracji od ojca śpiewać pieśń Ehrenberga: „cześć wam książęta,
hrabiowie, prałaci, za kraj nasz krwią bratnią zbryzgany…" a mało kto pamięta,
że ruch chłopski był przez kościół traktowany na równi z socjalistycznym,
ponieważ domagał się realizacji reformy rolnej, godzącej w obszarników spod
znaku krzyża i kropidła). Wystąpiłem ostatni, po księdzu z kropidłem, po
kombatantach, po odegraniu „Ciszy" i odczytałem swoje pożegnanie:
Żegnamy dziś jednego z nas.
Dla mnie ukochanego dziadka, dla Was Tatę, członka rodziny, dla innych sąsiada,
sympatycznego kolegę, współpracownika, towarzysza, obywatela Makowa.
Dobrego, wesołego, dzielnego
człowieka.
Dziadek mój posiadał cechy, z których mógł być naprawdę wielce dumny, choć zdaje się, że sam ich nie
dostrzegał. Był on człowiekiem należącym do zapomnianej i niedocenianej dziś
kategorii „ludzi dobrej roboty". Choć lata jego młodości upłynęły w mrocznych
czasach okupacji nazistowskiej i stalinowskiej dyktatury, znacznie lepiej władał
suwmiarką, heblem i ołówkiem stolarskim niż pistoletem automatycznym. I właśnie
dzięki temu zapewnił sobie mój wielki szacunek. Opuściwszy swój dom rodzinny na
Makowskiej Górze kształcił się, by zostać wykwalifikowanym robotnikiem, a później fachowym rzemieślnikiem, w końcu Majstrem — mistrzem stolarskim.
Zbudował własny warsztat i w czasach wszechobecnego niedoboru tworzył i budował
wysokiej jakości meble, które stoją do dziś w wielu domach.
Był wytrwałym, rzetelnym,
dociekliwym, skrupulatnym, solidnym, skupionym, precyzyjnym, innowacyjnym,
oddanym swojej pracy fachowcem. To prawdziwa miara jego wielkości. Dzięki takiej
wytrwałej, choć niestety pozostającej w cieniu pracy, żyje się nam wszystkim
lepiej i dostatniej. To ludzie tacy jak mój dziadek tworzą prawdziwe bogactwo
społeczeństwa.
I jeszcze jedno. Dziadek choć
był domatorem, do końca pozostał ciekawy świata. Miał bardzo przyjemne
skłonności do roztrząsania różnych kwestii światopoglądowych i jestem pewien:
nie miał żadnych złudzeń co do istnienia zaświatów. Od dzieciństwa słyszałem od
niego, że kiedyś uda się po prostu w kosmos. Jakże ta myśl niedaleko odbiega od
mądrości starożytnych greckich filozofów. Kosmos to przecież w pierwotnym
znaczeniu porządek świata, uporządkowana, harmonijna całość. I jemu już teraz
nic nie doskwiera, już nic go nie boli, nic nie niepokoi. Wraca. Wraca do
wielkiego krwiobiegu. Już niedługo będzie w śpiewie ptaków, w liściach drzew, w mżawce. Nie jest w stanie nas to pocieszyć. Zostanie smutek i pustka. Tym
głębsza, że mam pewność, że dziadek, tak jak stuletnia bohaterka jednego z filmów dokumentalnych Krzysztofa Kieślowskiego, na pytanie czego jeszcze by
chciał, odpowiedziałby tak jak i ona: „Żyć… Dłużej żyć…"
Żegnaj dziadku.
Cześć
Twojej pamięci!
I nastąpiło odczarowanie! Wiele osób mi potem dziękowało. To, co odczytałem,
okazało się dla zgromadzonych bardziej prawdziwe od koturnowych mów i andronów
plecionych przez księdza. Okazało się, że ludzie lubią, gdy docenia się
człowieka w jego codziennym trudzie i nie dopisuje się wątpliwych metafizycznych
wymiarów. Ich pozytywna reakcja była dla mnie zaskoczeniem. Cieszę się, że się
przemogłem i polecam innym. Mamy prawo do własnej narracji w tak ważnych
momentach naszego życia, nawet jeśli ceremonie nie są świeckie.
p.s. sam przebieg pogrzebu uraczył nas oczywiście i kilkoma śmiesznymi
sytuacjami, jak to w takich chwilach bywa. Przyjaciółka dziadka patrząc na
umundurowanych dziarskich staruszków montujących poczty sztandarowe woła: „O!
Mamy całkiem nowych kombatantów! W ogóle ich nie znam."
« Ceremonie humanistyczne (Publikacja: 28-11-2009 )
Łukasz DąbrowieckiAbsolwent Wydziału Filozofii UJ, pracuje jako grafik. Miejski aktywista, współpracownik organizacji pozarządowych (m.in. PSR), propagator partycypacji społecznej, zainteresowany rozszerzaniem i ochroną sfery publicznej. Liczba tekstów na portalu: 5 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Demokracja partycypacyjna | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6968 |
|