|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Dlaczego wierzymy w czarownice? [1] Autor tekstu: Ikechukwu Okechukwu
Tłumaczenie: Krzysztof Achinger
"To nie wiara w czary budzi nasze obawy… uznajemy prawo ludzi do podtrzymywania
tych wierzeń pod warunkiem, że nie prowadzi to do znęcania się nad dziećmi".
Gary Foxcroft
Mam wrażenie, że niektórzy z nas, należących do społeczności humanistycznych i walczących o prawa człowieka, próbują udobruchać ludzi insynuując, że można
wierzyć w czarownice i czary, tak długo, jak długo nikt z tego powodu nie
cierpi. Choć niektórzy mogą to uważać za rozsądne, wydaje się to sugerować
pewien poziom protekcjonalizmu wobec ludzi wierzących w zabobony, że jakoby po
prostu nie można ich przekonać o głupocie ich wierzeń. Nasze przypuszczenie, że
inni nie są zdolni do ogarnięcia pewnych faktów, nie powinno uniemożliwiać nam
proponowania innego punktu widzenia na ich wierzenia. Wielu takim ludziom
wyrządzamy krzywdę zachowując niektóre informacje dla siebie, może dlatego, że
preferujemy stopniowe „miękkie" podejście, by wyplenić piętnowanie niewinnych w imię czarów.
Istotną sprawą jest rozszerzenie debaty poza zagrożenia wynikające z wiary w czary i pokazać zagrożenia wynikające z wierzeń we wszystkie
zabobony, jakkolwiek niewinnie mogą się one jawić. Mówię to, bo uważam, że wielu
wykształconych ludzi w Nigerii ciągle żywi pewne wierzenia w nadprzyrodzone istoty i siły, prawdopodobnie połączone z ich religijnymi lub
kulturowymi założeniami.
Zapytałem raz bardzo mądrego znajomego, czy wierzy w czarownice, a on odpowiedział mi, że: „po świecie krążą dobre duchy pomagające
ludziom, zatem muszą istnieć złe duchy, których celem jest krzywdzenie ludzi".
Zauważcie jego dedukcyjną logikę, którą posłużył się, by nadać pewną formę
naukowej legitymizacji swego bezpodstawnego empirycznie założenia. Taki system
wierzeń wydaje się na różne sposoby chronić lepiej wykształconych wierzących
przed działaniami tych, którzy wierzą w znacznie bardzie toksyczny nurt, a często są biedni i mniej wykształceni. Samozadowolenie lepiej wyedukowanych
wierzących w zabobony względem poczynań wierzących w toksyczne nurty z pewnością
nie pomoże w walce, której celem jest wyplenienie opartych na czarach krzywdzących dzieci praktyk.
Chciałbym potraktować to jako punkt wyjścia do przedstawienia hipotezy, dlaczego
wierzymy w czarownice. Powody tych wierzeń dzielę na dwie kategorie: pierwsza
grupa zawiera osoby, których wiara w czarownice wyrasta z biedy i braku tego, co
nadaje znaczenie nowoczesnemu życiu; podczas gdy druga grupa to osoby
„oświecone", które niekoniecznie mierzą się z tymi samymi problemami
egzystencjalnymi jak pierwsza grupa, ale wierzą w czarownice i inne zabobony, bo
są one osadzone w nauczaniu pisma świętego i pewnych normach kulturowych.
Istnieje wiele dobrze zbadanych przykładów, wyjaśniających,
dlaczego niektórzy ludzie zachowują wierzenia w czarownice i inne zabobony, i nie jest moim zamiarem dopisywanie czegokolwiek do tej akademickiej debaty.
Znacznie bardziej interesuje mnie zrozumienie, dlaczego wierzenia w czarownice
ciągle istnieją po tym, jak udowodniono, że świat jest okrągły, a nie płaski; że
Ziemia obiega Słońce, a nie odwrotnie; że nieregularne kratery powstały na
skutek zderzeń z meteorytami, a nie jest to obraz starej kobiety, która
tłuczkiem i moździerzem pokropkowała powierzchnię księżyca; że błyskawice
powodowane są przez ładunki elektryczne w atmosferze, a nie przez żelazną laskę
żelaznego boga; że wszystkie żywe istoty ewoluowały przez miliony lat, a nie w przeciągu sześciu dni około 6 tysięcy lat temu (myślę, że już rozumiecie o co mi
chodzi). Dlaczego pomimo ludzkiej zdolności do rozszyfrowywania przy pomocy
nauki szerokiego wachlarza zagadek, wielu ludzi ciągle wierzy w czarownice i nadprzyrodzone istoty?
Poza tym jest coś, co bardzo trudno mi pojąć, jeżeli chodzi o ludzi, którzy
wierzą w czarownice: jeżeli są one takie wszechmogące, to dlaczego zajmują się
tylko takimi płotkami, jak uciśnieni w stanie Akwa Ibom i w innych ubogich
obszarach Nigerii i rozwijającego się świata? Czy nie byłoby bardziej opłacalne
zaatakowanie tych, którzy stanowią znacznie poważniejsze zagrożenie niż biedni
rolnicy z Eket? Przychodzi mi od razu na myśl wizja wykorzystania czarów do
znalezienia najbardziej poszukiwanego człowieka na świecie — Osamy Bin Ladena.
Można na tym zrobić dosłownie fortunę, 100 milionów dolarów! A jeśli uważacie,
że czary działają tylko po stronie zła, to dlaczego Osama nie użyje czarów do
zainfekowania tyłka Geogra W. Busha, swojego zaprzysięgłego wroga, ukąszeniami
tysiąca pcheł? Z pewnością w oczach większości mających swoje zdanie
zatwardziałych, wymachujących Biblią konserwatywnych Amerykanów byłby to
barbarzyński akt najbardziej nikczemnego człowieka. Naprawdę nie rozumiem
przyjemności, jaką czerpią czarownice przyczyniające się do cierpienia i tak już
nieszczęśliwych dusz. Ale myślę, że mam przeczucie dlaczego tak właśnie jest.
Był okres w dziejach Europy, od 700 do 1200 r. n.e., gdy przestępstwem była
wiara w czarownice, ponieważ według Biblii, Jezus pokonał wszelkie zło, więc nie
istniały już nadprzyrodzone siły na ziemi, które nękały ludzkość. Ale w 1300 r.
wiara w czarownice zaczęła rozkwitać i doprowadziła do osławionego polowania na
czarownice i do zamordowania setek tysięcy ludzi oskarżonych o czary.
Pouczającym jest także to, że w tym okresie w Europy panowała wielka zaraza,
która doprowadziła do nigdy wcześniej nie widzianej śmierci na tak masową skalę.
Ludzkość nie rozumiała przyczyny plagi dżumy i co typowe dla ludzkiej natury,
gdy brak naukowej wiedzy, musieli mieć coś nadprzyrodzonego, co można oskarżyć o śmierć i cierpienie. Czarownice znalazły się na czele listy, jako logiczny powód
plagi, więc rozpoczął się upust krwi, który zakończył się dopiero po 300 latach, w XVIII w., będącym także początkiem okresu Oświecenia, gdy racjonalizm i empiryzm zdobyły sobie pole, jako środki do osiągnięcia zrozumienia naszego
świata.
Krótko mówiąc, próbuję zasugerować, starając się, by nie brzmiało to zbyt
banalnie, że wiara w czarownice i inne zabobony rozkwita w trudnych czasach,
czasach, w których ludzkość wydaje się być przytłoczona zagrożeniami świata
naturalnego.
Nie mogę wyobrazić sobie nic groźniejszego, niż
obecny czasu, który nastał w Nigerii: bardzo wysoki i pogarszający się poziom
śmiertelności niemowląt; endemiczna bieda, z większością Nigeryjczyków żyjących
poniżej progu ubóstwa; jeden z najwyższych na świecie wskaźników chorób, którym
można by zapobiegać i leczyć, takich jak malaria, HIV/Aids, gruźlica, polio itd.
Niewiele jest krajów na świeci z trudniejszym środowiskiem niż to, jakie mamy w Nigerii. To właśnie w najtrudniejszym środowisku wielu zubożałych ludzi zwraca
się do moralnie zdeprawowanych kapłanów z nadzieją na pomoc w rozwiązaniu swoich
licznych problemów. Mam zasadę Reguły i Wyjątku, którą stosuję w analizie i wyjaśnianiu problemów; stosując ją do dyskutowanego problemu, wolę przyjąć, że
regułą dla większości ludzi, którzy mają szansę na nowoczesną, opartą na nauce
medycynę, jest wybór tej właśnie medycyny, nie zaś wioskowego kapłana. Jest
wyjątkiem, a nie regułą, że ludzie żyjący w społeczeństwach, gdzie nie ma
zagrożenia hobbesowskim życiem, nadal silnie trzymają się wiary w zabobony.
Więc kontynuujmy rozwijanie odpowiedzi na nasze pytanie: dlaczego wierzymy w czarownice? Dla pierwszej grupy, tj. tych, którzy zwracają się do wioskowych
kałanów, zakładam, że wierzą w czarownice, ponieważ nie mają innej opcji. Z braku systemu, który gwarantuje dostęp do przyzwoitej współczesnej opieki
zdrowotnej dla wszystkich i zabezpiecza ubogich, ludzie często zwracają się ku
siłom nadprzyrodzonym po pociechę i nadzieję. I jeżeli kiedykolwiek wiara w czarownice i krzywda, którą powoduje, ma być wypleniona, najpewniejszym na to
sposobem jest rozwiązanie przyczyny leżącej podstaw tej wiary. Jesteśmy
zdumieni, że takie praktyki mogą rozkwitać, tylko dlatego, że niewielu z nas wie i korzysta z alternatyw, które działają znacznie skuteczniej i sprawniej, nie
powodując bólu i cierpienia innym. Ci, którzy ciągle trzymają się tych wierzeń,
robią tak po prostu dlatego, że nie znają żadnego innego rozwiązania, albo nie
są w stanie osiągnąć takich rozwiązań nawet, jeżeli mieliby ich świadomość.
Możemy odbyć setki konferencji i programów uświadamiających każdego roku i osiągnąć jakiś sukces, przynajmniej na krótką metę. Ale problem będzie się
wzmagał tak długo, jak długo ludzie, którzy wierzą w te rzeczy będą narażeni na
niebezpieczeństwa, jakie dla wielu niesie obecnie życie na ziemi. A problem
stanie się tylko większy w miarę narastania różnic między posiadającymi i nieposiadającymi. By wyplenić problem dzieci-czarownic i inne formy zabobonnych
wierzeń, krzywdzących ludzi, musimy stworzyć społeczeństwa, które troszczą się o swoich obywateli, umożliwiając im sensowną i wartościową egzystencję.
Wiara w zabobony ma realną zdolność szerzenia się, w miarę jak cierpienie i udręka stają się coraz powszechniejsze. Są wszelkie powody, by sądzić, że ten
szczególny rodzaj czarów/chrześcijańskiego ewangelicznego szaleństwa
pustoszącego stany Akwa Ibom i Cross River, wywodzi się z regionu Centralnej
Afryki obejmującego kilka krajów, w tym Demokratyczną Republikę Konga (byłe
Zaire), naród pustoszony przez wojnę i choroby przez większość ze swoich 50 lat
niepodległości; płodny grunt dla rozkwitu myśli o złych duchach, czarownicach i innych nadprzyrodzonych istotach.
Pozwólcie mi, jako dygresję, przytoczyć interesującą anegdotę. Pewnego
razu menadżer jednego z popularniejszych bazarów w Abuja opowiedział mi historię o tym, jak incydenty z „kradzieżą penisów" stały się naprawdę poważnym problemem
dla niego i jego współpracowników. Pewnego szczególnego dnia oskarżony o „kradzież penisa" stanął w obliczu „sprawiedliwości dżungli" wymierzonej przez
tłum zaniepokojonych klientów bazaru, gdy zainterweniował zarząd bazaru i policja. Aby udobruchać żądny krwi tłum zgodzono się, aby „bezbronna" ofiara
została zabrana do lokalnego burdelu i wykazała w jakim stopniu utraciła
użyteczność swojego członka i jeżeli okazałoby się, że nie jest zdolny do
wykonania swoich „normalnych czynności", podejrzany o kradzież członka będzie
oskarżony w sądzie (Bóg jeden wie za jakie przestępstwo!). Grupa przeniosła się
więc do burdelu, gdzie znaleziono kandydatkę chętną do współpracy w rozwijaniu
„nauki prawa dżungli" (oczywiście za wynagrodzeniem, skwapliwie wpłaconym przez
jednego z bardziej lubieżnych członków zgrai pragnącej samosądu, która z bazaru
przeniosła się do burdelu. Jak wiadomo, nawet uczestnicy konwencjonalnych testów naukowych
otrzymują jakąś nagrodę!). W połowie eksperymentu policjant zawołał do ofiary i zapytał, czy wszystko idzie dobrze, na co ten, w szponach namiętności,
wymamrotał błogim tonem „działa, ale nie tak dobrze jak kiedyś"! Wystarczy
powiedzieć, że osoba, która zdecydowała się zapłacić za ten naukowy eksperyment
poczuła się oszukana; tutaj był człowiek, który zaledwie kilka minut wcześniej
wzywał niebo i ziemię, by przyszły mu z ratunkiem, a teraz trzęsie się z namiętności z prostytutką! Policja zachowała na tyle przyzwoitości, aby poczekać i pozwolić mu skończyć, i ktoś wreszcie zaproponował należyte badanie w szpitalu, w którym udowodniono w sposób nie pozostawiający cienia wątpliwości,
że nasza ofiara cierpiała na przypadłość mikropenisa — medyczny termin na
wrodzony mały penis — czego powodem może być szereg różnych czynników, włączając
brak odpowiedniego wydzielania hormonu wzrostu. Nasza „ofiara" sama skończyła
przed sądem!
1 2 Dalej..
« Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 22-12-2009 )
Ikechukwu Okechukwu Działacz Nigeryjskiego Ruchu Humanistycznego. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7032 |
|