|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Współczesne kardynalne błędy polskiej dyplomacji Autor tekstu: Jerzy Szczygłowski
Polska, kraj słowiański,
niegdyś głównie rolniczy, na przestrzeni swoich dziejów na ogół była państwem
nastawionym pokojowo, bez wyraźnych tendencji ekspansjonistycznych. Mając na
myśli nasze suwerenne decyzje narodowe, można stwierdzić, że Polskie
Siły Zbrojne zazwyczaj nie miały charakteru agresywnego lecz obronny. Można
oczywiście wspomnieć okresy panowania Batorego, Warneńczyka, Sobieskiego, ale
daleko nam było do rabunkowych najazdów sąsiadów bliższych i dalszych, a nieliczne konflikty graniczne miały cechy rewindykacyjne i prewencyjne. Pokutowały w nas ciągoty
mocarstwowe, ale były to raczej pobożne życzenia, łagodzące własne kompleksy i poprawiające nasze samopoczucie, aniżeli obrazujące stan faktyczny.
Uwolnieni spod supremacji
Związku Radzieckiego i czując swoją słabość, zaczęliśmy szukać kontaktów z Zachodem i opiekuńczych (co za naiwność) skrzydeł Stanów Zjednoczonych,
popadając coraz bardziej w gospodarczą i militarną zależność od tego agresywnego
policjanta świata, uznającego jedynie własne interesy i egzekwującego je ogniem i mieczem.
Zapiekłe żale do Wschodniego
Sąsiada (te stare, carskie i zaborowe i te nowe zniewalające Naród, obrosłe w zbrodnie Stalina i Berii, zaślepiły nas na tyle, że nie pozwoliły
dostrzec, iż dzisiejsza Rosja to już nie ten sam reżim, że tam również dokonują
się zmiany polityczne, zmienia się sposób myślenia, powstaje opozycja wobec tego
co było kwintesencją starego reżimu i że Rosja to nadal potęga gospodarcza,
surowcowa, militarna i techniczna i czas zreformować nasz do niej stosunek.
Nadszedł czas do budowania mostów i pomostów, kształtowania nowych stosunków
sąsiedzkich, gospodarczych, handlowych, kulturalnych.
W szale odwetu za lata
przymusowej indoktrynacji i gospodarczej eksploatacji, zaczęliśmy masowo
likwidować pomniki poświęcone Armii Radzieckiej, zmieniać nazwy ulic i rugować
wszystkie akcenty, związane z okresem zależności od Związku Radzieckiego.
To można w jakiś sposób zrozumieć, jako że te relikty tamtej epoki przybrały
postać wynaturzoną, podobnie jak dziś miejsce Stalina i Lenina na cokołach,
ulicach, placach, szkołach zajął Jan Paweł II. Gorzej, zaczęliśmy bezrozumnie
drażnić naszego Wschodniego Sąsiada przy każdej nadarzającej się okazji. Złożyły
się na to agresywne wypowiedzi na szczeblu państwowym i środowiskowym, zaczęły
się ingerencje polityczne i wtykanie palców w cudze sprawy. Obok infantylnych i idiotycznych projektów by honorować czeczeńskich przywódców nazywając ich
imieniem polskie ulice i place (rondo Dudajewa w Warszawie), po wielki wrzask
podczas Rewolucji Pomarańczowej na Ukrainie, wyjazdy tamże, manifestacje
poparcia, obietnice i wspomagania przyjęcia tego kraju do struktur europejskich
itp.
Można zrozumieć, że chcieliśmy
mieć coraz więcej sąsiadów prozachodnich i nam przyjaznych, ale należało
zachować w tym umiar, a przede wszystkim zdawać sobie sprawę z nastrojów w całej
wielkiej Ukrainie i tego, czy sytuacja wewnętrzna tego kraju dojrzała do tak
radykalnych przemian. W mojej ocenie wtedy nie było takich szans, natomiast
Rosja i jej przywódcy odebrali naszą ingerencję jako policzek i wrogie
działanie. Wyniki ostatnich wyborów prezydenckich wskazują, że Ukrainie bliżej
jest do Rosji niż do Polski, Zachodu i Wspólnoty Europejskiej. Dziś w nawiązaniu
do naszej tam obecności wzruszają ramionami. I komu to było potrzebne?
Inny przykład to nasze
zachowanie wobec zatargów gruzińsko-osetyjskich. Pomijając odległe w czasie
historyczne aspekty tego konfliktu, jak się potem okazało, a wątpliwości
powstały natychmiast po jego wybuchu, inspiratorem konfliktu była Gruzja,
natomiast myśmy przyjęli od początku antyrosyjski punkt widzenia i zaczęliśmy
rzucać oskarżenia. Nasz pożal się Boże prezydent, angażuje się osobiście w wypowiedzi i działanie, towarzyszy temu groteskowa operetka ze strzelaniną w tle, a potem wszystko okazuje się jedna wielką bzdurą, z pewnym wyjątkiem. Znowu
nadeptujemy rządzącym w Rosji na odcisk, a tych nadepnięć jest coraz więcej i ich efekty sumują się rodząc odwetowe skutki w postaci problemów energetycznych
(gaz, ropa), handlowych (embargo na mięso i produkty rolne) i politycznych
(pobicie polskich dyplomatów, odgrzebywanie z historii dat związanych ze
zwycięstwem Rosji nad Polakami). Narasta wrogość we wzajemnych stosunkach. I komu to potrzebne?.
Mieliśmy bardzo korzystną
szansę na uniknięcie motania się w międzynarodowe konflikty. Mieliśmy szanse
zadeklarowania własnej taktyki pokojowej, mieliśmy szanse uczynić gest przyjazny
wobec Rosji wtedy kiedy mogliśmy zadecydować o zgodzie lub braku zgody na
instalacje na terenie Polski tarczy antyrakietowej. Tarczy, która nic nam nie
dawała, a wciągała nas w obręb konfliktów USA-Rosja. Zwłaszcza, że większość
Polaków owej tarczy nie chciała. To jeszcze jeden błąd naszej dzisiejszej
polityki. Wyręczyły nas w tym, Stany Zjednoczone podejmując decyzje, które
należały do nas. Same zrezygnowały z instalowania tych urządzeń na terenie
Polski, a myśmy nie przestali być postrzegani w Moskwie jako pachołek USA. I po
co nam to było?
Nie łudźmy się. Stany
Zjednoczone nie kiwną palcem w obronie Polski, tak jak nie kiwnęły państwa
zachodnie (z którymi mieliśmy przecież nawet umowy międzynarodowe w 1939 roku).
Dziś należymy do Wspólnoty Europejskiej i to jest nasza tarcza. Nie potrzebne
nam oddziały amerykańskie stacjonujące w Polsce i uzależnienia
wojskowo-polityczne wobec USA. Nie powinniśmy brać udziału w wojennych
awanturach Stanów Zjednoczonych w Afganistanie i na innych polach bitew. Nie
stać nas na to i nie chcemy być potęgą militarną z przepłaconymi i zupełnie nam
nie potrzebnymi samolotami F-16, (które są bronią zaczepną a nie obronną) i których nie jesteśmy w stanie nawet utrzymać. Nie powinniśmy nikogo
uszczęśliwiać na siłę, zmuszając go do przyjęcia określonego ustroju
politycznego, jedynie słusznej wiary, przyjmowania naszych zwyczajów i standardów. Natomiast powinniśmy dążyć do życia w spokoju, nikomu nie zagrażać,
rozwijać współpracę, wzajemna pomoc dobre stosunki sąsiedzkie i kulturalne.
Już w uprzednich moich
wypowiedziach deklarowałem: Nikt nas nie zmusza do kochania dzisiejszej Rosji,
ale cykliczne obrażanie jej prawowicie wybranych przywódców, ingerencja słowna i polityczne zatargi do niczego dobrego nie prowadzą. Sąsiadów ma się takich
jakimi są, podobnie jak braci i trzeba ich tolerować, a jednocześnie dążyć do
dobrych, a przynajmniej poprawnych wzajemnych z nimi stosunków.
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 31-01-2010 )
Jerzy SzczygłowskiUr. 1933. Emerytowany lekarz ze specjalnością chirurgii, ortopedii, traumatologii i fizykoterapii. Aktualnie konsultant, orzecznik, udziela się też ambulatoryjnie. Spędził kilka lat na morzu w charakterze lekarza okrętowego. Racjonalista, agnostyk. Autor książki "Zwyrodnienia narządu ruchu" (2005). Liczba tekstów na portalu: 3 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Lekcja religii…….i logiki | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7113 |
|