|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Czcze czczenie Che Autor tekstu: Jarosław Klebaniuk
Jednym z zaleceń uznawanym ponoć przez dziewięćdziesiąt procent naszych ziomków z Polski
za nadprzyrodzenie trafne, jest zalecenie czczenia rodziców. Wiadomo, mamy ich
tylko jednych, chyba że okazaliśmy się wielkim sukcesem. Wtedy przynajmniej
ojców nam przybywa, bo matki, jak wiadomo, i tak są zdolne jedynie do prac
domowych i wydawania jazgotu, którego w tym ponowoczesnym świecie, pełnym
nihilizmu i zabijania nienarodzonych, mężowie ich nie są władni oddalić nawet
listem rozwodowym. A przecież ten instrument prawny był i wciąż jest zalecanym
przez Świętą Księgę, Źródło Mądrości Narodów, sposobem pozbycia się przez ojców
tej niepotrzebnej im już, złośliwie starzejącej się matki. Ale do
rzeczy. Co zacz owo czczenie? — zaczepnie zapyta dzieciuch, licząc na
łagodną odpowiedź. Że może do komunii trzeba na czczo lub cz… cz… eee, nie.
Oczywiście wyjaśniamy, że czczenie to szacunek i posłuszeństwo.
Co
znaczy szacunek? Ano, że obojętnie, co zrobi tatuś, to musimy go szanować.
Choćby nawet niewłaściwie ocenił poziom soli w zupie lub w towarzystwie jakiejś
obcej pani zapomniał się i o mamie. Choćby nawet wezwał imię nadaremnie lub
kolegów od tak zwanego kieliszka w celu wspólnego podnoszenia upadłego ducha.
Choćby odszedł od Kościoła, matki naszej. I tak dalej.
Co
znaczy posłuszeństwo? Ano, że obojętnie, co każe mamusia, to musimy to uczynić.
Choćby kazała klęczeć na grochu w celu wywabienia soli z zupy lub utopić kota w worku w celu zaoszczędzenia mu cierpień związanych z przebywaniem w naszej
nieszczęśliwej (tatuś pije) rodzinie. Choćby kazała śledzić tatusia, jego
kolegów i tą panią. Choćby zabroniła nam chodzić na religię w szkole. I tak
dalej.
Nie jest
więc łatwo czcić, gdy serce rwie się do wielkich czynów, orzeł w nas ulata
wysoko, człek człekowi nie dorówna, a rodzice w mądrości swojej wystawiają nas
na coraz to kolejne próby, by zachować w nas i wyćwiczyć dobrego chrześcijanina,
Jasia pełnego czci, który wyrośnie na prawego Chrześci-Jana, a potem sam będzie
trzepał małe jaśki, moszcząc łoże dla bożej miłości.
Ale
czczenie nie zawsze musi oznaczać szacunek i posłuszeństwo. Doda nie jest
niczyją matką ani ojcem, a mimo to bywa czczona. Mężczyźni mogą dlań odczuwać -
między innymi — podziw, gdy ukaże malunek na twarzy lub jakiś inny seksistowsko
podrasowany obszar niezwykłego piękna. Nie musimy jej jednak szanować. Możemy
wręcz zgodzić się z nią, że jest suką. Nie musimy też być jej posłuszni, choć
część mężczyzn nie miałaby zapewne nic przeciwko temu. Brak nakazu szacunku
dopuszcza jednak refleksję, że to pic i fotoshop przyprawiły nas o podziw czy co
tam jeszcze; brak nakazu posłuszeństwa może się zaś przejawić w odmowie
patrzenia na obrazki, z podziwem czy bez.
(Przepraszam heteroseksualne kobiety i gejów za tendencyjność powyższego
akapitu, ale bez trudu zaadaptują sobie jakieś męskie symulakrum do podobnego
wywodu. Przepraszam też panią Dodę, że w poprzednim zdaniu sprowadziłem ją do
roli symulakralnego obiektu seksualnego, bez dopuszczenia myśli, że zasługuje na
podziw jako dzieło sztuki nowoczesnej.)
Posiadanie zwykłych rodziców, poświęcających się, żeby wystawiać nas na pokusę
nieposłuszeństwa i dysrespektu, byśmy mogli ją mężnie odeprzeć, uczyni z nas
ludzi moralnych i prawych. Jeśli nie okażemy nadmiaru słabości, mamy szansę na
wszelkie nagrody przewidziane za wypełnianie przykazań. Jednak co mamy czynić,
gdy ojciec nieznany, a matka splątana ślubem milczenia, zawartym z tajnym
funduszem lub odbezpieczonym kałasznikowem?
Co,
jeśli, dajmy na to, naszym ojcem był papież, który pomiędzy jedną tajemnicą
różańca a drugą oddalił się na kilkanaście sekund od Boga i począł nas,
grzesznych i słabych, by reszty dokonał zakaz zabijania naszego życia pod rękę z tajnym kościelnym funduszem alimentacyjnym? Czy będziemy, podrósłszy, z ekstatyczną godnością zajadając kremówkę, powtarzać w duchu całym naszym ciałem:
Czczę ciebie, mój biały ojcze, boś niebieski, w złotym otoku, z kijem kręconym
na niewiernych w dłoni o dotyku uzdrawiającym?
A co,
jeśli rodzicielem naszym w odległych czasach przedneoliberalnych okazał się sam
Che, który na chwilę zbłądził ze świetlistego szlaku rewolucji wprost w jakąś
burżujkę, hojnie, choć przygodnie poprawił jej krwiopijną rasę, po czym
pozostawił na pastwę historii? Czy osiągnąwszy wiek licealny wdziejemy koszulkę z jego podobizną, w czapce czterech pancernych, a wujka Fidela czy wice-wujka
Raula w liście poprosimy o przesłanie rodzinnej pamiątki, fotografii z tego
zdarzenia, choć łuski pustej, tej, z której pocisk rodzicielki naszej nie zabił
(choć mógł)?
Piszę to z pozycji człowieka, który z powodu daty urodzenia, gdyby chciał nieco
asekuracyjnie postąpić zgodnie z zaleceniem, teoretycznie mógł mieć powody do
czczenia któregoś z wyżej wymienionych wielkich ludzi (sory, Staruszkowie,
biznes iz biznes), ale wszystko wskazuje na to, że zachował wolność wyboru w tych czczych zabiegach. Czyż nie lepiej jest wielbić, gardzić lub — jeszcze
lepiej — zachowywać ambiwalentną lub obojętną postawę wobec bohaterów? Bez
presji wynikającej z ich rodzicielstwa, bez groźby wyklęcia przy bezczelnym,
nie, raczej bezecnym do nich stosunku? Po stokroć tak!
Jak to
dobrze, że większość ludzi, w zasadzie niemal wszyscy, jako potencjalne obiekty
czci nie podlegają dyrektywie numer cztery. Dziewięćdziesiąt procent ziomali w szalikach może wielokrotnie uniknąć grzechu, słusznie odsądzając pozostałych od
wiary, niesłusznie od czci. A i Doda wie, że gdy wyją z zachwytu, to z powodu
jej makijażu, a nie kamiennych tablic.
« Felietony i eseje (Publikacja: 06-03-2010 Ostatnia zmiana: 07-03-2010)
Jarosław KlebaniukDoktor psychologii; adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; autor ponad pięćdziesięciu artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej; redaktor pięciu książek, w tym „Fenomen nierówności społecznych” i „Oblicza nierówności społecznych”; w latach 2007 – 2010 członek Komitetu Psychologii PAN; pisuje także prozę; publikował m. in. w „Akcencie”, „Bez Dogmatu”, „Kresach” i „Lampie”. Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Jak Niemcy Polakom Żydów... | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7184 |
|