|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Katastrofa pod Smoleńskiem bez sentymentów Autor tekstu: Wiesław Jaszczyński
Na początku mojej kariery lotniczej wykładowca
prawa lotniczego powiedział do młodych adeptów sztuki latania: —
Pamiętajcie panowie, prawo, przepisy i procedury lotnicze pisane są krwią
lotników i muszą być ściśle przestrzegane. Po każdej katastrofie czy
wypadku lotniczym prowadzone są bardzo wnikliwe badania zdarzenia, wyciągane
odpowiednie wnioski i wprowadzane modyfikacje do przepisów i procedur oraz
poprawki do konstrukcji statku powietrznego, żeby podobny wypadek nie powtórzył
się w przyszłości. Warto tu dodać, że około 90% wypadków lotniczych powodowanych jest błędem
pilota, a dopiero reszta problemami technicznymi statku powietrznego. Katastrofy
lotnicze zwykle spowodowane są zbiegiem kilku przyczyn.
Dotychczasowe ustalenia dotyczące przyczyn
wypadku pod Smoleńskiem już dzisiaj pozwalają na podjęcie działań naprawczych.
Najistotniejsze są działania organizacyjne. Nieporozumienie Prezydenta z pilotem
samolotu w Gruzji i jego dążenie do pełnej władzy decyzyjnej, ujawniły całkowite
niezrozumienie prawa lotniczego i to u prawnika z wykształcenia! Świadczy o tym
poniżej zamieszczone zapytanie.
Zapytanie nr 2496
do ministra obrony narodowej w sprawie
odznaczenia pilota prezydenckiego samolotu,
kpt. Grzegorza Pietruczuka, srebrnym
krzyżem za zasługi dla obronności
Uzasadnienie
Według informacji prasowych i wywiadu, jakiego
szef MON udzielił dla Radia Zet 19 września br., kpt. Grzegorz Pietruczuk został
odznaczony srebrnym krzyżem za zasługi dla obronności. Wedle słów szefa MON
pilot otrzymał medal za przestrzeganie procedur i poczucie odpowiedzialności za
bezpieczeństwo czterech prezydentów na pokładzie. Ministrowi chodziło o lot,
jaki wykonał prezydencki TU-154 na Kaukaz 12 sierpnia br. Planowo samolot miał
lądować w Azerbejdżanie w Ganji, ale prezydent RP podjął decyzję o locie do
Tbilisi. Pilot odmówił zmiany kierunku lotu. Decyzja pilota doprowadziła do
licznych komplikacji w wizycie czterech prezydentów w Gruzji. Przejazd drogą do
Tbilisi był bardzo niebezpieczny i sprowadzał realne zagrożenie dla osób w nim
uczestniczących. Według doniesień medialnych obawy pilota o stan techniczny
lotniska w Tbilisi były całkowicie nieuzasadnione i można było na nim
bezpiecznie wylądować.
Proszę wobec tego Pana Ministra o odpowiedzi na
następujące pytania:
1. Czy pilot ma prawo odmówić wykonania rozkazu
zwierzchnika Sił Zbrojnych RP?
2. Czy odznaczenie pilota za de facto
zaniechanie działania tak wysokim odznaczeniem państwowym jest zgodne z obowiązującymi procedurami?
3. Czy Minister, podejmując decyzję o odznaczeniu, chciał pokazać, iż będzie premiował w przyszłości przypadki
niesubordynacji, tchórzostwa i odmawiania wykonywania rozkazów?
4. Czemu sprawa odznaczenia pilota została tak
nagłośniona w mediach przez szefa MON? Czy był to kolejny element prowokacyjnej
polityki rządu wobec prezydenta RP?
5. Czy zbadano przebieg wydarzeń w kabinie
pilotów i zgodność podejmowanych przez nich decyzji z obowiązującymi
procedurami? Jakie są wnioski z tej kontroli?
6. Czemu szef MON nie odznaczył innych członków
załogi?
7. Jak MON zamierza reagować, jeśli w przyszłości będą powtarzać się tego typu przypadki odmawiania zmiany kierunku
lotu? Z wyrazami szacunku
Poseł Przemysław Gosiewski
Kielce, dnia 23 września 2008 r.
Był to sygnał zwiastujący możliwość katastrofy.
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o tym zdarzeniu, w rozmowach z kolegami-pilotami
określiłem go jako przesłanka do wypadku. Niestety, spełniło się!
Politycy powinni być uświadomieni, dlaczego istnieje taka organizacja w lotnictwie i czym grozi interwencja w pracę i decyzje pilota przy całkowitym
braku kompetencji w tej dziedzinie.
Drugą sprawą to organizacja wojskowa, która ma
sens i sprawdza się w zadaniach bojowych, ale nie powinna mieć zastosowania w lotnictwie cywilnym i przy transporcie VIPów, bo okazuje się niebezpieczna.
Warto w tym miejscu powołać się na
opinie gen. Sławomira Petelickiego i p.
Tomasza Hypkiego.
Na świecie były już przykłady konieczności
ingerencji w niewłaściwie przyjęte metody organizacyjne dla lotnictwa cywilnego.
„Gazeta Wyborcza" opublikowała krótki tekst Vadima Makarenki o historii
koreańskich linii lotniczych. Warto go tu przypomnieć w całości:
Koreańskie
linie lotnicze musiały wykonać tytaniczną pracę, żeby zmniejszyć liczbę wypadków
swoich maszyn.
Kiedy
samolot cywilny prowadzi wojskowy pilot, pasażerowie zazwyczaj czują się
pewniej. „Oto człowiek, który był szkolony do latania w sytuacjach
ekstremalnych, więc z pewnością sprawnie poprowadzi pasażerski samolot w normalnych warunkach" — myślimy na pozór logicznie.
— Wojskowe latanie wywodzi się z latania bojowego, w którym priorytetem jest
wykonanie zadania, a minimalne wymogi co do warunków pogodowych są na dalszym
planie. Z kolei priorytetem pilotów cywilnych jest bezpieczeństwo pasażerów -
mówi Jakub Benke, prezes firmy Blue Jet zajmującej się wypożyczaniem
odrzutowców. Ale jest jeszcze coś ważnego: poczucie hierarchii.
Malcolm
Gladwell, reporter tygodnika „New Yorker" i autor kilku bestsellerów, w ostatniej książce „Poza schematem" zajął się przypadkiem linii lotniczych Korean
Air. Jeszcze pod koniec lat 90. ten przewoźnik miał bardzo wysoki współczynnik
wypadkowości. O ile w amerykańskich United Airlines w latach 1988-98 wyniósł on
0,27 na milion lotów, to w Korean Air było 4,79 na milion lotów. „W kwietniu
1999 r. Delta Airlines i Air France zawiesiły porozumienie z liniami Korean Air.
(...) Amerykańska Federal Aviation Administration obniżyła ocenę bezpieczeństwa, a kanadyjscy urzędnicy poinformowali zarząd KAL, że rozważają cofnięcie jej
prawa przelotu i lądowania w kanadyjskiej przestrzeni powietrznej" — pisze
Gladwell.
Problem leżał nie tylko w słabej wówczas znajomości języka angielskiego wśród
pilotów, ale w kulturze Korei Płd. Jej mieszkańcy darzą ogromnym szacunkiem
władzę oraz osoby starsze wiekiem, co wpływało na pilotów w sytuacjach
ekstremalnych. Gdy za sterami siedział kapitan i popełniał błąd, drugi pilot bał
się zwrócić bezpośrednio uwagę. Zaczynał owijać w bawełnę: „Myślę, że radar
bardzo nam się dziś przydał", co oznaczało, że kapitan powinien zwrócić uwagę na
jego wskazania.
Koreańczycy zatrudnili Davida Greenberga, byłego konsultanta Delta Airlines.
Zarządził on, że piloci Korean Air mają porozumiewać się ze sobą wyłącznie po
angielsku. „Nie chciał ich amerykanizować. Chciał dać im drugą tożsamość. (...)
Dotąd tkwili w pułapce ról dyktowanych im przez kulturowe dziedzictwo kraju.
(...) W angielskim nie istnieje tak wiele ostro zdefiniowanych szczebli
hierarchii społecznej jak w języku koreańskim. Dzięki temu piloci mogli czerpać z kultury i języka o bardzo odmiennej tradycji" — pisze Gladwell.
Kiedy sadzamy wojskowego za sterem pasażerskiej maszyny, poczucie hierarchii
rośnie. A gdy pasażerami są: głowa państwa, zwierzchnik sił zbrojnych i całe
dowództwo armii, hierarchia staje się przytłaczająca. Wojsko nie znosi
sprzeciwu, zmiany wykonania rozkazu. — Presja może być pośrednia, czyli ktoś
wchodzi do kokpitu i mówi, że należy lądować tu i teraz. Może być bezpośrednia,
wynikająca z samego faktu obecności przełożonych i historii stosunków z nimi -
dodaje Benke."
Ważne również jest uświadomienie czytelników w ocenie stanu technicznego samolotu. Samolot może być zdatny do lotu
albo niezdatny. Ocena samolotu w kategoriach politycznych tj.
kierunku jego pochodzenia nie wydaje się właściwa. I tak 20-letni samolot
Tu-154, świeżo po remoncie i z odpowiednim nowoczesnym wyposażeniem
nawigacyjnym jest wg opinii dziennikarzy samolotem starym, bo pochodzi z niewłaściwego kraju na wschodzie, natomiast ponad 40-letnie samoloty
C-130 Hercules są akceptowane w euforii, bo pochodzą z kierunku słusznego -
zachodniego. A warto o nich poczytać (patrz: artykuł: Andrzej Dominik -
Pierwszy Herkules na złom— SKRZYDLATA POLSKA nr 3/2010).
Jeszcze raz warto podkreślić, że stan techniczny samolotu nie miał żadnego
wpływu na katastrofę pod Smoleńskiem i katastrofa mogłaby się wydarzyć nawet na
najnowszym typie, a właśnie wiek i pochodzenie są teraz usilnie wykorzystywane
jako argument do zakupu nowych samolotów dla VIPów. Niewysuwane są natomiast
żadne argumenty praktyczne do celów, jakim mają służyć.
Podsumowując, głównymi dotychczas znanymi
przyczynami katastrofy pod Smoleńskiem były:
1.
wojskowe podporządkowanie pilota i obecność na pokładzie najwyższych
zwierzchników wojskowych,
2.
poziom wyszkolenia w posługiwaniu się wszystkimi pomocami nawigacyjnymi
(także tymi używanymi w Smoleńsku),
3.
prawidłowa ocena komunikatu meteo i możliwości lotniska w Smoleńsku oraz
podjęcie odpowiedniej decyzji o starcie lub nie i określeniu innego lotniska
docelowego,
4.
zbyt mały nalot pilota do wykonywania takiego zadania,
5.
zbyt młody wiek pilota do takiego zadania, podejmowania odpowiednich ocen i ich uzasadnienia,
6.
zwolnienie wielu dobrych pilotów latających na tym typie samolotu a przeszkolonych w Rosji,
7.
wprowadzenie w lotnictwie ocen politycznych (przeszkolony na kierunku
słusznym lub niesłusznym) i selekcja pod tym kątem.
8.
niewyciągnięcie żadnych wniosków z wypadku w Mirosławcu i zaproszenie
tylu ważnych w Państwie osób do jednego samolotu.
Obecnie najszybciej i najkorzystniej byłoby
wykorzystać pilotów komunikacyjnych (jako niezależnych i bardziej wszechstronnie
wykształconych) i samolotów, będących na wyposażeniu naszego lotnictwa cywilnego
ze względu na wyszkoloną i przygotowaną odpowiednio obsługę naziemną. Jak ważne
jest wszechstronne wykształcenie pilota świadczy wypadek z lądowaniem na rzece
Hudson w Nowym Jorku rok temu. W niezwykle trudnej sytuacji utraty ciągu obu
silników zaraz po starcie, pilot zdołał jednak bezpiecznie
sprowadzić na wodę
ciężki duży samolot (A320 — 180 osób) bez szkody dla pasażerów. Należy tu
podkreślić, że było to możliwe tylko dzięki dużemu nalotowi pilota na
szybowcach.
Wydarzyła się tragedia, która nie miała powodu się zdarzyć. Prawie sto osób
straciło życie w wyniku błędu pilota podejmującego decyzję pod bezpośrednią lub
pośrednią presją.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że
ignorancja, arogancja i głupota polityczna są u nas nagradzane zaszczytnym miejscem pochówku
oraz nazwami ulic, placów i obiektów użytku publicznego. Najbardziej trafny a zarazem dramatyczny komentarz o wawelskim pochówku przeczytałem w komentarzach
na Racjonaliście. Czytelniczka podpisująca się Kirgizka pisze:
Prof. Ziejka, prof. Brzeziński, prof. Staniszkis, wszyscy oni wydali z siebie takie
wyważone opinie. I takie szokujące. Bo sama propozycja „dosypania trochę
Katynia" do Prezydentostwa, dla upamiętnienia „tamtych" świadczy o tym, że
profesorowie na Wawelu bywali nieczęsto. I że sprawę Katynia wcześniej mieli w nosie. Nie kryminał w końcu. Ale teraz nagle, lekką ręką, dosypują trochę
„tamtego" Katynia to tu, to tam, bo teraz to temat nagłówków. I teraz nie o ziemię z prochami poległych oficerów chodzi, ona tam już jest od dwudziestu lat.
Chodzi o wsadzenie tej ziemi w protestującą gębę. I dlatego te „wyważone"
wypowiedzi odbieram jako obelżywe. Miał trzydzieści trzy lata, robił doktorat z prawa. Pięknie grał na skrzypcach.
Parę miesięcy wcześniej urodził mu się syn i właśnie wynajęli z żoną większe
mieszkanie. No i zaraz zrobił się sierpień, gorący, a potem wrzesień. A potem
było już tylko osiem miesięcy obozu w Kozielsku i szybki strzał w tył głowy. Bo
miał na sobie polski mundur. Mój dziadek. Szermowanie śmiercią, męczeństwem i „boskim zamysłem" i wkładanie lauru na
skronie niewinnych ofiar katastrofy jest niesmaczne. Też ze względu na kontekst
„tamtego" Katynia. Jestem wdzięczna państwu Andrzejowi Wajdzie i Krystynie
Zachwatowicz. Myślałam, że podobnych głosów będzie więcej.
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 25-04-2010 )
Wiesław JaszczyńskiDoktor medycyny. Emerytowany lekarz (specjalista medycyny morskiej i tropikalnej), i pilot (latał m.in. w Afryce), były wiceminister zdrowia i opieki społecznej, oraz Główny Inspektor Sanitarny Kraju w latach 1994-1998. Przez dwa lata jako lekarz naczelny Międzynarodowego Portu Lotniczego w Trypolisie zabezpieczał medycznie muzułmańskie pielgrzymki do Mekki. Laureat Złotej Honorowej Odznaki Fundacji Promocji Zdrowia (2000), odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (2001), jako pierwszy Polak otrzymał godność honorowego patrona Międzynarodowej Federacji Lotniczej FAI (2002). Mieszka w Szczecinie. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 36 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Ostatni lot | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7266 |
|