|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Satanizm
Szatan jako konieczność Autor tekstu: Leszek Żuk
W większości religii świata daje się zauważyć koncepcja dynamicznej
równowagi między przeciwstawnymi siłami, które nieustannie walcząc ze sobą
kreują obserwowaną rzeczywistość. W najstarszej wersji był to złożony układ
magicznych mocy zazwyczaj bez charakteru osobowego. Natomiast w światopoglądzie
religijnym przekształciły się one w personifikacje sił decydujących o losach
człowieka i świata, czyli w bóstwa. Wzajemne animozje i przyjaźnie między
bogami, zazwyczaj opisane w szeregu mitów, miały służyć wyjaśnieniu złożoności
świata. Natomiast postępujący rozwój teologii poszczególnych religii prowadził
zwykle do wyodrębnienia dwóch naczelnych, przeciwnych sobie lub tylko
dopełniających się bogów. Innymi słowy powstawał system dualistyczny.
Najbardziej znane poglądy tego typu wywodzą się z kręgu irańskiego oraz
babilońskiego. Co ciekawe, nawet tak skrajnie (przynajmniej w teorii)
monoteistyczne wyznania jak dojrzała postać judaizmu, chrześcijaństwo oraz
islam, nie potrafią obejść się bez swoistego „antyboga" nazwanego Szatanem. Co
prawda jest on zazwyczaj opisywany jako uosobienie zła i buntownik słabszy od
prawdziwego Boga, lecz w rzeczywistości bez jego działania monoteistyczny Bóg
niemal straciłby rację bytu. Nie miałby sensu na przykład cały biblijny spór o człowieka. Pojęcie grzechu jako odwrócenie się od Boga i zwrot ku Szatanowi
przestałoby istnieć. Dzieje świata zaczynałyby się i kończyły w rajskim
ogrodzie, gdzie człowiek pozostałby na poziomie domowego zwierzątka swojego
Stwórcy. Na szczęście (lub może na nieszczęście?) wmieszał się we wszystko
Szatan i podobno za jego namową nasi praojcowie dojrzeli do używania rozumu.
Biorąc to pod uwagę łatwo jest pojąć, dlaczego w wielu systemach dualistycznych
antybogowie nie zawsze są postrzegani jako zło. Częstokroć to sam Bóg jawi się w postaci wrogiej człowiekowi, a jego antyteza stanowi nadzieję i ucieczkę dla
człowieka. Jak
wykazały statystyczne badania K. Frielingsdorfa (Demoniczne obrazy Boga, Kraków
1997), aż 94% przebadanych katolików widzi w Stwórcy przerażającego sędziego lub
bezdusznego formalistę, który kurczowo trzyma się surowych przepisów i zgodnie z nimi karze lub nagradza. Zresztą taka wizja nie jest wyłącznie tworem
katolickiej teologii, lecz zdaje się być immanentną cechą chrześcijaństwa.
Wystarczy przypomnieć ponurą filozofię protestanckiego myśliciela S.
Kierkegaarda, który całe myślenie o świecie i swoją wizję Boga oparł na strachu
przed bóstwem, absolutem i nieskończonością.
Ściśle
wiąże się z tym koncepcja Boga-wielkiego kontrolera, przed srogością którego nic
się nie ukryje. Tak widzi go aż 52% katolików, co jest zrozumiałe w kontekście
nauk moralnych szerzonych przez hierarchię kościelną i wpajanych wierzącym od
dziecka.
Nie jest
to obraz pozytywny, zwłaszcza jeśli uwzględnić fakt, że dla 74% przebadanych
chrześcijański Bóg jest tyranem odbierającym ludziom radość życia, wymagającym
ciągłych umartwień i rezygnacji. Ideałem chrześcijanina jest bowiem odrzucenie
rzekomo nieczystego świata i zwrot ku życiu pośmiertnemu, lecz w istocie oznacza
to zwrot do życia smutnego, na klęczkach i w jałowym głoszeniu wielkości
nieosiągalnego, niepojętego Stwórcy.
Prawdopodobnie właśnie dlatego aż 63% katolików mówiąc o Bogu, myśli o kimś, kto
stawia przed ludźmi zadania niewykonalne. Oczywiście powoduje tym samym z jednej
strony nadmierne ambicje skierowane ku zaświatom, a z drugiej zniechęcenie,
reakcje nerwicowe i niewiarę we własne siły na ziemi. Stąd wynika katolicki
dogmat o niezbędności łaski bożej w drodze do zbawienia. Żaden człowiek nie
potrafi bowiem osiągnąć wiecznego szczęścia w zaświatach, jeżeli będzie tylko
dobry, pracowity i pobożny. Zgodnie z dogmatyką zbawienie może dać wyłącznie sam
Bóg, trzeba więc mieć jego łaskę. Niestety, nie można na nią w żaden sposób
zasłużyć, a to oznacza, że właściwie nie ma znaczenia, jak zachowujemy się na
ziemi. Wszechmocny Bóg, nie bacząc na ludzkie grzechy i zasługi, jednych zbawia, a innych nie. Co ciekawe, ten dogmat wydaje się logiczny, gdyby bowiem Bóg w swych decyzjach kierował się zachowaniem ludzi, przestałby być absolutnie wolny. W tej sytuacji człowiek nie może cieszyć się rzeczywistą wolnością, o ile nie
przejdzie na stronę antyboga, który tę wolność dopuszcza. Oczywiście antybóg
zwany w chrześcijaństwie Szatanem jest uosobieniem wszystkiego, co złe czyli
wolności, radości, dumy, inteligencji.
Jeśli do
tego dodać powszechnie znaną historię walki religii monoteistycznych z naukowym
poznaniem świata, z filozofią czy swobodą poszukiwań artystycznych, Szatan
okazuje się siłą o wiele bliższą człowiekowi, a z pewnością bardziej zrozumiałą.
Niezłych przykładów dostarcza nam historia życia niektórych wybitnych
przeciwników chrześcijaństwa: C. G. Jung był synem pastora, podobnie jak F.
Nietzsche, a rosyjski nihilista Czernyszewski miał za ojca popa. Znana
psychoanalityczka K. Horney otwarcie napisała, że nerwice bardzo często wynikają
bezpośrednio z przyjęcia chrześcijańskiej wizji Boga, który jest wrogiem
człowieczeństwa. Według Horney dzieci ok. 50% katolickich rodzin w przyszłości
mogą być satanistami, lub ewentualnie porzucą religię, ponieważ wychowano je do
zaprzeczenia samemu sobie i samoponiżania.
W ciągu
historii powstało wiele ruchów odwołujących się do Szatana lub nawet czczących
go. Elementy satanizmu istniały zatem w gnostycyzmie i manicheizmie, a potem
wśród średniowiecznych bogomiłów. Czasami satanizm łączono z postulatami
równości społecznej i zniesienia Kościoła reprezentującego Boga oraz feudalizm.
Tak było na przykład w wolnomyślicielskich stowarzyszeniach w XVII i XVIII
wieku. Nieprzypadkowo Szatan stawał się więc patronem wolności, a w XVII wieku
uosabiał francuski libertynizm akcentujący radość życia i dumę z bycia
człowiekiem.
Należy
oczywiście pamiętać, że gorący sprzeciw wobec chrześcijaństwa często wyradzał
się w formy wręcz zbrodnicze. Jest to o tyle zrozumiałe, iż Szatan rozumiany jako
antyteza dobrego Boga musiał się czymś od niego odróżniać. Rozwija się więc tak
zwana „czarna msza" jako lustrzane odbicie i zaprzeczenie mszy chrześcijańskiej.
Prawdopodobnie nie istniał nigdy ściśle ustalony, „znormalizowany" rytuał tej
ceremonii, ponieważ dziesiątki grup odwołujących się do Szatana wypracowało
własne formy. W każdym razie pierwsza odnotowana czarna msza miała się ponoć
odbyć w roku 1673 we Francji. Odprawiono ją na nagiej kobiecie, zamordowano
dziecko jako ofiarę i pito jego krew na wzór wina mszalnego. Wszystko zakończyło
się orgią seksualną, aby tym bardziej podkreślić sprzeciw wobec antyseksualnie
nastawionego chrześcijaństwa. Obrzędy te powtarzały się w nieregularnych
odstępach czasu, dopóki nie przerwano ich w roku 1678. Około trzystu uczestników
czarnych mszy oskarżono wtedy o próbę otrucia króla i, choć ostatecznie ich
uniewinniono, Madame de Montespan stojąca na czele tej grupy została odesłana na
wieś, aby całą sprawę zatuszować.
Europejskie i amerykańskie sekty czcicieli Szatana zazwyczaj nawiązują
jednak do wolnomularza
Isaaca Longa. W roku 1801 pojechał on do Stanów
Zjednoczonych, aby tam założyć lożę Dawnego i Uznanego Obrządku
Szkockiego, która przekształci się potem w Zreformowane Palladium. Wśród nich
właśnie rozwinęła się koncepcja nawiązania współpracy z Szatanem, aby uzyskać od
niego określone usługi. Członkowie organizacji hołdowali zasadzie, że należy
afirmować życie, cieszyć się każdym dniem i pełnymi garściami czerpać wszelkie
możliwe przyjemności. Do koncepcji tego typu nawiązuje potem sławny okultysta Aleister Crowley twierdząc, że spełnianie własnej woli jest jedynym prawem
obowiązującym człowieka.
Podobne
hasła głosi też Kościół Szatana założony przez Antona Szandora La Vey, który
obwołał się Czarnym Papieżem i Najwyższym Kapłanem. Akt powołania nowego
kościoła odbył się oczywiście w nocy z 30 kwietnia na 1 maja w roku 1966,
ponieważ była to noc Walpurgii, germańskiej bogini mroku, a liczba 66 nawiązuje
do apokaliptycznej Bestii, której liczbą było 666. Rok wcześniej La Vey napisał
„Biblię Szatana", wkrótce podstawowy tekst dla wszystkich czcicieli zła.
Kościół
Szatana powstał jako opozycja wobec Kościoła Boga, ale zachowuje cały tradycyjny
system pojęć typowy dla chrześcijaństwa, chociaż nadaje im nowe znaczenie.
Odrzuca więc chrześcijańską dobroć, obnażając jej obłudę i wyśmiewa ascezę,
pokazując, że nie prowadzi do niczego dobrego, a jedynie poniża ludzką godność.
Wskazuje za to na wartość codziennych przyjemności, na seksualizm jako źródło
radości z życia, na naturalne prawo do zemsty i prawo do walki o swoje racje
zamiast biernego poddania się i bezproduktywnego płaszczenia przed Bogiem.
Podkreśla ludzką dumę i wiarę we własne siły bez odwoływania się do łaski
niebios. Uczy, że grzech jest wymysłem Kościoła, albo nawet samego Boga, ażeby
podporządkować sobie zastraszonych ludzi. W istocie jednak prawdziwym grzechem
jest tylko to, co szkodzi człowiekowi i poniża go, spychając do roli niewolnika.
Pozornie
więc satanizm wydaje się koncepcją bardzo humanistyczną i mocno dowartościowuje
człowieka. Niestety z drugiej strony wszystko to otacza psychodeliczna muzyka
(black metal) i niebezpieczne rozmycie granicy między dobrem i złem, co
przejawia się na przykład w obojętności na cudze cierpienie. Relatywizacja zła
często prowadzi do rytualnego torturowania i zabójstw zwierząt oraz ludzi
podczas „czarnych mszy" odprawianych przez satanistów. Dopuszczają się
niszczenia nagrobków, fizycznych napaści i gwałtów, uważając, że w ten sposób
zaznaczają własną niezależność od skostniałych reguł społecznych opartych na
pustych chrześcijańskich frazesach. Z całą pewnością faktycznie pokazują swoją
niezależność i wyzwolenie, ale zapominają, że nie jest możliwe zbudowanie
społeczeństwa opartego na tak pojmowanym satanizmie. Afirmacja zwycięstwa
silniejszego i jego dominacja nad resztą ludzi mogą stać się podstawą jedynie
dla dyktatury lub organizacji o charakterze gangu, lecz nie jest dość stabilna,
aby okazać się twórczą. Biorąc to pod uwagę łatwo dojść do konkluzji, że
satanistów-morderców należy uznać za szkodliwą sektę o charakterze przestępczym i zwyczajnie ścigać z ramienia obowiązującego prawa.
W ramach
kultu Szatana pojawiło się kilka odłamów o nieco odmiennej doktrynie, przy czym
nie wszystkie dają się zaklasyfikować do kategorii organizacji antyspołecznych.
Tak więc właściwi sataniści
przyjmują istnienie Boga, uznając go nawet za stwórcę świata, ale wierzą, że
jest zbyt słaby, aby oddziaływać na swoje stworzenie. W rzeczywistości
dominującą praktycznie siłą jest zatem Szatan. Afirmują biologiczność i radość
życia, lecz bez okrucieństwa. Podczas mszy używają czerwonego wina
symbolizującego krew, życie i energię.
Szataniści
czczą Szatana, chociaż Boga uważają za istotę równie potężną. Podczas mszy piją
czerwone wino albo zwierzęcą krew.
Według
lucyferian Szatan jest
najwyższym bogiem, a Bóg biblijny i chrześcijański to zaledwie samozwańczy
uzurpator, który próbuje fałszować rzeczywistość, wprowadzając bezsensowne
ograniczenia moralne. Do mszy używają wyłącznie krwi.
Kolejny
ważny odłam to Kościół Kirke
związany w równym stopniu z satanizmem, co z okultyzmem, magią i teozofią. Jego
domeną jest doszukiwanie się tajemniczych sił rządzących światem, w ramach
których można rozpoznać też Szatana. W tym przypadku jednak Szatan niekoniecznie
jest potęgą najwyższą, lecz występuje jako składnik wyższego porządku.
Na
początku XXI wieku wśród czcicieli Szatana przeważają ludzie młodzi o buntowniczym stosunku do świata i poszukujący własnej drogi, ponieważ zastane
społeczeństwo i jego religia nie odpowiadają ich ambicjom i pragnieniom. Sondaże
wykazały, że w Europie i Ameryce Północnej pod koniec drugiego tysiąclecia jedna
trzecia ludzi wierzyła w realne istnienie Szatana, co oczywiście nie oznacza, że
go czcili. Liczbę prawdziwych czcicieli oceniono natomiast na kilkadziesiąt
tysięcy w każdym z większych państw, co razem daje nawet kilkaset tysięcy
satanistów w skali całego Zachodu. W tym kontekście nie dziwi, że Kościół
rzymsko-katolicki zintensyfikował szkolenie egzorcystów mających wypędzać złe
duchy; uruchomił na przykład specjalne kursy demonologii w Instytucie Katolickim w Lyonie (od roku 1987) prowadzone przez zakonnika Roberta Beauvery’ego a w roku
1999 Watykan ogłosił nowy rytuał egzorcyzmowania.
Doskonale
przy tym mieści się w tradycji, bo rytuały wypędzania diabła rozwinęły się już w III-IV wieku, a potem zostały rozbudowane przez Alcuina z Yorku w VIII wieku i jeszcze raz w roku 1614.Trzeba
zatem pamiętać, że sama idea Pana Ciemności pochodzi właśnie z nauk
chrześcijaństwa, a dwudziestowieczny Kościół potwierdził ją choćby ustami
Josepha Ratzingera,
współpracownika Jana Pawła II, watykańskiego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, a potem papieża Benedykta XVI: „Diabeł to obecność tajemnicza, lecz realna,
cielesna, a nie symboliczna".
« Satanizm (Publikacja: 30-10-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7493 |
|