|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Egipskie wybory, zachodnie dylematy [2] Autor tekstu: George Friedman
Wydaje mi się, że pojawiają się tutaj dwie zasady. Po pierwsze zasada,
że liczy się tylko"interes", jest nie do utrzymania. Interes zdaje się
kwestią bardzo bezkompromisową, jednak jest to naprawdę płytka koncepcja,
gdy się w nią zagłębić. Druga zasada jest taka, że nie może istnieć
dobro moralne bez władzy. Proklamowanie zasad, bez posiadania władzy
pozwalającej na ich realizację, jest pewną formą narcyzmu. Wiesz, że nie
robisz niczego co przyniosłoby poprawę, ale samo mówienie o tym sprawia, że
czujesz się lepszy. A więc interes to za mało, a moralność bez władzy to
tylko słowa. Co więc należy zrobić w sprawie Egiptu? Po pierwsze należy zdać sobie
sprawę z tego, że niewiele można zrobić, nie dlatego, że byłoby to
moralnie niedopuszczalne, ale dlatego, że praktycznie biorąc Egipt jest dużym
państwem, na które trudno jest wywierać wpływ, a wtrącanie się w czyjeś
sprawy zakończone fiaskiem jest gorsze, niż niezrobienie niczego. Po drugie
należy zrozumieć, że sprawy Egiptu oraz ich rezultat, biorąc pod uwagę
minioną dekadę, nie są kwestią, wobec której Stany Zjednoczone mogą
pozwolić sobie na obojętność.
Amerykańska strategia w sprawie Egiptu — wykraczająca poza dokumenty
programowe w Waszyngtonie — jest trudna do zdefiniowania. Jednakże z tej
kampanii można wiele wywnioskować. Po pierwsze, absolutnie konieczne jest
powstrzymanie się od tworzenia mitów. Mit dotyczący egipskiej rewolucji był
taki, że miała ona stworzyć demokrację konstytucyjną na wzór demokracji
zachodnich. Kwestia dotycząca panowania reżimu wojskowego lub reżimu
islamskiego w ogóle nie zastała wzięta pod uwagę. To prowadzi nas do
drugiej sprawy, polegającej na tym, że czasami w obliczu konfrontacji dwóch
różnych form represji chodzi o to, aby wybrać tę, która jest najbardziej
zgodna z naszym interesem narodowym. Wówczas jesteś zmuszony określić, co
leży w interesie narodu, co przyniesie bardziej pożyteczny efekt.
Waszyngton, podobnie, jak inne stolice, lubi politykę i nienawidzi
filozofii politycznej. Polityka często nie potrafi zmierzyć się z
rzeczywistością, ponieważ decydenci nie zdają sobie sprawy z implikacji
filozoficznych. Sprzeczność właściwa prawom człowieka oraz
neokonserwatywnemu podejściu to jedna rzecz, ale brak umiejętności
zdefiniowania przez realistów, czym jest interes narodowy, tworzy dokumenty
programowe zupełnie pozbawione znaczenia. Obydwie strony podejmują politykę
stanowiącą namiastkę myślenia.
To w miejscach takich jak Egipt ta rzeczywistość zostaje dobitnie podkreślona.
Jedna strona naprawdę wierzyła, że w Egipcie mogłoby być tak jak w
Minnesocie. Druga strona wiedziała, że to niemożliwe i opracowała plan zakładający
bezkompromisowość, jednakże nie był on wystarczająco bezkompromisowy, by
dało się określić, co było celem planu. Jest to kryzys polityki
zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Zawsze tak było, jednak biorąc pod uwagę
potęgę USA, powoduje on globalną niestabilność. Jedna strona ustroju
amerykańskiego chce być sprawiedliwa; druga chce być twarda. Żadna nie
zdaje sobie sprawy z tego, że właśnie to rozróżnienie stanowi źródło
problemu. Przyjrzyjmy się amerykańskiej (i europejskiej) polityce względem
Egiptu i z pewnością zauważymy to kłopotliwe położenie.
Rozwiązanie nie tkwi w sloganach czy ideologii, ani w łagodnej czy
twardej władzy. Leży ono w jasnym sprecyzowaniu zarówno misji moralnej
ustroju jak i jego zdolności do zrozumienia i skutecznego sprawowania władzy.
A to wymaga przestudiowania filozofii politycznej. Jean-Jacques Rousseau, ze
swoim rozróżnieniem pomiędzy „wolą powszechną" a „wolą
wszystkich", stanowi tu być może dobry punkt wyjścia. A jeszcze
przyjemniejszym substytutem może być lektura zdroworozsądkowego Marka
Twaina.(es)
Tłumaczenie ACH, publikacja równoległa na łamach portalu
Euroislam i w Racjonaliście.
Tekst oryginału.
Stratfor Global Inelligence, 6 grudnia 2011r.
1 2
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 15-12-2011 )
George Friedman Amerykański politolog. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7618 |
|