|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Wspomnienie o profesorze Andrzeju Nowickim Autor tekstu: Joanna Rutkowska
— Ależ tęsknota wcale nie jest bolesna!
Jest radosna, ponieważ wskrzesza to, co minęło, uobecnia to, do czego tęsknimy.
Weźmy najprostszy przykład — czerwcowego popołudnia 2009 roku, w mieszkaniu na
warszawskich Bielanach, Nowicki tłumaczył jak z utrapienia zrobić dzieło
Na kolanach trzymał teczkę z napisem "TĘSKNOTA". W środku znajdował się plik
kartek wypełnionych dużym, komputerowym drukiem — drobiazgowo opracowany temat
filozofii tęsknoty z podziałem na rodzaje i przedmiot tego — jak się miało
okazać — pożytecznego uczucia. Nowicki tęsknił więc za ojcem, ukochanymi
dziewczętami, nauczycielami, twórcami, miastami, teatrami, bibliotekami… każdy
obiekt nostalgii ubierał w barwną opowieść.
— Weźmy najprostszy przykład: najbardziej tęsknię do Zeni, którą poznałem w 1940
roku. Od maja do grudnia 1941 r. przeżyliśmy
wspólnie 538 cudownych godzin, a od 1942 r. do 2005
r. — 63 lata uwieńczone trojgiem dzieci.
Kiedy pojawia się w snach jest zawsze żywa. W moich snach nie ma śmierci — żyją w nich osoby, które dawno zmarły, ci, których kocham. Witwicki
często pokazuje się w snach, ale zawsze jako żywy. Tęsknota nie jest rozpaczą,
tylko kojeniem bólu, bo wskrzesza osobę zmarłą.
Wersalkę w pokoju pełnym książek zaczęły pokrywać stronice z grafikami i zdaniami, których najważniejsze słowa napisane były rozwlekłym i wytłuszczonym
drukiem tak, że kartka tworzyła osobliwy szlaczek: "Odróżniam
trzy rodzaje tęsknoty: do tego, co jeszcze nie istnieje, ale może się pojawić;
do tego, co kiedyś się zdarzyło i co chciałbym jeszcze raz przeżyć w tym samym
kształcie (tak jak ogląda się po raz kolejny film lub czyta książkę); do tego,
co chciałbym przeżyć jeszcze raz, ale w wersji uzupełnionej (poprawionej lub
kontynuowanej).
Tak jak dziesiątki osób przede mną przyszłam do Nowickiego po odpowiedź, w której nie zagnieździłoby się słowo „bóg".
Chyba z każdym „interesantem" gotowy był się spotkać,
wyposażając przy tym w wiedzę na wskazany temat. Takie kompendium zawierało
przekrój faktów z literatury, sztuki, filozofii i przeżyć własnych. W moim
przypadku była to "TĘSKNOTA", inni z mieszkania przy ulicy Dantego wychodzili z teczkami "WITWICKI", "WOLNOMULARSTWO", "FILOZOFIA MUZYKI"...
— Więcej, niekiedy we wspomnieniu człowiek idealizuje ludzi, których znał. Stają
się piękniejsi, mądrzejsi, z lepszym charakterem. Spotkania z drogą osobą we
wspomnieniach mogą dawać więcej radości, niż za jej życia.
Obłęd czy architektura
Dość! Na ile to wyjątkowo zracjonalizowane i idealistyczne ujęcie tęsknoty jest
dystansem możliwym do osiągnięcia przez 90-latka, a na ile stanowiskiem, które
przyjąć mógłby każdy refleksyjny ateista. Czym innym jest gimnastyka zmysłów
przez wspominanie ukochanej biblioteki albo sali koncertowej, gdzie dokonało się
aktu miłosnego z nową wiedzą, a czym innym — notoryczne przywoływanie osób, których w naszym życiu już nie ma
poprzez sny, przedmioty, zapachy (!). To, co Nowicki nazwał inspirującym do
tworzenia „uobecnianiem" przypominało drogę do obłędu.
Tymczasem on w praktyce stosował własne pojęcie "architekt obecności w kulturze
". Czytelnikom wskrzeszał Bruna czy Witwickiego, a dla rodziny pisał wspomnienia o bliskich, m.in. o żonie, działalności niepodległościowej ojca, wuju
zamordowanym w Katyniu.
— Tęsknota do twórcy, który odszedł wskrzesza go. W mojej filozofii istotną rolę odgrywa pojęcie
artefice della presenza, które
przejął ode mnie Francesco Paolo Raimondi. Twórca kultury posiada moc
unieśmiertelniania siebie i ludzi, którzy na to zasługują. Poszerza
nieśmiertelność myślicieli, których już nie ma, ale mogą być wskrzeszeni przez
naszą pamięć. Staje się architektem ich
obecności w kulturze. Myślę że, całym sensem mojej pracy jako historyka
filozofii było maksymalne wywindowanie takich ludzi, jak Grzegorz z Sanoka,
Bruno, Vanini, Łyszczyński, Trentowski.
Ta zdolność wydobywania jasnych stron z rzeczy przygnębiających, czasem
banalnych, była u Nowickiego uderzająco konsekwentna. Z entuzjazmem 87-letniego
profesora zetknęłam się po raz pierwszy 7 października 2006 r., kiedy na I Ogólnopolskim Zjeździe Racjonalistów i Wolnomyślicieli wygłosił wykład
„Racjonalizm czyli ruch kulturalny dążący do przemiany współczesnego polskiego
Ciemnogrodu w Światłogród". Trzeba było przywieźć profesora na miejsce imprezy -
do Radzikowa. Z klatki szarego bloku wyszedł siwiuteńki, lekko zgarbiony
człowiek o rozpromienionej twarzy i świetlikach w oczach. Podczas podróży
ciasnawym tico okazało się, że mieszkanie na blokowisku przy ulicy Dantego jest
dla Nowickiego powodem do radości, bo dzieła poety
są mu bliskie od
czasów gimnazjum. Za to rosnąca wokół klatkowca zieleń to nie zwykłe drzewa a nastrajający do tworzenia ogród.
W kolejnych latach prof. Nowicki stał się uczestnikiem PSR-owskich imprez dzięki
czemu utrzymywaliśmy kontakt. Były to kolejno: spotkanie 10 listopada 2007 r.,
obchody 100-lecia polskiego ruchu wolnomyślicielskiego 9 grudnia 2007 r.,
powołanie komitetu na rzecz budowy pomnika Kazimierza Łyszczyńskiego 22 grudnia
2009 r., urodzinowa impreza „90 świeczek na torcie ateisty" 30 maja 2009 r.
Podczas ostatniej wizyty u profesora, w marcu 2011 roku, nakręciliśmy z Kamilem
Ślesińskim kilka ujęć do filmu o Łyszczyńskim. Na pytanie w jaki sposób
najlepiej uczcić pamięć polskiego ateisty odpowiedział: „Koniec z martyrologią -
męczenników było wielu, ludzi wykształconych i samodzielnie myślących mniej.
Upamiętnienie Łyszczyńskiego nie powinno skupiać się na jego karze śmierci i męczeństwie. Rzeczywiste uczczenie, to szerzenie wiedzy o nim w kulturze
polskiej."
Prof. Andrzej Nowicki w marcu 2011 r. w trakcie kręcenia filmu o Kazimierzu
Łyszczyńskim. Fot. J. Rutkowska
Powstańcza filozofia
Jak widać,
nie tylko na poziomie etyki życia
codziennego, pracy naukowej, ale i w próbach budowania tożsamości w oparciu o historię kraju Nowicki miał umiejętność przeobrażania potencjalnego smutku w napędzające tworzenie. I właśnie w tym uwalnianiu miłości ojczyzny od kłaniania
się śmierci i wiecznemu męczeństwu pozwalał rozmówcy na oddech ulgi. Robił to
mimo własnych i rodzinnych doświadczeń (ojciec profesora za działalność
niepodległościową skazany został na trzy lata więzienia jeszcze jako uczeń
rosyjskiego gimnazjum, podczas wojny stał na czele podziemnej WRN PPS w Radomiu,
zginął w obozie koncentracyjnym Weimar-Buchenwald (1942); sam Nowicki najpierw w Radomiu, potem w Warszawie
prowadził działalność kulturalno-oświatową i sabotażową, redagował podziemne
pisma „Światło" i „Młodzież Socjalistyczna", a w l. 1942-44 był oficerem
politycznym kompanii im. Komuny Paryskiej w IV batalionie OW PPS im. Jarosława
Dąbrowskiego).
Nawet w tak samobójczym dla miasta i jego ludzi czasie
powstania warszawskiego, dwudziestokilkuletni Nowicki tworzył. Jako sekretarz
starosty powstańczego na Żoliborzu, a potem kierownik wydziału
kulturalno-oświatowego, współorganizował dla — najbardziej w tej powstańczej
pomyłce skrzywdzonej — ludności cywilnej koncerty z recytowaniem poezji.
Dla dzieci wydawano dziennik ilustrowany z kolorowankami. We wrześniu 1944 r.
Nowickiego przykuła do łóżka choroba. Czas totalnej niemocy w warunkach działań
powstańczych, gdy na świat przyszedł jego pierwszy syn, wspominał podczas
spotkania w czerwcu 2009 r.
— Kiedy dziecko miało dwa dni, na naszą kolonię przy ul.
Krasińskiego spadły bomby. Jedna zaryła się tak głęboko przed oknami domu, że
widać było kadłub. Druga przebiła przewód kominowy sąsiedniego domu. Nasz dom
przetrwał, ale dziecko, żona i ja byliśmy czarni od sadzy. To byłoby zabawne w każdej sytuacji, ale nie kiedy nie ma wody. Jak się teraz umyć, czego się napić?
Z perspektywy czasu odpowiedzią nie była kombatancka
martyrologia:
— Miałem 25 lat,
żonę i syna, który miał dopiero trzy tygodnie. Za kogo się wtedy uważałem? Nie
za męczennika, powstańca, nie za umierającego, ale filozofa. Byłem magistrem
filozofii, odniosłem pierwszy sukces, wydrukowano mi pracę w „Przeglądzie Filozoficznym".
Kierowałem kołem poetyckim w Radomiu, pracą samokształceniową żołnierzy „Komuny
Paryskiej", wydziałem kulturalno-oświatowym w starostwie powstańczym. Uważałem
się za organizatora życia kulturalnego i poetę.
Nowy twór
Filozofem profesor czuł się 67 lat później kiedy choroba
ponownie i tym razem ostatecznie odebrała mu możliwość tworzenia. Takie
egzystowanie straciło sens. Podczas pogrzebu 8 grudnia br.
Światosław Nowicki
powiedział, że godne odejście było dla ojca zadaniem filozoficznym:
Często też można
usłyszeć, że w obliczu śmierci nie ma ateistów. Może i nie ma — z wyjątkiem
profesora Andrzeja Nowickiego. Wiem coś o tym, bo przez ostatnie pół roku jego
życia, od wspomnianych urodzin 27 maja do śmierci w dniu 1 grudnia (nazajutrz po
imieninach), obecny byłem w jego życiu w sposób wyraźnie bardziej intensywny niż w jakimkolwiek poprzednim okresie. (...) Trwał przy swoim, czyli przy tym, że miał
życie szczęśliwe i spełnione i że po śmierci jego jednostkowa świadomość
rozpłynie się wprawdzie w nic, ale jego myśli będą nadal żyły na ziemi w jego
działach i w umysłach ich czytelników.
(...) W październiku, kiedy zakomunikowałem tacie, że powodem jego choroby i postępującego szybko słabnięcia jest zdiagnozowany właśnie nowotwór,
usłyszałem, że wcale nie boi się on tego słowa i że nawet podoba mu się ono ze
względu na skojarzenie z tworzeniem nowych dzieł jako czymś, co nadaje istotny
sens życiu ludzkiemu.
Nowym tworem, którym dzięki Nowickiemu obudowałam kluczowy element światopoglądu — ateizm — jest pozareligijna ontologia. W swoich książkach dał wskazówki do
uzasadniania istnienia za pomocą świeckich personifikacji wartości, świeckiej
perspektywy miłości i nieśmiertelności. Przez samo nieuznawanie sił
nadprzyrodzonych nie wykluczał potrzeby duchowości (ale nie tworzenia religii
ateizmu). Stąd na przykład opisywanie zjawiska świeckich religii, w tym -
potęgujący przeżywanie jednego z najwspanialszych wytworów człowieka -
kultu kompozytorów i religii muzyki.
A co z tęsknotą? Nie podzielam jej wizji uszczęśliwiającego wskrzeszania ludzi,
których straciliśmy. Nostalgia jest
pożyteczna kiedy, tak jak ciekawość badawcza, zachęca do poznawania minionych
epok albo wzbogacania rodzinnego archiwum. Czy Józef Hen napisałby tak
sugestywną biografię Boya, gdyby nie tęsknił za dzieciństwem? Czy wypada tęsknić
za człowiekiem, który na koniec popołudniowego spotkania w czerwcu 2009 r.
powiedział:
-
Tęsknota może być bolesna, jeśli koncentruje
uwagę na tym, że kogoś już nie ma. Ale ten ból może zostać złagodzony. Daremną
rozpacz można złagodzić radością, że ktoś taki był i że coś takiego się
zdarzyło.
...
— Było bardzo miło, czy przyjdzie pani jeszcze kiedyś do mnie?
« Ludzie, cytaty (Publikacja: 23-01-2012 )
Joanna RutkowskaUkończyła socjologię na UW (Praca magisterska: "Elementy światopoglądu polskich ateistów", 2007). Działaczka PSR (w latach 2007-2008 sekretarz PSR, od 2009 członek zarządu). Pracuje jako redaktorka. Numer GG: 1066847 Skype: rutkoff700
Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Uwolnij dwa palce | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7709 |
|