Złota myśl Racjonalisty: Doprawdy, nie imponują mi zbytnio ludzie, którzy oświadczają: "Spójrzcie na mnie! Jestem tak wspaniałym tworem, że wszechświat musiał mieć jakiś cel". Nie, wspaniałość tych ludzi wcale mnie nie olśniewa.
Niematerialni żyją wśród nas. To mało powiedziane! Niematerialni stanowią większość. Nie trudno się o tym przekonać. Wiele można wymienić sytuacji, w których niematerializm triumfuje za sprawą swoich jakże nieoryginalnych zwolenników. Na przykład, moja życiowa towarzyszka miała jakiś czas temu dość typową przygodę na ćwiczeniach z filozofii. Po przedstawieniu dociekań jednego ze średniowiecznych scholastyków, doktor filozofii zapytał swoich studentów o kwestie trapiące dwunastowieczny umysł. „Myślę, że na to pytanie warto odpowiedzieć" — zagaił swoich podopiecznych — „chyba, że ktoś z państwa nie ma duszy...?" — dorzucił ironicznie szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. „Ja nie mam duszy, więc chyba nie warto bym odpowiadała" — zauważyła moja lepsza połowa. Zapanowała cisza. Pozostali studenci zamarli nagle, zaszokowani tym niecodziennym stwierdzeniem. „To co będziesz robić po śmierci?" — dodała w końcu rzadko odzywająca się dziewczyna gdzieś z tyłu, zaś doktor odetchnął czując, iż humanizm powrócił znów na nadane mu przez jemu podobnych miejsce.
Innym znów razem mój przyjaciel hinduista kłócił się ze mną na temat Księżyca. Niby prosta rzecz — Księżyc jest, świeci na niebie światłem odbitym od Słońca. Jednakże dla wyznawcy Wisznu nie wyglądało to wcale tak przekonywująco. Księżyc, ten ze skał, ze śladem Amstronga odciśniętym na długie wieki w spowitym niemal nieistniejącą atmosferą pyle, nie spełniał zdaniem tego wyznawcy Wisznu oczekiwań związanych z jego jedynie prawdziwą religią. „Prawdziwy Księżyc jest niematerialny, znacznie większy, czarny i to właśnie tam wędrują dusze zanim inkarnują w inne ciało" — wyjaśniał mi fachowo i pewnym głosem. „Fałszywy, materialny Księżyc nie zgadza się z astrologią, która wyznacza losy ludzi, gdy jest odczytywana na przykład podczas wesel" — dodał jeszcze taki koronny argument. Był to dla mnie ciekawy dowód na to, iż niematerialnym nie wystarcza własny niematerializm (pełny, lub cząstkowy). Niekiedy przenoszą do krainy Jezusa, Kriszny, skrzatów i jednorożców całkiem pokaźnych rozmiarów obiekty. Nie pytałem już zatem o planety Neptun i Uran, co zazwyczaj lubię robić przy osobach rozmiłowanych w astrologii (jak wiadomo, ta paranauka „zna" tylko widoczne gołym okiem planety).
Różnych ciekawych opinii zaczerpniętych od niematerialistów każdy z nas mógłby zapewne wymienić tysiące. W końcu jesteśmy dość liczebnym gatunkiem zwierząt, choć gdy się słucha takich wyznań, ciężko stwierdzić, czy mimo wszystko nie zagraża nam wymarcie. Mój katastrofizm bierze się stąd, iż wedle wszelkich przesłanek niematerialni stanowią znaczącą większość rodzaju ludzkiego. A wymiera się w materialnym świecie… Skąd bierze się ta moda na niematerializm? Co wpływa na jej trwałość? W końcu w XXI wieku wiele zastałych poglądów odrzuca się wręcz nadgorliwie, ale akurat tego jednego tylu niematerialnych estetów trzyma się twardo, bez cienia samooskarżenia o kiczowatość (o rzeczywistości nie wspomnę, bo jest w ich kręgach najpewniej niemodna). W moim kolejnym filmiku staram się udzielić odpowiedzi na tę jakże niezwykłą kwestię.
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.