|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Laicyzacja
Antyklerykalizm to nie antychrystianizm Autor tekstu: Piotr Napierała
Polacy
powoli orientują się, że antyklerykalizm to nie antychrystianizm, dotyczy to
także religijnej prawicy, która udaje, że nie wie o co chodzi i świadomie
myli przywileje Kościoła z możnością
dalszego manifestowania wiary katolickiej. Na przykład na portalu konserwatyzm.pl,
na którym miałem kiedyś raczej nieprzyjemność niż przyjemność publikować
(jako liberał byłem tam w zdecydowanej mniejszości)
forsuje się fałszywą
wizję oświecenia czyli wielkiego intelektualnego ruchu trwającego od ok. 1670
roku do dziś. Na owym portalu formuje się bojową uproszczoną i kłamliwą
definicję oświecenia, wrzucając do niej wszystko to, co się nie podoba
redakcji. Już w pierwszym zdaniu artykułu poświęconego antyrewolucyjnej myśli
Erika von Kuehnelt-Leddina (w tytule napisano jego, przyznaję dość trudne
nazwisko, z błędem:) „Erik von Kuehnelt-Leddin: Rewolucja Francuska,
markiz de Sade i wojna" napisano juz w pierwszym zdaniu:
„...Oświecenie (antychrześcijański
prąd intelektualny przypadający na XVII i XVIII wiek — przyp. tłum.) wydało
owoc w postaci Rewolucji Francuskiej, (...) sadystycznej orgii, w której
"Boski Markiz[1]" odegrał wiodącą rolę zarówno intelektualną jak i osobistą [ 1 ]…".
Nie
chodzi tu nawet o to, że sadyzm nijak się ma do oświecenia — oświeceniowcy znieśli
np. tortury (humanizm i kartezjanizm, który wykluczał możliwość działania
na ciało i wpływania w ten sposób na duszę) z takim upodobaniem stosowane w majestacie prawa przez chrześcijańską inkwizycję.
Trzeba
pamiętać też, że de Sade za to co pisał siedział przez całe życie w więzieniu,
mimo iż najprawdopodobniej były to czyste wymysły. Oświeceniowcy (liberalni
ministrowie królewscy) tępili więc de Sade’a!
Po
drugie oświecenie walczyło nie z chrześcijaństwem, a nawet nie z Kościołem,
lecz z klerykalizmem — czyli z dominacją czynników religijnych w życiu społecznym
państwa i narodu, a to nie to samo. Kościół katolicki miał przestać być monopolistą
etycznym i miał stracić nieco przywilejów. Miał też szanować sferę prywatną — tzn. uznać, że w państwie mają prawo egzystować jednostki nie uznające
autorytetu KK. To wszystko. W czasach Voltaire’a Kościół był potęgą
polityczną i ekonomiczną. Dziś wiele słów skierowanych przez oświeconych w stronę KK i religii wydaje nam się przesadzonych, właśnie ze względu na tę
ogromną różnicę przedrewolucyjnej i dzisiejszej równowagi cywilizacyjnej.
Po
trzecie wreszcie autorzy konserwatyzm.pl zupełnie zapomnieli o tzw. oświeceniu
katolickim; które reprezentowali tacy myśliciele jak Feijoo y Montenegro, albo
Fernandez de Moratin, Joseph Sonnenfels, oraz o oświeceniowcach protestantach
jak Lessing czy Burke. Są oni dowodem na możność technicznego (bo
ideologicznego niestety nie) pogodzenia tolerancji z religijnością.
W
swej ocenie oświecenia, portal konserwatyzm.pl wyraźnie kieruje się taktyką
wymuszonego dualizmu manichejskiego. Ja rozumiem, że katolicy chcieliby być
znowu siłą dominującą, ale ich obecni marksistowscy przeciwnicy, wbrew własnym
legendom, niewiele mają wspólnego z oświeceniem tym jakie nastało w XVIII
wieku. Już w samej rewolucji francuskiej oświeceniowcy (Malesherbes, Condorcet)
byli skazywani na gilotynę lub prześladowani (La Fayette), i wywlekani z grobów
(Mirabeau) przez ciemnych a hardych jakobinów. Komunizm i jakobinizm to nie oświecenie,
lecz egalitarna religia świecka o charakterze profetycznym, nie mająca nic wspólnego z indywidualistycznym ewolucjonistycznym racjonalnym (popularno) naukowym ruchem
zwanym oświeceniem.
Można
dodać też z drugiej strony, że owe nowe średniowiecze tak upragnione przez użytkowników
portalu, było przecież dość
mocno pogańskie w sferze życia codziennego. To
barok naprawdę konsekwentnie wprowadził nauczanie Kościoła katolickiego do sfery
publicznej, a rozdział Kościoła od państwa, który następował zwłaszcza w XIX
w, wg niektórych badaczy wzmocnił, a nie osłabił kontrolę Kościoła
nad wiernymi. Jeśli tak, to tym bardziej można zrozumieć reakcję
antyklerykalną naszych czasów. Zresztą już renesansowi humaniści
umieli rozróżnić wiarę i Kościół. W naszym kraju oświecenie nigdy się
specjalnie nie zakorzeniło, a lata rozbiorów, o czym słusznie mówił Janusz
Palikot w jednym z wywiadów, dało Polakom złudzenie,
że Kościół katolicki ma wspólne interesy z narodem, podczas gdy w innych państwach „Kościół
współpracował z tyranami" . Wspomnijmy choć potępienie powstania
listopadowego przez papieża Grzegorza
XVI w encyklice Cum
primum ogłoszonej 9 czerwca 1832, w której napomniał polskich biskupów
oraz duchowieństwo, aby podporządkowali się władzy zaborców oraz aby zachęcali
do tego lud. Potępił powstanie listopadowe, nazywając powstańców: „podłymi
buntownikami", którzy powstali przeciw władzy monarchy. Tego
papieża ma na myśli Juliusz Słowacki w „Kordianie", kiedy
papież mówi: „...Niech Polaki modlą się, czczą cara i wierzą…", i to
nawet nie szkodzi, że car był prawosławnym, przeciwnikiem Kościoła
katolickiego. Wbrew In supremo z 3 grudnia 1839, papież Grzegorz XVI potępił
niewolnictwo i sprzedaż niewolników jako niegodne chrześcijan. Cóż po kilku
dekadach walki dysydentów, heretyków i liberałów, nawet papież musiał się
ugiąć… Grzegorz występował też ostro przeciw liberalnemu nurtowi w katolicyzmie; w 1832 potępił francuskie czasopismo „L'Avenir"
wydawane przez hr. Ch. de Montalemberta, H.
Lacordaire’a i księdza F. R. Lamennais. Konserwatyzm Grzegorza był tak duży, że nie zgadzał się
on na wprowadzenie w Państwie Kościelnym kolei żelaznej
i gazowego oświetlenia ulic; określił on drogi żelazne „drogą do piekła" (gra słów
po francusku: "chemins
de fer" — "chemin d'enfer"), uważając, że
przyczynią się do rozwoju handlu i w rezultacie wzmocnienia
antymonarchistycznej burżuazji.
Do ludzi, których całe
życie kręci się wokół chrześcijańskich rytuałów, histeryczne krzyki
kato-prawicy mogą jeszcze dojść, ale każdy, kto oprócz wiary ma także oczy,
widzi jak bezczelni są biskupi. Biskupi, którzy zapraszają Paetza na
spotkanie poświęcone walce z gwałtami dzieci przez duchownych, czy biskup
Michalik, który zatruwa życie pewnego policjanta i jego rodziny, tylko
dlatego, że ów zwrócił się do niego „proszę pana" a nie „przenajświętsza
ekscelencjo"… Swoją drogą na portalu konserwatyzm.pl pojawił się niedawno wpis
senatora Kazika Jaworskiego, pt.: „Nie pozwolimy
bezkarnie obrażać Arcybiskupa!":
„...Janusz Palikot w publicznej wypowiedzi
obrzucił inwektywami naszego duszpasterza, JE Arcybiskupa Józefa Michalika.
Przyjmujemy to jako sygnał do mobilizacji. To poczucie przyzwolenia na takie
wypowiedzi decyduje o tym, że Janusz Palikot próbuje posuwać się coraz
dalej. Za słabo brzmiał nasz głos w sprawach moralnych, ochronie życia,
braku zgody na mrożenie ludzkich embrionów, gdy atakowano status rodziny przez
zrównywanie z tzw. stałymi związkami, czy wręcz związkami homoseksualnymi.
Potem rozpoczęły się próby podważania statusu materialnego Kościoła. Również
wtedy brak było dostatecznej reakcji. A przecież status materialny Kościoła
to nie mercedesy dla księży — jak starają nam się wmawiać media — ale cała
ogromna sfera działalności dobroczynnej, w której władze publiczne dają
sobie radę znacznie gorzej. Po tym wszystkim mamy obecnie do
czynienia z personalnymi atakami na hierarchów, co jest już bardzo groźnym
sygnałem, gdyż jak mówi Pismo: "Uderz w pasterza, a rozproszą się
owce". To dla katolików ostatni sygnał, by podjąć działania. Marsz, którym
14 kwietnia przejdziemy ulicami Rzeszowa, będzie znakomitą okazją, by się
spotkać i zorganizować do kolejnych działań [ 2 ].
Myślę, że pana senatora Jaworskiego boli tak naprawdę
tylko to, że: „...Potem rozpoczęły się próby podważania statusu
materialnego Kościoła…". Janusz Palikot słusznie zauważył, ze Michalik
jest takim samym chamem jak Rydzyk, odnosząc się m.in. do sprawy z policjantem. Rzecz w tym, że dla ultrakatolików biskup jest kimś podobnym do
anioła. To tak jak mówił Roman Kotliński o tym, że na
wschodzie Polski wielu wydaje się, że ksiądz jak anioł, nie załatwia potrzeb
fizjologicznych. Biskup ma więc prawo być chamem? Oczywiście nie!
Zresztą Janusz Palikot dobrze dobrał tu słowa. Określając chama w koloratce
chamem, a nie np. głupcem, dał wyraźny sygnał, że chodzi mu o dobry smak, a nie o poglądy. Oczywiście kato-prawica jak zwykle celowo myli wszystko...
Cóż wiadomo było od dawna, że to spóźnione oświecenie
będzie kiedyś trzeba nadrobić.
Przypisy: « Laicyzacja (Publikacja: 04-04-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7919 |
|