|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Irreligia
O wierzących prawdziwie Autor tekstu: Julian Bartosz
Jąłem się tego tematu wcale nie z potrzeby odniesienia się do niesłychanego i gorszącego zacietrzewienia w aktualnym życiu politycznym w Polsce, fanatyzm jako
groźny przejaw „chorego umysłu" interesował mnie bowiem w związku z pracą nad
książką o pohitlerowskim podziemiu a także o „bezideowym skrzydle zbrojnego
podziemia" czyli bandytyzmie na Dolnym Śląsku w pierwszych latach po II wojnie
światowej. I jakkolwiek to, co u różnych dawnych i współczesnych autorach
przeczytałem na temat fanatyzmu można rozpatrywać także w kontekście aktualnego
totalnego poplątania w obozie zwycięzców z roku 1989, ja tę — mocium Panie -
swawolę pozostawiam na boku, kierując swą uwagę ku ponadczasowemu zjawisku
zbudzonego przez różne demony szaleństwa. Najsilniejszy z tych demonów to
wielorako pojmowana władza. „Dyskutowanie z fanatykami oznacza
uprawianie zabawy w przeciąganie liny z przeciwną drużyną, która po swojej
stronie linę przywiązała do grubego
drzewa" — filuternie ale trafnie napisał
nieżyjący już niemiecki autor Hans Kasper w „Uwagach o sytuacji" [ 1 ]
książce „Fanatismus". Ponad dwieście lat przed nim Wolter przestrzegał:
„Pamiętajcie, że fanatycy są bardziej niebezpieczni od łotrów, opętanego nigdy
już nie zdołamy przywrócić do rozumu, z łotrem może się udać". Zaś Fryderyk
Nietzsche zauważył, że fanatyzm to jedyny objaw 'silnej woli', na który potrafią
zdobyć się ludzie słabi i nękani niepewnością". Podobnie w dziele „The True
Believer" [ 2 ]
oceniał to amerykański pisarz i filozof Eric Hoffer: z poczucia niepewności,
kompleksów i spotęgowanych wątpliwości wyrasta u „prawdziwie wierzących" właśnie
fanatyzm. Własną pustkę wewnętrzną
kompensują sobie wręcz namiętnym zwróceniem się ku czemuś zewnętrznemu,
przeważnie ku jakiemuś wodzowi czy innemu guru. Ludzie niepewni siebie po prostu
muszą się czegoś uczepić — zarówno w sensie religijnym, jak i politycznym czy w jakimkolwiek innym.
Fanatyzm definiuje się w węższym sensie jako opętanie jakąś „ideą", jakimś
wyobrażeniem czy przekonaniem o absolutnej słuszności własnej racji; to
irracjonalna postawa nie tolerująca
poglądów różnych od własnych, swoisty omam,
który chce się wmówić, a także siłą wtłoczyć do głów innym ludziom czy
całym grupom; opętanie nasiąknięte poczuciem misji i niedostępne dla
jakichkolwiek argumentów, pozbawione zdolności do refleksji; absolutna pewność
siebie nie dopuszczająca możliwości zmiany.. Gorzej: Austriacki psycholog Johann
Lauber w książce „Jak ludzie staja się fanatykami" [ 3 ]
stwierdza, że narażając się na straceńcze ryzyko, na klęskę i nawet na własną
śmierć, ci „nawiedzeni" mają jeden jedyny cel: unicestwić przeciwników,
nieposłusznych, odszczepieńców. .
Pomijając dalsze nasuwające się dla określenia tego fenomenu ciemnej strony
ludzkiego umysłu wielosłowie wtrącę tu jeszcze tylko cytat z niedokończonej
pracy Róży Luksemburg. "Wolność tylko dla zwolenników rządu, jedynie dla
członków partii — choćby najliczniejszych — wolnością nie jest. Wolność jest
zawsze wolnością dla Myślących Inaczej. Nie z powodu
fanatyzmu sprawiedliwości, lecz
dlatego, że wszystko, co Ożywcze, Uzdrawiające i Oczyszczające zawiera się w jej
istocie, zaś do skutku nie dochodzi, gdy wolność staje się przywilejem". [ 4 ]
Rzecz z cytowaniem tych słów w tym, że w literaturze polskiej podaje się
przeważnie tylko dwa pierwsze zdania. Konkretyzacji pomijającej i wykluczającej
fanatyzm sprawiedliwości na ogół
brak w cytatach.
Co to za dziwoląg: fanatyzm
sprawiedliwości? Co to może oznaczać?
Przypuszczalnie chodzi o niechęć do utożsamia władzy z immanentnym jej
przyrzekaniem, że w interesie tak czy inaczej pojmowanego ludu przeważnie
widzianego jako poddanych a w najlepszym przypadku wyborców-konsumentów, chce
się dla nich sprawiedliwości. Sprawiedliwość — cokolwiek, z dodaniem
„społecznej" lub innego słowa, się przez to rozumie — ogłoszono naczelnym Dobrem.
Jedni obiecują ów dar ze strony władzy już na tym padole, inni każą wierzyć, że
dany im będzie w innym, lepszym świecie: wśród aniołów i serafinów w niebie bądź
pomiędzy hurysami nad strumieniem w zielonej dolinie. Jak lud ten dar odrzuca,
to się go narzuca siłą.
Szukając odpowiedzi na zadane w tytule książki austriacki lekarz i psychoterapeuta Johann Lauber określa jako ironię historii to, jak z jednej
strony ruchy emancypacyjne (rewolucyjne) głosząc ideę wyzwolenia od nędzy i niesprawiedliwości doprowadzają do nowych nieszczęść, i jak monoteistyczne
religie światowe powodują, że posłuszne dziatki jednego lub drugiego jedynego
Boga żądaną przez NIEGO miłością bliźniego obdarzają jedynie tych, którzy wierzą w ich jedynego Boga dokładnie w taki sam sposób jak oni sami. Miłość tylko dla
prawowicie wierzących — tak mówią fanatycy religijni. Dla wierzących inaczej lub
dla odszczepieńców pozostaje wykluczenie, prześladowanie i śmierć..."
Autor
przywołuje znanego współczesnego i wydawanego także w Polsce egiptologa i badacza religii Jana Assmana[5]:
„Oczywiście, jak każdy wie, jeszcze przed pojawieniem się monoteizmu świat był
pełen przemocy i gwałtu, nienawiści i winy. Stwierdzam tu jedynie, że monoteizm
jest religią, w której
kanonicznych tekstach tematy gwałtu, nienawiści i grzechu odgrywają niezwykle
wielką role i przyjmują specyficznie religijną postać, która jest inna niż w tradycyjnych pogańskich
wierzeniach. W nich bowiem przemoc występuje w związku z politycznym principium
panowania a nie w związku ze Sprawą Boga. Przemoc (w religiach pogańskich) to
sprawa Władzy a nie Prawdy". Przywołany Assmann jako konsekwencję bronienia i strzeżenia prawdy przemocą wskazuje na
to, jak w imię jedynego Boga zwalcza się próby zaistnienia kwestionujących ją
odszczepieńców: katarów i wszelakich heretyków i sekciarzy głoszących odmienne
od prawdziwej wiary prawdy i uprawiających
swoją magię i rozmaite nieprawowite rytuały. Assmann wnosi tu wszak pewne
zastrzeżenie: przemoc nie jest „wpisana" sama przez się w monoteizm. „Mowa
przemocy rodzi się z pod wpływem politycznego nacisku, od którego monoteizm chce
właśnie wyzwolić (...) Dynamit tekstów religii monoteistycznej wybucha nie w rękach wierzących, lecz fundamentalistów, którym chodzi o polityczną
władzę i budzą religijne emocje w celu uzyskania poparcia mas. Mowa
przemocy jako nadużywany środek w walce politycznej potrzebna jest do zbudowania
obrazu wroga i podtrzymywania nastrojów strachu i zagrożenia".
Lauber, referując poglądy Assmanna zwraca swą uwagę na tych, którzy prawdziwie
wierzą; jako otwartą pozostawia się kwestię, czy chodzi o wierzenie w Boga czy
też w przywódców go reprezentujących. I w tym kontekście zauważa:
wiedza
zawsze podlega weryfikacji i może być rozwijana, nawet poprawiona,
poglądy, które teoretycznie
są zmienialne ale pod wpływem tradycji, wychowania, mediów i innych środków
masowego oddziaływania stają się jako opinia publiczna graniczącą z ignorancją
zaskorupiałą strukturą, i wreszcie
wiara, która jest po prostu wiarą i których objawiona treść nie może
podlegać żadnym wahaniom. Oto fundament, na którym może rozwijać się fanatyzm ze
wszystkimi jego konsekwencjami.
Zdaję
sobie sprawę, że w tym miejscu narzuca się temat fanatyzmu w ruchach
politycznych czy w ogóle w życiu społecznym. Omijam to. Nie tylko dlatego, że
najbardziej skrótowe podjęcie tej dziedziny przekroczyłoby ramy tego tekstu, ale
także z tego powodu, że mechanizm powodujący fanatyzm w politycznym, publicznym
działaniu jest zbliżony do czynników
sprawczych fanatyzmu religijnego.
Warto
zauważyć, że niekiedy fanatyzmy życia społecznego usiłują jakby wchłonąć i przyswoić zasady religijne bredząc o „najwyższej istocie" jak w czasie Rewolucji
Francuskiej, o „nowym narodowym chrześcijaństwie" w ruchu hitlerowskim czy też w postaci ubóstwiania swych wodzów
prowadzących lud poprzez krwawe zawieruchy ku sprawiedliwości nadając temu
pojęciu wymiar właśnie fanatyczny, jak rozumiem cytat z Róży Luksemburg.
Pojęcie „fanatyzm sprawiedliwości", spotęgowane poprzez dodanie słów o „prawdziwej i wyższej sprawiedliwości" pojawia się także gdzie indziej.
Pozostając przy swoistym konglomeracie Władzy, jedynej Prawdy i „Wyższej
Sprawiedliwości" jako uzasadnieniu niesienia
prawdziwej wiary bądź jej obrony należy ujawnić motyw bynajmniej nie obojętny,
mianowicie dążenie do panowania i do posiadania — czyli cele polityczne i ekonomiczne.
Głębokie wejrzenie w dziejowe czeluście to skrywające
daje wydana w 2011 książka profesora
uniwersytetu w Londynie Jonathana Philipsa „Heiliger Krieg. Eine neue Geschichte
der Kreuzzuege".
[ 6 ] Recenzent „Financial Times" ocenił ją jako „ożywczo świeże spojrzenie" na
rzekomo znany temat, w „New York Times" widziano w książce przejawy
„przerażającego stanu umysłu", zaś niemiecki wydawca (Deutsche Verlagsanstalt"
prezentuje dzieło słowami, że „kryjąca się za motywami krzyżowców ideologia
zachowała się do naszych dni". Sam autor pisze, że tradycja ukazywania „świętej
wojny przeciw niewiernym" zdaje się „świadomym chodzeniem wzdłuż granicy, za
którą jest prawda".
Nie
moją jest rzeczą przedstawianie historii okrucieństwa uczestników kolejnych
wypraw krzyżowych. Opis wycinania w pień obrońców i ludności zdobytej 1099 roku
Jerozolimy oraz innych miast w Lewancie, wyrzynania katarów i mordowania wyznawców judaizmu w Europie, zabijanie chrześcijańskich ortodoksów
na wschodzie — wiedza o tym, kto chciał ją poznać była od dawna dostępna. Obrazy
tortur, wycinania jeńców, rozbijania dziecięcych główek o mur, mordowanie
nienarodzonych w łonie matki,
wszystko, co znane nam jest z tzw. wieku dwóch totalitaryzmów
praktykowano tysiąc lat wcześniej, a odtąd papież Urban II w 1095 roku w Clermont wezwał rycerzy Zachodu, by wziąwszy krzyż wyzwolili od innowierców
ziemię świętą dając za to odpuszczenie
grzechów. Makabrą z tym związaną czytelników ekscytować nie zamierzam.
Siłą
napędową dla zachodniego rycerstwa, aby nieśli na wschód prawdziwą wiarę był, co
podkreśla autor, motyw religijny. Krzyżowcy byli bowiem szczerze i głęboko,
wręcz fanatycznie wierzący, posłuszni
zastępcom Boga na ziemi, zdyscyplinowani. Wybierając się za morze kierowali się
również chęcią przeżycia przygody, ale motyw materialny wcale nie był im obcy,
Pożądali ziemi, nad którą chcieli panować, chciwi byli na pieniądze złoto i kosztowności. Zrazu występując jako obrońcy stali się agresywnymi kolonialistami i za to chwalono ich na królewskich dworach,
opiewali w poezji, chwaleni byli jako moralnie czyści przez kaznodziejów a nawet kanonizowani.
Phillips we wprowadzeniu książki podaje cytat: „Ta krucjata (...) ta wojna przeciw
terroryzmowi, będzie trwała bardzo długo". Autor pisze, że te słowa George’a W.
Busha po 11 września zainspirowały go do podjęcia pracy nad „świętymi wojnami".
Przypisy: [ 1 ] Hans
Kasper, Saetze zur Situation,
Dusseldorf 1969. [ 2 ] Eric Hoffer, The true Believer.
Thoughts on the Nature of
Mass Movements, NY.1951. [ 3 ] Johann
Lauber, Wie Menschen zu
Fanatikern werden , Wien 2011. [ 4 ] Rosa
Luxemburg, Unvollendete
Manuskrypt zur Russischen Revolution; w polskim wydaniu określane
jako Uwagi o rewolucji rosyjskiej. [ 6 ] Jonathan
Phillips, Heiliger Krieg. Eine
neue Geschichte der Kreuzzuege. Stuttgart 2012. « Irreligia (Publikacja: 29-04-2012 )
Julian Bartosz Ur. 1933. Dziennikarz (absolwent Wydziału Dziennikarstwa UW 1955) na emeryturze, publikował regularnie w "Dziś", od 1993 polski korespondent "Neues Deutschland". Dr nauk historycznych UWr 1963 - dysertacja o katolicyzmie politycznym w Niemczech (Rola Niemieckiej Partii Centrowej 1930-1933) - publikowana w KiW w 1969. Autor około 20 książek na temat stosunków polsko-niemieckich i historii Niemiec. Ostatnia książka: "Fanatycy. Werwolf i podziemie zbrojne na Dolnym Śląsku 1945-1948" (2012). W latach 1982-1988 docent w Instytucie Nauk Politycznych UWr. Dawniej laureat wielu nagród SDP, m.in. im. Juliana Bruna, Bolesława Prusa oraz Polskiego Klubu Publicystów Międzynarodowych. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: „Nie chce mi się wierzyć…” | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7988 |
|