|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Po pierwsze: nie szkodzić [2] Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Czy
to znaczy, że nie mamy szans w czymś większym? Oczywiście, że mamy, tylko
trzeba trochę inaczej patrzeć na świat. Po cóż nam były protesty i dzika
wrzawa o Gazociąg Północny? Od początku było wiadomo, że Herr Schroeder z gaspadinem Putinem położą tę rurę i na jednej nie poprzestaną, bo nie chcą
być uzależnieni od kaprysów zwariowanych Białorusinów, Ukraińców i Polaków.
Należało
od razu przyłączyć się do tego projektu, powitać go z radością i entuzjazmem, może udałoby się wtedy znaleźć zajęcie dla naszych dzielnych
hutników. Więc z tych protestów wyszło tylko tyle, że huty w Essen i Magnitogorsku mają co robić, a nasze ledwo zipią. Żaden z 'argumentów'
podnoszonych przez zielonych, rzeczywiście mających często zielone pojęcie o tym, o czym mówią, się nie sprawdził, zaś nad groźbami niektórych buńczucznych
polityków nasi mili sąsiedzi przeszli do porządku dziennego, nawet jakby ich
nie dosłyszeli. Port w Świnoujściu działa i co do niego wpłynie to i wypłynie, o rurę nie zawadzając. Niemieccy i rosyjscy inżynierowie nie są nieomylni,
ale coś niecoś już w przeszłości zrobili, z czego jeszcze do dziś inni
czerpią inspiracje, więc można było zgłaszać wątpliwości, ale powinny
one mieć charakter konstruktywny, a nie być próbą wsypania piachu w tryby
tej niemiecko-rosyjskiej maszyny.
Nie
znaczy to, że każdy wielki projekt powinien od razu budzić bezkrytyczny
entuzjazm. Nie miała sensu hałaśliwa zapowiedź budowy 3 milionów mieszkań.
Choć sam pomysł był teoretycznie i technicznie wykonalnym, w sumie był
chybionym, bo niewykonalnym finansowo. W Polsce nadmiaru mieszkań nie ma, ale
budowa kolejnych blokowisk też nie ma żadnego uzasadnienia, po prostu nikt ich
nie potrzebuje. Dlatego nikt, łącznie z projektodawcą, nawet nie zastanawiał
się, dla kogo te mieszkania mają być przeznaczone, a z tego wynika też -
gdzie mają być budowane, no i cała reszta pobocznych zagadnień, wcale nie
drugorzędnych. Takich celów nie ma sensu przedstawiać, bo do niczego, poza
uczuciem zawodu, nie prowadzą. Kiedyś uczono, przynajmniej mnie, owych trzech, w sumie dość prostych kryteriów, przy których pomocy należy oceniać każdy
projekt techniczny. Politycy albo o nich nie słyszeli, albo się nimi nie
przejmują.
Jeżeli
państwo ma się zająć budową fabryk, to może to zrobić, moim zdaniem,
tylko w jeden sposób — dając kredyty tym, którzy mają obiecujące pomysły.
Budowniczowie nowych fabryk powinni jednak zaczynać od wynajęcia garaży, Bill
Gates i inni tak zaczynali, bo wtedy ryzyko błędu jest mniejsze i jest on
mniej kosztowny. Czasy, gdy państwo budowało fabryki obliczone na produkcję
tysięcy ton czy milionów sztuk, zatrudniające tysiące robotników minęły.
Jeżeli państwo samo zacznie budować fabryki, — powtórzę to jeszcze raz — to po pewnym czasie samo będzie musiało kupować ich wyroby, a ponieważ będzie
to robić za swoje pieniądze, czyli pieniądze swoich obywateli, ci nie będą z tego zadowoleni., Jeżeli ktokolwiek będzie chciał w Polsce zbudować fabrykę
produkująca miliony sztuk lub tysiące ton, to będzie to duża firma, która będzie
wiedziała, co robi, co chce robić i gdzie znaleźć na nią kredyty,
prawdopodobnie nie będzie to jednak firma polska, na to nie ma, póki co, rady.
Same
ulepszone narzędzia nie zniosą jednak wad kapitalizmu, nie uczynią go
bardziej sprawiedliwym, ale może nieco znośniejszym i sprawniejszym. Może
trochę pohamują złe skłonności, które drzemią i w wyzyskiwaczach i w
wyzyskiwanych.
Rolą
państwa jest — po pierwsze, nie
utrudniać — i to zupełnie wystarczy pasjonatom, aby odnieśli sukces.
Ale to nie jest mało, to 'nie utrudniać'. W naszej praktyce społecznej
jest to najtrudniejsze zadanie, którego umiejętności rozwiązywania wielu
jeszcze sobie nie przyswoiło. Niech więc państwo zacznie wychowywać tak urzędników, a przez to i obywateli, aby byli życzliwi wobec tych, z których żyją. Łatwo
to powiedzieć, dużo trudniej zrobić, ale musimy wiedzieć, że choć wśród
handlowców bywają oszuści, wśród bankierów kombinatorzy, a wśród przemysłowców
bezwzględni wyzyskiwacze, to czas najwyższy przestać uważać handel za
oszustwo, bankowość za spekulację, a przemysł za wyzysk. Jeżeli trudności
będzie trochę mniej, to paru potencjalnych proletariuszy załapie się do
klasy średniej, niech to będzie nawet bardzo średnia klasa, ktoś ze średniej
awansuje do wyższej, ci z wyższej może wkręcą się do światowej elity. Czy
ubędzie ludzi biednych, to bardziej chyba zależy od polityki prorodzinnej i prenatalnej oraz dostępu do środków antykoncepcyjnych.
Nowego
człowieka próbowano wychować już kilka razy, a nawet wyhodować. O jednej z takich prób warto przypomnieć, bo w przyszłym roku przypadnie setna rocznica
jej podjęcia. Otóż 7
maja 1913 roku, w Wielkiej Brytanii, w rodzinie państwa Bols urodziła się
dziewczynka, której nadano dziwne nieco imię 'Eugenietta'. O jej rodzicach
właściwie nic mi nie wiadomo, prócz tego, że ojciec był podobno pisarzem,
pochodzącym z małżeństwa węgiersko — angielskiego, i urodził się w Kalifornii, zaś matka była Angielką, i że byli ludźmi zamożnymi.
Rodzice
byli entuzjastami eugeniki, która narodziła się właśnie w Anglii. Państwo
Bols postanowili sprawdzić, chyba bardziej nawet potwierdzić tezy tej nauki,
więc w trosce o wszechstronny rozwój fizyczny i duchowy swego dziecka
stosowali, na długo przed jego urodzeniem, specjalny tryb życia. Np., aby
dziecko miało poczucie humoru, spotykali się często ze swoimi znajomymi
pisarzami, autorami humoresek i komikami teatralnymi. Aby rozwinąć w dziecku
zmysł piękna i dobry gust, otoczyli się przedmiotami, które w owym czasie
uchodziły za piękne. Wiele też podróżowali i dbali o to, aby przez cały
czas ciąży panią Bols otaczała tylko przyjemna i życzliwa atmosfera, której
nie mąci żadna szpetota, zmartwienie czy troska. Nawiasem mówiąc, dobrze byłoby,
aby każda rodzina chciała i mogła zapewnić swoim dzieciom i przy okazji
sobie, takie warunki bez powoływania się na jakąś szczytną naukę.
Dziecko
urodziło się zdrowe, nadano mu to nowe, oryginalne imię i, jak zapewniała
angielska prasa, nieomal od dnia narodzin spełniało oczekiwania rodziców.
Podobno już w 6 miesiącu życia dziewczynka była się o wiele bardziej
rozwinięta niż inne dzieci w jej wieku, wyróżniała się pogodą ducha i była
zupełnie pozbawiona uczucia strachu.
Zainteresowanie
dzieckiem stopniowo malało, ale przypomniano sobie o niej, gdy doszła do pełnoletniości,
czyli kiedy dziewczyna skończyła 21 lat i weszła w wiek matrymonialny. „Daily
Express" rozpoczął poszukiwania panny, aby móc ocenić rezultaty
zastosowania naukowej metody. Niestety, rodzina Bols wyjechała z Anglii i wszelki słuch po niej zaginął więc rezultaty tej próby wyhodowania nowego
człowieka są nieznane. Podobnie nieznane są losy dziecka, które według
zapewnień szefowej firmy Clonike, miało się urodzić 26 grudnia 2002 roku na
Florydzie, będąc pierwszym sklonowanym obywatelem świata; za pół roku, jeżeli
rzeczywiście istniało i żyje, będzie miało 10 lat.
Pozostańmy
więc lepiej tylko przy próbach wychowawczych.
1 2
« Felietony i eseje (Publikacja: 03-06-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8084 |
|