Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.451.575 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Wiara" nie jest tak naprawdę odrzuceniem rozumu, ale leniwą akceptacją złego rozumowania. „Wiara" jest pseudo-uzasadnieniem, które pewni ludzie powtarzają, kiedy chcą o czymś twierdzić bez niezbędnych dowodów.
« Felietony i eseje  
Praca u podstaw [2]
Autor tekstu:

Pytanie, — co było pierwsze, kura czy jajko? — zostało podobno niedawno z dużym trudem rozstrzygnięte, na pytanie, — co ma być pierwsze, praca czy kapitał? — odpowiedź daje nam codziennie życie. Tak, jak starożytny Rzymianin był uzależniony od swoich gadających narzędzi, czyli niewolników, tak i my jesteśmy uzależnieni od swoich narzędzi, z którymi też niedługo będziemy porozumiewali się tylko głosem, a może nawet samą myślą. Tego nie da się zmienić, a kto wątpi, niech spróbuje żyć choćby dzień bez prądu. Narzędzia wytwarzane są dzięki kapitałowi, dlatego też należą do kapitału. I na to też nie ma rady. Próby zmiany relacji: kapitał-produkt-kapitał, która zastąpiła wcześniejszą, tzn. produkt-kapitał-produkt, są skazane na niepowodzenie i szkoda tracić na to siły, bo trzeciej możliwości nie ma. Nie pomoże nam w tym ani stary, ani nowy Marks; stary, dlatego, że opisywał świat sprzed prawie dwustu lat, a próba realizacji zaproponowanych przez niego rozwiązań, nie przyniosła ostatecznego sukcesu. Likwidacja kapitału nie powiodła się, choć liczbę kapitalistów udało się zredukować prawie do zera, skończyło się to jednak znakomitym zmniejszeniem liczby produktów, czyli czymś, czego nikt sobie nie życzył. Nowy Marks natomiast jeszcze się chyba nie narodził, choć ekonomistów nie brakuje, a w dzisiejszym świecie, siedem razy liczniejszym niż przed dwustu laty i, chciałoby się powiedzieć — tysiąckrotnie bardziej zróżnicowanym, o wiele trudniej skupić ludzi wokół jednej wizji, obojętne, czy sensownej czy fałszywej.

Pytania — czy istnieje trzecia droga? — nie da się rozstrzygnąć na drodze teoretycznej. Wydaje się, że dopiero próba jej realizacji może wskazać na sposób realizacji. Ale będzie to wszystko odbywać się w ramach ustroju kapitalistycznego, w warunkach prywatnej własności środków produkcji. Dopóki ta forma własności będzie przeważała, a nic nie wskazuje na to, by miała zaniknąć, będziemy mieli do czynienia z kapitalizmem. Od 'trzeciej drogi' wolę jednak tę, po której idę; choć mocno wyboista i pełna zasadzek, z zaczajonymi za każdym bankowym węgłem zbójcami włącznie, jest sprawdzona.

Nie sądzę, by jakieś propozycje szukania czy podpisywania enigmatycznych 'porozumień społecznych' były dobrym rozwiązaniem. Umowy niczego nie załatwią, czego dowodzi praktyka. Niektórzy wskazują na Chiny, jako realizatorów 'trzeciej drogi', ale ich naśladowanie gorąco każdemu bym odradzał. Błękitna Polska też ma swoją trzecią drogę, jednak nie wróżę powodzenia ruchowi, który w swoim programie ma nowy zestaw represji i nowych wrogów i walkę z nimi uznaje za swój priorytet.

Bez trudu można znaleźć tysiączne cytaty sławiące pracę każdego rodzaju. Niektórzy bez pracy niemal nie wyobrażają sobie życia; znane są przypadki ludzi, którzy pozbawieni z dnia na dzień pracy, czy to z racji wyrzucenia czy przejścia na 'zasłużony wypoczynek', tracili również natychmiast poczucie sensu własnego życia. Widać, że nie ma takiego nałogu, do którego w końcu nie można by się przyzwyczaić, jak to zauważył jakiś wesołek. Można zrozumieć zaskoczenie i nieprzygotowanie do nowej sytuacji kogoś, kto nagle stał się bezrobotnym, ale ktoś, kto wie, że za pięć lat pójdzie na emeryturę i który zaczyna ukradkiem liczyć dni dzielące go od chwili, kiedy nareszcie będzie mógł oddać się słodkiemu nieróbstwu, zaskoczonym być nie powinien. Nie powinien, ale bywa, mnie jednak brak pracy jakoś specjalnie nie ciąży, za to dziwią mnie protesty przeciwko przedłużaniu stanu szczęśliwości, jakim jest bycie pracownikiem, nawet, jeśli jest to związane z jakimiś uciążliwościami i niedogodnościami. Jest tu jakaś sprzeczność, jakaś dwoistość postawy, która kłóci się na dodatek z ogólnym przekonaniem, że praca jest źródłem bogactwa nie tylko narodów, ale i jednostek. Chyba, że jest to tylko frazes, i to przejrzany na wylot, w który nikt już nie wierzy. Być może wierzą w to powiedzenie ostatni, odchodzący coraz szybciej wraz ze swoją świadomością, członkowie niegdysiejszej wielkoprzemysłowej klasy robotniczej. Nowe pokolenia mają inną świadomość, tamta, stara, jest zupełnie nieprzydatna a próby stawiania jej za wzór wydają mi się śmieszne. Problem z tym bogaceniem się polega chyba na tym, że zupełnie czym innym jest praca jednostki, a czym innym społeczeństwa.

Świat idzie raczej ku likwidacji klasy proletariuszy, przynajmniej tzw. wielkoprzemysłowej. Nie znaczy to, że znikną nagle wielkie firmy, wielkie place budowy, tak jeszcze przez pewien czas będzie, ale jak długo, trudno to ocenić. Przecież w końcu wszystkie autostrady, nawet A2, zostaną zbudowane, mosty nad Gibraltarem i cieśniną Beringa przerzucone, nawodniona i zalesiona Sahara, w zamian zaś wykarczowana puszcza amazońska, rzeki syberyjskie skierowane tam, gdzie płynąć powinny, Himalaje splantowane, aby poprawić klimat Azji a Morze Martwe odsolone, osłodzone i wypełnione do rozsądnego poziomu. Trochę ludzi trzeba będzie zatrudniać przy rozbiórce Nowego Jorku i przenoszeniu go bardziej w głąb lądu, aby podnoszący się ocean nie zalał miasta, może będzie się budować jakiś wał ochronny wokół Europy i Ameryki. Widząc postęp w każdej dziedzinie łatwo jednak sobie wyobrazić te wielkie budowy, na których uwijać się będą bezzałogowe spychacze i wywrotki.

W przeszłości takich pomysłów nie brakowało. Żartom i kpinom nie było końca, analiz celowości, wykonalności i skutków dużo mniej. Zapewne nasi wnukowie będą mocno zdziwieni, kiedy podejmą te lub inne budowy a potem odkryją, że mówiono o nich już w wieku XIX.

Nowe wielkie wizje, — pod jakim sztandarem je zaoferować światu, a zwłaszcza III światu — to jest problem. Wszystkie sztandary, wszelkie krzyże, Union Jack, i gwiaździste sztandary, bez względu na liczbę gwiazd i ich barwę, są dostatecznie skompromitowane by kogoś zachęcić, zaś półksiężyc ma zupełnie inne zainteresowania. W każdym razie nie rozwiąże się problemów bijąc rekordy w jedzeniu hamburgerów czy kawioru, ani budując replikę Titanica.

A jak już wszystko będą robić roboty, to im akurat wystarczy świadomość, że praca to jest siła razy przesuniecie. Co wtedy będą robić ludzie? Trudno to sobie wyobrazić, ale rządy chyba nadal będą walczyć z bezrobociem, zaś działacze związkowi protestować przeciwko próbom podniesienia wieku emerytalnego dla mężczyzn do lat 85 a dla kobiet do 90.


1 2 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (2)..   


« Felietony i eseje   (Publikacja: 08-06-2012 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Liczba tekstów na portalu: 97  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Paradoks
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8098 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365