|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Zapomniana trucizna [1] Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
11
czerwca dowiedzieliśmy się, że po kilkunastu latach poszukiwań, japońskiej
policji udało się ująć niejaką Naoko Kikuchi, jedną z organizatorek ataku
gazowego na tokijskie metro w dniu 20 marca 1995 roku. W ten sposób zakończył
się pewien etap życia kobiety, która, wraz ze swoimi współwyznawcami,
zamierzała doprowadzić do 'końca świata'. Na szczęście, dla ludzkości
skończyło się „tylko" na śmierci kilkunastu osób oraz poważniejszym lub łagodniejszym
zatruciu kilku tysięcy innych, ale dla niejednej z poszkodowanych rodzin, nawet
dla wielu postronnych japońskich obywateli dotychczasowy świat naprawdę się
skończył. Nie pierwszy to przypadek, że ludzie, chcący na swój sposób
uszczęśliwić ludzkość, rozpoczynają swe dzieło od próby zniszczenia
wszystkiego, co ich otacza.
Napisałem — współwyznawcami — ponieważ zamach był zbiorowym dziełem sekty
„Najwyższa Prawda". Choć guru sekty nauki pobierał u wielu przywódców
religijnych, buddystów i hinduistów, także zapamiętale studiował Biblię i proroctwa Nostradamusa, wydaje się, że trudno ich winić za jego postępki,
ale wydaje mi się również, że wszystkie te irracjonalne 'nauki', każda z osobna, a tym bardziej wszystkie razem, są za to odpowiedzialne. Przerasta moje możliwości
zrozumienie, a tym samym wyjaśnienie samemu sobie, meandrów ludzkiego myślenia,
które każą, rozsądnym skądinąd ludziom, wierzyć w nadprzyrodzone zdolności
innych ludzi, których można nieomal dotknąć i sprawdzić każdą ich, rzekomą
cudowną moc, choćby sprowadzała się tylko do banalnej lewitacji, jaką miał
dysponować Shoko Asahara, przywódca sekty.
Do
wykonania swego zbrodniczego zamiaru zamachowcy użyli sarinu, związku, który
wyprodukowano już w latach wojny w Niemczech, lecz, z bliżej niewyjaśnionych
względów, nigdy nie użyto. Być może, hamulcem były, oprócz obawy, że broń
chemiczna okaże się obosieczną, także jego fizyczne właściwości; jest to
bezbarwna i bezwonna ciecz, rozpuszczalna w wodzie, łatwo więc o pomyłkę,
trudno też o skuteczne odkażenie zanieczyszczonej gleby czy odzieży. Broń
chemiczną można użyć 'bezkarnie' wobec przeciwnika nie mającego żadnych
możliwości odwetowych, dlatego jedyny znany przypadek współczesnego użycia,
m.in. sarinu, to atak na Halabdżę w roku 1988, dokonany przez armię iracką.
Sarin
jest związkiem dość łatwym do uzyskania, dlatego sekciarze, dysponujący
wystarczająco dużymi zasobami finansowymi, pochodzącymi np. z zysków
kierowanych przez nich restauracji, mogli tego dokonać. Jedynym ich problemem
było zachowanie dyskrecji.
Trucizny,
które przekształciły się w bojowe środki chemiczne, są dziś traktowane
jako nadzwyczaj podstępne i nieludzkie, ale nie zawsze tak było.
Kilka
ciekawych faktów z ich historii przytoczył w swoim artykule prof. I. Siemion
[ 1 ]. Jak się okazuje, pomysły takiego sposobu eliminowania przeciwników
wysuwał już Leonardo da Vinci, który proponował wprowadzanie arszeniku i innych trucizn do pni drzew owocowych. Swój sposób opisał on następująco:
"Jeśli wyświdrować otwór w młodym drzewie i zapuścić tam sublimowanego
arszeniku i realgaru, rozpuszczonych w wódce, (acqua
arzente) to można jego owoce uczynić trującymi, albo spowodować
usychanie. Ale otwór musi być duży i dochodzić aż do rdzenia i trzeba go
zrobić o porze dojrzewania owoców, a wymienioną tu trująca wodę trzeba
zapuszczać do otworu przy pomocy sikawki i zatkać mocnym kawałkiem drewna. Można
to też uczynić wtedy, gdy młode drzewa puszczają soki."
Na
niezwykle oryginalny pomysł ataku bronią chemiczną wpadł nieznany z nazwiska
hiszpański hurtownik papieru, który zaproponował zaatakowanie garnizonu
brytyjskiego stacjonującego na Gibraltarze, podczas paradnej defilady. Środkiem
przenoszenia broni, którą miał być kwas azotowy, byłby ogromny latawiec,
zdolny unieść lotnika wraz z odpowiednim zasobnikiem. Pomysł narodził się w roku 1782, w okresie, kiedy to Hiszpania próbowała zbrojnie odzyskać
Gibraltar.
Przypomnijmy
też, że według wszelkiego prawdopodobieństwa broni chemicznej, w postaci
tzw. fumatorów, użyli Tatarzy w bitwie pod Legnicą.
Doskonalenie
broni, w szczególności materiałów miotających, wydawało się niektórym
uczonym środkiem do utrzymania pokoju, a to dzięki 'równowadze strachu'.
Dymitr Mendelejew jest np. autorem następującej wypowiedzi: „… dążenie
do walki pozostaje w odwrotnym stosunku do kwadratu (jeżeli nie do sześcianu
lub jeszcze wyższego stopnia) odległości lub dalekonośności broni, że
regulując szybkość palenia się materii wybuchowych i podwajając szybkość
początkową wyrzucanych pocisków, teraźniejszość współdziała z wyższymi
celami cywilizacji i postępu, a zbadanie materii wybuchowych odpowiada zarówno
prostym, jak i ubocznym celom pokojowym nauki i przemysłu."
Wypowiedź
ta, pochodząca jeszcze sprzed I wojny światowej, nie zniechęciła zwolenników
wojen, choć w pewnym stopniu antycypowała sytuację, jaka wytworzyła się
dopiero po II wojnie światowej. Widać z tego, że odstraszanie, aby było
naprawdę skuteczne, musi być wsparte realną siłą, zdolną do rzeczywistego
wzajemnego unicestwienia się przeciwników, a takiej siły dostarczyła dopiero
broń atomowa i termojądrowa.
Użycie
broni chemicznej podczas I wojny światowej wiąże się z nazwiskiem chemika
Fritza Habera. Uczony ten, którego losy były nader skomplikowane i tragiczne,
swoją wcześniejszą sławę i Nagrodę Nobla zawdzięcza jednak wynalazkowi
znacznie bardziej przydatnego ludzkości, a mianowicie syntezie amoniaku z wodorem i azotem, umożliwiającej rozwój produkcji sztucznych nawozów
azotowych. Ale także ta synteza jest, w pewnym sensie, rezultatem wojny,
ponieważ była opracowywana z myślą o uniezależnienia Niemiec od dostaw
chilijskiej saletry, surowca m.in. do produkcji kwasu azotowego, a zatem także
materiałów wybuchowych. Potrzeby rolnictwa, nie tylko niemieckiego ale
europejskiego, wymagały coraz powszechniejszego stosowania nawozów azotowych,
tak więc synteza amoniaku zostałaby opracowana wcześniej czy później, ale
Fritz Haber i Carl Bosch, byli pierwszymi, którzy osiągnęli sukces
technologiczny i handlowy. Także Ignacy Mościcki, był twórcą kilku wynalazków
związanych z tą produkcją; na jego korzyść świadczy fakt, że zrzekł się
na rzecz państwa, przysługującego mu wynagrodzenia za ich stosowanie w zakładach
chemicznych w Mościcach.
Broń
chemiczna nie była jednak wyłączną domeną uczonych i wojskowych
niemieckich, ponieważ w okresie międzywojennym badania nad nią oraz jej
produkcję prowadzono we wszystkich nieomal większych krajach. Praktycznie
wszyscy uczeni usiłowali zapewnić swym krajom jeśli nie przewagę, to chociaż
równorzędne możliwości w porównaniu z przewidywanym przeciwnikiem.
Napięcia
polityczne, jakie zaczęły uwidaczniać się w Europie nieomal następnego dnia
po zakończeniu I wojny światowej spowodowały, że zarówno politycy, jak i kierowane przez nich narody uznały perspektywę następnej wojny jako coś
nieuniknionego, a nawet koniecznego. Takie przekonanie pozostawało w zgodzie z dotychczasowymi doświadczeniami historycznymi naszego kontynentu, jedynymi
niewiadomymi były tylko odpowiedzi na pytania — kiedy się to stanie i między
jakimi państwami ona wybuchnie? Pojawienie się pierwszego państwa
faszystowskiego, Włoch, zaczęło przybliżać zarówno ten moment jak i coraz
wyraźniej wskazywać przyszłych przeciwników.
W
roku
1929 A
. J. Cunning, wydawca liberalnego dziennika .,Daily News" powiedział: ,,W
ostatnich trzech latach słyszałem więcej rozmów i dyskusji o wojnie, niż w ciągu całego mego życia, ma się rozumieć, aż do katastrofy 1914
roku." [ 2 ] Zaniepokojony faktem, że przyszła wojna jest przedmiotem
nieomal codziennych rozmów wszystkich, tzn. zarówno pacyfistów jak i militarystów, polityków i wojskowych, uczonych i intelektualistów, Cunning
rozesłał do wielu znanych osób, w tym do b. premierów Wielkiej Brytanii
Davida Lloyd George’a, Ramseya Mac Donalda oraz do przyszłego premiera
Francji, Leona Bluma, ankietę, zawierającą pytanie: „Kiedy, gdzie i jak
wybuchnie nowa wojna?"
Wśród
wielu odpowiedzi, przytoczone zostały opinie marszałka F. Focha, udzielona już w roku 1927 innemu dziennikarzowi, przewidująca wybuch w ciągu najbliższych
10-ciu lub 15-tu lat, oraz prognoza Mussoliniego, że stanie się to w roku
1935.
Wśród
prawdopodobnych miejsc konfliktu wymieniano np. tereny b. monarchii austrowęgierskiej
oraz korytarz pomorski. Leon Blum uważał, że najbardziej zagrażającym
pokojowi państwem są Włochy, ponieważ 'każda dyktatura prowadzi
nieuchronnie, prędzej czy później do wojny', przestrzegał także przed
ewentualnym konfliktem polsko-litewskim.
Inni,
np. Lloyd George, typował Azję, a to ze względu na budzącą się świadomość
narodową ludów tworzących dopiero co powstałe państwo radzieckie, oraz
Afrykę, gdzie ścierały się interesy ekonomiczne państw europejskich. Z tego
względu za prawdopodobny uważał wybuch wojny włosko-angielsko-francuskiej, a nawet angielsko-amerykańskiej. Inni, z kolei, uważali, że przyczyną wojny
stanie się jakiekolwiek naruszenie Traktatu Wersalskiego.
Najgroźniej
brzmiały odpowiedzi na pytanie „jak?" Jeden z ekspertów wojskowych napisał:
„Przyszła wojna rozpocznie się masową rzezią cywilnej ludności. Nim
jeszcze oficjalne armie i floty zdołają wkroczyć do akcji bojowej, olbrzymie
eskadry samolotów zniszczą prawie że doszczętnie wszelkie większe centra
mieszkalne i fabryczne". Opinię swą opierał na wynikach manewrów
lotniczych przeprowadzonych rok wcześniej w Wielkiej Brytanii, które wykazały
niewielką przydatność ówczesnej obrony przeciwlotniczej. Te samoloty, które
przedarły się przez tę obronę były w stanie, teoretycznie, zniszczyć
Londyn i wytruć jego mieszkańców.
Wobec
narastającej psychozy wojennej głos musiał zabrać także kler. Cytowana
gazeta zamieściła fragmenty dwu kazań, wygłoszonych przez niemieckiego
kardynała Michaela von Faulhabera, pierwsze, w bazylice św. Bonifacego w Monachium, drugie w kościele św. Michała, także w Monachium [ 3 ]. Oto, co
powiedział kardynał:
"Żyjemy na rubieży czasów. Jak w innych sprawach, tak i w kwestii
wojny i pokoju nastąpi zmiana poglądów. Opinia publiczna musi się
przekształcić, aczkolwiek nie przejdzie to bez wstrząsów. Rozbrojenie
militarne musi poprzedzić rozbrojenie
moralne. Aureola munduru i parady wojskowej zbladła.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Siemion I.: Syndrom
„najwyższej prawdy", Wiadomości Chemiczne, 1995, 49, 7-8 « Felietony i eseje (Publikacja: 15-06-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8117 |
|