|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Religia jako mowa nienawiści [1] Autor tekstu: Eric S. MacDonald
Tłumaczenie: Monika Stogowska
Każdego ranka popijając kawę przeglądam
wiele internetowych dzienników, czytam nagłówki i wybrane artykuły, które
przykuwają moją uwagę. Zazwyczaj spędzam więcej czasu na stronach z opiniami,
ponieważ zajmują się one nie tylko szybko zmieniającymi się nowinami, które
mają swoje dziesięć lub piętnaście minut sławy, a potem znikają za
horyzontem uwagi, ale także istotniejszymi sprawami. Dziś w National
Post Alan Gould mówi o efekcie
Eichmanna, w pięćdziesiątą
rocznicę powieszenia Adolfa
Eichmanna (31 maja 1962), wysokiego oficera SS, który pilnował, aby pociągi
śmierci przewoziły Żydów i innych na Wschód, gdzie odbywało się
nazistowskie ludobójstwo. Choć sam był zbyt wrażliwy, by oglądać zabójstwa
Żydów, żądał, żeby transporty śmierci były priorytetem, nawet gdy z punktu widzenia niemieckich celów wojennych transport wojskowy powinien być
sprawą nadrzędną. Ale zabijanie Żydów było dla Hitlera i jego bandy szaleńców
ważniejsze niż kontynuowanie wojny, którą w efekcie i tak przegrali.
Jedną z rzeczy, która
uderzyła mnie w artykule Allana Goulda jest coś, co nie ma nic wspólnego z Adolfem Eichmannem choć jest, jak sądzę, blisko powiązane. Zaczyna on swój
artykuł informacją, że dorastał w Detroit, po tym jak jego rodzice przenieśli
się z Toronto z powodu panującego tam antysemityzmu.
W
połowie lat 30. znaki „Zakaz Wstępu Psom i Żydom" były ustawione wzdłuż
starej Autostrady nr 2 (teraz trasy 401) oraz wzdłuż plaż jeziora Ontario. Także
wiele zawodów było niedostępnych dla Żydów. Wspomnienia mojej rodziny z tych doświadczeń popchnęły mnie do uczestnictwa w procesie Eichmanna -
punktu zwrotnego w historii walki z antysemityzmem.
Najdziwniejszym jest, że mimo, iż urodziłem się w Kanadzie, dorastałem w Indiach w kompletnej niewiedzy o antysemityzmie; i chociaż były
fundamentalistyczne grupy Hindusów w Indiach w których dorastałem, i chociaż
przyjechałem do Indii jako dziecko krótko po masakrach Muzułmanów i Hindusów
podczas podziału Indii na wielkie Indie hinduskie i muzułmański Pakistan oraz
krótko przed morderstwem Gandhiego w Delhi w 1948, religijne animozje nie
odgrywały właściwie żadnej roli w moim życiu. Mój ojciec był chrześcijańskim
misjonarzem i choć nigdy nie usłyszałem żadnego otwartego potępienia innej
religii, jedynym powodem bycia misjonarzem jest wiara, że ludzie, wśród których
pracujesz, są obarczeni religijnym grzechem i ślepotą i że prawdopodobnie, bez
zmiany wiary, poniosą sprawiedliwą karę Bożą.
Religia, wtedy, w świecie w którym dorastałem, wydawała się całkowicie dobrą
rzeczą, jednak niektórzy ludzie, przez pech bycia wychowanymi w „niewłaściwej"
tradycji, bez żadnej winy z ich strony, nigdy nie mieli okazji dowiedzieć się
„prawdy" - ta możliwość była im zapewniona przez misjonarzy
zapewne szczerze wierzących, że byli posłańcami Bożej łaski
dla tych, którzy się zagubili.
Nie sądzę, żebym jako dziecko i nastolatek
kiedykolwiek zrozumiał, dlaczego mój ojciec uznawał, że to właściwe lub
chociażby przyjemne zajęcie, ale to prawdopodobnie dlatego, że dorastałem w świecie zupełnie innym od tego, w którym on osiągał swoją pełnoletniość.
Ponieważ dorastałem wśród ludzi, z których większość wierzyła w co
innego, niż ja i podczas gdy było nieuniknione, że uznam te religie za obce i wprawiające w zakłopotanie, z drugiej strony (jakkolwiek dziwne by to nie było)
nigdy nie mogłem przekonać samego siebie, że oni nie mają racji. W istocie,
czasem myślałem, że choć inne religie mogą się wydawać dziwne,
wcale nie wydawały się dziwne tym, którzy byli im posłuszni, a czasem ci posłuszni
innym religiom zdawali się żyć z życzliwością i godnością, większą życzliwością
niż mój ojciec okazywał hinduskiemu dżentelmenowi, będącego
wręcz wzorem życzliwości i gościnności.
Dorastanie w takim kulturowym kontekście prowadziło do relatywizowania
religii, tak więc, chociaż wciąż byłem głęboko zakorzeniony w chrześcijaństwie,
nie mogłem postrzegać innych religii jako ułomnych czy niewłaściwych. Choćbym nie wiem jak się starał,
rezultatem tego wychowania była niezdolność zaakceptowania religijnych wierzeń jako w jakimś sensie bezsprzecznej formy
prawdy. Przez jakiś czas bardzo się starałem, ponieważ byłem wychowywany w ten sposób.
Będąc jednak, jak to się czasem określa, dzieckiem
trzeciej kultury — miałem poczucie wykorzenienia i wyalienowania. Ostatecznie, choć
nie mogłem już zaakceptować wiary jako prawdziwego wyznania, ale jako
kulturową praktykę, w której „uświęcona" narracja gra „metaforyczną"
lub symboliczną rolę i w związku z tym społeczność wyznaniowa jest jak
rodzina, która celebruje pewna narrację pomocną do promowania ważniejszych zadań — wartości postępu. I myślałem przez pewien czas, omijając pułapki
prawdziwej wiary, że religia mogłaby wciąż zachować coś z prawdziwej cnoty
przez zmianę z organizacji skupionej na wierze, w organizację skupioną na
praktykowaniu miłości, łaski i sprawiedliwości.
Jednak kiedy myślałem o tych wszystkich rzeczach i mówiłem o nich w moich homiliach niedziela za
niedzielą, rok liturgiczny za rokiem liturgicznym, stawało się coraz wyraźniejsze,
że Kościół jest w trakcie obwarowywania się, stając się coraz bardziej
konserwatywnym w kwestii wiary, coraz mniej akceptującym liberalne, metaforyczne
rodzaje „wiary". Przez jakiś czas, ruch Morze Wiary w Kościele anglikańskim
zdawał się odwodzić nas od dosłownej wiary, ale takie formy „wiary" (cudzysłów jest konieczny, ponieważ takie formy niedosłownej „wiary" zaczęły
wydawać się wielu nie być w ogóle wiarą lub być formą religijnej
nieuczciwości) są nietrwałe i zazwyczaj całkowicie wyprowadzają wierzącego z prawdziwej wiary, nawet jeśli więź takiej wspólnoty pozostaje bardzo
silna. Tym jednak, co ostatecznie odwiodło mnie od religii, tak, że nawet wejście do świątyni byłoby
dla mnie odrzucające, był fakt że religia stała między Elizabeth (moją
żoną, której piąta rocznica śmierci przypadła w piątek, 8. czerwca) i jedynym możliwym końcem jej wzrastającej niepełnosprawności i bólu. Moment decyzji nadszedł, kiedy w listopadzie 2006
przeczytałem odezwę Rowana Williamsa do Izby Lordów, sprzeciwiającą się
projektowi lorda
Joffe, ustawy o wspomaganej śmierci dla śmiertelnie chorych.
I to prowadzi mnie do tytułu tego artykułu: Religia jako Mowa
Nienawiści. Pomysł wziąłem z ostatniego artykułu Maryam Namazie: Więc
chcesz zakazać mowy nienawiści? Czy nie jest nią właśnie religia?
Odpowiedź brzmi: oczywiście, religia jest
mową nienawiści, a zakazywanie mowy nienawiści oznaczałoby zakazywanie samej
religii. Wydaje mi się, że to bardzo ważne spostrzeżenie, jestem
zdania, że bardziej ekstremalne formy mowy nienawiści, do których podżega
religia mogłyby być zakazane, a ich sprawcy ukarani. W istocie, formy przemów
religijnych, które grożą uszkodzeniem ciała powinny być moim zdaniem
zakazane, a ci, których religijne mowy posuwają się do zagrażania życiu
powinni być ukarani. W istocie, Daniel Pipes ma stronę, którą
regularnie aktualizuje, zatytułowaną: „Dopuszczenie
cenzury ze względu na muzułmańskie zastraszenia". Ostatnia aktualizacja pochodzi z 27 lutego tego
roku:
Aktualizacja z 27 lutego 2012: dyrektor generalny BBC, Mark Thompson, uznaje uleganie
muzułmańskim groźbom, mówiąc, że producenci muszą rozważać możliwość
„gwałtownych gróźb" zamiast grzecznych skarg:
"Bez wątpienia zdanie „Wnoszę skargę w najostrzejszych słowach, jakie są możliwe"
różni się od zdania „Wnoszę skargę w najostrzejszych słowach, jakie są możliwe i nabijam mój AK47 podczas pisania". To zdecydowanie podnosi stawkę.
Chodzi o to, że dla muzułmanina ilustracja, a szczególnie komiks lub poniżająca
ilustracja proroka Mahometa, może mieć emocjonalną siłę dziecięcej
pornografii."
Dodał,
że edykt przeciwko Salmanowi Rushdie, ataki z 9/11 i morderstwo Theo van Gogha
umożliwiły mediom zrozumienie, że religijne kontrowersje mogą prowadzić do
zbrodni.
Ta forma mowy
nienawiści powinna być natychmiast i odpowiednio penalizowana, ponieważ naprawdę nie
możemy pozwolić sobie na to, by jedną religijną grupę ominęła krytyka
tylko dlatego, że niektórym z nich brakuje samokontroli, kiedy dochodzi do
krytykowania ich religii. Wolność słowa nie może przetrwać tego rodzaju ważonego
uprzywilejowania dla tych, którzy są gotowi grozić innym śmiercią. Nie
powinniśmy zapominać, że Hitlerowi i jego nazistom faktycznie udało się dojść
do władzy w dużym stopniu za pomocą terroru oraz grożenia śmiercią i okaleczeniem.
Ale, co ważniejsze — czas, byśmy uznali religię za formę mowy nienawiści.
Chrześcijanie mówią o miłości i dobroci, ale u źródeł chrześcijaństwa
leży piętnowanie innych, w szczególności Żydów, których potępianie jest
trwale wpisane w podstawowe dokumenty wiary chrześcijańskiej i choćby nie
wiem jak się starało, chrześcijaństwo nie może pozbyć się tej nienawiści
bez usuwania fragmentów książek, które uznają za święte. Islam to bez dwóch
zdań w dużej mierze forma mowy nienawiści, gdyż nie tylko wyraża swoją
nienawiść do kobiet na tysiące sposobów, zawiera on w sobie nienawiść nie
tylko do judaizmu i chrześcijaństwa, które, według Islamu, deprawują i wypaczają ostateczne ujawnienie się Boga, ale zawiera w sobie nienawiść do
wszystkich religii politeistycznych i ich wyznawców, którzy nie chcą poddać
się monoteistycznemu imperatywowi, nie chcą pochylić się i czcić jednego
tylko boga.
Rabin Jonathan
Sacks mówi dokładnie o tym, w książce, która wcale nie powinna o tym mówić:
Godność Inności. Sugeruje on, że ważnym wkładem
judaizmu w myśl zachodnią, jest spostrzeżeniem, że Bóg nie
zamierzał, by wszyscy ludzie dzielili jedną religię lub jeden zestaw wierzeń
dotyczących Boga, ale że powinniśmy być różnorodni, że nie musimy
podporządkowywać się jednej koncepcji człowieka religijnego.
1 2 Dalej..
« Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 17-06-2012 )
Eric S. MacDonald Były pastor anglikański. Jego żona po długiej chorobie, w 2007 roku zdecydowała się na eutanazję, w czym Eric McDonald ją popierał i jej pomagał. Po jej śmierci porzucił kapłaństwo i porzucił religię. Mieszka w Kanadzie. Od grudnia 2010 roku prowadzi niesłychanie ciekawy blog, Choice in Dying, poświęcony głównie eutanazji. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 71 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Spojrzenie na Mahometa w konkretnym kontekście | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8119 |
|