Tematy różnorodne » Na wesoło
Nie drażnić zwierząt Autor tekstu: Marcin Kruk
Obiecywałem moim uczniom ognisko, ale przyszły upały, więc
byłem trochę niechętny. W końcu zgodziłem się, pod warunkiem, że
zaczniemy po dziewiątej wieczorem. Przyszli troszkę usztywnieni z własną kiełbasą i własną coca-colą. Dwóch chłopców, pięć dziewczyn, szykujących
się teraz do dorosłego życia w liceum. Po raz kolejny żegnałem się z tymi, z którymi szkoda się było rozstawać. Wiedziałem,
że niektórzy z nich jeszcze przez lata będą zaglądać i pisać maile, że będę
ich czasem spotykać na ulicy, ale to było rozstanie. Chłopcy rozpalali ognisko, dziewczyny przygotowały stolik i przyciągnęły drewniane ławy spod jabłonki. Poszedłem do domu po
przygotowane dla nich książki, które kupowałem zastanawiając się nad ich
charakterami i próbując odgadnąć ich przyszłe zainteresowania.
Kiedy wróciłem, robili sobie zdjęcia swoimi telefonami
komórkowymi i chyba rozmawiali o czymś, co nie było przeznaczone dla moich
uszu, bo szybko zmienili temat rozmowy.
Księżyc w pełni jasno oświetlał ogród, płomienie
ogniska strzelały dwa metry nad ziemię. Odłożyłem książki pod drzewem,
czekając na odpowiedni moment ich wręczenia i usiadłem w moim fotelu przyjmując
pozę milczącego obserwatora.
Rozmawiali teraz o różnych okolicznych liceach, dzieląc
się zasłyszanymi opiniami. Nabili
kawałki kiełbasy na długie widelce i stanęli wokół ogniska tworząc
malowniczą grupę, skupionych na piekącym się mięsie dzikusów. Niecierpliwość
nie pozwalała im na czekanie, aż płomienie się wypalą i zostanie żar.
W gorący wieczór dodatkowe ciepło ogniska kazało mi się
wycofać głębiej w chód ogrodu. Sądziłem, że o mnie zapomnieli, ale Monika
zapytała, czy upiec dla mnie kawałek kiełbasy. Odrzucała mnie myśl o gorącym
mięsiwie i żałowałem, że nie mogę sobie przynieść butelki zimnego piwa z lodówki.
Pytanie Moniki przypomniało im o mojej obecności i Beata
odwróciła głowę w moim kierunku.
— Słyszał pan o Dodzie?
— Raz, albo dwa, ale nie słuchałem uważnie -
odpowiedziałem prowokacyjnie.
Teraz odwrócili się wszyscy na raz zaniepokojeni możliwością,
że mogę nie wiedzieć kim jest Doda. Uspokoiłem ich obawy, przyznając
jednak, że nie śledzę jej występów.
— Ale słyszał pan, że została skazana, za obrazę
Biblii?
Odpowiedziałem, że słyszałem i sprostowałem, że została
skazana za obrazę uczuć religijnych dwóch osób, a nie za obrazę Biblii jako
takiej.
Piotrek zdjął nożem kiełbasę z widelca, oblał ją
keczupem i usiadł na końcu ławy znajdującej się bliżej mojego fotela.
— Sędzia jest idiotą — zawyrokował wbijając zęby w kapiące tłuszczem mięsiwo.
Zgadzałem się z jego opinią na temat tego konkretnego
przedstawiciela naszego wymiaru sprawiedliwości, zdawałem sobie jednak sprawę z faktu, że sprawa jest poważniejsza i zastanawiałem się nad pytaniem, na ile
moje wyjaśnienia mogą być atrakcją miłego wieczoru, a na ile jego psuciem.
Najwyraźniej moje przedłużające się milczenie zostało przyjęte jako wyraz
niezgody z opinią Piotra, bo Łukasz pospieszył na ratunek przyjaciela.
— Myśli pan, że ten sędzia miał prawo wydać taki głupi
wyrok?
— Prawo miał — odpowiedziałem- bo przepisy są
niejasne, a on jest niezależnym sędzią. Ciekawy jest sam fakt istnienia
przestępstwa polegającego na obrazie uczuć religijnych.
— Chyba nie powinno się mieć prawa obrażania uczuć
religijnych — zapytała Magda.
— Czyli co- zapytał zadziornie Piotrek — jakiś facio
wierzy, że można chodzić po wodzie, a ja nie mam prawa nawet się uśmiechnąć,
bo to obraża jego uczucia religijne?
— Nie jakiś facio, tylko Jezus -zaperzyła się Magda
myląc tego, który rzekomo spacerował z tym, który naprawdę w to wierzy.
Podano mi plastikowy kubek coca-coli i kazano rozsądzać.
Coca-cola była ciepła, a piwo w lodówce zimne.
— Trzydzieści tysięcy lat temu mózg ludzki był mniej więcej
taki jak teraz — zacząłem, odnotowując kątem oka, że jedna z dziewczyn
uniosła oczy do nieba. Od tamtej pory poziom wrodzonej inteligencji jest mniej więcej taki sam wśród
różnych grup ludzkich. Ewolucja działa bardzo powoli, więc nie mamy szans
obserwowania ewolucyjnych zmian naszego mózgu.
Są jednostki bardziej inteligentne i mniej inteligentne, ale społeczeństwa
różnicuje kultura, a nie biologia. Kultura i religia są ze sobą zlane, przez tysiąclecia były jednością.
— Religie zawsze były oszustwem — zawyrokował Piotr,
popijając kiełbasę coca-colą i stwierdzając, że piwo byłoby lepsze.
Zgodziłem się z nim w myślach, że piwo byłoby lepsze i głośno zaprzeczyłem w kwestii tego, że religie były zawsze oszustwem.
— Religie — powiedziałem — nie zawsze były oszustwem i nie zawsze są oszustwem. Świadome i celowe kłamstwo jest udziałem
niewielkiej części kapłanów. Zazwyczaj jest to samooszustwo, połączone z korzyścią, więc jesteśmy dość blisko oszustwa, ale oszukujący jest głęboko
przekonany o swojej szlachetności. Dla mieszkańców jaskiń wyjaśnienia
otaczających zjawisk przez działanie sił nadprzyrodzonych
były naturalne, nic mądrzejszego nie przychodziło i raczej nie mogło im wtedy przyjść do głowy. Ciekawe jest to, że te lokalne wierzenia stały się
szybko nową formą więzi społecznej. Duch wielkiego przodka-założyciela,
totem, nasz bóg, opiekował się
nami i odróżniał nas od innych.
— Czyli oszustwo — upierał się Piotrek.
— Nie całkiem oszustwo, chociaż czasem świadoma
manipulacja. Religia cementowała grupę, więc czasem dolewano więcej cementu.
Wiara była szczera, chociaż i wtedy musieli być również sceptycy i niejeden
szaman kończył z rozbitą czaszką.
— Nie chce pan powiedzieć, że taki ubrany w skórę niedźwiedzia i naćpany jakimiś ziołami szaman rzeczywiście wierzył, że mu powieszona na
drzewie czaszka powiedziała, że mają iść wymordować ludzi z sąsiedniej
jaskini? — zapytała Beata.
— Musiały istnieć wszystkie możliwe kombinacje, od całkowitego
oszustwa aż do pełnej autosugestii, najczęściej była to pewnie jakaś
kombinacja, wiara wspomagana oszustwem, z głębokim przekonaniem, że to słuszne.
— Pan naprawdę nie wierzy w Boga — zapytała Magda
odrobinie niepewnie, bo w tym zestawie grupowy konformizm popychał w drugą
stronę. Odpowiedziałem, że naprawdę, że nie znajduję żadnego powodu do
wiary w istnienie boga, ani w siły nadprzyrodzone, ale że jeśli bóg jest, to z pewnością mi to wybaczy, bo to podobno bardzo sympatyczny facet. Głośny śmiech
kazał przypuszczać, że idea Pana Boga jako sympatycznego faceta była dla
nich nowa, uznali wykład za zakończony i sięgnęli po nowe kawałki kiełbasy.
Ogień odrobinę przygasał, więc przykucnęli w kółko i w milczeniu pracowali nad przypiekaniem żarła.
Tylko Magda przysiadła koło mnie i zapytała niemal prosząco
-
Więc nie odrzuca pan możliwości, że Bóg istnieje?
Powiedziałem jej, że kiedyś szukałem Boga, ale szybko
zrozumiałem, że mogę go znaleźć jeśli przestanę wierzyć własnym oczom i uszom, i że mam wybór albo muszę się wyprzeć Boga albo siebie. A ponieważ
dowodów na istnienie Boga nie ma...
— A cały świat, życie, wszystko...?
— Wszystko co umiemy wytłumaczyć tłumaczymy bez pomocy
religii, a wszystko to, czego nie umiemy wytłumaczyć, musi poczekać aż będziemy
mądrzejsi.
Magda nalała mi obrzydliwie ciepłej coca-coli i zapytała o dobro i zło. Odpowiedziałem, że wędrujemy od prawa dżungli, od prawa
silniejszego, do lepszej lub gorszej policji, która pilnuje, żebyśmy nie odwoływali
się ciągle do przemocy. Powiedziałem, że jesteśmy dziś lepsi niż wtedy,
kiedy człowiek zaczynał wymyślać sobie religie, a kiedy nie jesteśmy lepsi,
to w cywilizowanym kraju można nas zmusić do tego, żebyśmy byli lepsi.
— Naprawdę pan myśli, że jesteśmy lepsi — zapytała
Monika od ogniska.
— Dużo lepsi, na co dzień nie przychodzi nam nawet na myśl,
żeby rozbić komuś maczugą głowę, żeby kogoś wbić na pal, czy przypalać,
nie napadamy na sąsiednie wsie, żeby porwać ich kobiety i spalić ich
domy....
— Chyba, że kibole robią sobie ustawkę — mruknął Łukasz.
— Ale religia łagodzi obyczaje — upierała się Magda.
— Religia
konserwuje obyczaje, więc kiedy jest postęp moralny, religia zatrzymuje ten
postęp, a czasem, a nawet bardzo często, religijny fundamentalizm cofa nas do
stanu wcześniejszego barbarzyństwa — powiedziałem.
— Doda została skazana za obrazę uczuć religijnych -
powiedziała Monika przytykając swoja kiełbasę do żarzącej się głowni -
dlaczego religijne uczucia mają być czymś szczególnym?
Powiedziałem im, że religia zazwyczaj jest przekazywana
przez ludzi, których najbardziej kochamy, co nie tylko cementuje społeczeństwo,
ale wiąże nam ręce i umysł. Kiedy zaczynamy myśleć samodzielnie
automatycznie zdradzamy, tych których kochamy. Religia jest irracjonalna, ale
akceptacja tej irracjonalności jest
próbą naszej miłości i wierności. Tym najbardziej kochanym i wierzącym
rodzicom jest najtrudniej powiedzieć, że przestaliśmy wierzyć...
— A pana rodzice wierzą w boga — zapytała Magda.
— Wierzą i musiałem ich długo zapewniać i przekonywać,
że nie przestałem ich kochać, tylko przestałem wierzyć w boga. To zawsze
jest trudne, bo nikt nie ma ochoty ranić tych, których najbardziej kocha.
Niektórych miłość skłania do hipokryzji… — wziąłem kawałek kiełbasy, dla towarzystwa usiadłem przy ognisku i zacząłem ją opiekać.
— Moja matka jest na mnie wściekła jak nie idę w niedzielę do kościoła, czasem idę dla świętego spokoju, a czasem próbuje
jej tłumaczyć, ale ona naprawdę nie może tego zrozumieć — powiedział Łukasz
wycierając ręce i sięgając o komórkę, żeby zrobić kilka zdjęć.
— Oni nic nie rozumieją, wcale nie chcą rozmawiać tylko
wrzeszczą — stwierdziła stanowczo Beata przyglądając się uważnie swojej
kiełbasie.
— Więc te religijne uczucia są inne, są oddzielone murem
od naszej racjonalności, dotyczą tego co święte, więc nie przeznaczone do
dyskusji, prawodawca o tym wie, zakłada, że człowiek w religijnych sprawach
nie ma obowiązku myśleć, nie ma prawa myśleć i może zachowywać się
nieodpowiedzialne. Religia podtrzymuje w ludziach tamtego człowieka z jaskimi,
który był bardziej emocjonalny, bardziej gwałtowny, bardziej gotowy do mordu
niż my jesteśmy. ...
Piotrek ponownie był pierwszy ze swoją kiełbasą i zaczął
ją już jeść.
— No to może — powiedział z pełnymi ustami -
powinien być przepis „nie drażnić wierzących w cuda zwierząt". Wtedy
wszystko będzie jasne i będziemy chodzić na palcach wobec tych, którzy nie
potrafią myśleć, ani zachowywać się jak ludzie.
Jego słowa były zbyt gwałtowne, rażąco słuszne.
Siedzieliśmy w milczeniu, tylko Magda poszła w głąb ogrodu i podniosła z trawy niedojrzałe jabłko. Zapytała czy takie pieczone jabłko byłoby
smaczne. Powiedziałem, że jak je wydrąży, nasypie do
środka cukru i będzie opiekać tylko od spodu, to
powinno być pyszne. Pomysł jej się spodobał, więc poszedłem do domu
po cukier. Sięgnąłem do lodówki po butelkę piwa i rozmyśliłem się.
Poczują, pomyślą, że jestem świnia i hipokryta. — Nie drażnić zwierząt,
bo stracą ufność do człowieka. Tym
piekielnym dzieciakom też się chce piwa, a lojalność jest święta.
« Na wesoło (Publikacja: 09-07-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8178 |