|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Etyka
Wolność i tożsamość Autor tekstu: Eric S. MacDonald
Tłumaczenie: Marta Wierzbicka
Kilka dni temu
bardzo niemądra kobieta o nazwisku Ayesha Nusrat opublikowała w dziale opinii New York
Times'a (a Times
to wydrukował!) artykuł pod tytułem „Wolność hijabu" („The
Freedom of the Hijab."). W tym artykule Nusrat, uprzywilejowana hinduska muzułmanka, ma czelność
twierdzić, że noszenie hijabu jest wyzwalające.:
Minęły ponad dwa miesiące od kiedy postanowiłam
zostać hijabi — kobietą, która nosi na głowie szal i ubiera się skromnie — i zanim pospieszycie się z zaszufladkowaniem mnie jako sztandarowego przykładu
ciemiężonych kobiet świata, pozwólcie że powiem jako kobieta (z tytułem
magistra w dziedzinie praw człowieka i dyplomem z psychologii) dlaczego uważam
to za najbardziej wyzwalające doświadczenie.
Co za totalny idiotyzm i bzdury! New York Times
powinien być potępiony za opublikowanie takiego nonsensu. Jak pisze jeden z blogerów w Oh,
the humanity of it all!:
Najwyraźniej
dla pani Nusrat, hijab jest jedynie kawałkiem materiału. Dla zdecydowanie
zbyt wielu kobiet w zdecydowanie zbyt wielu krajach (na przykład na Bliskim
Wschodzie, w północnej Afryce, w dalekowschodniej i w południowo-wschodniej Azji,
nie wspominając o Europie) hijab jest jednak obowiązkowym wyposażeniem (sic),
dla którego nie ma wyboru, ma być noszony
pod groźbą kary śmierci; dla nich to symbol ciągłej opresji.
Ludzie są zdolni do
najokrutniejszych rzeczy. To, do czego inni są zmuszani — można nazywać wyzwalającym, ale wyzwalającym jest jedynie wtedy, kiedy można dokonać
wyboru, jak w przypadku Nusrat. Ona wybrała bycie hijabi i dlatego jest to dla
niej wyzwalające. Jednak dla Niemki, która nosiła hijab dlatego, że gdyby tego
nie robiła, jej ojciec lub bracia zabiliby ją,
jest to zasłona tyranii:
Bahar, młoda kobieta mieszkająca w Niemczech napisała: kiedy
widzisz mnie na ulicy jestem zawoalowana, ale nie uważam się za muzułmankę.
Zostałam zmuszona przez ojca i braci do zakrycia się, jeśli tego nie zrobię, zabiją mnie. [ 1 ]
Bahar nie jest ani muzułmanką ani
wolnym człowiekiem, jest kobietą, którą zmuszono do noszenia czegoś na znak
skromności, którą Ayesha Nusrat uważa za tak wyzwalającą. Co jest równie
niepokojące to to, że Nusrat podjęła decyzję o zostaniu hijabi po swoim doświadczeniu z fundacją Tony Blaira Faiths Act Fellow [ 2 ], której była
członkinią. Jednak zamiast przez to doświadczenie
dojść do nowego pojmowania swej rodzimej wiary bycie Faiths
Act Fellow raczej nie pomogło
jej w bardziej racjonalnym myśleniu. Wydaje się, chociaż nie wiem jak
racjonalna była przed tym doświadczeniem, że straciła wszelką umiejętność krytycznego myślenia.
Nie zaskakuje to specjalnie, biorąc
pod uwagę, że Tony Blaire ma raczej naiwną koncepcję wartości wiary -
jakiejkolwiek wiary, ale pokazuje również, że ta jego religijna inicjatywa
przynosi więcej szkód niż pożytku. Czy to zaskakuje? Oczywiście, że nie!
Przepraszam,
ale ta tyrada wzbierała we mnie. Niedbałość
ludzkiego myślenia, i zwykła niezdolność do śledzenia ciągu myślowego
dalej niż ich własne poczucie samozadowolenia bywają irytujące. Dlatego właśnie
następną osobą , którą wybrałem do napiętnowania jest ktoś, kogo punkt
widzenia zaczynałem doceniać, ale kto podarł swoją wiarygodność na strzępy.
Mówię o ostatnim tekście Gilesa Frasera dla Guardiana: „niemiecki
zakaz obrzezania jest zniewagą dla żydowskiej i muzułmańskiej tożsamości"
("This
German circumcision ban is an affront to Jewish and Muslim identity,")
pisze bez mrugnięcia okiem jak gdyby nic nie było bardziej oczywistego niż
fakt, że odcinanie kawałków skóry z penisów chłopców jest czymś dobrym.
Ciągle przywołuję w pamięci historię, kiedy wiele lat temu miałem poważne wątpliwości co do
ochrzczenia moich dzieci. Nie tylko wydawało mi się niewłaściwym
wprowadzanie ich do religijnej wspólnoty jako członków wiary kiedy są
jeszcze dziećmi; wydawało się również niewłaściwym obiecywanie wychowania w wierze i świadomości boga. Oto pytania zadawane chrzestnym z Kanadyjskiej księgi modlitewnej (1962), na które odpowiadałem jak kazano, bo
ostatecznie zwyczaj zwyciężył skrupuły:
Czy w imieniu tego dziecka poświadczasz wiarę? Odpowiedź:
Tak
Czy w imieniu tego dziecka chcesz chrztu? Odpowiedź: Tak.
Czy w imieniu tego dziecka uznajesz świętą wolę Boga i Jego przykazania by
iść drogą Chrystusa? Od powiedź: Tak
Czy będziesz się modlił za to dziecko i dbał o to, aby nauczyło się
prawd wiary? Odpowiedź: Tak.
Teraz myślę, że to był duży błąd, w dodatku
nieuzasadniony. Nie powinienem był składać obietnic w imieniu moich dzieci,
kiedy były zbyt młode, by mówić za siebie. Nie miałem prawa tego robić i nie powinienem był obiecywać, że zostaną nauczone tych wszystkich rzeczy. W rzeczywistości ich religijna edukacja była później celowo ograniczona i żadne z nich nie jest obecnie wierzące.
Jednakże, znaczenie tego stało się bardziej oczywiste,
kiedy Elizabeth (moja żona) i ja uczestniczyliśmy w wyświęceniu pastora, w którym
ja wziąłem udział jako pastor, a moja żona stała z boku. Kiedy przeszliśmy
do przepytywania kandydata, gdzie początkujący pastor ma zobowiązać się
do pewnych wierzeń i praktyk Elizabeth miała poważne wątpliwości. Wśród
zadanych pytań są między innymi:
Biskup: Czy zrobisz co w twojej mocy, by wieść życie
swoje i twojej rodziny w zgodzie z naukami Chrystusa, by być wzorem dla swego
ludu?
Odpowiedź: Tak [Book of Alternative Services,
Anglican Church of Canada, 647]
Po wszystkim, wzburzona Elizabeth
powiedziała mnie i biskupowi, że gdyby była obecna przy moim wyświęceniu, w tym momencie wstałaby i stanowczo zaprotestowała (i faktycznie, zrobiłaby
to). Nie pozwoliłaby mi, tłumaczyła, składać obietnic w jej imieniu. Nawet
zastrzeżenie zawarte w słowach: „zrobię co w mojej mocy" nie zmienia
faktu, że podejmowałbym decyzję za nią i nasze dzieci (jeśli byśmy je
mieli), a ona nie zaakceptowałaby tego, że miałbym prawo zrobić coś takiego,
ani że Kościół ma prawo czegoś takiego wymagać. Podstawowe uzasadnienie
tego pytania wywodzi się z Nowego Testamentu gdzie jest zaznaczone, że umiejętność
starszego (prezbitera) zarządzania swoją rodziną jest dowodem jego umiejętności
zarządzania Kościołem, członkowie rodziny muszą być wierzący i muszą być
posłuszni. Jak czytamy w Liście do Tytusa (1.6):
jeśli
ktoś jest nienaganny, mąż jednej żony, mający dzieci wierzące, nie
obwiniane o rozpustę lub niekarność.
To oczywiście zostało zapisane w czasach, kiedy uważano,
że mężczyźni zarządzają rodziną, a członkowie rodziny powinni wykonywać
polecenia patriarchalnej głowy rodziny — dziś zupełnie nieadekwatny tekst.
I dokładnie to zdaje się umknęło Gilesowi Fraserowi w jego dość chaotycznym odniesieniu do religijnej tożsamości. Podczas gdy ja mam
wyrzuty sumienia z powodu ochrzczenia moich dzieci , Fraser ma poczucie winy, bo
nie obrzezał swojego syna. Nie jest oczywiście powiedziane, że jego syn nie
może zostać obrzezany teraz, jeśli tego chce, ale założę się, że nie
zechce tego zrobić. I to powinien być znak dla Frasera, że zakaz obrzezania
dziewczynek i chłopców ma swoje uzasadnienie. Obrzezanie jest pogwałceniem
fizycznej integralności i bez względu na wyznanie, nie powinno się mieć
prawa zrobić czegoś takiego dziecku dla religijnych lub jakichkolwiek innych
nie-medycznych powodów. Fraser
podsumowuje to tak:
Obrzezanie niemowlęcia jest sprzeczne z podstawowymi założeniami liberalizmu.
Świadome przyzwolenie to sama istota możliwości wyboru, a prawo wyboru to
sama istota liberalnego społeczeństwa. Bez świadomego przyzwolenia obrzezanie
jest postrzegane jako rodzaj przemocy i pogwałcenie podstawowych praw dziecka.
Jest to powód, dla którego uważam, że poglądy liberalne ograniczają
wyobraźnię moralną. Dobro i zło to nie tylko prawo wyboru.
To zupełny nonsens, jawny przykład bzdury, który daje wgląd w niechęć religijnego umysłu do zrozumienia, że autonomia jednostki jest
istotną wartością moralną i wskazuje szansę,
że wierzący obalą autonomię, kiedy tylko poczują że religijne wartości są
marginalizowane przez wolność. Trzeba
zaznaczyć, że zrozumienie liberalnych poglądów przez Frasera jest
niekompletne. Nikt nie mówi, że dobro i zło to tylko prawo wyboru. ale wybór jest co najmniej częścią tego, co dobre w dobru, a brak wyboru jest
co najmniej częściowo tym, co złe w złu. Jeśli ludzka tożsamość sama w sobie zależy od aktu, który pogwałca integralność ciała i umysłu człowieka
zanim ten jest wystarczająco dojrzały, by decydować o sobie, powinno się odłożyć
to do czasu gdy człowiek podrośnie i będzie mógł wybrać lub odrzucić tę
tożsamość. Jest zwyczajnie niestosownym, aby dorośli wymuszali tego rodzaju
decyzję u nieletniego bez względu na to, czy to ich własne czy obce dzieci.
Innymi słowy, nikt nie powinien móc składać obietnic dotyczących późniejszych
wierzeń dziecka, tak samo jak nie powinien móc okaleczać genitaliów dziecka
jako wyrazu religijnej tożsamości.
Powód jest jasno stwierdzony przez Frasera, czego nie zauważa.
Lata później — pisze Fraser — kiedy moja żona sprzeciwiła się
obrzezaniu mojego syna, mówiąc że to okrutne i zbyteczne, niechętnie odpuściłem.
Wiedziałem, że niewiele pozostało do ocalenia z „bycia żydem". Moja żona
nie jest żydówką, a ja zostałem chrześcijańskim kapłanem. Z punktu
widzenia prawa żydowskiego było to pozbawione sensu.
Mimo tego wszystkiego, ciągle trudno mi się pogodzić z tym, że mój syn nie jest obrzezany. Filozof
Emil Fackenheim ocalały z obozu koncentracyjnego Sachsenhausen
dodał do 613 przykazań hebrajskiej biblii nowe, 614 . przykazanie : nie
pozwolisz na pośmiertne zwycięstwa Hitlera."
Czy jesteście równie jak ja zdziwieni, co ma wspólnego Halacha z chrześcijańskim
kapłanem? Żona Frasera miała rację. Obrzezanie
jest okrutne i zbyteczne. Fraser się myli. Nieobrzezanie jego dziecka nie zapewni
Hitlerowi pośmiertnego zwycięstwa. Sugerowanie, że zadecydowanie za syna w sprawie obrzezania byłoby uniemożliwieniem Hitlerowi odniesienia pośmiertnego
zwycięstwa jest dość głupie, jeśli się nad tym zastanowić. Właśnie tym
co zrobił dyktator Hitler, było podejmowanie decyzji za innych — dlatego
nazywamy go dyktatorem — czy byli dorosłymi, czy dziećmi, decydował, o wysłaniu
ich do getta, potem do obozów pracy, gdzie , bez żadnego
wyboru, wielu z nich zostało eksterminowanych z przemysłową skutecznością.
Jak odmowa podjęcia decyzji za syna zanim był wystarczająco dojrzały, by
docenić jej znaczenie, czy tylko zgoda na to, ma zapewnić Hitlerowi pośmiertne zwycięstwo?
Bo
nie jest żydem? Jeśli ten prymitywny akt okaleczenia czyni Żyda żydem, to może
rabini powinni się zastanowić. Jeśli chodzi o islam, nie jest to wymagane,
choć jest w zwyczaju, głównie, mówi się, że ze względu na czystość.
Sugerowanie, by odłożyć obrzezanie aż dziecko dojrzeje wydaje się rozsądnym pomysłem, i nie ma powodu dla którego nie powinno być to wymagane
przez prawo. Wydaje mi się również, że składanie obietnic dotyczących późniejszej
wiary dziecka jest równie niewłaściwe i nie powinno się tego robić.
Wiele rzeczy które robimy, przygotowując dziecko do życia w społeczeństwie, uprzedza niektóre ich decyzje, decyzje których nie podjęliby, jeśli byśmy ich nie uspołecznili w określony
sposób. Jest jednak różnica, i to istotna, między edukacją a indoktrynacją, i powinniśmy edukować a nie indoktrynować nasze dzieci, jasno przedstawiając
na każdym kroku, w sposób dostosowany do wieku, powody dla których prosimy
dzieci aby się uczyły i robiły rzeczy niezbędne do zdobywania wiedzy.
Religia, będąca prawdopodobnie ważnym aspektem wielu kultur, jest również od nich
rozłączna, co może potwierdzić wielu chrześcijan, żydów i muzułmanów.
Żadne dziecko nie powinno być proszone (ani nie powinno się tego od niego wymagać) o deklarowania wiary zanim będzie w stanie zrozumieć co robi, jakie konsekwencje
będzie to miało w jego życiu, i jak życie w wierze, jeśli tę drogę
wybierze, wpłynie na jego życiowe plany.
Jako osoba wychowana w wierze chrześcijańskiej,
którą wpajano mi zarówno przez delikatne kulturowe sygnały, jak i przy
pomocy bezceremonialnej indoktrynacji, mogę potwierdzić jak trudno było
się tego wyzbyć. Bez względu na kierunek, w którym potoczyło się moje życie,
myślę, że poprawniej byłoby powiedzieć, że wierzyłem w wiarę, a nie w boga, ale było to tak głęboko we mnie zakorzenione, że nawet zdrowy rozsądek
nie był w stanie tego złamać. Mogło to, jak w przypadku Alistera McGratha,
być przyczyną mojego zapewniania o byciu ateistą w późnym okresie
dojrzewania i przez większość czasu na uniwersytecie.
Miałem też szereg anty-religijnych wątpliwości, krytyk, i argumentów
jak i całkiem sporo trochę na żarty, trochę na serio pogardy. Jednak całe
to religijne trajkotanie było z punktu widzenia osoby dobrze poinformowanej. Ciągle
byłem zamknięty w szablonie wiary. W ramach buntu zostałem
anglikaninem, ale potrzeba było czegoś znacznie potężniejszego by zerwać
ostatnie łańcuchy. Zmuszenie do takiego związku z wiarą to rzecz,
wystarczająco zła, ale wyryć ją na ciele, to coś zupełnie innego. Żadne z tych działań nie powinno być prawnie dozwolone. Żaden rodzic nie ma prawa zapewniać,
jaka będzie przyszła wiara dziecka, i nikt nie ma prawa prosić rodzica o takie zapewnienia. Żydowskie i muzułmańskie grupy w Niemczech mogą być głęboko
oburzone, lecz nie mają racji, podobnie jaki Giles Fraser. Fraser powinien głębiej się nad tym zastanowić, a nie poddawać się emocjom.
Tekst oryginału
Choice in Dying, 20 lipca 2012r.
Przypisy: [ 2 ] Faiths
Act Fellow — fundacja założona w 2009 roku, która, jak czytamy w jej
statucie, „promuje szacunek i rozumienie religii całego świata poprzez
edukację i współdziałanie różnych religii. Pokazujemy jak wiara może być
potężną siłą na rzecz dobra w nowoczesnym świecie" — red. « Etyka (Publikacja: 02-08-2012 )
Eric S. MacDonald Były pastor anglikański. Jego żona po długiej chorobie, w 2007 roku zdecydowała się na eutanazję, w czym Eric McDonald ją popierał i jej pomagał. Po jej śmierci porzucił kapłaństwo i porzucił religię. Mieszka w Kanadzie. Od grudnia 2010 roku prowadzi niesłychanie ciekawy blog, Choice in Dying, poświęcony głównie eutanazji. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 71 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Spojrzenie na Mahometa w konkretnym kontekście | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8231 |
|