Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.882 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"To, że jesteśmy krajem katolickim, nie znaczy, że nie możemy być państwem o standardzie demokratycznym z rozdziałem od Kościoła. Inaczej zostaniemy stłamszeni przez Kościół, który coraz więcej chce, chce i chce, i będzie bronił swoich przywilejów. (...) jak lewica rządzi, to Kościół najwięcej ciągnie."
 Tematy różnorodne » Na wesoło » Ateopoezja i wiersze

Juliusz Słowacki
Autor tekstu: Juliusz Słowacki

Poemat Piasta Dantyszka

fragment 

Niedawno jeszcze — kiedym spoczywał uśpiony, 
A sen mój się zarzęśnił strzałem pełnym dymu, 
I w dymie stanął anioł, jak ogień czerwony, 
I szepnął mi do ucha: „Ja mord — lecę z Rzymu", 

Jam uciekał i tęczę tak za sobą snował 
Jak Irys, a po tęczach gnał mię ów przeklęty 
Tak, żem spytać go musiał: "A któż tam mordował?" 
A on mi znów szepnął z cicha: „Ojciec Święty". 


*** 

Podróż na Wschód

fragment 

Ślimak, który kwiaty ślini,
Tak ich nie brzydzi, jako ta zuchwała
Fałszywa, dawna po cezarach wdowa,
Kościół, — bez ducha bożego i słowa. 


*** 

RZYM

Nagle mię trącił płacz na pustym błoniu:

„Rzymie! nie jesteś ty już dawnym Rzymem".

Tak śpiewał pasterz trzód siedząc na koniu.


Przede mną mroczne błękitnawym dymem

Sznury pałaców pod Apeninami,

Nad nimi kościół ten, co jest olbrzymem.


Za mną był morski brzeg i nad falami

Okrętów tłum jako łabędzie stado,

Które ogarnął sen pod ruinami.


I zdjął mię wielki płacz, gdy tą gromadą

Poranny zachwiał wiatr i pędził dalej 

Jakby girlandę dusz w błękitność bladą.


I zdjął mię wielki strach, gdy poznikali

Ci aniołowie fal — a ja zostałem

W pustyni sam — z Rzymem, co już się wali.


I nigdy w życiu takich łez nie lałem,

Jak wtenczas — gdy mię spytało w pustyni

Słońce, szydzący bóg — czy Rzym widziałem?...


***


[PRZY KOŚCIOŁKU...]

Przy kościołku,
Mój aniołku,

Koronka,
Żonka,
Pieczonka. 

Przy organku,
Mój B...gdanku,

Szumka
I dumka...

Przy klasztorku,
Mój kaczorku,

Świętość,
Wziętość,
Nadętość.

Przy krzyżyku
Na stoliku

Fakta,
Dwa akta...



Beniowski

fragmenty



Pieśń pierwsza 
(...)

… Ojciec srogi, 
Do tego wielki oryginał, splennik; 
Diabeł wie, jakiej wiary: w rzymskie bogi 
Wierzył i wierzył w proroctwa i w sennik, 
Chrystusa także krwią oblane nogi 
Całował; zwał się cesarzów plemiennik… 
Słowem, była to dziwna meskolancja 
Świętości, złota, folgi — jak monstrancja. 

(...)

[o jezuitach i papieżu]

Prześliczna strofa! mógłbym zacząć od niej
Nowy poemat, jak Sąd ostateczny;
I przy eumenid pokazać pochodni,
Jak jest grzech każdy dziwnie niebezpieczny;
Jak w jasnym niebie daleko jest chłodniej
Niż w piekle, kędy płonie ogień wieczny;
Lecz wolę dzieło to rzucić na później,
Bo do porządku mnie wołają woźni...

Ci woźni są to krytycy. — Kolego,
Byłżeś w Arkadii tej, gdzie jezuici
Są barankami?… Pasą się — i strzegą
Psów; i tym żyją, co ząb ich uchwyci
Na pięcie wieszcza. Kraina niczego!
Pełna wężowych ślin, pajęczych nici
I krwi zepsutej — niebieska kraina,
Co za pieniądze bab — truć nas zaczyna.

O Polsko! jeśli ty masz zostać młodą
I taką jak ta być, co dzisiaj żyje,
I być ochrzczona tą przeklętą wodą,
Której pies nie chce, wąż nawet nie pije;
Jeśli masz z twoją rycerską urodą
Iść między ludy jak wąż, co się wije;
Jeśli masz zrównać się z podstępnym Włochem:
Zostań, czym jesteś — ludzi wielkich prochem!

Ale to próżna dla ciebie przestroga!
Ciebie anieli niebiescy ostrzegą
O każdej czarze — czy to w niej przez wroga,
Czyli przez węża i pająka swego
Wlane są jady. — Jesteś córką Boga
I siostrą jesteś Ukrzyżowanego.
Ciebie się żadna trucizna nie imie;
Krzyż twym papieżem jest — twa zguba w Rzymie!

Tam są legiony zjadliwe robactwa:
Czy będziesz czekać, aż twój łańcuch zjedzą?
Czy ty rozwiniesz twoje mściwe bractwa,
Czekając na tych, co pod tronem siedzą
I krwią handlują, i duszą biedactwa,
I sami tylko o swym kłamstwie wiedzą,
I swym bezkrewnym wyszydzają palcem
Człeka, co nie jest trupem — lub padalcem.

Lecz pokój z nimi!… Nie, ten brud ruchomy
Nie zna pokoju — więc życzenie próżne!
Niechaj więc włażą w zakrwawione domy,
Niech plwają na miecz — stworzenia ostróżne,
Aby zardzewiał, nim będzie łakomy
Ich zgiętych karków, niech mają usłużne,
W jadzie maczane pióra — dusze w bagnie,
Niech żyją: takiej krwi — nikt nie zapragnie.

Czołem bijący w marmur Chrystusowy,
Kiedym się skarżył na klątwy i zdrady,
Tom się i o ten kielich krwi octowy
Upomniał — i Grób zaparł się: że gady
Z niego nie wyszły — lecz z urwanej głowy
Ten polip odrósł i lud wyssał blady.
Wygnać go była kiedyś wielka praca...
Ma nas za trupa ten szakal — i wraca.

Precz z nim, lub jeśli przyczołgnie się żmija,
Pod Boga skrzydło kryjmy się i gromy. 

(...)

Pieśń druga

[ksiądz Marek]

Gadając ręce pokornie złożone
Na stół położył obie i wytrzeszczał
Na pana zamku oczy zaiskrzone -
Albowiem uśmiech mu senny obwieszczał,
Że po pijanemu zdobył sobie żonę -
Wtem nagle jak wąż wzdął się i zawrzeszczał,
Wstał… lecz na stole miał obiedwie dłonie,
A na nich papier i orła w koronie...

Orzeł na karcie był — a karta była
Nożem tureckim do rąk mu przybita… 
Boleść go nad nią w arkadę skrzywiła, 
Oczy w niej toną — myślałbyś, że czyta, 
Że karta trupie kolory odbiła 
Na jego żółtą twarz. Ksiądz karmelita 
Za stołem cicho stał i patrzał z góry 
Na czytelnika bladego tortury.

Ocknięty zamku pan — to raz na księdza, 
To znów na ściany patrzał wstając z wolna, 
Ręka na szabli, w oczach gniewu jędza 
Ledwo się w sobie pohamować zdolna… 
Lecz myślał, że mu sen mary napędza, 
Tak dziwną była ta cisza okolna, 
Ten papier nagle do stołu przybity, 
Dzieduszyckiego jęk — wzrok karmelity.

Już dawno by się był skokiem lamparta 
Rzucił do szabli — ale mówiąc szczerze… 
Myślał, że sen mu grał sztukę Mozarta, 
Że Donżuana widział na operze, 
Gdy trupa ziemia puściła otwarta 
Na muzykalny wieczór i wieczerzę. 
Tak trudno było pomiarkować zrazu, 
Czy ksiądz był z ciała ludzkiego, czy z głazu.

Godzina była nocna i bez przerwy 
Piał kogut, świece miały długie knoty, 
Na wieżach zamku śpiewał ptak Minerwy, 
A w jednym oknie miesiąc stanął złoty - 
Znacie działanie tej gwiazdy na nerwy - 
Miesiąc więc w oknie stał, dziwne łoskoty 
Na dachu, jakby jęczenia grobowe; 
Wreszcie Ladawy pan — odzyskał mowę.

„Ktoś ty?" — Ksiądz milczał. — "Co tu robisz, mnichu? 
Co znaczy papier ten? na Lucyfera!" 
Tu Dzieduszycki zajęczał po cichu, 
Ale tak jęknął jak człek, co umiera. 
Spojrzał — chciał spojrzeć, lecz w powiek kielichu 
Nie było oczu, tylko białość szczera 
Jak w zwierciadlanym łysnęła odruzgu; 
Szkło tylko — gałki uciekły do mózgu.

Starosta spojrzał i cofnął się biały 
Jak wosk, jak oczy, którymi go szukał 
Pan Dzieduszycki; ale okazały 
W cofnieniu się swym, na ludzi nie hukał, 
Zwłaszcza że ksiądz był wielki — a on mały. 
Nieraz zaś przedtem pan Starosta fukał 
Na równych sobie, niższym dawał szlagę 
Licząc na swoją małość i powagę.

Więc co miał w oczach skier, wszystkie zapalił, 
Co miał na czole zmarszczków, zebrał razem. 
Sam by się Jowisz oburzony chwalił 
Tak olimpijskim na twarzy wyrazem. 
Spiorunowany ksiądz się w proch nie walił, 
Lecz w jedną szybę okien rzucił głazem. 
Na ten brzęk wszystkie ganki i komnaty 
Przewiał ogromny wrzask: "Konfederaty!"

Starosta spuścił łeb — ksiądz się przybliżył 
I wyjął szablę mu złoconą z ręki: 
"Przebacz, wielmożny pan, jeślim ubliżył, 
Lecz zamek był nam potrzebny, a jęki 
Tego człowieka słuszne. Bóg go zniżył. 
Ten, co na krzyżu poniósł krwawe męki, 
Ten go nam daje; a wyrok nie minie: 
Kto mieczem grzeszył, ten od miecza zginie". -

Podczas tej mowy twarze się wąsate 
Pokazywały w podwojach, kołpaki, 
Konfederatki czapki i rogate, 
I krągłe, i kapuzy, i pakłaki, 
I owe jeszcze uszami skrzydlate, 
Co ekonomów są laurem. Gdy taki 
Rój czapek i rój północnych latarek 
Zjawił się, rzekł ksiądz: "Ja jestem ksiądz Marek!"


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Juliusz Słowacki
W mrokach chrześcijaństwa

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (1)..   


« Ateopoezja i wiersze   (Publikacja: 28-06-2002 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 824 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365