|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Gorączka złota [1] Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Błędna
decyzja ekonomiczna, podjęta przez klientów Amber Gold w oparciu o fałszywe
przesłanki, motywowana głównie emocjami, doprowadziła w swych skutkach do
powstania swoistego węzła gordyjskiego problemów nie tylko
mikroekonomicznych, bo można ją uznać za kilkadziesiąt czy nawet kilka tysięcy
identycznych problemów jednostkowych, ale także problemów moralnych, dużo,
moim zdaniem ważniejszych od tych kilkudziesięciu milionów złotych. Jeszcze
raz okazało się, że skutki techniczne naszych czynów są do przewidzenia,
ale moralne nie. Skutki techniczne lokowania gdziekolwiek pieniędzy są łatwe
do przewidzenia; mieszczą się one gdzieś pomiędzy dwoma granicznymi
przypadkami — wniesiony wkład wraz z pełnymi odsetkami będę mógł odzyskać,
albo — stracę wszystko. Ktoś
powie, że ilość tych problemów jednostkowych przeradza się w pojawienie się
problemu społecznego, czyli przechodzi w nową jakość, i będzie miał rację,
ale nie do wszystkich tego rodzaju problemów taką miarę przykładamy. Chociaż
problemem społecznym są w naszym kraju np. pijani kierowcy, to nadal każdy
przypadek jest jednak traktowany, jako przypadek jednostkowy i nikt nie robi z tego powodu takiego zamętu, jak w tej sprawie.
Jestem
przekonany, że jeżeli którykolwiek z klientów Amber Gold zastanawiał się
nad skutkami moralnymi swego postępku, to tylko w przypadku zaistnienia
pierwszej sytuacji, czyli pozytywnego jej rezultatu, widząc się w roli wydającego w łatwy sposób zarobione pieniądze, choć nie zawsze na zbożne cele.
Dziś,
poniektórzy pałają świętym oburzeniem, lecz swoje płomienne filipiki
kierują pod zupełnie fałszywy adres, wylewając swą złość na państwo, które
ich nie ostrzegało, nie łapało za rękę i nie wyrywało długopisu przed
podpisaniem stosownej umowy. Jestem pewien, że gdyby to robiło, tzn. głośno
informowało, że jest to wątpliwy interes, wtedy i wśród dzisiejszych
poszkodowanych znalazłoby się kilku oskarżycieli wykazujących, że państwo
sprzeniewierza się konstytucyjnym swobodom, hamuje przedsiębiorczość i prywatną inicjatywę z pewnością mając przy tym złe, nieludzkie zgoła
zamiary. Państwo zniechęcając zbyt głośno postawiłoby się w dwuznacznej
sytuacji psa ogrodnika i naraziło na zarzut działania nieomal na szkodę swych
obywateli. Rodzi się jednak pytanie — czy ci wszyscy poszkodowani informowali
swoich bliźnich, znajomych i nieznajomych współobywateli, o nadarzającej się
okazji zrobienia dobrego interesu, za jaki uważali tę lokatę? Nie, raczej
chcieli się wzbogacić nikomu nic o tym nie mówiąc, a przecież powinni mieć
na względzie również dobro swoich rodaków.
Gdybym
był obrońcą Marcina P. lub firmy Amber Gold, wtedy, w trakcie przesłuchań
świadków, skupiłbym się właśnie na tych najbardziej oburzonych, ponieważ
są to ludzie najbardziej nerwowi, najłatwiejsi do wyprowadzenia z równowagi, a więc ośmieszenia. Sądzę, że już pytanie — czy zamierzali umieścić
osiągnięte dzięki lokacie dochody w swoich zeznaniach podatkowych? — byłoby
wystarczającym dla osiągnięcia celu. Nie jest przy tym ważne, czy taki obowiązek
mieliby, czy nie, chodzi przecież o zagranie na emocjach, a nie o instruktaż o niuansach systemu podatkowego. Dobry adwokat szybko wykazałby, że, z moralnego
punktu widzenia, są tyle samo warci, co Marcin P., a dla porządku społecznego
nawet groźniejsi, bo nie płacąc podatku, gdyby się do tego przyznali,
chcieli oszukać całe państwo, czyli zaszkodzić dobru wspólnemu wszystkich
obywateli. Dążyłbym do wykazania, że to oni nieomal zmusili Marcina P. do założenia
Amber Gold, no, bo skoro istnieje popyt to i podaż musi się pojawić, a chyba
nie chcieliby, aby ich pieniądze, jakby nie było, nasza narodowa waluta i duma, znalazły się w ręku kogoś obcego. Strach pomyśleć, kto to mógłby
być.
Procesy w naszych sądach nie są jeszcze tak widowiskowe jak na angielskich, a zwłaszcza
amerykańskich filmach, ale można je takimi zrobić, kancelarie prawnicze też
muszą dbać o swoją renomę i napływ klientów. Ale co ja tu wyrywam się z niewczesnymi radami dla mistrzów palestry!
Rozpatrzmy
inny wariant. Załóżmy, że Amber Gold, dzięki swym jakże patriotycznym działaniom,
wyrażających się choćby w sponsorowaniu kościołów, ale tylko należących
do jedynie słusznego Kościoła, uzyskuje powszechniejsze zaufanie i poparcie,
którego nie jest w stanie osłabić nawet finansowanie filmu o Lechu Wałęsie, a liczba jego klientów sięga choćby tylko miliona, suma wkładów zaś, co łatwo
przecież obliczyć, kilku albo i kilkunastu miliardów. Jeśliby tylko przez
parę miesięcy zdołał utrzymać się 'na fali', wtedy nikt rozsądny,
łącznie z KNF, ABW, i wszystkimi innymi, którzy maczali w tym palce, jak to
informował pan Prezes Marcin P., nie zrobiłby nic dla zdemaskowania piramidy i podmycia jej fundamentów. Amber Gold stałby się partnerem państwa, tzn. ono
samo byłoby zmuszone do przyjęcia tej roli i wzięcia na siebie obowiązku
ratowania całego biznesu przed katastrofą. Byłaby to sytuacja dość podobna,
jeżeli nie taka sama, z jaką mają do czynienia banki zachodnie. Gdyby zaś
iluzoryczność przedsięwzięcia w końcu wyszła na jaw, co jest prawie pewne,
wtedy państwo, bez szemrania musiałoby płakać i płacić, wobec groźby
rewolucji, a co najmniej groźnych społecznych niepokojów.
Wynika z tego, że państwo musi się bronić przed takimi 'przedsiębiorcami', bo
łatwo może zostać wmanewrowane w sytuację niemal bez wyjścia. Jednak państwo
nie może poprzestać na ukaraniu założyciela Amber Gold i odebraniu mu całego
zdobytego nieuczciwie majątku, a następnie przekazania go skarbowi państwa.
'Dorabiając' się na czyjejś nieuczciwości, też byłoby nieuczciwe.
Sprawa
jednak nie jest zupełnie prosta, bo powstaje problem — jak oddzielić część
nieuczciwie zdobyta od zdobytej uczciwie, a przynajmniej tej, uzyskanej bez
naruszenia prawa? Też nie jest prostą sprawą przyjęcie jakiejś jednej, spójnej
linii obrony przed tego typu spekulantami, zwłaszcza w kontekście swobody
prowadzenia działalności gospodarczej i wspierania przedsiębiorczości.
Przekazanie
obowiązku sprawiedliwego rozwiązania sprawy syndykowi masy upadłości, o ile
taki zostanie powołany, też będzie uznane za redystrybucję zagrabionego majątku,
choćby dlatego, że wynagrodzenia syndyków są raczej wyższe od przeciętnej
płacy. Ponadto, jest on urzędnikiem państwowym, więc całe odium spadnie i tak na państwo. Na zupełną bezczynność także nie może sobie pozwolić, bo
każdy rozsądny zapyta, — po co mi i komukolwiek takie państwo?
Państwo
nie może także zwolnić swoich bezmyślnych obywateli od obowiązku dbania o swoje własne sprawy, muszą więc oni ponieść koszty tej nauki, i muszą to
być także koszty materialne, wyrażone w złotówkach. Przecież całe państwo, a więc każdy poszczególny obywatel, łącznie z tymi, którzy nawet nie
wiedzieli o istnieniu Amber Gold i tymi, którzy nie ulokowali w nim swoich
oszczędności tylko dlatego, że biura były za daleko, ponosi i będzie ponosić z tytułu ich głupoty spore koszty materialne. Niech więc każdy płaci za
swoją niefrasobliwość, tym bardziej, że nader łatwo niektóre koszty
spowodowane przez konkretnych obywateli przerzucane są na barki państwa, czyli
niekonkretnych, choć rzeczywistych podatników.
Oczywiste
więc jest, że nie mogą odzyskać swoich wkładów wraz z 'przyrzeczonymi'
odsetkami, bo wtedy uzyskaliby za swoją niefrasobliwość nagrodę, a najbezczelniejsi z nich zaczęliby się domagać odsetek za okres do momentu wypłacenia
im wkładów. Byłaby to też zachęta zarówno dla nieuczciwych 'bankierów',
jak i nieodpowiedzialnych klientów. Kto rozsądny udziela gwarancji, że
odsetki w określonej wysokości będą wypłacone, nieomal bez względu na
okoliczności, i kto w takie gwarancje wierzy? — to jest następne pytanie, a jest ich cała masa.
Państwo
chroni swoich 'niepełnosprawnych' obywateli, ale głupota i niewiedza, choć
też są pewnego rodzaju niepełnosprawnością, nie taką jednak jak fizyczna
czy wrodzona, jednak bardzo często, a właściwie to znacznie częściej będące
rezultatem własnego, nieprzymuszonego wyboru, np. lenistwa, niechęci do szkoły,
lekceważenia obowiązków czy bezmyślności. Gdyby klienci parabanków,
ekonomii nie brali jedynie za domenę działalności Jacka Rostowskiego, Marka
Belki czy Leszka Balcerowicza, ale za coś, co ich dotyczy, nawet, jeżeli są
tylko klientami 'Biedronki', wtedy może postąpiliby inaczej.
Sądzę,
że chociaż państwo formalnie zrobiło chyba wszystko, co powinno, co do niego
należało i może próbować wykręcić się sianem, umyć ręce i zwalić
wszystkie problemy na głowy zainteresowanych, to, ze względu, że działa ono
jednak na podstawie, co prawda, dość mglistej umowy społecznej, która nie
jest jedynie wymysłem filozofów, musi brać pod uwagę wynikające z całej
tej historii straty społeczne, a to powinni, w jego imieniu, robić urzędnicy w każdej sytuacji.
Państwo,
choćby ze względu na swoją potęgę, nie może sobie pozwolić na bezczynność.
Jeden aspołeczny członek społeczeństwa, a takich przecież nie brakuje, nie
może bezkarnie krzywdzić innego, a tym bardziej grupy, choćby sami sobie byli
winni. Jeżeli tak chcielibyśmy sprawę postawić, wtedy musimy zezwolić na
samowolne wymierzanie sprawiedliwości, a to jest prosta droga do prawa linczu i ogólnego bezprawia.
Pod
ochronę państwa brane są nawet łatwowierne panny, co przejawia się np. w równych
prawach dzieci. Kiedyś było inaczej, ale wtedy obywatel był głównie
poddanym swego pana czy władcy na mocy boskiego wyroku. Rola opiekuńcza państwa
ma więc swoje moralne uzasadnienie, ale nie dla każdego przypadku.
Obrona
słabszych, zwłaszcza tam, gdzie istnieje niebezpieczeństwo, że stają oni
wobec nieporównanie silniejszego przeciwnika, czasem może to być nawet własne
państwo, a których winą jest nie tylko lekkomyślność i łatwowierność,
staje się coraz powszechniejszą regułą, jest jednym z przejawów
globalizacji. Dlatego Greenpeace bierze w obronę bezbronne zwierzęta, zaś
Amnesty International więźniów mniej czy bardziej czystego sumienia. Występ, a według niektórych — występek albo i coś gorszego, zespołu Pussy Riot, a potem ich proces nie przeszedł bez echa, podobnie jak proces Julii Tymoszenko
czy działania Juliana Assange’a. Wszystko to są efekty globalizacji, której
częścią jest także internet umożliwiający skuteczniejsze działanie.
Bywa,
że głos opinii publicznej jest niesłyszany, czasem zagłuszany, mimo że gołym
okiem widać ludzką krzywdę, ale wtedy od razu rodzi się podejrzenie, że to
milczenie jest spowodowane czyimś interesem, że kryją się za nim jakieś
grubsze pieniądze. Przykładów aż nadto, a świadczą one tylko o tym, że
polityka góruje nie tylko nad ekonomią, ale także nad moralnością. Jest to
nie do uniknięcia, na szczęście zawsze znajdą się zapaleńcy, gotowi z tym
walczyć, a ich walkę warto wesprzeć, ponieważ poszerzając zakres naszej
wolności działa na rzecz ogólnego dobra.
1 2 3 Dalej..
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 19-08-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8274 |
|