|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Parkinson zapomniany* [2] Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Ponieważ
'prawo Parkinsona' zostało ogłoszone w czasach względnej prosperity,
kiedy komputery były dopiero u progu swych zastosowań, kwestionowano jego ważność w warunkach dużego bezrobocia i znacznego postępu automatyzacji. Odpowiedzią
Parkinsona było jego drugie prawo, sformułowane, jako wynik badania wpływu
pracy przy komputerach, a było to, przypomnijmy, w roku 1987 — „Głównym
produktem zautomatyzowanego świata jest wszechogarniające, głębokie otępienie".
Przedstawia ono pesymistyczną ocenę nowego świata, w którym pracy jest coraz
mniej, a ta, która pozostała, staje się coraz nudniejsza.
Wprowadzenie
komputerów umożliwiło wykonywanie prac, dotychczas będących poza zasięgiem
ludzkich możliwości, np. numeryczne prognozowanie pogody, ale ten przyrost
pracy, zdaniem uczonego, dotyczył tylko komputerów, zaś ilość pracy, którą
mogą wykonywać tylko ludzie, zmalała. Aby jakoś problem załagodzić,
proponował on, aby ustawowo zabronić dłuższej niż trzy dni w tygodniu,
pracy przy tych urządzeniach, natomiast firma wymagająca takiej 'trzydniówki'
powinna, z mocy prawa, przez pozostałe dwa dni oferować zupełnie inna pracę.
Jeżeli
dobrze przypominam sobie czasy, kiedy to komputery osobiste zaczęły pojawiać
się na naszych biurkach, to wśród tych, którzy zdołali pokonać pierwsze lęki i opanować obsługę najprostszych choćby programów, zapanowała zupełnie
zrozumiała fascynacja nowymi możliwościami, którą podsycały także
pierwsze gry komputerowe, choćby Tetris czy Batman. Był to czas, w którym
posiadanie służbowego peceta było oznaką osobistego prestiżu i intelektualnego zaawansowania posiadacza, więc na propozycję sezonowej pracy
przy tej cudownej maszynce niewielu by raczej przystało. Idea ta, nawet przy
powszechnej dziś wiedzy o zagrożeniach związanych z tym rodzajem pracy, również
dziś nie znalazłaby chyba zbyt wielu zwolenników.
W
opinii Parkinsona, wszelka praca w tym czasie stawała się coraz mniej ciekawa, z obszaru i rynku pracy stopniowo zaczynały znikać wykwalifikowani robotnicy
zastępowani przez wyspecjalizowane roboty i automaty, co stanowiło stratę,
także dla samych robotników. Dlatego powinni oni mieć możliwość rozwijania
swoich talentów i zainteresowań w coraz to dłuższym wolnym czasie. Coś w tej tezie jest na rzeczy, o czym świadczą choćby reakcje ludzi przechodzących
na emerytury. Po euforii pierwszych dni wolności, w życie wielu z nich wkrada
się nuda i poczucie zbyteczności. Nie tylko z moich obserwacji wynika, że najłagodniej w ten czas wchodzą ci, którzy już wcześniej mieli jakieś zainteresowania,
choćby było to tylko bezowocnie uprawiane wędkarstwo. Że wiele zawodów,
kiedyś atrakcyjnych, bezpowrotnie zniknęło, wystarczy sobie przypomnieć
konduktorów tramwajowych, windziarzy, maszynistki i jeszcze parę innych. Można
też bez trudu pokazać zawody coraz dziś rzadsze, będące w zaniku.
Współczesna
praca zawiera pewien, w pewnym stopniu nawet 'antyludzki' pierwiastek, a jest nią świadomość, że człowiek jest jej najbardziej zawodnym elementem.
To ludzkie błędy prowadzą do bankructw banków, wielkich katastrof i wybrakowanych pojedynczych wyrobów, nawet, jeśli jest to tylko niezbyt foremna
bułka. Świadomość ta, połączona z perspektywą utraty pracy, źle wpływa
na jakość pracy i samopoczucie po jej wykonaniu. Komputery, tak jak wszelkie
inne automaty i roboty, pozwalają zmniejszyć udział ludzkiego czynnika, co
owocuje wzrostem efektywności i wydajności pracy, chodzi jednak o to, aby
praca dawała jeszcze radość — tak widział pisarz nowy świat z perspektywy
swoich siedemdziesięciu kilku lat.
Warte
zastanowienia są poglądy Parkinsona na sposób wykorzystania nadmiaru społecznie
wolnego czasu, co przekształca się w znudzenie życiem. Widział on związek,
niemal ilościowy, między ilością wolnego czasu a wskaźnikiem spożycia
'klasycznych' używek, czyli alkoholu i tytoniu, następnie narkotyków, w tym nowoczesnych, jak je określa, czyli dźwięków i szybkości. Był bardzo
negatywnie nastawiony do współczesnej popularnej muzyki, w której nie
dostrzegał niczego poza 'barbarzyńskim', jak to określał, rytmem,
dlatego odmawiał jej miana muzyki.
Prawo
Parkinsona jest jednak prawem przezwyciężalnym, tzn. istnieją lekarstwa
pozwalające pozbyć się paraliżującej biurokracji, przynajmniej wewnątrz
firm, ale muszą one przyjść z zewnątrz. Uważał za rzecz wykluczoną, by którakolwiek
wielka firma, a tym bardziej organizacja rządowa, np. ministerstwo, było w stanie o własnych siłach przezwyciężyć swoje słabości. Nie można liczyć
na to, że kierownictwo takiej organizacji będzie miało dość siły i samozaparcia, aby poddać się ozdrowieńczej, czy choćby tylko odmładzającej
kuracji. Za główną tego przyczynę uznawał 'injelitis', czyli wewnętrzną
zawiść, która stopniowo prowadzi do zastoju, ale której przyczyny znajdują
się w kierownictwie. Uzdrowienia może dokonać, jego zdaniem, tylko diagnoza
dokonana przez kogoś naprawdę niezależnego i przez niego przeprowadzona, po
części, kuracja.
Za
bardzo pouczający przykład trafności takiej opinii, zastosowanej w praktyce,
można uznać pociągnięcia Lee Iacocci w momencie, kiedy objął funkcję
dyrektora generalnego upadającej firmy, jaką był w roku 1978 General Motors.
Pierwszą decyzją Iacocci, wcześniej z hukiem wyrzuconego przez Forda, było
zwolnienie trzydziestu czterech (!) zastępców z tytułem dyrektorskim oraz
zmniejszenie wynagrodzenia swojego i reszty zarządu do 1 (słownie: jednego)
dolara. Taki, idący z góry przykład, został dobrze przyjęty przez robotników,
którzy zgodzili się na czasowe zmniejszenie swoich wynagrodzeń o 20 procent w nadziei na wyjście z kłopotów i zażegnaniu niebezpieczeństwa bankructwa. Końska
kuracja powiodła się i General Motors stanął szybko na nogi. Ten budujący
przykład jednak nie znalazł wielu naśladowców, ja nie słyszałem o żadnym, a szkoda, może w dzisiejszych czasach byłby godny naśladowania, ale musi
przyjść z góry, od której wszystko się zaczyna, złe i dobre.
Książka
„Prawo Parkinsona" nie ogranicza się wyłącznie do wyjaśnienia jego
genezy; zawiera jeszcze rozdziały dotyczące innych kwestii organizacji pracy i funkcjonowania ich zarządów. Rozdział drugi p.t. "Lista
Urzędowa albo zasady selekcji", omawia zasady postępowania umożliwiające
dobór najlepszego, właściwie jedynego kandydata spełniającego wymagane
warunki, uczy takiego formułowania ogłoszeń o wakatach, aby zgłaszał się
jedyny, najwłaściwszy kandydat. Rozdział trzeci p.t. "Dyrektorzy i Rady albo współczynnik niewydolności", poświęcony
jest zasadom pracy różnych kolektywów kierowniczych, komitetów doradczych i t.p., kolejny — "Wola Ludu albo
doroczne zgromadzenie powszechne", natomiast metodom manipulowania
zgromadzeniami wspólników i podejmowania przez te gremium decyzji pożądanych
dla sprytnych udziałowców. Można znaleźć w nim także cenne wskazówki dla
parlamentarzystów, w szczególności sposoby neutralizowania aktywniejszych
przedstawicieli opozycji, jednak podane tam liczne chwyty, być może nadają się
do Izby Gmin albo Lordów, natomiast w naszym Sejmie, w którym podziały są głębsze
od Rowu Mariańskiego, chyba nie dadzą się zastosować. Następny rozdział,
p.t. "Ekran Osobowości albo formuła
cocktailowa", udziela wskazówek osobom, które po raz pierwszy znalazły
się na jakimś przyjęciu, a ta forma pracy, będąca jednocześnie sposobem spędzania
wolnego czasu, jest niezwykle popularna w krajach anglosaskich, przyjmuje się i u nas.
Dyrekcje i wszelkiego rodzaju rady muszą często podejmować decyzje finansowe; czasem
jest to budowa dachu nad stanowiskiem przeznaczonym dla urzędników dojeżdżających
do pracy rowerami, czasem zakup jakiejś kosztownej maszyny lub instalacji.
Fakt, że członkowie dyrekcji muszą polegać na opiniach rzeczoznawców
wskazujących wady i zalety poszczególnych oferentów, a sami nie mają często
należytego wyobrażenia o ich przydatności i związku ceny z możliwościami,
utrudnia podjęcie racjonalnej decyzji, dlatego dość łatwo godzą się na
ceny wyrażane w okrągłych cyfrach, np. 10 czy 20 milionów. Zupełnie inaczej
wygląda to przy wydatkach groszowych, np. kilkuset dolarów, których wartość
nabywcza jest im znana; wtedy rozpoczynają się rozwlekle dyskusje, niemające
zupełnie związku z konsekwencjami nawet nieudanego zakupu. Kwestie te omawia
rozdział "Wielkie Finanse albo punkt
zaniku zainteresowania". Podobnie dzieje się przy podejmowaniu decyzji
dotyczących budowy nowego biurowca, co przedstawia rozdział p.t. "Plany i Budowle albo gmach administracyjny".
Przedostatni
rozdział — "Degrengolitis albo obezwładniający
paraliż", mówi o przyczynach klęsk, czyli o zauważalnych dla
postronnego obserwatora symptomach niewydolności organizacyjnej, złego doboru
kadry i wadliwego rozdziału obowiązków, przy powszechnym odczuciu, że
wszyscy dokładają wszelkich starań dla dobra firmy. Ostatni rozdział, "Sprawa
Emerytury albo wiek odpoczynku", omawia ten, jakże aktualny i drażliwy
problem, podaje też recepty, w jaki sposób należy oddziaływać na opornych
szefów, aby wyrobić w nich przekonanie, że jedynym rozwiązaniem jest
dobrowolne przejście na emeryturę.
Może
ten opis zawartości poszczególnych rozdziałów skłoni do zainteresowania się
pracą dziś już nieco zapomnianego żartobliwego filozofa organizacji pracy.
Pozostałe z wymienionych książek, są równie godne zainteresowania.
Sukces
„Prawa Parkinsona" był ogromny, jego Autor stał się częstym gościem i nieoficjalnym doradcą wielu firm, sam też przez pewien czas kierował firmą
doradczą. W pewnym momencie uznał jednak, wierny swoim poglądom, że jego
czas minął i zrezygnował z pracy zawodowej. Osiadł na brytyjskiej wyspie
Man, gdzie zajmował się swymi ulubionymi, już nie tak zobowiązującymi
badaniami historycznymi.
*
Przy pisaniu niniejszego korzystałem, oprócz wymienionych książek, z polskiego tłumaczenia wywiadu, jaki prof. Parkinson udzielił niemieckiemu Die
Welt, (27 kwietnia 1987), opublikowanemu w tygodniku Forum
6 sierpnia 1987.
1 2
« Felietony i eseje (Publikacja: 13-09-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8340 |
|