|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo
Trzy drogi współczesnego kina [1] Autor tekstu: Marcin Łętowski
Chciałbym zastanowić się nad
wyłaniającymi się od pewnego czasu kilkoma tendencjami w popularnej kinematografii.
Jako miłośnik filmów grozy skupię się głównie na dziełach reprezentujących ten
gatunek. Tekst mój ma charakter bardzo subiektywny zarówno jeśli chodzi o wybór
omawianych tytułów jak i o związane z nimi refleksje.
Wes Craven, reżyser pierwszej części słynnej
serii horrorów Koszmar z ulicy Wiązów na początku lat dziewięćdziesiątych
ubiegłego wieku nakręcił film Nowy koszmar Wesa Cravena (Wes Craven's
New Nightmare, 1994), w którym przedstawił fikcyjne perypetie aktorki
grającej główną rolę w wczesnych odsłonach Koszmaru. Odtwarzająca rolę
Nancy Thompson z pierwszych części serii, Heather Langenkamp, gra w nim samą
siebie, oprócz niej pojawiają się także przede wszystkim Robert Englund (postać
Freddy’ego Kruegera) i sam reżyser — również jako oni sami. Nowy koszmar
zawiera odniesienia do samego siebie jako dzieła filmowego. Pod koniec filmu
Heather znajduje napisany przez Cravena scenariusz do planowanego przezeń nowego
horroru, w którym wyznaczył jej zagranie pierwszoplanowej kreacji. Jak się
później okazuje, jest to scenariusz filmu, który właśnie obejrzeliśmy — tym
samym sposobem otrzymujemy przykład metafilmu.
Podobny zabieg zastosowany został w innym obrazie grozy, wyreżyserowanym przez Johna Carpentera W paszczy
szaleństwa (In the Mouth of Madness, 1995).
Jego główna postać, prywatny detektyw John Trent, ma za zadanie odnaleźć
słynnego pisarza horrorów. Trafia do nieznajdującej się na żadnej mapie
miejscowości, w której poszukiwany autor często osadzał fabułę swych książek. Na
końcu widzimy detektywa siedzącego samotnie w kinie, w którym ogląda film o samym sobie: Tytułowe „W paszczy szaleństwa" zaczynające się w identyczny sposób,
co obejrzane przez nas dzieło. Wątki autotematyczne i intertekstualne są cechą
(chociaż nie regułą), stylu czy może raczej podejścia postmodernistycznego, który
już odcisnął swe piętno chyba na większości z rodzajów twórczości człowieka. Jednym z kluczowych elementów takiego podejścia jest pastisz.
Modelowym przykładem pastiszu horrorów jest
Krzyk (Scream, 1996),
kolejna produkcja Wesa Cravena. Reżyser mruga do widza, podaje mu jak na
tacy wszystkie klisze i „pewniki" czyli motywy typu „nastolatki w niebezpieczeństwie","tajemniczy szlachtujący po kolei swe ofiary morderca w masce","finałowa dziewczyna", która jako ostatnia ocalała szczęśliwie umyka
swemu oprawcy itd. Niczego nie brakuje. Jednak to nie wszystko. Bohaterowie
oprócz uczestniczenia w akcji, sami ją komentują tak jakby oni również byli
widzami. Wydarzenia, w których biorą udział sami bardziej traktują jako fikcję
niż coś (dla nich) rzeczywistego. Jak zauważył Arkadiusz Lewicki w pracy
Sztuczne światy — Postmodernizm w filmie fabularnym, już scena otwierająca
Krzyk sugeruje, że osoby w nim zaprezentowane same czują, że są częścią
fikcyjnego tworu. Gdy dziewczyna słyszy pukanie do drzwi i pyta „Kto tam?"
zostaje upomniana, że nie wolno tak pytać, czy nie oglądała horrorów?
Zamordowana zostaje za to, że nie wskazała prawdziwego zabójcy w pierwszej
odsłonie Piątku Trzynastego. Z innych scen można wspomnieć o tej, w której Sidney, główna bohaterka stwierdza, że nie przepada za horrorami ponieważ
dziewczyny zamiast uciekać przed szaleńcem na zewnątrz domu, wbiegają na górę po
schodach — po czym robi dokładnie to samo. Wreszcie kolejny z bohaterów wyjaśnia
znajomym zasady, które rządzą gatunkiem: nie wolno uprawiać seksu jeśli chce się
przeżyć, także żadnego alkoholu. Wypowiada te kwestie z butelką piwa w ręku, w tym samym czasie Sidney traci dziewictwo ze swym chłopakiem.
[ 1 ]
Niektóre fragmenty Krzyku powielają wydarzenia z jakiegoś horroru
oglądanego przez nastolatków podczas domowej imprezy. Widz zostaje umieszczony w pewnej grze: jak bardzo bohaterowie Krzyku będą zachowywać się zgodnie ze
slasherowymi schematami? Odbiera film na dwóch poziomach: jako kolejną produkcję
grozy i z dystansu jako film o filmie.
Przedstawione powyżej horrory już nie tyle
straszą czy wzbudzają wstręt, ale czynią to w cudzysłowie: „straszenie", poetyka
horroru, zasady rządzące tym gatunkiem ukazane są tu jako pewne konwencje, które
albo można podważyć, albo podkreślić lub też pokazać ich fikcyjny, filmowy
status ontologiczny.
Również filmy akcji „padły ofiarą" opisywanego
wyżej zabiegu. Heros tego gatunku Arnold Schwarzenegger zagrał w Gliniarzu w przedszkolu (Kindergarten Cop, 1990), w którym niepokonany i nigdy niewypowiadający więcej niż jedno proste zdanie w jednej wypowiedzi „Terminator" ma większe kłopoty z rozbrykanymi
przedszkolakami niż ze swymi „poważnymi" dorosłymi przeciwnikami. Zaś w
Bohaterze ostatniej akcji (Last Action Hero,
1993)
wcielił się w postać popularnego herosa action movies, który przedostaje
się z ekranu do rzeczywistego świata, co sugeruje, że dla takich jak on nie ma
już miejsca w współczesnym świecie, mogą w nim chwilowo egzystować tylko jako
papierowe dwuwymiarowe postaci fikcyjne, a nie ludzie z krwi i kości.
Odniesienia intertekstualne i autotematyczne
występują także w kultowym serialu Miasteczko Twin Peaks (Twin
Peaks 1990 — 1991)
Davida Lyncha. Mieszkańcy tytułowej miejscowości oglądali fikcyjną operę mydlaną
Invitation To Love. Prezentowane w niej sceny często nawiązywały do
wydarzeń w serialu. Przykładowo, gdy do Twin Peaks przyjechała kuzynka
zamordowanej Laury Palmer, wyglądająca identycznie jak ona, w operze mydlanej
pokazano scenę z motywem siostry bliźniaczki — obowiązkowym elementem tego typu
produkcji.
Przykład samoodniesienia pojawia się oprócz
tego w Podziemnym kręgu (Fight Club,
1999). W pewnym momencie grane
przez Brada Pitta alter ego głównego bohatera opowiada o swej pracy w kinie, w którym obsługuje projektor filmowy. Jego rozrywką jest „doklejanie" do
taśm filmowych kadrów ze scenami pornograficznymi. Gdy widzimy przez chwilę na
ekranie kółeczko wyglądające jak wypalone przez papierosa to znaczy, że ktoś coś
majstrował przy rolce filmowej. „Doklejony" obrazek przemyka tak szybko, że widz
go nie zauważa na poziomie świadomej percepcji. Tuż przed końcowymi napisami
Podziemnego kręgu jeśli odpowiednio zwolnimy odtwarzanie widać penisa w stanie erekcji — żart zrobiony nam przez twórców filmu. Jesteśmy tak samo
nieświadomi tego, co widzimy jak bohater, który nie zdawał sobie sprawy z tego,
że on i jego znajomy z klubu organizującego walki są jedną i tą samą osobą.
Najnowszy hit Pirania 3D (Piranha
3D, 2010)o
krwiożerczych piraniach pożerających hałaśliwe biuściaste piękności i nie tylko, to kolejny, najnowszy przykład pastiszu. Krwawe sceny pokazane są tu w dosyć przerysowany sposób, tak jak w otoczonej kultem posiadającej bardziej
komediowy klimat serii Martwe Zło. Nawet promujący film plakat
przedstawiający beztrosko opalającą się na pontonie dziewczynę podczas gdy pod
wodą zmierzają w kierunku widza uzbrojone w superostre zęby ryby ma w sobie coś
nachalnie stereotypowego i przewidywalnego.
Pastisz, autotematyzm i samopowielanie się na
dobre zagościły w kinematografii. Kino nie komentuje tu rzeczywistości
społecznej ale odsyła widza do świata innych filmów i pozostałych dzieł kultury
popularnej. To one są dla niego „prawdziwą" rzeczywistością, którą zna
najlepiej. Przejawia się to także w nieco nachalnej tendencji tworzenia
remake'ów klasycznych amerykańskich, a także współczesnych europejskich czy
azjatyckich horrorów, pozostając przy tym gatunku.
Teraz chciałbym skomentować popularny obecnie
trend kina trójwymiarowego czyli 3D.Tendencja do produkcji 3D ma swoją
prozaiczną przyczynę. Kina muszą zatrzymać widzów, którzy posiadają telewizory z dużymi płaskimi ekranami, cyfrową telewizję, odtwarzacze DVD itd. Starają się
oferować im to, czego nie dostaną w domu. Kiedyś wystarczył sam film, następnie
nowość niewydana jeszcze na wideo czy płycie DVD, obecnie zaś instytucja kina
proponuje publiczności najnowsze technologie trójwymiarowe czy nawet filmiki 5D
angażujące wszystkie zmysły.
Filmy w technologii trójwymiarowej nie liczą
się już jako wizualizacje jakichś opowieści, scenariuszy ale prymat w nich
bierze sama technologia, forma takich obrazów. Jest ona wartością sama w sobie, a fabuła tylko dodatkiem. Jeśli dawniej kino postrzegano jako sztukę tworzenia
złudzeń (dwuwymiarowa „rzeczywistość" ekranu sprawiająca wrażenie trójwymiarowej
„prawdziwej" rzeczywistości) to filmy w technice 3D trzeba by nazwać
hiperzłudzeniem. Zdaniem Jeana Baudrillarda doskonałe, ścisłe odwzorowanie
rzeczywistości (High Definition) w filmie zabije samą iluzję kina.
Kinematograficzna iluzja ulega rozproszeniu, wypiera ją konkretna widowiskowość.
[ 2 ]
Pozostaje czekać aż krew tryśnie z ekranu na widownię.
Dosłowność i ścisłe odwzorowanie wygrywają z tajemnicą i niedopowiedzeniem. Kino 3D wydaje się podważać i niszczyć mit samego
siebie. Umiejętność tworzenia złudzeń tradycyjnymi środkami okazała się
niewystarczająca. Wprowadzenie trzeciego wymiaru jako czegoś nadmiarowego,
hiperrealnego i dominującego nad fabułą filmu jest czymś więcej niż wcześniejsze
włączenie dźwięku i koloru.
Avatar
(Avatar, 2009)
Jamesa Camerona oprócz „oficjalnego"
przesłania: szczęśliwe i spokojne plemię Na'vi żyjące w harmonii z naturą, z dala od nowoczesnych technologii, które służą tylko destrukcji ma też drugie
związane z samą warstwą techniczną tego obrazu. Tylko nowoczesna zaawansowana
technologia kręcenia filmów może pokazać tak wspaniały, tak „naturalny" i „prawdziwy" świat. Oszałamiające wizualnie środowisko Pandory powstało dzięki
najnowocześniejszym rozwiązaniom technicznym. Skazani jesteśmy na sztuczną,
symulowaną naturę i obudzenie się w nienależących do nas ciałach. Świat z
Avatara jednak nie istnieje. Pandora to przykład hiperrzeczywistości,
bardziej prawdziwej od otaczającego nas szarego świata, do którego wróciliśmy po
skończonym seansie, a nawet od „zwykłego" lasu czy parku. Wszystko jest tam
piękniejsze, bardziej zachwycające, kolorowe, bardziej oddziałujące na zmysł
wzroku. Ten sztuczny świat jawi się jako naturalny, tym samym jest kolejnym
przykładem baudrillardowskiej symulacji. Jego sztuczność wydaje się być
atrakcyjna, swojska, nie zauważa się jej fałszywości o ile można jeszcze mówić o takich pojęciach jak sztuczność, fałsz, prawda itp. Obraz wyprzedza
rzeczywistość.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] A.
Lewicki, Sztuczne światy — Postmodernizm w filmie fabularnym, Wrocław
2007, s. 185 — 186. [ 2 ] J. Baudrillard,
Zbrodnia doskonała, Warszawa 2008, s. 42. « Filmy i filmoznawstwo (Publikacja: 18-01-2011 )
Marcin ŁętowskiUr. 1978. Absolwent socjologii na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się m.in. socjologią kultury popularnej oraz mediów, psychoanalizą, muzyką. Mieszka w Gruszczynie k. Poznania. Liczba tekstów na portalu: 17 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Filmowi podglądacze | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 839 |
|