|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Więcej pracy [2] Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Ci, którzy posiadali w latach 60. lub 70. samochody, zapewne pamiętają, ile usprawnień
dokonywali w nich na własną rękę, czasem pomysły albo instrukcje wykonania czerpiąc prosto z „Młodego Technika", w którym wiele z nich opisywano. Prywatne sklepy z częściami zamiennymi
oferowały mnóstwo przydatnych drobiazgów, a to nasadki na świece do malucha, ułatwiające ich
wymianę, a to zaworki odpowietrzające, które się nie zapiekały, a to haki do holowania. Byli więc
tacy, którzy dostrzegali rzeczywiste potrzeby i starali się je zaspokoić. Gdzie się ci ludzie podziali?
Każdy, kto chce coś zrobić i na tym zarobić, musi zadawać także sobie, nie tylko innym, pytanie, — czym mogę Panu służyć, w czym mogę Panu pomóc? A jeśli już decyduje się robić cokolwiek, to
jego produkt musi być po prostu dobry, i nie dlatego, że jest polski, ma być po prostu dobry. Nie jest
ważne, czy chodzi o rzodkiewkę, czy konstrukcję stalową, mają być dobre i to wszystko. W tamtych czasach liczyły się 'masy pracujące' i, wydaje mi się, nadal niektórym one imponują,
bo tak rozumiem rozpaczliwe nawoływania do polityki prorodzinnej, która spowoduje wzrost liczby
ludności, w gruncie rzeczy jest to wizja gospodarki ekstensywnej. Piramida demograficzna przekłada
się na piramidę finansową, a obie stoją na gruncie mniej trwałym, niż piramida Cheopsa. Raczej
należy myśleć o polityce proedukacyjnej, lepiej przystosowanej do potrzeb życia, bo coraz mniej ludzi
wytwarza coraz więcej dóbr. Czasem odnoszę wrażenie, że prawo do pracy powoli przekształca się w przywilej pracy, coraz trudniej dostępny, który trzeba go wywalczyć własną pomysłowością.
Wróćmy jednak do tematu. Wydaje mi się, że istnieje bardzo prosty sposób dowiedzenia się,
co należy produkować, — w tym celu wystarczy wystąpić z Unii, znacjonalizować banki i przemysł
oraz przywrócić granice. Skutki będą takie same, jakie osiągnął zapomniany już dziś Hilary Minc po
wygranej w 1949 roku 'bitwie o handel' i równie szybkie. Konieczne stanie się wtedy zwiększanie
wydobycia węgla, wytopu surówki, wydajności z hektara i w ogóle wszystkiego. Wszyscy też będą
mieli pracę, bo węgiel sam się nie wydobywa a wydajność nie podnosi, wszystkiego też zacznie
brakować. Ale, mimo, że to już przerabialiśmy, nie brakuje chętnych, by lekcję powtórzyć. I to jest
prawdziwe niebezpieczeństwo.
Mówienie o ograniczeniu takich zamiarów do 'gałęzi strategicznych' jest mówieniem o przeszłości, o czymś, co było. Dziś do rangi grupy zawodowej o strategicznym znaczeniu dorastają
zupełnie nowe dziedziny produkcji i nowe zawody, np. 'śmieciarze', o czym łatwo się przekonali
podczas ich strajku Włosi. W jego rezultacie, armia włoska, która musiała podjąć się zupełnie nowego
obowiązku i stoczyć bitwę na ulicach Neapolu, została prawie sparaliżowana, a kraj pozbawiony
obrony. A przypuśćmy, że komuś uda się skonstruować ważący 100 kg akumulator zapewniający
przejazd tysiąca kilometrów, co wtedy?
Czasy zmieniają się tak szybko, że nie nadąża za nimi nawet fantazja pisarzy s-f, dlatego zbyt
częste oglądanie się za siebie i czerpanie nauk z przeszłości na niewiele się zda. A że jest, co
produkować, i czym służyć, to wystarczy wejść do pierwszego z brzegu hipermarketu, by przekonać
się, że nawet znane od dawna towary, mogą przyjmować coraz to nowsze formy i znajdować
nabywców. Trzeba jednak tam bywać regularnie i patrzeć, a nie gapić się. Nasza niska innowacyjność
to, w przeważającym stopniu, skutek wychowania i nieumiejętności pracy zespołowej, w mniejszym
kształcenia, jednak dzięki wolności podróżowania, zmienia się na lepsze.
Widzę jednak pewną analogię z czasami naszej przynależności do RWPG. Europa nie jest jeszcze
miejscem, w którym rodzi się zbyt wiele nowatorskich pomysłów, zwłaszcza tych zapierających
dech w piersiach. Na naszych oczach powstaje np. turystyka kosmiczna, żeby sięgnąć po przykład z najwyższej półki, ale jest ona jakby poza zasięgiem wyobraźni europejczyków. Tymczasem, to w Stanach powstał SpaceShipOne, który, udostępni ją, najpierw, oczywiście, ludziom bogatszym,
niekoniecznie jednak milionerom, potem klasie średniej, w każdym razie twórcy tego samolotu
stawiają sobie taki cel. Pomysł, a zwłaszcza sposób jego realizacji, początkowo wyglądać mógł na
porywanie się z motyką na słońce, ale w warunkach dużej swobody, a póki co, największą stwarzają
Stany Zjednoczone, został z powodzeniem zrealizowany. Nawet, jeśli i tam tej swobody jest mniej
niż sto lat temu, to pozostała jednak tradycja i przekonanie Amerykanów, że żyją w kraju, w którym
wszystko da się osiągnąć, w Europie takiej tradycji zaś nie ma. Dzień, w którym wystartował w pierwszy udany lot ten samolot, podobnie jak dzień lądowania 'Curiosity', były dla ich twórców
dniami wielkiego święta.
Wniosek z tego jest taki: będzie więcej pracy, jeśli będzie więcej swobody. Ale więcej pracy, to
nie musi znaczyć — więcej fabryk, a tym bardziej więcej trudu, to powinno być także więcej święta.
1 2
« Felietony i eseje (Publikacja: 30-09-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8395 |
|