|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Bojaźń i drżenie przed mocą słowa Autor tekstu: Kamil Kłosiński
Zadziwiająca rzecz ukazała mi się podczas dzisiejszych porządków w domu. Otóż przyszła do mnie dostawa kilku książek, na które ostrzyłem
sobie zęby od dawna, i które miałem zamiar umieścić na honorowym miejscu. Mój
regał na książki, mimo iż całkiem pojemny en
general, tym razem okazał się zbyt mały-zabrakło miejsca, mówiąc krótko.
Trzeba więc było wziąć się za porządki, by nieco przestrzeni wygospodarować.
Oto stanąłem przed dylematem- czy usunąć z widoku i schować zbierane od
kliku lat butelki po różnorakich alkoholach, a może pamiątki po byłych
kobietach mego życia, czy też raczej pozbyć się kilku starych i od dawna nie
ruszanych książek? Trzeba bowiem wspomnieć, że na moich półkach obok
Kanta, de Maistre’a, Platona, Pratchetta i innych autorów skrywają się
takie pozycje jak „Kajtkowe przygody" czy „Aforyzmy i cytaty dla Piotra i Beaty" i zajmują te pozycje od dawien dawna. Pomyślałem sobie: „A może w ogóle wywalić to w cholerę, przecież nie będę tego czytał, a tylko
zabierają mi te śmieci cenne miejsce". Wierzcie mi lub nie, ale nie byłem w stanie „podnieść ręki" na te
„dzieła" będące w wielu wypadkach nagrodami za dobre oceny jeszcze z czasów szkoły
podstawowej. Czułem niemal fizyczny ból na myśl, że mógłbym je wyrzucić
czy spalić.
I tu pojawia się zagadnienie, które chcę dziś poruszyć: skąd się
bierze nasz podświadomy szacunek do książek? Czemu ręka nam drży, gdy
planujemy wziąć z półki choćby najbrzydszą, najbardziej zniszczoną, najgłupszą i nigdy nie czytaną pozycję w celu jej zniszczenia? Z jakiego powodu czujemy
instynktowny lęk przed paleniem książek? Dlaczego uznajemy taki czyn za
przejaw najstraszliwszego barbarzyństwa, za okropną zbrodnię, mimo że
przecież nie generuje ofiar?
Od razu powiem, by uciąć wszelkie domysły — nie mam pojęcia, czemu
ludzie szanują lub raczej powinni szanować książki. Wydaje mi się, że ten
szacunek rośnie wraz z wykształceniem i czymś, co można skrótowo nazwać „obyciem". Podskórnie
czuję odrazę do samego pomysłu wyrzucania czy — o zgrozo!- palenia książek
oraz osób je praktykujących. Tekst ten nie jest więc próbą udzielenia
odpowiedzi, lecz raczej- zadania pytań. A wiadomo, jak to jest z pytaniami-
kiedyś pojawia się odpowiedź.
Niszczenie książek zawsze następuje z powodów politycznych lub
religijnych. Jeżeli przyjrzymy się historii, to znajdziemy na to wiele dowodów,
choć nas jako Europejczyków i tak najbardziej będzie szokować praktyka nazistowskich Niemiec palenia książek
liczonych w tysiącach egzemplarzy, na ogromnych stosach ustawionych przy
uniwersytetach, które przez setki lat były dla dzieł pisanych bezpiecznym
schronieniem — czy to ze względu na skalę tego zjawiska, czy może niewielkim
odległościom geograficznym i czasowym, które nas oddzielają od tego
niechlubnego dla całej ludzkości epizodu. Oczywiście można wspominać o liczonej w setki lat tradycji usuwania nieprawomyślnych książek w Chinach, o gorliwości chrześcijan czy muzułmanów, a także o biurokratycznie
kierowanym usuwaniu słów niezgodnych z oczekiwaniami władzy w krajach
komunistycznych czy okropnej fikcji z „Roku 1984". Ale wystarczy sobie przypomnieć kadry z filmu „Indiana
Jones i Ostatnia krucjata", gdzie tłumy młodych Niemców tworzą gigantyczne
ogniska, w których światłach odbijały się żelazne wrony paradujących wokół
nich nazistów, by poczuć w sobie jakiegoś rodzaju wewnętrzny ból i chęć
stawienia oporu, zaś z satysfakcją witamy słowa, które Sean Connery mówi do
głównego złego :„(...) tacy maszerujący kretyni jak wy powinni czytać książki
zamiast je palić." Każda ideologia, która rości sobie prawa do
uniwersalizmu i totalizmu, będzie wrogiem książki jako przekaźnika myśli
niezależnej i często sprzecznej z głoszoną doktryną.
Jeżeli traktować książkę czy w ogóle słowo jako najważniejszy
przekaźnik kulturowy (choć, co przyznaję z niechęcią, coraz skuteczniej
wypierane jest ono przez kulturę obrazu), to można próbować postawić tezę,
że szacunek wobec książek jest pośrednim sposobem ukazywania estymy wobec
kultury czy cywilizacji w ogóle. W ten sposób palenie literatury moglibyśmy
(i słusznie) uznać za taki sam przejaw barbarzyństwa jak niszczenie zabytków
czy zmuszanie do milczenia myślicieli i naukowców, a zatem moglibyśmy
zanegować twierdzenie, że jest to zbrodnia bez ofiary, gdyż ofiarą jest w tym wypadku kultura czy nawet cała cywilizacja ludzka, z którą każdy chyba w mniejszym lub większym stopniu się utożsamia. A jeżeli zachodzi reakcja utożsamiania,
to czuć powinniśmy sprzeciw wobec prób jej naruszenia, uszkodzenia czy nawet
zniszczenia i to nawet -wydaje mi się- jeżeli w ich miejsce proponuje się
nową, lepszą (przynajmniej według wyobrażenia postulującego). Może się
taka reakcja wydać nieco irracjonalną- w końcu kogo obchodzi fakt, że gdzieś
tam na świecie pali się dzieła autorów, o których nawet usłyszeć nie będziemy
mieli okazji, a co dopiero się z nimi zapoznać. Ale jeżeli czujemy się związani z jakimś pojęciem kultury, to powstanie w nas uczucie odrazy i buntu, gdyż
nasz szacunek dla niej zostanie w jakiś sposób podrażniony. Poczujemy też głęboką
niechęć do ludzi, którzy stoją przy takich ogniskach, niszcząc swoje przywiązanie
do znanej im kultury. Być może też zadamy sobie pytanie „Jeżeli oni mają
czelność niszczyć kulturę sobie znaną, to czy zabraknie im jej przy próbie
zniszczenia innych, na przykład naszej?".
Ktoś może powiedzieć, że może
to racja, ale w wyjątkowych
wypadkach, gdy chodzi o książki szczególnie niebezpieczne, to powinno się nasz strach przełamać i pozbyć się książek, które są źródłem straszliwego zła. Można tu
przytoczyć przykład Mein Kampf, książki nielegalnej we wszystkich
cywilizowanych krajach, w których antysemityzm nie jest doktryną kulturową
lub religijną. Można byłoby po prostu zebrać pozostałe egzemplarze i spalić je potajemnie lub na wielkim placu w centrum Berlina czy Monachium i w
ten sposób pozbyć się tego plugastwa raz na zawsze. Ale jednak nasz respekt
wobec książek nam na to nie pozwala, nie przełamiemy go mimo najlepszych
nawet do tego powodów i okazji. Jest to „dzieło" złym, szkodliwym,
haniebnym do ostateczności fragmentem naszej historii i kultury, ale jednak tym
fragmentem pozostaje. Podnosząc rękę na słowa zawarte na kartkach
przeznaczonych na spalenie staną nam przed oczami obrazy wielkich stosów płonącej
literatury przygotowywane przez nazistowskich Niemców, dżihadystów. chrześcijan
czy komunistów i nie będziemy w stanie tego zrobić. Jakiś prymitywny zmysł
sprawi, że poczujemy wstyd i niechęć do osoby, którą możemy się stać za
chwilę, jeżeli się nie powstrzymamy.
Temat zapewne mógłby być przedmiotem profesjonalnych badań naukowych z dziedziny kulturoznawstwa czy socjologii, ale ja ograniczyłem się do zadania
pytań oraz pewnej „jazdy w stylu dowolnym". Być może w komentarzach ktoś
zaproponuje bardziej sensowne wyjaśnienie lub temat rozwinie, wydaje mi się to
całkiem ciekawą kwestią.
Pamiętam, że dawno temu w liceum na zajęciach z języka polskiego
uczestniczyłem w debacie, której tematem była
kwestia, czy w sporze między ideami Kultury i Natury powinniśmy stanąć po
jednej czy po drugiej stronie. Wtedy opowiedziałem się po stronie Natury, ale
jedna z moich oponentek powiedziała zdanie, które mocno zachwiało moim poglądem,
mianowicie że „Kultura jest naturalnym stanem człowieka". I po latach
przyznaję Ci Moniko, że chyba miałaś rację. Bo Natury mamy na świecie
jeszcze dość, za to Kultury wciąż za mało. A im więcej palimy książek,
tym tej Kultury jest jeszcze mniej, bo mniej jest w świecie słów. Jak
natomiast mówi Wikipedia,
„za pomocą słów określamy wszelkie pojęcia rzeczywiste i abstrakcyjne,
także myślimy na ogół słowami.".
Schowałem część butelek. I tak ich nie lubiłem.
« Kultura (Publikacja: 29-11-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8534 |
|