Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.393 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Agnieszka Zakrzewicz - Papież i kobieta
Lucas L. Grabeel - Homo Sanctus. Opowieść homokapłana

Złota myśl Racjonalisty:
Żaden człowiek nie ma możliwości wyboru kraju, w którym przychodzi na świat, ani osobowości swoich rodziców. Dlatego nie istnieją racjonalne powody do prawnej dyskryminacji ludzi ze względu na ich płeć, rasę czy pochodzenie społeczne.
 Nauka » Nauka i religia

Czy nauka jest religią? [1]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Ziemowit Ciuraj

Opublikowane w „The Humanist" styczeń/luty 1997

Humanista Roku 1996 zadał to tytułowe pytanie w przemówieniu podczas ceremonii odebrania tego tytułu przyznanego przez Amerykańskie Stowarzyszenie Humanistyczne.

Modne są wygłaszane w apokaliptycznym tonie mowy o zagrożeniu ludzkości przez wirus AIDS, chorobę wściekłych krów i wiele innych, myślę jednak, że można znaleźć dobre powody dla stwierdzenia, że to wiara jest jedną z najgorszych rzeczy na świecie, porównywalną do wirusa ospy, lecz trudniejszą do wytrzebienia.

Wiara, będąca przeświadczeniem nie popartym doświadczeniem, jest zasadniczą przywarą każdej religii. Ktokolwiek popatrzy na to, co dzieje się w Irlandii Północnej czy na Bliskim Wschodzie, nie może mieć wątpliwości, że atakujący mózg wirus wiary jest coraz bardziej niebezpieczny. Jedna z opowieści, które słyszą młodzi muzułmańscy zamachowcy samobójcy mówi o tym, że męczeństwo jest najszybszą drogą do nieba — nie tylko, że do nieba, ale do wyjątkowej części nieba, w której otrzymają swoją nagrodę specjalną w postaci 72 dziewic. Naszła mnie myśl, że naszą największą nadzieją może być wprowadzenie czegoś w rodzaju „kontroli zbrojeń duchowych": wysłanie odpowiednio przeszkolonych teologów dla spowodowania obniżenia notowań kursu dziewic.

Biorąc pod uwagę niebezpieczeństwa wiary — i rozważywszy osiągnięcia rozumu i obserwacji w tej ludzkiej działalności, którą zwiemy nauką — zakrawa na ironię, że kiedykolwiek wygłaszam publiczne wykłady, zawsze okazuje się, że ktoś podchodzi i mówi: „Oczywiście twoja nauka jest religią jak nasza. W istocie nauka po prostu sprowadza się do wiary, nieprawdaż?"

Cóż, nauka nie jest religią i nie sprowadza się po prostu do wiary. Jakkolwiek posiada wiele religijnych cnót, nie ma żadnej z jej wad. Nauka jest oparta na weryfikowalnych dowodach. Wierze religijnej nie dość, że brakuje dowodów, jej niezależność od dowodów jest jej dumą i radością, wykrzykiwaną z dachów. Z jakiego innego powodu chrześcijanie prawili by krytykę niewiernego Tomasza? Inni apostołowie są nam przedstawiani jako przykłady cnoty ponieważ wiara była dla nich wystarczająca. Niewierny Tomasz, przeciwnie, żądał dowodu. Chyba powinien być świętym patronem naukowców.

Jednym z powodów, dla których odbieram komentarze o nauce będącej religią jest ten, że wierzę w fakt ewolucji. Nawet wierzę w to z pełną przekonania pasją. Powierzchownie niektórym może to przypominać wiarę religijną. Jednak dowody, które sprawiają, że wierzę w ewolucję nie tylko są przytłaczająco silne; są one bez przeszkód dostępne dla każdego, kto zada sobie trud czytania o nich. Każdy może studiować te same dowody, które ja studiowałem i na zdrowy rozum, dojść do tych samych wniosków. Ale jeśli posiadasz przekonania oparte tylko i wyłącznie na wierze, nie mogę zbadać Twoich uzasadnień. Możesz czmychnąć poza prywatny mur wiary, gdzie nie będę mógł Ciebie dopaść.

Cóż, w praktyce, oczywiście, indywidualni naukowcy faktycznie osuwają się w słabość wyznawania wiary, a niektórzy mogą wierzyć w swoją ulubioną teorię z takim zapamiętaniem, że zdarza im się fałszować dane doświadczalne. Jednak to, że takie rzeczy czasem mają miejsce nie zmienia zasady że, czyniąc to, robią to ze wstydem a nie z satysfakcją. Metoda naukowa jest tak zaprojektowana, że zwykle w końcu ich demaskuje.

Nauka jest obecnie jedną z najbardziej moralnych, jedną z najbardziej uczciwych dyscyplin w ogóle — ponieważ nauka przepadła by z kretesem, gdyby nie spełniała wiernie wymogu uczciwości w prezentacji danych doświadczalnych. (Jak na to zwrócił uwagę James Randi, to jest powód, dla którego naukowcy są tak często robieni w konia przez różnych paranormalnych hochsztaplerów i dlaczego role demaskatorów lepiej spełniają profesjonalni iluzjoniści; naukowcy zwyczajnie nie mają w zwyczaju dopatrywać się w czyimś postępowaniu rozmyślnej nieuczciwości). Są inne zawody (nie wspominając już o prawnikach w szczególności) w których fałszowanie dowodów lub przynajmniej ich przekręcanie jest dokładnie tym, za co ci ludzie dostają pieniądze i punkty.

Nauka wobec powyższego wolna jest od tej wady religii, którą stanowi wiara. Ale, jak zaznaczyłem, nauka w rzeczy samej posiada niektóre z wielkich zalet religii. Religia może aspirować do tego, by ofiarować swoim wyznawcom rozmaite korzyści — wśród nich wyjaśnienie, pocieszenie i uwznioślenie. Nauka również ma coś do zaoferowania na tym polu.

Istoty ludzkie odczuwają wielki głód wyjaśnień. Może to być jednym z głównych powodów, dla których cechą ludzkości jest taka powszechność religii, ponieważ religie rzeczywiście mają ambicję dostarczania wyjaśnień. Dochodzimy indywidualnie do świadomości w tajemniczym wszechświecie i niezmiennie oczekujemy, że go zrozumiemy. Większość religii oferuje kosmologię i biologię, teorię życia, teorię początków i egzystencjalne odpowiedzi. Poprzez to pokazują, że religia jest w pewnym sensie nauką; tyle tylko, że złą. Nie daj się zwieść argumentowi, że religia i nauka operują w oddzielnych wymiarach i że zajmują się zupełnie odmiennymi kategoriami pytań. Religie, historycznie rzecz ujmując, zawsze usiłowały odpowiadać na pytania, których właściwym adresatem była nauka. Dlatego to religiom nie powinno się teraz pozwalać uciekać z tego pola, na którym tradycyjnie usiłowały bronić swoich pozycji. One naprawdę oferują kosmologię i biologię, w obydwu przypadkach fałszywą.

Pociecha jest trudniejszym zadaniem dla nauki. Inaczej niż religia, nauka nie może zaoferować pogrążonym w żałobie ponownego pełnego chwały ponownego spotkania ze swoimi ukochanymi w dalszej przyszłości. Ci, którzy doświadczyli niesprawiedliwości na tym świecie nie mogą, z punktu widzenia nauki, oczekiwać słodkiego zadośćuczynienia wymierzonego ich prześladowcom w przyszłym życiu. Można podać argumenty, że jeśli idea życia po życiu jest iluzją (w co ja wierzę), pociecha, którą ona niesie jest pusta. Ale niekoniecznie musi tak być; błędne przeświadczenia mogą być równie kojące jak te prawdziwe, pod warunkiem, że ten, kto je żywi nigdy nie odkryje ich nieprawdziwości. Jednak jeżeli pocieszenie można uzyskać tak tanio, nauka może położyć na szali inne tanie środki paliatywne, jak leki przeciwbólowe, po których dobre samopoczucie może być iluzoryczne albo i nie, ale które działają.

Wzniosłość jednakże jest miejscem, w którym nauka czuje się u siebie. Wszystkie wielkie religie mają miejsce na zachwyt, na ekstatyczny wzlot ku cudowności i pięknu stworzenia. I jest to właśnie to uczucie nieomal uwielbienia, przeszywające i zapierające dech — rozlewające się w piersi ekstatyczne zadziwienie, które niesie nowoczesna nauka. A wykracza w tym poza najdziksze wizje świętych i mistyków. Fakt, iż dla zjawisk nadprzyrodzonych nie ma miejsca w naszych wyjaśnieniach, w naszym zrozumieniu tak wielu spraw wszechświata i życia, nie pomniejsza zachwytu. Wręcz przeciwnie. Przelotny rzut oka przez mikroskop na mózg mrówki lub przez teleskop na zamierzchłą galaktykę z miliardem światów wystarczy, by nawet psalmy pochwalne uczynić nieporadną parafiańszczyzną.

Jak więc powiedziałem — kiedy mi się wmawia, że nauka czy jakaś konkretna jej część, jak teoria ewolucji, jest tylko religią jak każda inna, zwykle zaprzeczam z oburzeniem. Ale zacząłem się zastanawiać czy aby przypadkiem nie jest to błędna taktyka. Być może odpowiednią byłoby zaakceptowanie tego zarzutu z wdzięcznością i zażądanie takiego samego czasu poświęconego na naukę w klasach o profilu religijnym, a im więcej o tym myślę, tym bardziej dociera do mnie, jak wspaniale można by to uzasadnić. Chciałbym zatem pomówić troszeczkę o edukacji religijnej i o roli, jaką nauka mogłaby w niej odegrać.

Bardzo leży mi na sercu sposób, w jaki dzieci są wychowywane. Nie orientuję się zbyt dobrze, jak sprawy się mają w Stanach Zjednoczonych i to, co mówię, może bardziej odnosić się do Zjednoczonego Królestwa, gdzie jest narzucona przez państwo prawem wymuszona religijna instrukcja dla wszystkich dzieci. To jest niekonstytucyjne w Stanach Zjednoczonych ale zakładam, że i tak dzieci otrzymują instrukcje religijne obojętnie, jaka konkretnie religia zdaniem ich rodziców jest odpowiednia.

To zaś prowadzi mnie do przedstawienia swojego stanowiska w sprawie umysłowego molestowania dzieci. W pewnym numerze „Independenta" z 1995 roku, jednej z głównych londyńskich gazet, była fotografia raczej słodkiej i poruszającej sceny. Był to czas Bożego Narodzenia a obrazek pokazywał troje dzieci przebranych za trzech króli w bożonarodzeniowej szopce. Dołączony opis mówił, że jedno z nich było muzułmaninem, jedno hinduistą a jedno chrześcijaninem. Domniemana słodka i poruszająca wymowa tej sceny była taka, że one wszystkie brały udział w tej szopce.

To, co nie jest słodkie i poruszające to to, że wszystkie te dzieci miały cztery lata. Jakim cudem można nazwać czteroletnie dziecko muzułmaninem, chrześcijaninem, hinduistą czy żydem? Mówiłbyś o czteroletnim zwolenniku monetaryzmu w ekonomii? Mówiłbyś o czteroletnim neo-izolacjoniście lub czteroletnim liberalnym republikaninie? Są opinie na temat kosmosu i świata, które dzieci, gdy dorosną, będą wedle wszelkiego prawdopodobieństwa zdolne same sobie wyrobić. Religia jest jedynym obszarem naszej kultury, w którym jest to absolutnie akceptowane, bez najmniejszych wątpliwości, nawet bez uświadomienia sobie, jak bardzo to zwariowany pomysł — że rodzice są wyłączną i absolutną wyrocznią w sprawie tego, kim będą ich dzieci, jak będą wychowywane, jakie poglądy będą posiadały na tematy kosmosu, życia, egzystencji. Czy rozumiesz teraz, co mam na myśli mówiąc o umysłowym molestowaniu dzieci?

Patrząc teraz na różne rzeczy, których osiągnięcia można by oczekiwać po edukacji religijnej, jednym z jej celów mogłoby być zachęcanie dzieci do refleksji nad głębokimi egzystencjalnymi pytaniami, zaproszenie do wzniesienia się ponad przyziemną codzienność i myślenia w perspektywie wieczności.

Nauka może zaoferować wizję życia i wszechświata która, jak już nadmieniłem, czyni nędzną poetykę wzajemnie sprzecznych wierzeń i zaskakująco niedawno powstałych tradycji światowych religii sprawą drugorzędną.

Jakżeby, na przykład, mogłoby nie być inspirujące dla dzieci w klasach o profilu religijnym gdybyśmy zdołali przekazać im choćby przeczucie tego, jakie są rozmiary wszechświata? Przypuśćmy że, w momencie śmierci Chrystusa, wiadomości o tym wybiegły z Ziemi by przemierzać wszechświat z maksymalną możliwą prędkością. Jak daleko by dotarły do tej chwili te wstrząsające nowiny? Zgodnie ze szczególną teorią względności, odpowiedź na to pytanie jest taka, że wiadomości te nie mogłyby w żaden sposób, niezależnie od jakichkolwiek okoliczności, dotrzeć dalej niż 1/50 drogi poprzez naszą Galaktykę, co stanowi mniej niż tysięczną część drogi do najbliższej sąsiedniej z naszą galaktyki we wszechświecie liczącym sto milionów galaktyk (wedle nowszych badań, galaktyk tych jest o wiele więcej - przyp. tł.). Wszechświat ogólnie rzecz biorąc może być tylko obojętny wobec Chrystusa, jego narodzin, męki i śmierci. Nawet tak niesłychanie ważna wiadomość jak powstanie życia na Ziemi mogłaby przebyć jedynie naszą lokalną gromadę galaktyk. Jak bardzo by nie było to pradawne wydarzenie w naszej ziemskiej skali czasu, mimo to, gdybyś ogarnął jego wiek swoimi rozpostartymi ramionami, cała ludzka historia, cała ludzka kultura spadłaby jak pyłek kurzu strzepnięty z paznokcia.


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (26)..   


« Nauka i religia   (Publikacja: 03-12-2012 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Richard Dawkins
Wybitny ewolucjonista, profesor Uniwersytetu w Oxfordzie. Urodził się w 1941 roku w Nairobi. Autor książki Samolubny gen, w której nadał nazwę i spopularyzował koncepcję George’a C. Williamsa, a która rzuciła nowe spojrzenie na przyczyny i sposoby ewolucji. Koncepcja ta umożliwiła lepsze niż kiedykolwiek wcześniej zrozumienie i wytłumaczenie motywów ludzkich (i zwierzęcych) zachowań, na gruncie zarówno biologii molekularnej, jak i psychologii ewolucyjnej. Najważniejsze jego publikacje: Samolubny gen (The Selfish Gene, 1976); Ślepy zegrarmistrz (The Blind Watchmaker, 1986); Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen (1982); Rzeka genów (River Out of Eden, 1995); Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa (Climbing Mount Improbable, 1996); Rozplatanie tęczy (Unweaving the Rainbow, 1998), The Ancestor’s Tale (2004), Bóg urojony (God Delusion, 2006), The Greatest Show on Earth (2009) Więcej informacji o autorze   Więcej informacji o autorze
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 75  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Wykorzystywanie seksualne dzieci i nieporozumienia wokół moich wspomnień
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8542 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365