|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Czy nauka jest religią? [2] Autor tekstu: Richard Dawkins
Tłumaczenie: Ziemowit Ciuraj
Nie
trzeba dodawać, że argument z projektu, ważna część historii religii, nie
byłby pominięty w moich klasach edukacji religijnej. Dzieci spoglądałyby na
oszałamiające cuda królestw świata ożywionego i poznawałyby darwinizm równolegle z alternatywami kreacjonistycznymi i same podejmowałyby decyzje. Myślę, że
dzieci nie miałyby problemu z podjęciem właściwych decyzji, gdyby
przedstawiono im dowody. To, co mnie martwi
to wedle mojej wiedzy nie kwestia równego czasu ale to, że dzieciom w Zjednoczonym Królestwie i w Stanach
Zjednoczonych nie dany jest w ogóle żaden czas na zapoznanie się z ewolucją a co więcej, są nauczane kreacjonizmu (czy to w szkole, w kościele czy w domu).
Byłoby
też interesujące nauczanie więcej niż jednej teorii stworzenia. Tak się składa,
że w naszej kulturze dominujący jest żydowski mit o stworzeniu, który został
przejęty z mitu babilońskiego. Jest, rzecz jasna, cała masa innych i być może
na nie wszystkie należałoby przeznaczyć tyle samo czasu (pomijając kwestię,
że po tym nie zostałoby wiele czasu na naukę czegokolwiek innego). Rozumiem,
że są Hindusi, którzy wierzą, że świat został stworzony w kosmicznej
maselnicy i nigeryjskie ludy wierzące, że świat został stworzony przez Boga z mrówczych odchodów. Z pewnością te opowieści mają takie samo prawo do poświęcenia
im równie wiele czasu co judeochrześcijański mit o Adamie i Ewie.
To
tyle na temat Księgi Stworzenia; teraz przejdźmy do proroków. Kometa Halleya
niezawodnie powróci w roku 2062. Biblijne czy Delfickie przepowiednie nawet nie
próbują aspirować do takiej dokładności; astrologowie czy uczniowie
Nostradamusa nie ośmielają się popełniać prognoz odnośnie konkretnych
zdarzeń, ale raczej ukrywają swoją szarlatanerię za dymną zasłoną mętniactwa.
Kiedy w przeszłości pojawiały się komety, często były brane za zwiastuny
katastrof. Astrologia grała ważną rolę w różnych religijnych tradycjach, w tym w hinduizmie. Trzej królowie, prorocy, których wcześniej wspomniałem,
jak głosi podanie byli prowadzeni do jezusowego żłóbka przez gwiazdę.
Moglibyśmy zapytać dzieci jak w fizycznym, materialnym sensie, wyobrażają
sobie trasę, którą podróżowały domniemane gwiezdne oddziaływania na
ludzkie sprawy.
Nawiasem
mówiąc, w okolicach Bożego Narodzenia 1995 został wyemitowany przez BBC
szokujący program radiowy, w którym wystąpili astronom, biskup i dziennikarz,
wysłani z zadaniem prześledzenia kroków trzech króli. No cóż, można
zrozumieć udział biskupa i dziennikarza (który okazał się być pisarzem
religijnym), ale pani astronom brnęła przez to, mimo, że, jak można mniemać,
uważana była za szanowaną autorkę zajmującą się astronomią! Przez
calutki czas opowiadała o znakach na niebie kiedy to Saturn czy Jowisz były w ascendencie do Urana czy czego tam. Ona właściwie nie wierzyła w astrologię;
jednak jednym z problemów jest ten , że nasza kultura została nauczona być
względem astrologii tolerancyjną, poniekąd traktując ją jak rozrywkę do
tego stopnia, że nawet uczeni, którzy w nią nie wierzą zdają się uważać
ją za rodzaj niewinnej krotochwili. Ja jednak podchodzę do astrologii doprawdy
bardzo poważnie: uważam, że jest ona dogłębnie zła, gdyż podkopuje
racjonalność i z zadowoleniem powitałbym kampanie skierowane przeciwko niej.
Kiedy
klasa o profilu religijnym zwraca się ku etyce, nie sądzę, by nauka miała tu
właściwie wiele do powiedzenia i zastąpiłbym to racjonalną filozofią
moralną. Czy dzieci uważają, że istnieją absolutne standardy dobra i zła? A jeśli tak, skąd one pochodzą? Czy można wypracować dobre i skuteczne
zasady określające, co jest dobre a co złe, jak „czyń to, co chciałbyś,
by tobie czyniono" i „jak najwięcej dobra dla jak największej liczby
ludzi" (cokolwiek miałoby to znaczyć)? Jako
ewolucjonista, niezależnie od tego, jaką moralnością się kierujesz, możesz z satysfakcją zapytać, skąd wzięły się idee moralne; jakie ścieżki
przywiodły ludzki mózg ku jego etycznym i moralnym skłonnościom, ku
odczuwaniu dobra i zła?
Czy
powinniśmy cenić życie ludzkie ponad wszelkie inne życie? Czy mamy postawić
solidny mur wokół gatunku homo sapiens, czy też powinniśmy rozmawiać o tym,
że są może inne gatunki, którym należy się nasze humanistyczne współczucie?
Czy powinniśmy, na przykład, być zwolennikami lobby prawa do życia, bez
reszty oddanego myśli o ludzkim życiu i cenić wartość życia ludzkiego płodu,
który ma zdolności poznawcze robaka, wyżej niż wartość myślącego i czującego
szympansa? Jakie są podwaliny tego
ogrodzenia, które wznosimy wokół Homo sapiens — nawet wokół małego kawałka
tkanki płodowej? (Niezbyt dobrze brzmiąca ewolucyjna idea, jeśli o tym pomyśleć).
Kiedy, w toku naszego ewolucyjnego marszu od wspólnego przodka człowieka i szympansa, ten płot nagle sam siebie wzniósł?
Cóż,
idąc dalej, od kwestii moralnych do spraw ostatecznych, do eschatologii, wiemy z drugiego prawa termodynamiki że wszelka złożoność, wszelkie życie,
wszelki śmiech, wszelka żałoba niepowstrzymanie i bezwzględnie zmierzają
tam, gdzie zostaną starte w zimną nicość. One — i my — nie mogą nigdy być
niczym więcej, niż tylko tymczasowymi, lokalnymi wyskokami w wielkim wszechświatowym
osuwisku ku otchłani jednolitości form.
Wiemy,
że wszechświat się rozszerza i przypuszczalnie będzie rozszerzał się już
zawsze, jakkolwiek jest możliwe, że znowu się skurczy. Wiemy, że cokolwiek
się nie stanie z Wszechświatem, Słońce pochłonie Ziemię mniej więcej za
60 milionów wieków. Sam czas rozpoczął się w pewnym momencie i w pewnym
momencie może się skończyć — albo nie. Czas może kończyć się lokalnie w miniaturowych pęknięciach nazywanych czarnymi dziurami. Prawa rządzące
wszechświatem wydają się być prawdziwe w całym wszechświecie. Dlaczego tak
jest? Czy prawa mogłyby się zmieniać w tych pęknięciach? Puśćmy wodze
fantazji — czas mógłby zacząć się na nowo z nowymi prawami fizyki, nowymi
stałymi fizycznymi. Nawet zostało zasugerowane, że mogłoby być wiele wszechświatów,
każdy tak całkowicie odizolowany, że dla niego inne wszechświaty nie istnieją. Z drugiej więc strony mogłaby istnieć między nimi darwinowska selekcja.
Tak
więc nauka dałaby sobie radę w edukacji
religijnej. Ale to by nie wystarczyło. Sądzę,
że pewna znajomość Biblii Króla Jerzego jest ważna dla każdego, kto chce
zrozumieć aluzje pojawiające się w literaturze angielskiej. Razem z Modlitewnikiem Powszechnym, Biblii poświęcone jest 58 stron w Oksfordzkim Słowniku
Cytatów. Tylko Szekspir ma więcej. Myślę doprawdy, że nie posiadanie żadnego
rodzaju edukacji biblijnej jest niekorzystne jeśli dzieci chcą czytać
literaturę angielską i rozumieć proweniencję zwrotów takich, jak
„jakby w zwierciadle, niejasno", „wszelkie ciało to jakby
trawa", „to nie chyżym bieg się udaje", „głos wołający
na pustyni", „zbierać będą burzę", „pośród obcych zbóż",
„niewidomy w Gazie", „pocieszyciele Hioba" i „wdowi
grosz".
Chcę
się teraz odnieść do zarzutu że nauka jest tylko wiarą. Bardziej
ekstremalna wersja tego zarzutu — ta, którą często napotykam zarówno jako
naukowiec jak i racjonalista — to oskarżanie o równie wielki fanatyzm i bigoterię obecne pośród samych naukowców, co wśród ludzi religijnych.
Czasami te oskarżenia są troszkę usprawiedliwione; ale jako fanatyczni bigoci
my, uczeni, jesteśmy zaledwie amatorami w tej grze. Jesteśmy radzi toczeniu
sporów z tymi, którzy się z nami nie zgadzają. Nie zabijamy ich.
Jednak
chciałbym odrzucić nawet słabszy zarzut — czysto werbalnego fanatyzmu. Jest
bardzo, bardzo ważna różnica pomiędzy silnym, nawet żarliwym uczuciem względem
czegoś, ponieważ nad tym rozmyślaliśmy i badaliśmy dowody świadczące o tym z jednej strony, a silnym uczuciem względem czegoś, ponieważ to zostało nam
wewnętrznie objawione albo wewnętrznie objawione komuś innemu w historii, a później
zostało uświęcone przez tradycję. Nie ma większej różnicy niż ta między
przeświadczeniem, które ktoś gotów jest bronić przytaczając na ich
potwierdzenie dowody i logikę a przeświadczeniem, które jest poparte niczym
więcej niż tradycją, autorytetem czy objawieniem.
Ten
artykuł jest adaptacją podziękowania wygłoszonego w roku 1996 podczas
przyznania Nagrody Humanisty Roku przez
Amerykańskie Stowarzyszenie Humanistyczne.
Copyright ©
2002, the American Humanist Association
Tekst oryginału .
Dzięki
uprzejmości Internet Infidels , Inc.www.infidels.org
Te
pliki i wiele innych dostępnych jest na stronie Secular Web:
http://www.infidels.org/
These files,
and many more are available at the Secular Web: http://www.infidels.org/
1 2
« Nauka i religia (Publikacja: 03-12-2012 )
Richard Dawkins Wybitny ewolucjonista, profesor Uniwersytetu w Oxfordzie. Urodził się w 1941 roku w Nairobi. Autor książki Samolubny gen, w której nadał nazwę i spopularyzował koncepcję George’a C. Williamsa, a która rzuciła nowe spojrzenie na przyczyny i sposoby ewolucji. Koncepcja ta umożliwiła lepsze niż kiedykolwiek wcześniej zrozumienie i wytłumaczenie motywów ludzkich (i zwierzęcych) zachowań, na gruncie zarówno biologii molekularnej, jak i psychologii ewolucyjnej. Najważniejsze jego publikacje: Samolubny gen (The Selfish Gene, 1976); Ślepy zegrarmistrz (The Blind Watchmaker, 1986); Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen (1982); Rzeka genów (River Out of Eden, 1995); Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa (Climbing Mount Improbable, 1996); Rozplatanie tęczy (Unweaving the Rainbow, 1998), The Ancestor’s Tale (2004), Bóg urojony (God Delusion, 2006), The Greatest Show on Earth (2009) Więcej informacji o autorze Więcej informacji o autorze Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 75 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Wykorzystywanie seksualne dzieci i nieporozumienia wokół moich wspomnień | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8542 |
|