|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Jak nie stać się Golumem Autor tekstu: Wojciech Terlecki
Kiedy sceptyk wchodzi na salony — milkną rozmowy. Oczywiście,
jeżeli nie obraca się wyłącznie w towarzystwie takich samych dziwaków jak
on. Lekkie opowieści snute przy lampce wina mają kilka cech, które mogą zwrócić
uwagę każdego krytyka. Dobra opowieść musi mieć w sobie coś sensacyjnego,
wywołującego silne emocje. Dobrze gdyby zawierała elementy erotyki. Natomiast
niekoniecznie musi być prawdziwa lub sprawdzona. Sceptyk słysząc tego typu
historie zazwyczaj najeży się i zamiast poddać się nastrojowi chwili zacznie
wątpić i analizować. Często te wątpliwości zwerbalizuje, czym pozbawi
towarzystwo przyjemności kontynuowania swobodnej pogawędki. Jeżeli taka
sytuacja kilkakrotnie się powtórzy biedny, wątpiący, napotka następnym
razem na barierę milczenia lub zgoła niechęci. Pozostanie samotny i z czasem
coraz bardziej zgorzkniały odwróci się od głupich w jego mniemaniu ludzi.
Dlatego postanowiłem napisać poradnik dla sceptyka jak poruszać się w towarzystwie, by nie zostać wykluczonym, a przy okazji nie nabawić się bólu
żuchwy od permanentnego zaciskania zębów, utrzymujących dyscyplinę języka.
Natychmiast po rzuceniu sobie wyzwania, podejmuję rękawice. Oto poradnik dla
sceptyka jak nie zostać Golumem, którym zamierzam dołączyć do panteonu
autorów takich dzieł jak „Jak żyć długo i zdrowo" lub „Jak jeść
zgodnie ze swoją grupą krwi". Nasz bohater doskonale wie, że, nie pozjadał wszystkich
rozumów, jednak, kiedy napotyka jakiś problem stara się go zgłębić na tyle
na ile czas pozwala. Tymczasem osoby o innej konstrukcji umysłowej zazwyczaj
zadawalają się stereotypami i kalkami. To wygodna postawa pozwalająca skupić
się na istotniejszych dla danej jednostki sprawach. W jej głowie, kłębią się
proste rozwiązania. Różnicę w charakterze współplemieńców, błyskawicznie
wyjaśnią sobie na modłę astrologiczną.
Za cieknący nos obwiną przeciąg lub brak szalika — albo jedno i drugie, co spowoduje, że będą bez względu na warunki zewnętrze nie
rozstawali się z szalikiem i histerycznie reagowali na próby przewietrzenia
pomieszczenia, w którym aktualnie przebywają. Oddają się z uwielbieniem modom
na różne schorzenia. Szczególnie doceniane są alergie różnego rodzaju, do
tego stopnia, że każde kichnięcie dziecka może być spowodowane obecnością,
dymu papierosowego lub kota. Mimo że, ten już dawno, jak to kot, gdzieś sobie
poszedł nie mogąc znieść dłużej zapachu fajek. Przeciętna, a nawet
wykształcona osoba z tytułem magistra Uniwersytetu w Łękołodach fila Chrząszczygrzegoszcyce,
swoje problemy ekonomiczne wytłumaczy niechęcią szefa do podniesienia
wynagrodzenia, a problemy kraju niechęcią Banku Centralnego do drukowania
pieniędzy. I wśród takich ludzi musi odnaleźć się biedny sceptyk.
Prawdziwe wyzwania stają w sytuacjach towarzyskich, kiedy
uczestnicy spotkania swobodnie rozmawiają o przeróżnych sprawach. I tu
pierwsza uwaga — zrozum sceptyku — rozmowy nie muszą nieść poważnych
informacji. Mogą jedynie służyć podtrzymaniu kontaktów towarzyskich,
zintegrowaniu się za pomocą wspólnoty emocji, lub wywołaniu wesołego
nastroju. Jeżeli więc sceptyk słyszy, że do fast foodów znanej sieci
dodawane są substancje uzależniające to nie znaczy wcale, że jest to teoria
na serio przedstawiana przez uczestnika biesiady i zaraz to zgłosi do
prokuratury. Na pewno nie posiada on żadnych poważnych źródeł tej
informacji. Dopytywanie się i drążenie tematu nie jest wskazane. Dlatego nie
należy wykrzykiwać, że to bzdura, choć ta reakcja jest ze wszech miar
usprawiedliwiona. Ludzie dosyć mocno związują się emocjonalnie z tym, co mówią i w takim przypadku potraktują to stwierdzenie, jako atak osobisty. Dopytywanie
się o źródła wprawia w zakłopotanie opowiadającego — bo nie ma on
zielonego pojęcia skąd to wie. Najprawdopodobniej uratuje się jakimś
lekarzem, kolegą znajomego z poprzedniej pracy lub z podstawówki. W sukurs
sprzedającemu opowieść może przyjść inny uczestnik spotkania. Jego
stwierdzenie, że też o tym słyszał jest wystarczającym uwiarygodnieniem
historii. Szach-Mat sceptyku idź wypłakać się w kącie.
Porada:
Delikatnie zmniejsz prawdopodobieństwo. Może teraz to nie zadziała, ale
zaprocentuje w przyszłości. Wspomnij, że istnieje FDA i to potężna organizacja, prawie tak jak FBI i CIA. Nasz rodzimy
Sanepid również krowie z pod ogona nie wypadł, jeżeli chodzi o badanie i kontrole żywności. Opowiedz, co to spektroskopia i spektrofotometria.
Powszechna i tania metoda, która pozwala nie tylko określić, z jakich związków i atomów składa się przedmiot badań, ale również daje informacje o tym, z czego zrobione są dalekie gwiazdy. Oczywiście jest pewne ryzyko, że dyskusja
zejdzie, przy tej okazji, na znaki zodiaku.
Oto przykład z życia wzięty dotyczący zasiewania wątpliwości:
— Słyszałem, że w tajnej recepturze coca-coli znajduje
się ludzki szpik kostny.
— Serio?- zainteresował się sceptyk — to dziwne, że
ten napój jest taki tani.
— Serio? Skąd biorą takie ilości szpiku? — ta reakcja
to wyzwanie umysłowe dla rozmówcy. Może zrodzić ciekawe teorie dotyczące
wykorzystania dawców szpiku kostnego, lub mrocznych tajemnic dodatkowych dochodów
pracowników prosektoriów.
Nie rekomenduję również narzucającego się pytania -
po co? Na pewno rozmówca ma kilka teorii dotyczących uzależnienia od
produktu, lub okrytego tajemnicą producenta specyficznego składu, co za tym
atrakcyjnego smaku. A tak z innej beczki, czy ktoś wie jak smakuje ludzki
szpik? Dobrze poprowadzona rozmowa powinna się skończyć na refleksji na temat
ilości cukru zawartego w tym napoju i jego wpływu na zdrowie.
Niektóre hasła są szczególnie lubiane w towarzystwie,
tak jak wspomniana alergia, inne robią za potwora doktora Frankensteina mylnie
zwanego Frankensteinem. Tak dzieje się w przypadku słowa „chemia",
wypowiadanego z pełną obrzydzenia i zgrozy miną. Zazwyczaj w zdaniu: „W tym
jest chemia!". Podejrzewam, że jest to związane z najpopularniejszym związkiem
frazeologicznym „Chemia Gospodarcza", w którym najczęściej można spotkać
to słowo, a kojarzącym się ze żrącymi i śmierdzącymi środkami służącymi
do czyszczenia toalet. Jak oswoić chemię, skoro większość z nas nie miała z tego przedmiotu dobrych ocen? Można oczywiście zauważyć, że samo życie
to szczególna forma procesów chemicznych, ale nie każdy jest w stanie w to
uwierzyć i rozmówca może mieć ochotę podzielenia się ze słuchaczem swoimi
własnymi przemyśleniami na ten temat, co znając statystyki dotyczące występowania
deistycznego poglądu na powstanie świata, może zdecydowanie pogorszyć
sytuację.
Porada: Podobne
zwalczaj podobnym. Chemia zabija zarazki. A mikroorganizmów ludzie nie lubią.
Opowiedz historię jak to barwnik produkowany w zakładach chemicznych w Ebarfeld stał się pierwszą chemiczną substancją leczącą ludzi. Ciekawa
jest też historia odkrycia penicyliny, która ma ten urok, że jest substancją
pochodzącą wprost z „natury", obecnie pozyskiwaną metodą przemysłową. Jeżeli
uda ci się przekonać kogoś, że chemia jest, tak jak zjawiska fizyczne częścią
świata naturalnego, to chapeau bas.
Inny potwór, o którym się mówi to GMO. Podobno złe
koncerny produkujące genetycznie zmodyfikowane organizmy robią to dla pieniędzy.
Nie wypada się nie zgodzić, na tym przecież polega przedsiębiorczość. Każdy z nas większość swojej aktywności poświęca zdobywaniu, powielaniu i trwonieniu zasobów finansowych, więc, o co te pretensje?
Jednak te wielkie wszechmogące koncerny modyfikujące
genetycznie bogu ducha winną kukurydzę lub inne ziemniaki, popełniają
niezrozumiały dla mnie błąd. Ukrywają przed opinią publiczną swoje
osiągnięcia. Za to przeciwnicy ich działań nie wahają się prezentować
cierpiących szczurów pokrytych guzowatymi naroślami obwiniając przy tym nową
odmianę kukurydzy. Widząc efekty eksperymentu profesora Giles-Eric'a Seralini
uświadomiłem sobie, że już to widziałem dwadzieścia lat temu na własne
oczy. A nawet miałem to w domu. Dawno,
dawno temu, mieszkałem koło Szpitala Akademii Medycznej w Warszawie.
Naprzeciwko zajezdni tramwajowej znajduje się budynek, w których hoduje się
zwierzątka na potrzeby laboratoryjne. Jako młody adept analityki medycznej miałem
kiedyś okazję go odwiedzić i zapoznać się ze szczurkami, myszkami i psami
zamieszkującymi budynek. Wiem też jak się pobiera krew od myszek — ale nie
powiem, bo to wiedza nie dla wrażliwych czytelników. Dowiedziałem się wtedy,
że zwierzątka te jako bardzo cenne dla nauki, zamawiane są przez placówki
badawcze na całym świecie. Każdy z tych szczurów ma zaprogramowaną
genetycznie skłonność do zapadania na określony rodzaj nowotworu. Dzięki
temu lekarze i farmaceuci mają bezcenny materiał do szukania sposobów na
leczenie raka u ludzi. Jeszcze wcześniej na początku lat 90-tych można było
za niedużą opłatą kupić sobie takiego szczurka, szmuglowanego z laboratorium, (bo kto by się tego doliczył). Szczur nie był na gwarancji, więc
nie posiadał informacji dotyczących pochodzenia i ewentualnych wad ukrytych.
Ot, zwierzątko domowe fajniejsze od chomika. Kupiłem
sobie szczurka i po jakimś czasie obserwowałem jak na nodze mojego pupila
wyrasta coś. To coś prezentował potem opinii publicznej prof. Seralini.
Porada: Drogi
sceptyku skoro same koncerny nie mogą zadbać o swój pijar, nie próbuj ich
wyręczać. Kiedy dyskusja zejdzie na genetycznie modyfikowaną żywność, jeżeli
nie jesteś specjalistą w tej dziedzinie. Zachowaj się tak jak prof. Seralini — zadzwoń, ale tak żeby nie było wiadomo, w jakim kościele dzwoni.
Powiedz, że słyszałeś, że dzięki GMO coraz mniej osób głoduje na świecie, a do środowiska naturalnego dostaje się mniej nawozów sztucznych zawierających,
oczywiście, chemię w czystej skumulowanej postaci. Argument mocny, ale
przynajmniej, ty nie miniesz się z prawdą.
Opowieści nie zawsze powstają spontanicznie. Coraz częściej
bywają tworzone przez specjalistów, zazwyczaj po to by sprzedać produkt lub
usługę lub pogrążyć konkurenta. Przekaz, w którym odbiorca nie wie zupełnie, o czym się do niego mówi nie odniesie
zamierzonego skutku. Przekonał się o tym początku lat 90-tych koncern Procter
& Gambel który próbował sprzedać Polakom produkt do pielęgnacji włosów.
Marketingowcy firmy zupełnie nie zadali sobie trudu by poznać potencjalnego
klienta, do którego kierują kampanię ani realiów w jakich żyje. Byli aż tak
leniwi, że nie sprawdzili rynku na którym chcieli zaistnieć z produktem. Dzięki
temu zamiast wzrostu sprzedaży uzyskali inne niekoniecznie przekładające się
informacje o ludności miejscowej, mianowicie autochtoni:
- Prawdopodobnie
nie myją z należytą uwagą wanien, więc nie są zorientowani, że człowiek
naturalnie traci codziennie trochę włosów i nie jest to spowodowane żadnymi
czynnikami zewnętrznymi. *nie dotyczy łysych
- Nie
ufają niczemu, co dostają za darmo. No, bo niby, dlaczego, ktoś ma im coś
dawać? Do tej pory wszystko trzeba było zdobywać. *nie
dotyczy darmowych słodyczy, przysyłanych na święto Dziadka Mroza przez
kolegów z CCCP.
- Oglądali
Gang Olsena — duński film kryminalny, w którym bandyci-nieudacznicy
wprowadzali na rynek pastę niszczącą zęby, po to by zarobić na
sztucznych szczękach.
- Nie
zostali jeszcze nabrani na to, że włos to żywa istota i należy go odżywiać.
Nie rozumieją, zatem, na co włosom odżywka. *no
chyba po to żeby je otruć i zarobić na perukach.
I tak oto pierwsza w Polsce kampania direct mailigowa
spowodowała jedynie zniszczenie wielu skrzynek na listy, a nie zdobycie rynku
przez produkt Wash & GO, czyli szampon z odżywką. Dlatego drogi sceptyku,
bardzo ważna uwaga. Mów z ludźmi o rzeczach, które wszyscy rozumiecie i językiem, który jest dla wszystkich zrozumiały. W innym przypadku boleśnie
się przekonasz, dlaczego, nawet przystojnemu informatykowi trudno jest znaleźć
dziewczynę.
Na zakończenie szczepionka — najgłupsza opowieść, z jaką musiałem się zmierzyć i jakiej nie dałem
rady zwiększając czasowo swój poziom golumowatości. Po przeczytaniu tego nic
was nie zdziwi i będziecie mogli w spokoju stosować moje bezcenne porady.
Dawno, dawno temu, jeden międzynarodowy koncern, w swojej
działalności związanej z gastronomią postanowił serwować klientom na deser
lody. Drugi koncern, nazwijmy go, dla niepoznaki M, miał już lody od dawna w swojej ofercie i zapewne dobrze się sprzedawały. Wtedy to, pojawiła się,
zapewne przypadkiem, mrożąca krew w żyłach i podnosząca ciśnienie opowieść o biednej dziewczynie, która o mało nie umarła zjadając lody serwowane
restauracji sieci M. Na szczęście młoda kobieta trafiła do szpitala pod
opiekę lekarza, który był kolegą, opowiadającą nam tę historię kolegi.
Lekarz podejrzewając zatrucie natychmiast wykonał płukanie żołądka. W treści
żołądka wykryto nasienie, które skojarzono z lodami (!). Okazało się, że
pracownicy restauracji znajdowali perwersyjną przyjemność w dodawaniu swoich
wydzielin, do mrożonego mleka o smaku waniliowym lub kawowym, i przyglądaniu
się spożywającym je kobietom. Mocne nie?
Jako kandydat na stanie się golumem, zapytałem szwagra:
— jakie objawy miała dziewczyna? Czy wymiotowała — jeżeli
tak czy nie pozbyła się wcześniej zawartości żołądka?
— jak w treści żołądka wykryto nasienie, które nawet
bezpośrednio po podaniu jest w niewielkich ilościach, a środowisko kwaśne
nie sprzyja konserwacji substancji białkowych?
— w jaki sposób spożycie spermy mogło spowodować
jakiekolwiek zagrożenie dla życia?
— gdzie i kiedy pracownicy zatłoczonej restauracji znaleźli
intymne miejsce by oddać się perwersyjnemu procederowi. I jak umieścili
toksyczną substancje w maszynie, która z proszku i wody kranowej, w zamkniętej
przestrzeni, produkuje mrożony deser? A może strzelali bezpośrednio pod polewę
kakaową.?
Kochani nie idźcie tą drogą — rodzina jest najważniejsza!
A jeżeli spotkacie na swojej drodze jakiegoś wybitnie i niereformowalnie myślącego nie inaczej niż prostymi ścieżkami bez
refleksji.… no dobra, po prostu zwykłego idiotę, pamiętajcie o słowach świętej
pamięci Georga Carlina: "Następnym
razem gdy jakiś dupek powie „mam prawo do swojej opinii" Odpowiedz -
„Ach tak? A ja mam prawo do swojej opinii — moja opinia jest taka, że nie
masz prawa do swojej opinii!".
« Felietony i eseje (Publikacja: 14-12-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8568 |
|