Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Pierwsze Damy, żony, kobiety. Zapomniane bohaterki II RP Autor tekstu: Kamil Janicki, Grażyna Latos
Rozmowa z Kamilem Janickim -
historykiem i autorem niedawno wydanej książki „Pierwsze Damy II
Rzeczypospolitej".
G.L.: Twoja książka została poświęcona
trzem, zapomnianym przez historię kobietom — Marii Wojciechowskiej, Michalinie
Mościckiej i Marii Mościckiej. Dlaczego o nich nie pamiętamy? K.J.: Główny powód? Brak
autopromocji. I do jakiegoś stopnia naturalne dążenie dziennikarzy, pisarzy czy
historyków do szukania dróg na skróty. Mieliśmy w przedwojennej Polsce znane
kobiety, które zadbały o swój wizerunek. Aleksandra Piłsudska czy Jadwiga
Beckowa wydały długie, wręcz plotkarskie wspomnienia. Tymczasem prawdziwe,
oficjalne pierwsze damy — Maria Wojciechowska, Michalina i Maria Mościckie -
wolały działać, niż pisać o tym, co zdziałały.
Poza tym historie wpływowych,
aktywnych kobiet to wciąż stosunkowo nowy nurt w historiografii. Przez całe
dekady zupełnie bagatelizowano rolę żon polityków. W efekcie dzisiaj odtwarzanie
ich losów wymaga żmudnej, niekiedy niemal detektywistycznej pracy.
G.L.: Mam wrażenie, że przez całe dekady
bagatelizowano nie tylko rolę żon polityków, ale także kobiet w ogóle. Zgodzisz
się ze mną?
K.J.: Oczywiście historia kobiet
to wciąż świeży nurt w badaniach. Sam fakt, że nadal jest on traktowany odrębnie
(bo przecież mówimy o „historii kobiet", ale nie o „historii mężczyzn")
świadczy, że nie udało się uzyskać jakiejś zdrowej równowagi. I obawiam się, że
nigdy jej nie uzyskamy — bo jednak zachowane źródła zawsze będą sprawiać, że
dużo trudniej będzie pisać o kobietach, niż o mężczyznach.
Na przykład gdybym chciał
stworzyć biografię prezydenta Wojciechowskiego miałbym do dyspozycji tysiące
źródeł. Tymczasem odtwarzanie losów jego małżonki rozpocząłem od paru
plotkarskich anegdot i wzmianek w pamiętniku prezydenta. Każde jedno nowe źródło
było dla mnie na wagę złota.
G.L.: Skąd pomysł, by z morza
zapomnianych kobiet napisać właśnie o tych trzech?
K.J.: Maria Wojciechowska była
nieustraszoną kurierką podziemia niepodległościowego, gotową jechać na Syberię,
by odbić ukochanego z rąk carskiej Ochrany. Michalinę Mościcką okrzyknięto jedną z pierwszych polskich feministek, a jako prezydentowa skupiła w swych rękach
niespotykane wręcz wpływy. Kaprys Marii Mościckiej potrafił doprowadzić do
upadku rządu. To są naprawdę niezwykłe losy. Czułem, że trzeba wyciągnąć je na
światło dzienne. Jeśli same prezydentowe nie zadbały o swój wizerunek, to tym
bardziej powinni to zrobić historycy i pisarze!
G.L.: Czy któraś z Twoich bohaterek jest
Ci szczególnie bliska?
| 1. Maria Wojciechowska, 1926 |
K.J.: Zdecydowanie Maria
Wojciechowska. W młodości szmuglowała maszyny drukarskie, kolportowała
nielegalną prasę, brała udział w brawurowych ucieczkach przed carskimi
szpiclami. Wyciągnęła też Józefa Piłsudskiego z niejednej opresji. Miała życie
niczym z filmu sensacyjnego. Później chciała się ustatkować, ale polityka nigdy
nie dała jej spokoju. Na dobre i złe związała się ze Stanisławem Wojciechowskim — człowiekiem, który zawsze na pierwszym miejscu stawiał partię i Polskę. Ona
cierpiała w biedzie, samotności. On winą za śmierć pierwszego dziecka i za
ciężką chorobę żony obarczał wszystkich poza sobą, a sam po cichu rozważał, że
chyba ślub był błędem...
Poza tym Maria nigdy nie chciała
być żadną celebrytką. Ale jako żona ministra, tymczasowego szefa rządu, a później prezydenta, siłą rzeczy nią została. Jej losy są mi tym bliższe, że
poznałem je dzięki pomocy niezwykłego człowieka: wnuka pary prezydenckiej
Macieja Grabskiego, który do dzisiaj mieszka w tym samym domu, w którym starość
spędzili Maria i Stanisław Wojciechowski.
G.L.: A czy masz jakąś swoją ulubioną anegdotę z życia Pierwszych Dam II RP?
K.J.: Trudno wybrać ulubioną z całej masy ciekawych historii. Na myśl nieodmiennie przychodzą mi jednak przede
wszystkich perypetie Marii Wojciechowskiej. Jako pierwsza, a na dodatek
unikająca rozgłosu prezydentowa, miała szczególnie osobliwe życie.
Rzadko pokazywała się publicznie,
mało kto wiedział więc jak wygląda. I kiedy jechała prywatnie na wakacje do
Czechosłowacji… polski pogranicznik zrobił jej awanturę o to, że zbyt powoli
wyciąga dokumenty i nie okazuje szacunku przedstawicielowi państwa! Dopiero po
chwili — z tychże dokumentów — okazało się, że niepozorna podróżna to żona głowy
państwa. Gazety miały z tego niezły ubaw.
G.L.: W Twojej książce anegdot pojawia
się dość dużo. Wydaje się, że masz niezwykle lekkie pióro a pisząc z łatwością
budujesz pewne napięcie i zaciekawienie czytelnika/czki. Nie jest to szczególnie
często spotykana narracja w książkach historycznych, zwłaszcza rodzimych
autorów. Czy jest to wynik jakiejś strategii?
K.J.: Nie nazywałbym tego tak
szumnie. Po prostu staram się przedstawić ciekawą, a jednocześnie prawdziwą
historię. Przeszłość nie musi być nudna, jeśli pisze się o ludziach z krwi i kości, a nie o datach i nazwiskach do wykucia! Z pierwszymi damami było o tyle
prościej, że przecież ich losy same w sobie były niezwykle interesujące. Ja
tylko próbowałem sprostać zadaniu ich właściwego przedstawienia. Czytelnicy
ocenią na ile mi się to udało.
G.L.: Zapytałam o strategię, ponieważ
wiem, że zajmujesz się popularyzacją historii. Po co nam Twoim zdaniem wiedza
historyczna?
K.J.: Historia może być doskonałą
rozrywką, ale przede wszystkim pokazuje, że świat wcale nie zmienia się tak
bardzo, jak by się wydawało. Ludzie żyjący przed stu laty borykali się z podobnymi rozterkami, stawiali czoła podobnym problemom. Losy Marii
Wojciechowskiej czy Michaliny Mościckiej mają zaskakująco aktualny wymiar. Może
współcześni prezydenci nie byli w młodości (niedoszłymi)
zamachowcami-samobójcami, a prezydentowe nie skręcały ładunków wybuchowych, ale i tak historie z międzywojnia pozwalają ze zdrowym dystansem spojrzeć na
dzisiejszą politykę, obyczaje, świat pięknych i bogatych.
Poza tym po co czytać powieści
historyczne, jeśli często samo życie pisało nieporównywalnie ciekawsze
scenariusze?
G.L.: A czy widzisz jakiś odrębny cel w odzyskiwaniu historii samych kobiet?
K.J.: Ciągnie mnie nie tyle do
historii kobiet, co do historii zapomnianych i zbagatelizowanych. Nie chcę pisać o postaciach, które już są znane i którym poświęcono szereg książek. Odkrywanie
czegoś zupełnie nowego i odsłanianie przed czytelnikami nieznanego wycinka
przeszłości sprawia mi, jako historykowi, niesamowitą frajdę. A że najbardziej
zapomniane są właśnie historie kobiet, to pewnie zostanę przy nich na dłużej...
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 06-01-2013 )
Grażyna Latosabsolwentka Szkoły Gender Mainstreaming w IBL PAN,
studentka podyplomowych Gender Studies na UW, jedna z autorek publikacji
„20 lat 20 zmian. Kobiety w Polsce w okresie transformacji 1989-2009”.
Członkini rady
merytorycznej portalu historycznego Histmag.org. Współpracuje z
Feminoteką, prowadzi literackiego bloga: litera.blox.pl, koordynuje
publicystyczno-literacki konkurs organizowany przez podyplomowe Gender
Studies im. Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki w IBL PAN. Liczba tekstów na portalu: 11 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Kobiety i Holokaust | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8624 |