|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Państwo i polityka Obywatel, państwo, sędzia Autor tekstu: Kamil Kłosiński
Głośno jest ostatnio w sprawie sędziego Igora Tulei, który przy okazji
wydawania wyroku w sprawie doktora G. oskarżonego o korupcję bardzo mocnymi słowy
skrytykował metody działań ówczesnych funkcjonariuszy Centralnego Biura
Antykorupcyjnego, które wszczęło całe postępowanie. Opierając się głównie
na zeznaniach świadków oraz współoskarżonych w sprawie sąd mówił:
Nocne
przesłuchania, zatrzymania — taktyka organów ścigania w tej sprawie dr. Mirosława
G. może budzić przerażenie.
Najwięcej jednak emocji wywołało porównanie, którego użył wobec
tych metod:
Budzi
to skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z lat 40. i 50. — czasów
największego stalinizmu.
No i posypały się komentarze, wnioski, protesty, opinie, suplementy i glosy. Jedni sędziego chwalą za odwagę, inni krytykują bądź za samo porównanie,
bądź w ogóle za to, że się odzywa. Tuleya pozostał niewzruszony:
Niezawisłość sędziowska polega
na tym, że opiera się wyłącznie na konstytucji i ustawach. Sędziowie nie
mogą podlegać jakimkolwiek naciskom, nie mogą kierować się tym, jaka będzie
reakcja mediów, polityków, nawet opinii publicznej. Sędzia wydaje wyrok, nie
bada tego, kto wygra najbliższe wybory, tylko opiera się na przepisach prawa. [ 1 ]
Nim zdecydował nie wypowiadać się dłużej w tej sprawie dodał, że
podtrzymałby to, co powiedział i z pewnością powtórzy w pisemnym
uzasadnieniu.
Jak już wspomniałem, w sprawie pojawiło się tyle głosów, że ani
przytoczyć ich wszystkich nie sposób, ani to większego sensu nie ma, wszak są
dostępne w każdym większym medium (za wyjątkiem „Gazety Polskiej",
„Uważam Rze" i „Naszego Dziennika" — stan przed wysłaniem artykułu do
redakcji). Porusza się wiele wątków,
wszystkie są w jakiś sposób interesujące, ale mnie najbardziej interesują
dwa. Pierwszy to sam fakt formułowania tak ostrych ocen sądu pod adresem
innych organów państwa i ich funkcjonariuszy. Zdarza się oczywiście często,
że państwo przez jeden organ sądzi i krytykuje inny, poprzez mechanizmy trójpodziału
władzy i instancjonalności sprawując kontrolę i sąd nad samym sobą, jednak
zwyczajem jest w takich sprawach zachowanie powściągliwości. Zwróciła na to
uwagę Prokuratura Okręgowa w Warszawie, będąca oskarżycielem w sprawie,
zarzucając sędziemu Tulei łamanie przyjętych w takich sprawach obyczajów
poprzez publiczne komentowanie i wyjaśnianie motywów wyroku.
Nie jest tajemnicą,
że ten łamany przez sędziego Tuleyę obyczaj ma w sobie coś z moralności pani Dulskiej — po to mamy cztery ściany sali sądowej, by tam pozostawały wszelkie brudy
naniesione w trakcie sprawy, publiczne ich wyciąganie i komentowanie, choćby w najlepszym interesie, jest źle widziane. Dobrze natomiast widziane i przez środowisko
prawnicze wspierane jest przekonanie, że sędzia jest tylko kolejnym trybikiem w machinie państwowej, więc powinien robić swoją robotę i nie wychylać
się za bardzo, własnym zdaniem, nie afiszować a trzymać się jednej rzeczy w całym systemie państwowym względnie pewnym — przepisów.
Jaki wpływ na
takie postawy miał i ma dominujący przez dziesięciolecia paradygmat prawniczego pozytywizmu
nie wiem, ale podejrzewam, że niemały — całe generacje sędziów uczyły się,
że norma sprowadza się do reguły zawartej w przepisie, a co jest poza tym, to
już nie sędziego problem, innymi słowy nieważne, czy wyrok jest
sprawiedliwy, ważne, by był zgodny z przepisami.
Sędzia Tuleya od dawna już
występuje przeciw temu typowi myślenia, szukając w pierwszym rzędzie rozwiązań
sprawiedliwych, dodatkowo podanych w sposób zrozumiały dla przeciętnego widza
sposób, a pozbawiony tego typowo prawniczego żargonu, który niejednokrotnie
przywodzi na myśl słowo „bełkot". Za to wszystko chyba nienawidzi go
jeden z bohaterów całej sprawy, czyli były minister sprawiedliwości Zbigniew
Ziobro, któremu Tuleja niejednokrotnie się już narażał — stawał w obronie Adama Michnika przeciw komisji śledczej ds. afery Rywina oraz Janusza
Kaczmarka w sprawie afery gruntowej [ 2 ],
za każdym razem wypowiadając się przeciw instrumentalnemu stosowania prawa.
Tak jawne występowanie przed szereg w poczuciu odpowiedzialności za własne słowa i działania, a nie chowanie się za parawan Wysokiego Sądu i imienia
Rzeczypospolitej Polskiej mocno podzieliło środowisko prawnicze. Jedni, jak sędzia
Jerzy Stępień, wysoce sobie cenią fakt, że Tuleya, jako sędzia będący
przecież strażnikiem praworządności rozumianej nie tylko jako zgodność z literalnym prawem, ale również będący szafarzem sprawiedliwości, odważył
się głośno i wprost wyrazić to, co myślał o haniebnych (jeśli się
potwierdzą) czynach funkcjonariuszy CBA. Inni z kolei, jak np. szef Krajowej
Rady Sądownictwa Antoni, Górski ostro go krytykują za „zakłamywanie
historii" oraz „odejście od meritum sprawy". Oczywiście, gdyby cała ta
afera okazała się nieprawdą, gdyby takie zachowania nie miały miejsca,
Tuleja byłby skończony, ale jak sam mówi odpowiedzialności się nie boi,
jest pewien swojego zdania :
Wydając rozstrzygnięcie w sprawie sędzia nie może się niczego obawiać.
Sędzia wydaje wyrok nie w czarnej kominiarce i przebraniu, ale z podniesiona
przyłbicą i ponosi wszelkie konsekwencje swojej decyzji łącznie z tym, że
musi się liczyć z konsekwencjami dyscyplinarnymi. [ 3 ]
Wydaje mi się, że Tuleja próbuje, z zaskakującym powodzeniem, ale i z rosnącą niechęcią ze strony bardziej
konserwatywnie ustosunkowanych reprezentantów środowiska prawniczego,
przedefiniować funkcję sędziego w polskim systemie prawnym, z kolejnego
anonimowego urzędnika państwowego zamkniętego w klatce przepisów i doktryny,
na osobę publiczną zabierającą z racji swego stanowiska głos w sprawie
sprawiedliwości w sposób autorytatywny, ale przystępnie uzasadniony.
Idealistyczne nieco porównanie do sądownictwa amerykańskiego, gdzie pozycja sędziego w społeczeństwie jest nieporównywalna wobec jego polskiego kolegi, w jakiś
sposób oddaje to, co i mnie wydaje się słusznym, a co jest całkiem typowe
dla angielskiej i amerykańskiej teorii i filozofii prawa [ 4 ].
Stąd bezpośrednie formułowanie opinii przez sędziego w badanej przez niego
sprawie nie powinno wcale dziwić, skoro wzgląd na sprawiedliwość i uczciwość
każe stanąć zdecydowanie po stronie ludzi, którzy byli traktowani w tak podły
sposób (przesłuchania nocami, niemalże porwania z domu czy miejsca pracy, grożenie
bronią, aresztem, więzieniem). To, że sędzia, który ma w sądzie
reprezentować nie tylko władzę państwową, ale i sprawiedliwość, nie zamknął
ust i nie przemilczał historii, która go oburzyła i w jego mniemaniu zasługuje
na napiętnowanie, powinno spotkać się z podziwem i aprobatą. Na obronie
bezbronnych ludzi, którzy nie popełnili wielkiego przestępstwa [ 5 ], a którzy potraktowani zostali jak wrogowie polityczni czy „element klasowo
obcy", zyskać może nie tylko wymiar sprawiedliwości i powaga sądu, ale również
całe państwo, w którego przecież imieniu sąd działa. Zarzuty, że takie a nie inne zachowanie sędziego Tulei godzi w powagę i autorytet sądu oraz całego
wymiaru sprawiedliwości są absurdalne, gdyż to właśnie milczenie i brak
krytyki haniebnych działań ówczesnego CBA, jawnie niezgodnych z zasadami
demokratycznego państwa prawnego, ten autorytet do reszty by obróciły w gruzy. Przytaczanie tu argumentów, że „teraz służby będą się bały ścigania
przestępców" (poseł Jacek Sasin w TVN 24) graniczy niebezpiecznie blisko ze
śmiesznością, bo jaki niby autorytet mają służby państwowe, które same
popełniają tak ohydne przestępstwa na ludziach, którzy (jak podejrzewam) z powodów politycznych zostali
wybrani na następców kułaków czy innych burżujów? Stawanie w obronie
takich metod, usprawiedliwianie ich interesem państwa czy jakimkolwiek innym,
granicę tę przekracza.
Druga kwestia to słynne już porównanie
metod śledczych do tych, które stosować by mogły UB czy inne służby doby
stalinizmu. Różnoracy politycy oraz włączone przez nich do całego
zamieszania osoby w rodzaju ppłk Franciszka Oremusa drą szaty o to, że za
Stalina to było gorzej, że bito, zabijano, rażono prądem, a tutaj tego nie
było, że nikomu się krzywda nie działa, że takie porównanie obraża itd.
Prawda, że zwłaszcza początki władzy komunistycznej z tzw. okresu umacniania
socjalizmu były dla więźniów politycznych straszliwe, przed pisaniem o wymyślności
stosowanych wobec aresztantów tortur wzbrania się ręka. Ale prawdą też
jest, że (cały czas podtrzymując zastrzeżenie- jeśli wszystkie słowa świadków
są prawdziwe, co do czego mało kto ma chyba wątpliwości) wywlekanie ludzi siłą z domów na oczach rodziny, grożenie więzieniem, wielogodzinne przesłuchania w porach nocnych, pozbawianie kontaktu z bliskimi i inne odnotowane działania
CBA nie są i nie powinny być standardowymi operacjami jednostek policyjnych.
Może wobec członków zorganizowanych grup przestępczych, dilerów
narkotykowych, porywaczy i morderców takie metody uznalibyśmy za uzasadnione
[ 6 ],
ale nie wobec ludzi oskarżonych o wręczenie lekarzowi z wdzięczności pudełka
na cygara o wartości 100 zł. A że nawet takie działania przynoszą
straszliwe skutki, można się dowiedzieć z opowieści ludzi, którzy zostali
nimi potraktowani — złamani psychicznie, zastraszani, przerażeni całą
sytuacją, zupełnie zagubieni i bezbronni wobec otwartej wrogości
funkcjonariuszy… Niektórzy zapominają chyba, że tortury fizyczne faktycznie
bolą, bolą piekielnie, ale rany się w końcu goją, natomiast psychikę
wyleczyć po traumie jest okropnie trudno. Kto więc bredzi o tym, że nic się
nie stało, niech spróbuje teraz wytłumaczyć człowiekowi, którego wyciągano
siłą z domu i wleczono na wielogodzinne przesłuchania, zakazywano rozmawiać z rodziną, straszono więzieniem, jawnie demonstrując broń, niech spróbuje
mu wytłumaczyć, że państwo istnieje dla jego korzyści, że funkcjonariusze
kierują się niczym innym jak jego dobrem i troską o jego bezpieczeństwo, że
powinien ufać ludziom w mundurach, którzy żyją po to, by jemu i innym
obywatelom służyć. A kto pomstuje, że „za Stalina to dopiero
torturowano!" brzmi dla mnie jak ktoś, kto staje w obronie dobrego imienia
stalinowskich katów, chwaląc ich profesjonalizm i umiejętności w zadawaniu
cierpienia, zagrożone porównaniami z obecnymi amatorami. Tak jakby sam czuł
się z tym lepiej, że jego oprawcami byli prawdziwi zawodowcy z Łubianki, a nie partacze z CBA, co to nawet w gębę nie potrafią dać, tak jakby to był
powód do dumy, że jego bito mocniej i znieważono bardziej. Ale zarówno
zwolennicy katowni stalinowskich, jak i fanklub wykańczalni psychicznych spod
znaku CBA muszą przyznać, że jedne i drugie metody dalekie były od tych, które
chcielibyśmy widzieć w demokratycznym państwie prawnym oraz że obydwa
przypadki były wedle wszelkiego prawdopodobieństwa motywowane politycznie. I tak samo jak domagano się ukarania zbrodniarzy komunistycznych, tak samo
powinniśmy się domagać złapania i osądzenia sprawców tego wykolejenia się
CBA — i nie mówię o płotkach, wykonawcach, lecz o tych, którzy to zaplanowali i wydawali rozkazy.
Nie może być tak, że zgodzimy się na działanie w przestrzeni publicznej ludzi, którzy w imię walki i interesu politycznego
gotowi są dopuszczać się tak haniebnych czynów. Jeśli zignorujemy tę sprawę,
to staniemy w jednym szeregu z krytykami sędziego Tulei.
Przypisy: [ 1 ] Wszystkie
cytaty pochodzą z artykułu na stronie TVN 24 [ 4 ] Polecam w szczególności Biorąc
prawa poważnie Ronalda Dworkina, bardzo dużą rolę sędziego
dostrzegał także Herbert Hart w Pojęciu
prawa, choć poglądy obydwu stały nieraz w ostrej sprzeczności. [ 5 ] Inna sprawa, że zarówno im, jak i mnie samemu niełatwo przychodzi
zrozumienie, czemu dawanie dowodów wdzięczności lekarzowi, który ratował
zdrowie i życie chorym i cierpiącym, jest czymś prawnie niedopuszczalnym,
skoro w swych podstawach nie jest naganne moralnie. Jakie jest ratio
legis tego zakazu powinno wyjaśnić się w toku dalszego procesu współoskarżonych z doktorem G. o oferowanie i dawanie korzyści majątkowych. Powstaje też
pytanie, czy obywatel, który nie uznaje takiej normy za słuszną, ma
prawo, w ramach i granicach obywatelskiego nieposłuszeństwa, do odmówienia
jej realizowania i powołania się na tę okoliczność przed sądem. O obywatelskim nieposłuszeństwie pisał np. Rawls w Teorii
sprawiedliwości. [ 6 ] Choć na pewno mielibyśmy zastrzeżenia, że każdy podejrzany i świadek
ma gwarantowane konstytucją i ustawami pewne prawa, których naruszenie
jest niedopuszczalne. « Państwo i polityka (Publikacja: 09-01-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8631 |
|