|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Płaca minimalna szkodzi biednym ludziom! [1] Autor tekstu: Wojciech Peisert
Bezrobocie czy
utrata dochodów, które zawsze mogą dotknąć
jednostki w każdym społeczeństwie,
będą niewątpliwie mniej
poniżające, jeśli będą rezultatem niepowodzenia,
niż gdy zostaną
z rozmysłem narzucone przez władzę.
Friedrich August von
Hayek, Droga do zniewolenia
Co roku na forum Komisji Trójstronnej powraca, wzbudzająca
wiele emocji, kwestia ustalenia płacy minimalnej w Polsce. Przedstawiciele związków
zawodowych postulują jej znaczącą podwyżkę, w imię godziwego wynagrodzenia i unikania rozwarstwienia społecznego, podczas gdy przedsiębiorcy ostrzegają,
iż podwyżka taka spowoduje spadek konkurencyjności firm i wzrost bezrobocia.
Niedawno serwis onet.pl opublikował artykuł pt. „Niemcy
też ponoszą winę za kryzys", w którym komisarz UE ds. polityki socjalnej Laszlo Andor, mówi:
Nierównowaga w strefie euro nie jest jedynie skutkiem błędnej polityki w krajach dotkniętych
kryzysem. Niemcy też odegrały tutaj rolę, bo przez swoją — zdaniem niektórych — merkantylną politykę gospodarczą wzmocniły nierównowagę w strefie euro,
co spowodowało kryzys. [...]". Wyjaśnia: "Płace w Niemczech muszą
znów odpowiadać rozwojowi produktywności. W minionych dziesięcioleciach
Niemcy byli bardzo powściągliwi, jeśli chodzi o wzrost płac, aby przez
jeden, dwa lata mogli być bardziej konkurencyjni. Ale to miało konsekwencje
dla innych krajów UE". Dalej zaś dodaje, iż "Wielu
zatrudnionych
[w Niemczech, przyp. mój] wykonuje tzw. miniprace [...] i grozi
im ubóstwo.
Przyjrzyjmy się zatem nieco dokładniej kwestii płacy
minimalnej i jej wpływowi na zatrudnienie oraz poziom życia.
W Niemczech obowiązują wprawdzie ustawowe płace
minimalne, jednak ograniczone są do konkretnych wąskich grup, definiowanych
np. według sektora lub zawodu i zatem nie dotyczą ogółu pracowników. W Polsce z kolei istnieje jednolita płaca minimalna. W 2012 roku wynosiła ona
1500 zł brutto, natomiast w 2013 roku wynosi 1600 zł brutto. (Osoby w pierwszym roku swojej pracy są objęte płacą minimalną w wysokości 80% tych
kwot).
Wyobraźmy sobie, że rząd Niemiec wprowadziłby
rzeczywistą płacę minimalną — rzeczywistą, to znaczy taką, która byłaby
wyższa niż duża część obecnie płaconych wynagrodzeń, a zatem miałaby wpływ
na rynek pracy. Firmy zostałyby zmuszone do podniesienia wynagrodzeń osobom
zarabiającym poniżej tego progu. Nie obyłoby się zapewne również bez
jakichś podwyżek dla pozostałych pracowników. W efekcie (przy założeniu, iż
nic więcej by się nie zmieniło) spadłaby rentowność produkcji. Firmy
lepiej prosperujące, czy posiadające rezerwy, w krótkiej perspektywie nie miałyby
problemu, jednak tak czy inaczej pewna część działalności przestałaby się
opłacać. Firmy zmuszone byłyby więc do podwyższenia cen swoich produktów i usług, co jednak wobec konkurencji przedsiębiorców z krajów o niższych
kosztach pracy nie zawsze jest możliwe. Ostatecznie pewna liczba firm zwolniłaby
część pracowników lub zastąpiła ich pracę maszynami, część zaś po
prostu musiałaby zlikwidować działalność lub zbankrutować. Co więcej, skoro
wartość pracy osób zwolnionych okazałaby się być poniżej progu płacy
minimalnej, osoby te raczej nie znalazłyby nowego zatrudnienia, powiększając
tym samym szeregi bezrobotnych. Matematycznie licząc, wzrosłaby średnia
pensja, a więc średnie jednostkowe wpływy do budżetu, niemniej spadek liczby
pracujących obniżyłby wpływy sumaryczne. Dodatkowo zaś zwiększyłyby się
koszty transferów socjalnych. Per saldo to się nie opłaca. By się o tym
przekonać, wystarczy zdać sobie sprawę, że osób pracujących (tj. tworzących
PKB) byłoby mniej.
W swojej wypowiedzi Andor potwierdza zresztą, że obecna
polityka Niemiec prowadzi do większej konkurencyjności. Dostrzega też zapewne
fakt, iż Niemcy mają bardzo niskie bezrobocie. Jednocześnie, pomimo pogłębiającego
się kryzysu w Europie, gospodarkę niemiecką stać na to, by dokonywać
transferów pieniężnych do krajów południowych i jednocześnie nie popadać w spiralę zadłużenia czy gwałtownie rosnącego bezrobocia. Wysoka płaca
minimalna nie powstrzymuje też Greków przed coraz bardziej masową emigracją
zarobkową do Niemiec i to pomimo faktu, iż nie znając dobrze języka, najczęściej
osoby te podejmują pracę za wynagrodzenie niższe niż typowe w swojej branży.
Czyżby uciekali z raju, by żyć w niesprzyjającej niemieckiej gospodarce? Czy
celowo i świadomie wybierają ubóstwo? Andor myli przyczyny ze skutkami,
krytykuje sprawnie działający model gospodarczy, ponieważ jest inny niż jego
idealistyczna wizja państwa opiekuńczego i nie chce przyznać, że wizja ta
bankrutuje na naszych oczach. Zamiast kłuć w oczy, wolałby, by Niemcy dołączyły
do grona państw objętych kryzysem.
Niezależnie od naszych przekonań, sympatii czy wrażliwości
nie można ignorować faktu, iż praca niektórych ludzi jest mniej warta niż
płaca minimalna. Niemniej nie są oni bezwartościowi na rynku pracy. Osoby niedoświadczone (np. młode), starsze, gorzej wykształcone, mniej
mobilne, niepełnosprawne, czy nie mające wystarczająco dużo wolnego czasu i dyspozycyjności (np. rodzice opiekujący się dziećmi) mogą i często chciałyby podjąć jakąkolwiek działalność zarobkową, by poprawić swój
dobrostan. Wprowadzenie płacy minimalnej jest równoznaczne z zakazem ich
(legalnego) zatrudnienia. Chcąc pozostać w zgodzie z prawem, osoby te
zmuszone są
do korzystania ze znacznie mniejszych zasiłków, zależnych ponadto nie od ich
twórczej aktywności, lecz od zmiennych przepisów prawa i biurokracji, a często
też dobrego humoru urzędnika.
Zauważmy też, że niektóre osoby decydują się na pracę
gorzej płatną, ponieważ nie chcą zmieniać miejsca zamieszkania, nie lubią
się dokształcać lub wolą przeznaczyć czas na coś jeszcze innego. Posłużę
się przykładem: Mój znajomy w czasach studenckich zatrudnił się w charakterze nocnego stróża. Praca ta polegała na siedzeniu w stróżówce i reagowaniu, gdyby coś się działo. Korzystając z tak dużej ilości wolnego
czasu, przez dwa lata całkiem nieźle nauczył się władać językiem japońskim.
Jako student, nie mający rodziny i innych zobowiązań, wybrał pracę nieangażującą i pozwalającą się rozwijać, niemniej, nisko płatną. Ten przykład obrazuje
sytuację, gdy osoba byłaby zainteresowana wykonywaniem taniej pracy z powodu różnego
typu korzyści, czy innych, trudnych w tej chwili do wymyślenia, przyczyn. To również
jest zakazane. Czy potrzebnie?
Podsumowując dotychczasowe rozważania, można stwierdzić,
że istnienie płacy minimalnej powoduje:
-wzrost
bezrobocia,
-trwałe
wykluczenie pewnych ludzi z rynku pracy (przynajmniej do czasu gdy: zdobędą doświadczenie — tylko jak?, dokształcą się, zmienią miejsce zamieszkania itd.),
-zmniejszenie wolności
wyboru formy i miejsca pracy,
-spadek
sumarycznej produktywności (dochody państwa + dochody obywateli), czyli
zmniejszenie (średniego i sumarycznego) poziomu życia,
-spadek
konkurencyjności firm i w efekcie długofalowe osłabienie gospodarki.
W naszych polskich warunkach mechanizm płacy minimalnej
powoduje dodatkowo wzrost zatrudnienia na czarno oraz zwiększenie liczby umów
cywilno-prawnych (tzw. „śmieciowych"), które dają możliwość „obejścia"
płacy minimalnej. Skutkiem tego jest więc dokładnie to, przeciw czemu (jak
widać: rzekomo) oponują samozwańczy orędownicy „lewicowej wrażliwości".
Dla mnie osobiście oburzające i głęboko niesprawiedliwe jest to, że prawo
wypycha z legalnego i bezpiecznego rynku pracy stałej osoby najsłabsze i najbiedniejsze, czyli te, dla których stała praca jest tym bardziej ważna.
Jeśli argumenty te nie wydają się przekonujące,
proponuję, by każdy wyobraził sobie, że płaca minimalna zostaje podniesiona
do kwoty 3.000, 5.000 czy 10.000 zł. Ile firm będzie stać na takie
wynagrodzenie? Ile osób jest na tyle produktywnych, by firmom opłacało się
je zatrudnić? Skoro kwota 10.000 zł z pewnością jest złym poziomem i spowodowałaby wysokie bezrobocie, dlaczego 1.600 zł nie miałoby prowadzić do
analogicznych, choć w mniejszej skali, skutków?
Mechanizm płacy minimalnej powoduje niewątpliwie znaczące
szkody. Zastanówmy się zatem, jakie wynikają z niego korzyści, bo być może
równoważą one straty i mogą być powodem dla utrzymania takiego prawa.
Orędownicy istnienia i podwyższania płacy minimalnej
zwykle używają pojęć typu „godnego wynagrodzenia" czy też „prawa do
godziwej pracy". Przywołują także przykłady ludzi biednych, którzy za
wynagrodzenie odpowiadające realnej wartości ich pracy nie mieliby szansy przeżyć.
Faktycznie, istnieją ludzie, których zdolność do pracy (czyli
wytwarzania szeroko pojętych dóbr) jest niższa niż stawka głodowa. Są też i tacy, których produktywność jest ujemna (np. wymagają stałego leczenia
przy całkowitej niezdolności do pracy). Takie osoby potrzebują pomocy. Jednak
nie widać dowodu na to, że istnienie płacy minimalnej spowoduje ich lepszy
byt. Raczej należy spodziewać się tym większego ich wykluczenia. Ponadto,
mniejsza produktywność gospodarki, a co za tym idzie, mniejsze wpływy
podatkowe, dodatkowo ograniczają możliwości pomocowe ze strony państwa. Jeśli
mamy wspierać ludzi biednych, płaca minimalna nie jest właściwą drogą.
Co ciekawe, gdy zadać zwolennikom istnienia płacy
minimalnej pytanie, dlaczego nie proponują, by ta wynosiła 10.000 zł zwykle
przedstawiają argumenty, które padły powyżej. Propozycją strony związkowej
na rok 2013 była kwota 1676 zł. Czyżby arbitralnie uważali, że ten poziom
jest wystarczający? Dla każdego przysłowiowy telewizor, meble, mały fiat i nic więcej? Czy my chcemy, by państwo ustalało, jakie mamy potrzeby?
Kto i dlaczego miałby zatem popierać istnienie płacy
minimalnej, kto na tym zyskuje? Należy się spodziewać, że te osoby czy
grupy, z faktu istnienia płacy minimalnej lub propagowania tejże, odnoszą
konkretne korzyści. By to zbadać, wyobraźmy sobie, że w Polsce zostaje
zniesiona płaca minimalna. Per analogiam, wystąpią wtedy mechanizmy odwrotne
do wcześniej opisanych, tj.:
— spadek bezrobocia, — powrót na rynek pracy części osób dotąd trwale
wykluczonych, — zwiększenie wolności wyboru formy i miejsca pracy, — wzrost sumarycznej produktywności (dochody państwa +
dochody obywateli), — wzrost konkurencyjności firm a więc długofalowy wzrost
konkurencyjności.
Zmaleją również transfery socjalne, gdyż niektóre
osoby, przynajmniej częściowo zaspokoją swoje potrzeby życiowe poprzez własną
pracę. Sumarycznie (państwo + obywatele) będziemy mieć więcej pieniędzy,
ponieważ więcej osób będzie dobrowolnie pracować. Z tytułu większych
podatków będzie można lepiej finansować osoby rzeczywiście wykluczone czy
biedne.
Straciliby natomiast zapewne niektórzy dotychczasowi
pracownicy, szczególnie ci, którzy pracowali za pensję minimalną (zapewne część z nich zaczęłaby otrzymywać niższe, bardziej adekwatne do wartości pracy
wynagrodzenie), a także urzędnicy zatrudnieni w obszarze pomocy społecznej i organizacje (finansowane czy to prywatnie, czy z budżetu państwa) ponieważ
zmniejszy się liczba beneficjentów a więc obszar ich działalności. Oprócz
tych bezpośrednio poszkodowanych, głównymi głosicielami podnoszenia płacy
minimalnej mogą być też osoby chcące zbić kapitał polityczny tj. politycy,
związkowcy czy dziennikarze. Dwa ostatnie zdania nie są wyrazem teorii
spiskowej sugerującej świadomą zmowę, lecz prostym stwierdzeniem samego
istnienia faktu utraty pewnych korzyści przez te grupy.
Są wreszcie ci, wydający się być najliczniejszą grupą — ludzie, którzy opisanych powyżej mechanizmów nie są świadomi. To do nich
kieruję niniejszy szkic.
Uwaga końcowa 1: Istnienie czy poziom płacy minimalnej
nie jest jedynym czynnikiem stanowiącym o stopie bezrobocia. Nie twierdzę również,
że jej zniesienie jest remedium na wszelkie problemy. W tym tekście chciałem
wykazać, że jest czynnikiem o wpływie negatywnym na poziom życia ludzi,
szczególnie tych najbiedniejszych.
Uwaga końcowa 2: Płacę minimalną ustalają rządzący
wybierani w wyborach powszechnych. Jasne jest więc, że proponują rozwiązania,
które będą korzystne (lub na takie będą wyglądać) dla większości. Być
może nie doceniam zatem liczby osób pracujących, które straciłyby na
likwidacji płacy minimalnej. Jeśli jednak tak jest, należałoby uznać, że poprzez
wprowadzenie płacy minimalnej, pracująca większość dyskryminuje na rynku
pracy bezrobotną mniejszość. Przekonuje się o tym boleśnie osoba tracąca
pracę, gdy uświadamia sobie, że system prawny stwarza jej znaczące
utrudnienia w kwestii znalezienia nowej posady. Co gorsze, w przeciwieństwie do
pracodawców czy pracowników, bezrobotna mniejszość nie ma dobrej
reprezentacji ani siły finansowej. Rosnąca liczebność tej niesłyszanej
grupy może w nieodległej przyszłości zagrozić stabilności państw opiekuńczych.
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 30-01-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8698 |
|