|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
O poznaniu ekstatycznym Autor tekstu: Kamil Kłosiński
Ostatni tekst Jacka Tabisza Ewolucja
według polskich profesorów w sposób celny wskazał to, co Fridrich Herr
mawiał już dawno w nieco brutalniejszy sposób, mianowicie że „Wykształcenie
nie chroni absolutnie przed barbarzyństwem". Nie zarzucam, uchowajcie
bogi, w żadnym razie panom Łomnickiemu czy Vetulaniemu barbarzyństwa
intelektualnego, ale jednak coś jest na rzeczy, gdy Jacek wyrzuca im postawę
sprzyjającą zafałszowywaniu rzeczywistości i nieszczerość wobec nauki. Ale
ja nie o tym, pod tekstem wywiązała się ciekawa dyskusja i to do niej odsyłam,
sam chciałbym skupić się na jednym elemencie, który prof. Vetulani przytoczył.
Chodzi mi mianowicie o różne rodzaje poznania, a szczególnie o tzw. poznanie ekstatyczne, których to współistnienie ma udowodnić
nieistnienie rzekomego sporu między nauką a religią. Nie odniosę się do
postulatów „inteligencji ekstatycznej" [ 1 ], gdyż
moim zdaniem inteligencji rozumianej w sposób potoczny jest w świecie na tyle
mało, by zaniechać czynności dzielącej jej na mniejsze jeszcze części,
zatem takowej zwolennikiem nie jestem. Jeśli chcemy mówić o „poznaniu ekstatycznym", to musimy sobie pierw
wyjaśnić, czym jest owa „ekstaza". Dostępne w chwili pisania źródła (głównie
internetowe) opisują ją jako stan przeważnie
nagle występującego uniesienia z poczuciem szczęścia, mocy, władzy, nagłego
objawienia, najczęściej o treści religijnej (portalwiedzy.onet.pl) lub wieloznaczne
pojęcie, najczęściej odnoszące się do stanu człowieka, w którym działania i władze duszy są tak zwrócone ku przedmiotowi poznania i pragnień,
że osoba w mniejszym lub większym stopniu staje się niezdolna do
odbierania i odczuwania zewnętrznych bodźców zmysłowych (Wikipedia). Co
ciekawe, wyodrębnia się ekstazy religijne jako szczególnego rodzaju ekstazy:
W religiach objawionych, które
przyjmują dualizm antropologiczny osoby ludzkiej, np. w chrześcijaństwie,
zwłaszcza w katolicyzmie, rozumiana jest jako mistyczne wyjście
(gr. ekstasis) duszy z ciała w doświadczeniu zjednoczenia z Bogiem w miłości (por.
2 Kor 12,1-4). W innym znaczeniu, w religiach naturalnych ekstazą określa
się stany transowe, zaliczane do praktyk szamanistycznych. [ 2 ]
Wskazuje się, że stan ekstazy występuje w schizofrenii, w padaczce, w stanach zatrucia środkami odurzającymi i narkotykami, np. LSD, rzadziej u osób histerycznych. [ 3 ]
Według W. Keilbacha stany te są
udziałem zarówno ludzi psychicznie zdrowych jak i zaburzonych. Można je obserwować u epileptyków i schizofreników, w stanach maniakalno-depresyjnych oraz u osób przeżywających urojenia i halucynacje.
[ 4 ]
Moim celem nie jest w żadnym stopniu opracowanie z punktu widzenia nauk
psychologicznych stanu ekstazy, gdyż brak mi ku temu wiedzy, ale do dalszej
analizy potrzeba było przynajmniej ogólnego zakreślenia problemu. A ten, jak
widzimy, ma swoje dwa główne podłoża, określane jako przyczyny czy też
źródła tego zjawiska : zaburzenia
treści myślenia oraz postrzegania, zazwyczaj o charakterze patologicznym, a także, w przypadku przeżyć ekstatycznych o treści religijnej, religia właśnie.
Zastanówmy się, który z tych elementów można dopasować do postulowanego
przez prof. Vetulaniego „poznania ekstatycznego".
Jak się wydaje, każdy zwolennik owych różnych sposobów postrzegania i poznania chciałby, aby apriorycznie wyłączyć z rozważań treści procesów
myślowych związanych z ekstazą wynikającą z różnego rodzaju schorzeń umysłowych. Pytanie
tylko, dlaczego powinniśmy to zrobić? Wyobraźmy sobie bowiem, że mamy oto człowieka
podobnego nieco dobrotliwemu Rzeckiemu z Lalki,
bezgranicznie zakochanego w Napoleonie Bonaparte i napoleonidach, który tak mocno
zatracił się w swej wizji i marzeniach, że zaczyna słyszeć głosy Cesarza,
wzywającego go do walki. Głos ten przekonuje go, że Francuzi są już blisko,
już przekraczają Odrę, by wyzwolić Polskę spod władzy zaborców i zdrajców,
by zwrócić ją prawowitym, prawdziwym Polakom [ 5 ].
Bez wahania stwierdzimy, że z człowiekiem tym, a dokładniej z jego głową, coś jest nie w porządku. Wyobraźmy sobie teraz
człowieka, podobnego nieco do cnotliwego Franciszka z Asyżu, bezgranicznie
oddanego Bogu i Jezusowi [ 6 ].
Jest ów człowiek bardzo pobożny, modli się i umartwia często, zaś z Bogiem
wiążą go osobiste relacji miłości i zrozumienia tak bliskie, że sam Bóg
podnosi tego człowieka do kontemplacji Jego Boskiego Bytu [ 7 ].
Słyszy więc on głos Boga, który wzywa do głoszenia Ewangelii, iż
„przybliżyło się Królestwo Boże" i że wypatrywać trzeba powtórnego
przyjścia Chrystusa, by sądził żywych i umarłych i tak dalej i tak dalej.
Co powiemy o tym człowieku: czy jest on bardzo pobożny i święty niemal, czy
może też cierpi jakieś schorzenie umysłowe? Czemu czynimy różnicę między
słyszącymi głos Cesarza Bonaparte, a słyszącymi głos boga (tego czy
innego)? Jakie są relewantne dla tej sprawy przyczyny, dla których publiczne
okazywanie czci Cesarzowi Francuzów uznajemy w najlepszym razie za przejaw
ekscentryczności, zaś połączone z autentycznym uwielbieniem i powoływaniem
się na bezpośredni kontakt z nim za wskazujące na zaburzenia procesów myślenia,
zaś te same czynności skierowane wobec jakiegoś wyobrażonego starca w chmurach nie wzbudzają nawet naszego zainteresowania? Różnicą tą nie może
być subiektywne przekonanie o prawdziwości i sensowności tych zachowań, gdyż
zarówno jeden, jak i drugi, mają co do tego niezachwianą pewność.
Może więc
chodzi o powszechność tych zachowań? Jeżeli pamiętamy rezultaty tzw.
eksperymentu Ascha (konformizm normatywny) oraz eksperymentu Sherifa (konformizm
informacyjny), to będziemy wiedzieć, że wpływ grupy na zachowanie jednostki
jest tym większy, im większa jest jej niepewność co do sytuacji, zaś nawet
pewność jednostki może ulec zachwianiu, jeżeli grupa (reprezentująca inny
pogląd) będzie się powiększać. Wobec tego należy udzielić odpowiedzi
twierdzącej, że powszechność zachowań czy przekonań, nawet jeżeli nie są
osobiście podzielane przez jednostkę, niejako wymuszają ich przyjęcie dla
celów pozamerytorycznych. Nie bez znaczenia jest oczywiście również upływ
czasu, który upłynął od momentu utworzenia danej normy społecznej (w tym
wypadku wyznania jakiegoś boga) oraz wpływu „dziedziczenia" owej normy (świetnie
ukazał to eksperyment Sherifa).
W takim wypadku staje się coraz mniej istotna sensowność danej normy,
wskazuje się zamiast tego na jej pozytywy wynikające z faktu, że była
podstawą porządku społecznego przez wiele lat (stabilizacja i pewność co do
wzorca zachowania). Czy te dwa czynniki (powszechność oraz długotrwałość)
wystarczają, by jedną postawę uznać za wynikającą z zaburzeń psychicznych, zaś drugą nie? Czy zatem kwestią czasu oraz ilości
zachorowań jest, by np. schizofrenię uznać kiedyś za coś normalnego?
Cały ten przydługi wywód
sprowadza
się do jednej kwestii — w jaki sposób odróżnić ekstazy o podłożu
chorobowym od ekstaz religijnych tak, by móc mówić o wartościowym
„poznaniu ekstatycznym", które tak chwali prof. Vetulani? Jeżeli chcemy mówić
jak wspomniani wyżej profesorowie, że między nauką a religią sporu być nie
może, gdyż badają one różne misteria za pomocą różnych typów poznania,
zaś poznanie naukowe (kognitywne) nie jest lepsze ani gorsze od poznania
ekstatycznego, to musimy tę różnicę uchwycić. Póki tego nie zrobimy (a także
jeżeli jest to niemożliwe, co nie wydaje się nieprawdopodobne), to musimy dojść
do przekonania, że wielbiciel Bonapartego oraz wielbiciel boga (tego czy
innego) niczym się w swej istocie nie różnią i wielce ryzykownym byłoby
opieranie się na opiniach i relacjach jednego lub drugiego. Inna sprawa — co
mielibyśmy poznać przy pomocy ekstazy, „poznania ekstatycznego", co miałoby
być jego przedmiotem? W jaki sposób miałyby się przydać w wielkim projekcie
poznawania Wszechświata relacje osoby cierpiącej zaburzenia treści myślenia
(głosy, wyobrażone osoby, urojenia innego rodzaju)? Jak mielibyśmy
zweryfikować doniesienia takiej osoby (trafny jest tu przykład
astronoma-fantasty, podany przez Jacka Tabisza), jeżeli są one wynikiem
objawienia lub innych rewelacji? Czemu mielibyśmy w sposób równorzędny
traktować taką metodę poznania z tymi wypracowanymi najpierw przez filozofię, a potem naukę (np. empiryzm, eksperyment w warunkach kontrolowanych, badanie
statystyczne itp.)? Jaki element Wszechświata mielibyśmy badać za pomocą
ekstazy (zakładając, że w ogóle jest to możliwe i ma jakikolwiek sens) i dlaczego właśnie ten, skoro wszystkie inne badamy metodami naukowymi (nie bez
powodu, gdyż dają one wyniki w miarę możliwości pewne, a przynajmniej
wiarygodne)? Pytań, które można w tym miejscu przytoczyć jest mnóstwo, ale nie ma to większego sensu głównie z tego powodu, że sam pomysł zdania się na przeżycia ekstatyczne (będące
najczęściej objawami chorób psychicznych) w procesie badawczym wydaje się co
najmniej szokujący. Szokujący tym bardziej, że pada z ust naukowca (oczywiście
nie tylko tego jednego, wielu jest podobnych wyznawców NOMA'y na świecie,
ale w pewien sposób prof. Vetulani stał się personalnym bohaterem tej
dyskusji), który z całą pewnością nie oparłby nawet jednego zdania w swych
licznych a cenionych pracach naukowych na materiale uzyskanym z czyjegoś
objawienia.
Również za nonsensowne należy uznać przekonanie, że: nauka zajmuje
się jednym określonym typem poznania i to jest inny typ poznania niż
ten, który propaguje religia. I dlatego tutaj, powiedziałbym, nie musi być
konfliktu; jak ktoś chce zrobić konflikt, to oczywiście, że może zrobić
konflikt, ale nie musi być, bo to jest po prostu inny typ poznania. Czego
innego szukamy. Konflikt ten będzie
istniał tak długo, jak długo będą ludzie dowodzący, że jeżeli nauka
twierdzi 2+2=4 w każdym wypadku, zaś religia wskazuje 2+2=4 choć jeśli
się pomodlisz, to może być i 5, to nie oznacza to nieprawdy, lecz po
prostu inny typ poznania. Zwolennicy
nauki i religii będą się spierać dopóki, dopóty znajdą się autorytety
twierdzące, że pogląd religijny na w/w równanie nie jest gorszy ani lepszy
od tego naukowego, lecz po prostu inny i oba mają taką samą rację bytu. Ktoś
kierujący się „inteligencją kognitywną", a tym samym wyrażający
„poznanie kognitywne", z pewnością zauważy, że w jednym wypadku
dochodzimy do prawdy, a w drugim do fałszu, w jednym poznajemy Wszechświat, w drugim go zaciemniamy. W zasadzie jedynym elementem, z którym mogę się bez zastrzeżeń zgodzić, to stwierdzenie, że za pomocą
różnych typów poznania (zakładając znów, że są one możliwe i sensowne)
nauka i religia czego innego szukają. To prawda — nauka szuka prawdy o świecie,
zaś religia wyłącznie tego, co może potwierdzić jej twierdzenia, czegoś w rodzaju usprawiedliwienia czy potwierdzenia, że jej dogmaty czy postanowienia w ogóle mają rację bytu. [ 8 ]
Wobec tego nie wiem, do czego nam
potrzebne „poznanie ekstatyczne", czymkolwiek miałoby ono być. Z pewnością
nie chciałbym, by elementem świata wiedzy nazywać czyjeś urojenia i widzenia, a czy wynikające z głębokiej wiary, czy z LSD, to dla mnie nie ma
znaczenia. A może zamiast „poznania ekstatycznego" zdecydować się na
poznanie Poznania? Może być nawet ekstatycznie, znaczy, ekscytująco.
Przypisy: [ 1 ] Choć byłoby to uzasadnione, gdyż Vetulani wywodzi istnienie poznania
ekstatycznego z takiego rodzaju inteligencji. Swoją drogą, czym ona miałaby
być i co oznaczać? [ 2 ] Wikipedia za: Jerzy W. Gogola: Ekstaza. W: Leksykon
duchowości katolickiej. s. 243. [ 3 ] Popularna encyklopedia powszechna,
FOGRA,1998 [ 4 ] Wikipedia za: Die Frage nach Echtheit religiösen Erlebens:
Stelllungnahme zu Experiment und Drogeneinwirkung. 1971 [ 5 ] Za każdym razem sformułowanie „prawdziwy Polak" kojarzy mi się ze
zwolennikami pewnej obecnej w naszym kraju partii politycznej. Swoją drogą oni również, a zwłaszcza
ich niewysoki Cesarz, mogliby służyć za przykład w niniejszej
historyjce. [ 6 ] Zauważyliście, że to pleonazm? [ 7 ] Cokolwiek by to miało nie oznaczać. [ 8 ] Zagadką pozostaje, po co to robi, wszak wiara religijna polega na
przyjmowaniu tez systemu wierzeń za bezwzględnie prawdziwe mimo braku ku
temu podstaw czy dowodów. W ciekawy sposób mówił o tym Meslier w swoim Testamencie, rozdział XIII: Im
bardziej religia jest niedorzeczna i pełna cudowności, tym większy ma na
nich wpływ. Dewotka uważa za swój obowiązek wierzyć bezgranicznie. Im
bardziej rzeczy są niepojęte, tym bardziej wydają się jej boskie. Im
bardziej są niewiarygodne, tym większą -jak sobie wyobraża — ma zasługę,
że w nie wierzy. Wyobrażenie zasługi wynikające z bezkrytycznego
traktowania danego twierdzenia jest nie do pogodzenia z poszukiwaniami dowodów
na jego słuszność. Jest to zaskakujące zwłaszcza jeżeli pamiętamy, że
twierdzenia te wyszły przecież od samego Stwórcy czy innego boga, a więc
ich prawdziwość i słuszność nie powinny budzić najmniejszych wątpliwości
wśród wyznawców. « Recenzje i krytyki (Publikacja: 06-03-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8802 |
|