Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.015.367 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Czas robi swoje. A ty człowieku?"
 Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Watykan i papiestwo

Refleksje po konklawe [2]
Autor tekstu:

Szczytem serwilizmu i taniej sensacji była jakość transmisji realizowanej przez program I publicznej TVP i prowadzącego ją redaktora Piotra Kraśko. Treść — żenująca, komentarze — uniżone, serwilizm - nadprzyrodzony; wszytko wydawać się mogło fenomenalne, wspaniałe i nieziemskie. Odnosiło się wrażenie, że oto Duch Święty jest obecny na pl. św. Piotra w Rzymie. Emfaza, oczarowanie, emocjonalność sięgająca zenitu. To wydarzenie — konklawe i wybór nowego papieża — są w Polsce, przez media i dziennikarzy tam zatrudnionych, przeceniane. Ma wagę symboliczną (choć jej nie wolno wyolbrzymiać), ma wagę polityczną, ma wagę kulturową, ale nie to decyduje o rozwoju i kierunkach postępu świata.

Zainteresowanie tym wyborem można traktować jedynie z płaszczyzny takiej jaką zakreśla David Yallop w swym bestsellerze pt. W imieniu Boga ?: "... Duchowny zwierzchnik niemal 1/5 ludności świata dysponuje jednak niesłychaną władzą". Choć jest to władza — we współczesnym świecie — słabnąca i wyraźnie zwiotczała.

Bezrefleksyjność polskich mediów potwierdza w całej rozciągłości także komentarz Katarzyny Kolendy-Zaleskiej (Gazeta Wyborcza z dn. 19.03.2013). Czy zawsze w przeszłości Pani Kolenda-Zaleska stosowała zasadę, którą umieściła w tytule swego komentarza (najpierw fakty, potem osąd)? Czy apel o wyciszanie operowania historią z Kościoła argentyńskiego z lat 1976-83 jest szczery i wynika z humanitaryzmu czy powoduje nim uniżoność purytańskiego katolika wobec zwierzchniej władzy Rzymu? Osobie aspirującej do miana czołowego, polskiego komentatora sceny publicznej współczesnego świata (i to z pozycji mentora) taka labilność na prawdę nie przystoi. Jest też zaprzeczeniem rzetelności i obiektywizmu dziennikarskiej profesji.

To są przykłady manipulacji, nieszczerości czy pospolitej hipokryzji, tak charakterystycznej dla polskiego katolicyzmu, dla polskiej wiary religijnej pozbawionej zupełnie krytycyzmu, samodzielnego myślenia i jakiejkolwiek refleksji. Antyklerykalizm polski jest nie tyle anty-instytucjonalny, o teologii czy jakiejkolwiek myśli subiektywnej nie wspominając, co anty-kapłański. Kieruje nim przed wszystkim polska zawiść i niechęć do „Innego" — tu; do „czarnych", do księży, ale postrzeganych mitycznie, bezosobowo. Już w kontaktach bezpośrednich wierny nie ma swego zdania, jest „na kolanach" przed proboszczem, o biskupie nie mówiąc. Przytoczone tu przykłady polskich dziennikarzy są tego najlepszym dowodem.

Zdarzają się co prawda chlubne wyjątki, ale potwierdzają tylko regułę: redaktor Adam Szostkiewicz w swych komentarzach po konklawe oraz w audycji Tomasza Lisa (program TVP 2 z dn. 18.03.2013) dał przykład wyważenia i obiektywizmu, mimo swego teistycznego światopoglądu.

Ta bezrefleksyjność przejawia się też w podawaniu polskiemu odbiorcy strzępów informacji, niekoherentnych ze sobą i nie dających oglądu całości sytuacji. Tabloidyzacja — zwłaszcza w tej watykańsko-religijnej materii — sięgnęła w Polsce zenitu. Takie symbole, nie mające wiele wspólnego z tworzeniem doktryny, czy nowego wizerunku kurii rzymskiej, jak pelerynka, kolor butów papieskich itd. są typową ideologią z gatunku "ciemny lud to kupi".

Odnośnie przeszłości, trudnej, skomplikowanej i często tragicznej Kościołów i duchownych w Ameryce Południowej — w kontekście ostatniego półwiecza dziejów tego kontynentu — a tym samym pojawiających się sprzecznych często ze sobą informacji na temat postawy kardynała J.M.Bergoglio podczas rządów junty wojskowej w Argentynie (1976-83) należy podkreślić, że najlepiej ową sytuację tłumaczą słowa niezwykle zasłużonego (i szanowanego przez obserwatorów i komentatorów różnych proweniencji) kardynała Franza Koeniga (z roku 1964): 

Kościół będzie egzystował w każdej formie społeczeństwa, nawet z każdą z tych form będzie współpracował, ale tylko do pewnego stopnia. Nie jest naczelnym zadaniem Kościoła powodować zmiany stosunków społecznych. Ale nie jest również jego zadaniem przeciwstawiać się takim zmianom. Kościół powstał w absolutnym cesarstwie antycznym. Rozprzestrzenił się i przyjął w państwach germańskiego feudalizmu. Żył i działał w republikach miejskich kończącego się średniowiecza i początków ery nowożytnej, szukał swego miejsca w absolutystycznych państwach książąt XVII i XVIII wieku, walczył o swą przestrzeń życiową w liberalizmie. Żyje do dziś z demokracją i w demokracjach. Ale tak samo żyje on — musi tak samo żyć — w krajach komunizmu. Kościołowi w środowisku kapitalistycznym nie pozostaje nic innego jak żyć w formach obowiązujących w tym czasie i środowisku. Kościół w feudalizmie żył na sposób feudalny, w wieku masowego społeczeństw przemysłowego żyje w formach, które będą dla owych wieków odpowiednie.

Ni mniej ni więcej oznacza to, że to sytuacja społeczna, kulturowa, polityczna, kształtują Kościół — nie na odwrót. Jako wspólnotę i instytucję ziemską, doczesną, wytworzoną przez stosunki społeczno-polityczne i kontekst historyczny z nich wynikający, z jej wszystkimi przypadłościami i przywarami. Biurokracją, inercją strukturalno-hierarchiczną, pychą, wyniosłością instytucjonalną, hipokryzją (nie mówiąc już o tych wypaczeniach, które wynikają z faktu, iż jest to w zasadzie korporacja bezżennych mężczyzn generująca z tego tytułu określone ich zachowania i sprzyjająca określonym wypaczeniom — vide; przestępstwom — o których obecnie się nagminnie mówi i pisze).

Warto właśnie o tym dyskutować w kontekście nadprzyrodzoności i transcendencji, które to elementy co rusz się podnosi podczas polskich rozmów o istocie Kościoła. I to zarówno ze strony osób duchownych jak i świeckich, m.in. topowych dziennikarzy i publicystów. To jest ważniejsze niźli buty czy pelerynka papieska.

Znamienną sentencją w kontekście postawy Bergoglio w latach 1976-83 niech będzie fakt ujawniony z rozmowie z Agnieszką Zakrzewicz (Krytyka Polityczna) przez Julio Alganaraza (dziennikarz argentyński, watykanista i działacz społeczny): 

Odwiedziłem kiedyś zakon jezuitów w Rzymie i podczas luźnej rozmowy z przełożonym zapytałem ilu mają kardynałów. Wymienił wielu, dodając jednak, iż jezuici są zakonnikami i nie ubiegają się o honory, to papież nominuje. Powiedziałem wtedy, że my, Argentyńczycy, mamy kardynała Bergoglio który jest jezuitą i zapytałem, czy często gości w ich klasztorze. Przełożony zakonu popatrzył na mnie lodowatym wzrokiem i odparł tylko, że kardynał Bergoglio nigdy nie chodzi tymi korytarzami. To mówi wszystko.

Taka reakcja rzeczonego zakonnika mogła być spowodowana nie tylko doniesieniami o dwuznacznej roli prowincjała Bergoglio w kontekście sprawy zakonników Yorio i Jalisca (to ich miał zadenuncjować ówczesny prowincjał jezuitów w Argentynie w czasach rządów generałów), ale także być związaną z pacyfikacją Towarzystwa Jezusowego jakiej dokonał Jan Paweł II po odesłaniu o. Pedro Arrupe na emeryturę i nominacji na generała powolnego sobie o. Petera-Hansa Kolvenbacha. Wewnętrzna opozycja wśród jezuitów w owym czasie przeciwko polityce Karola Wojtyły była nader silną, a zwolennicy papieża z Polski — otoczeni infamią przez długi czas. Prawdopodobne jest to, że Bergoglio zaliczał się właśnie do tej grupy (od Jana Pawła II otrzymał przecież w 2001 roku kapelusz kardynalski).

Niewiele można się wiec spodziewać po nowym papieżu. To klon mentalny swoich dwóch poprzedników (jak zresztą zdecydowana większość kolegium kardynalskiego) . Symboliczne gesty i strzępy słów można kompilować w zależności od tego z jakiej pozycji opiniujący wyraża swe stanowisku i od zapotrzebowania medialnego. Wątpić należy aby zmienił diametralnie strukturę i sposób funkcjonowania kurii rzymskiej. Papieże są śmiertelni, a słabe zdrowie i wiek nie sprzyjają zbytniemu pośpiechowi reformatorskiemu i czynienia sobie przeciwników. Jak zauważył niegdyś kardynał Jean Villot (ważna persona w czasie pontyfikatów Pawła VI, Jana Pawła I i Jana Pawła II w Watykanie, m.in. kamerling kurialny) : "Kiedy papież umiera, wybieramy następnego".


1 2 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (9)..   


« Watykan i papiestwo   (Publikacja: 25-03-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Radosław S. Czarnecki
Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu.

 Liczba tekstów na portalu: 129  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8855 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365