Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.015.958 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Sursum corda, ale nie wyżej mózgu."
 Nauka » Nauka i religia

Neutralna nauka [2]
Autor tekstu:

Wątpię, czy dla chrześcijaństwa rzeczywiście ważne są fakty dotyczące życia, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Podstawowych faktów, nawet rocznej daty narodzin i śmierci nie sposób ustalić, co przyznaje w swej książce b. papież, i równie niewiele można powiedzieć o całej reszcie jego działalności. Nie chodzi o historyczne fakty, bardziej o to, by pisać 'rok ten a ten przed nar. Chr.', lub 'po nar. Chr.'

Wygodniej, więc jest mówić o granicach nauki, na nią przerzucać ciężar dowodzenia, że nie jest wielbłądem, o transcendencji, przestrzegać przed odzieraniem człowieka z godności przez naukę, o tym, że powinna służyć tylko poznawaniu prawdy. Nie każdy przecież wie, że człowieka z godności można odrzeć przy pomocy szklanej pipetki albo probówki, nie odzierają go natomiast, a wręcz przeciwnie, ubogacają, np. chóralne błagania o przebaczenie za popełnione i niepopełnione winy, wymachiwanie kadzielnicami i kropidłami, egzorcyzmowanie w miejsce leków psychotropowych.

Nauka jest rzeczą bardziej uchwytną i pojęciem bardziej zrozumiałym, bo każdy chodził do szkoły, więc łatwo tym pojęciem manipulować choćby zamieniając miejscami słowa 'nauka' i 'uczeni'. Kapłani jednak przyznali sobie wyłączne prawo wyznaczania granic nauce, więc irytują się i zżymają, gdy nauka im to prawo odbiera i przesuwa granice nieznanego. Dzieje się tak dlatego, że raz po raz wychodzi na jaw ułuda rzekomo boskich praw. Na domiar złego, to prawo zaczęli im odbierać uczeni pragnący tylko „czynienia sobie ziemi poddaną" i pragnący dochodzić prawdy. Uczeni rzadko kiedy protestują przeciw temu bezprawiu, niestety.

Nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że „religie nie zajmują się faktami zachodzącymi w sferze badanej przez naukę". Tak twierdzą ich funkcjonariusze, i też nie wszyscy, ale praktyka jest zupełnie inna. Kapłani asyryjscy czy egipscy byli upoważnieni do decydowania o wielu sprawach ziemskich, ostatecznie tylko oni umieli dokonywać pomiarów pól i obliczać podatki. Dziś umieją to wszyscy, więc kapłani chętnie zajmują się tym, co jest trudne do zrozumienia w szczegółach, ale w pewien sposób namacalne. A zdrowie, życie, a zwłaszcza rozmnażanie, są w świecie codziennością.

Jedyny akceptowany przez religie fakt, to ten, że świat istnieje, cała reszta jest fantazją. Nawet to, co podają za niezbite fakty, te, rzekomo liczne cudowne uzdrowienia, są skrzętnie ukrywane przed światem, tak, aby nie mogli im przyjrzeć się inni lekarze, poza wyznaczonymi, głównie chyba dlatego, że trudno znaleźć tych neutralnych światopoglądowo. 'Najdobitniejszym' przykładem dochowania metodologicznej neutralności są badania nad tym, co się stało z opłatkiem w Sokółce. Także fakt, że od niepamiętnych zgoła czasów, cuda są skupione głównie wokół jednego punktu — zdrowia — jest zastanawiający.

Naturalizm metodologiczny podobno nie określa, 'jaki jest świat, a jedynie jak go badać i wyjaśniać.' Jeżeli 'coś' zostało zbadane i wyjaśnione, to jest to jednoznaczne z określeniem, jakie to 'coś' jest, chyba, że chodzi o jakąś tajemniczą „rzecz samą w sobie", z definicji niepoznawalną. Świat, jaki jest, wiemy z badań. Pytanie, — jaki jest świat? — jest pytaniem sztucznym, z tkwiącym w nim fałszywym założeniem, że istnieje coś, czego nie da się w żaden sposób zbadać. Pytaniem, na które nie ma odpowiedzi, bo nigdy nie uda się rozsądnie ograniczyć zakresu słowa „jaki". Jest to takie samo żądanie, jak żądanie prawdy, nie powiedziawszy, na jakie pytania należy odpowiedzieć i co będzie kryterium prawdziwości. Zgodzenie się na prawomocność takiego pytania, przyznanie mu naukowego charakteru, jest otwarciem furtki dla fideizmu. A filozofowie niech się nie irytują ani nie wzruszają ramionami, bo nie każde zadane przez nich pytanie musi mieć sens, tak, jak nie każda odpowiedź udzielona przez uczonych z innych dziedzin dobrze objaśnia rzeczywistość. Tylko jest ta między nimi różnica, że błędne odpowiedzi zostają wykreślone natomiast bezsensowne pytania są powtarzane bez końca.

Nauka nie dysponuje kryterium wyznaczającym granice stosowania naturalizmu metodologicznego, nie dlatego, że czegoś się obawia, tylko dlatego, że taka granica nie istnieje. Przyroda, Natura, Wszechświat, Uniwersum, wszystko jedno, jak będziemy nazywać to, co nas otacza, jest niewyczerpana w swej złożoności, a rozwój nauki skończy się dopiero wraz z końcem ludzkości.

Naturalizm metodologiczny nie jest też jakimś apriorycznym założeniem, lecz metodą sprawdzaną codziennie miliardy razy, i nie tylko w laboratoriach, a w codziennym życiu, nawet przez ludzi niepiśmiennych, którzy dotąd nie słyszeli o jakichś naukowych prawdach. Na tym polega jego wartość. Tu nie chodzi o rozstrzyganie, co istnieje, a co nie, np. eter i flogiston, dziedziczność czy zapatrzenie, paranoja czy opętanie, czy stała grawitacji tylko z nazwy jest stałą, lecz o to, że w garnku nie ugotuje się nic, czego przedtem do niego nie włożono. Nawet w bankach nie powiększą się jedne konta, jeśli inne nie zmaleją. Jeżeli jakieś eksperymenty wykażą, że kwarki nie istnieją, wtedy nowa teoria będzie musiała zaproponować inne wyjaśnienia tego, co dziś tłumaczymy istnieniem kwarków oraz wyjaśnić to, czego nie wyjaśniają kwarki.

Nauka, według propagatorów jej neutralności, ma być nie tyle neutralna światopoglądowo, co uległa, dwulicowa, oportunistyczna. Jak to ma wyglądać, łatwo można sobie wyobrazić. Jeżeli geolog będzie mówić o wieku Ziemi, nie może w żadnym wypadku pominąć biblijnej informacji, że powstała kilka tysięcy lat temu, jeżeli chemik zechce głosić prawo zachowania masy, nie może przejść obojętnie wobec tak 'niezbitego' faktu, jak nakarmienie kilku tysięcy ludzi paroma bochenkami chleba i pięcioma rybkami, jeżeli genetyk ma zamiar wykładać o dziedziczeniu, niech nie zapomni o eksperymencie z owcami dokonanym przez Jakuba, jeżeli psycholog będzie wyjaśniać istotę schizofrenii, koniecznie powinien powiedzieć coś o opętaniu i szatanach. Nie wiem, czy to wystarczy, aby zasłużyć sobie na miano uczonego neutralnego światopoglądowo, ale na pewno nie zaszkodzi. Profesorowie od etyki i moralności będą natomiast mogli wykazać się swoją neutralnością światopoglądową, jeżeli w swoich dociekaniach nie będą specjalnie podkreślali głębi ojcowskich uczuć Abrahama wobec Izmaela ani zaradności życiowej Jakuba i szczerości jego braterskich uczuć wobec Ezawa. Wzorem neutralności powinny być niektóre orzeczenia sądów, od czasów starożytnych poczynając a na najnowszych kończąc. Wobec posłusznych uczonych zastosuje się natomiast zasadę biskupa Andrzeja Zebrzydowskiego: „A wierz sobie i w kozła, byleś dziesięcinę płacił".

A swoją drogą, — co się stało z tymi dodatkowymi atomami wytworzonymi podczas cudu rozmnożenia chleba, które weszły do obiegu materii. Atomy wodoru istnieją, jak wiadomo, prawie tak długo, jak istnieje nasz Wszechświat, a te nowe ledwo dwa tysiące lat? Jakież tu pole do popisu dla fizyków i chemików, jeśli podejmą trud ich wyłapania.

Nie zawsze było tak łatwo. Osjander, o którym mowa w artykule, był realistą życiowym, nie chciał wylądować na stosie, więc prawdę naukową przemycał przez granicę wyznaczoną i strzeżoną przez teologów, niczym najbardziej zakazany towar. To stanowisko, które Autor nazywa pluralistycznym stanowiskiem, w rzeczywistości jest tylko wykrętem, zasłoną dymną stawianą, aby zachować rząd dusz. Trudno przecież wymagać od Dawkinsa, Hawkinga czy im podobnych uczonych, by wyrzekli się swoich odkryć i wynikających z nich przekonań w imię nieokreślonej neutralności. Powiedziałbym nawet, że nie mogą tego zrobić, dobrze bowiem wiedzą, jak postępuje w takich wypadkach Rzym i 'urzędnicy Pana B'. Nie trzeba być specjalnie dociekliwym, by zauważyć, że na porządku dziennym jest przeinaczanie poglądów wybitnych uczonych, wyrywanie ich wypowiedzi z kontekstu, a jeśli trzeba, to i zmyślanie lub fałszowanie.

Nikt przecież nie zdefiniuje tej oczekiwanej neutralności, bo jest to pojęcie niezwykle przydatne i użyteczne w codziennym życiu naukowym. Można je stosować, kiedy się chce i wobec dowolnej osoby. Przyznanie statusu człowieka 'neutralnego' światopoglądowo równie dobrze może być pochwałą jak i naganą, a kto jest upoważniony do nadawania tego tytułu, no, kto?

Religia, która kiedyś decydowała o wszystkim, teraz żąda, aby jej dano spokój, nie odbierano resztek tego pola, na którym sobie spokojnie i dostatnio egzystuje. Pamiętając minioną chwałę i siłę, nadal poniektórzy jej funkcjonariusze roszczą sobie pretensje do zawiadywania nauką i życiem swoich wyznawców. Robią to, pozornie dystansując się od ewidentnych baśniowych wątków, które do niedawna były niewzruszonymi kanonami wiary, ale czynią to tylko wtedy, gdy są do tego zmuszeni rozwojem nauki i na wąski użytek. Kiedy więc mówi się o neutralności nauki wobec światopoglądu lub religii, używając do tego mniej czy bardziej krasomówczych chwytów, w gruncie rzeczy chodzi o utrzymanie tego, co wymyka się z rąk.

To 'troskliwe rozdzielanie', szukanie 'luk przyczynowych' i 'ucieczka w głębię' są w rzeczywistości ucieczką do nikąd, ale przecież nie każdy ma ochotę, odwagę albo i czas, by bez przerwy uciekającego gonić. Życie ma swoje prawa, więc czasem światopogląd, nawet najbardziej naukowy, tudzież prawy charakter, pozwalają na odrobinę oportunizmu i konformizmu. W końcu uczeni są tylko ludźmi.

Na koniec Autor, trochę warunkowo, zauważa: 

Jeśli jednak przyjmujemy, że wszystko, co istnieje, ugruntowane jest ostatecznie jedynie w materialnym świecie przyrody, tworzącym zamknięty łańcuch przyczynowo-skutkowy, to strategia naturalistyczna nauki i godzenie z naturalizmem wszystkiego, co się da, jest jak najbardziej uzasadnione.

Nauka nie może być światopoglądowo neutralna, bo światopogląd wobec prawdy nie jest neutralny. Nie może być neutralna, tak jak lekarstwo nie może być neutralne wobec organizmu pacjenta. Jeśli więc w czyimś światopoglądzie, pojedynczego człowieka czy grupy społecznej, są zawarte jakieś rysy, braki czy fałsze to nauka tym bardziej nie może być neutralna wobec takiego światopoglądu.


1 2 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (9)..   


« Nauka i religia   (Publikacja: 18-04-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Liczba tekstów na portalu: 97  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Paradoks
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8907 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365