|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Neutralna nauka [2] Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Wątpię,
czy dla chrześcijaństwa rzeczywiście ważne są fakty dotyczące życia, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Podstawowych faktów, nawet rocznej daty narodzin i śmierci nie sposób ustalić, co przyznaje w swej książce b. papież, i równie
niewiele można powiedzieć o całej reszcie jego działalności. Nie chodzi o historyczne fakty, bardziej o to, by pisać 'rok ten a ten przed nar. Chr.',
lub 'po nar. Chr.'
Wygodniej,
więc jest mówić o granicach nauki, na nią przerzucać ciężar dowodzenia,
że nie jest wielbłądem, o transcendencji, przestrzegać przed odzieraniem człowieka z godności przez naukę, o tym, że powinna służyć tylko poznawaniu prawdy.
Nie każdy przecież wie, że człowieka z godności można odrzeć przy pomocy
szklanej pipetki albo probówki, nie odzierają go natomiast, a wręcz
przeciwnie, ubogacają, np. chóralne błagania o przebaczenie za popełnione i niepopełnione winy, wymachiwanie kadzielnicami i kropidłami, egzorcyzmowanie w miejsce leków psychotropowych.
Nauka
jest rzeczą bardziej uchwytną i pojęciem bardziej zrozumiałym, bo każdy
chodził do szkoły, więc łatwo tym pojęciem manipulować choćby zamieniając
miejscami słowa 'nauka' i 'uczeni'. Kapłani jednak przyznali sobie wyłączne
prawo wyznaczania granic nauce, więc irytują się i zżymają, gdy nauka im to
prawo odbiera i przesuwa granice nieznanego. Dzieje się tak dlatego, że raz po
raz wychodzi na jaw ułuda rzekomo boskich praw. Na domiar złego, to prawo zaczęli
im odbierać uczeni pragnący tylko „czynienia sobie ziemi poddaną" i pragnący
dochodzić prawdy. Uczeni rzadko kiedy protestują przeciw temu bezprawiu,
niestety.
Nie
mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że „religie nie zajmują się faktami
zachodzącymi w sferze badanej przez naukę". Tak twierdzą ich
funkcjonariusze, i też nie wszyscy, ale praktyka jest zupełnie inna. Kapłani
asyryjscy czy egipscy byli upoważnieni do decydowania o wielu sprawach
ziemskich, ostatecznie tylko oni umieli dokonywać pomiarów pól i obliczać
podatki. Dziś umieją to wszyscy, więc kapłani chętnie zajmują się tym, co
jest trudne do zrozumienia w szczegółach, ale w pewien sposób namacalne. A zdrowie, życie, a zwłaszcza rozmnażanie, są w świecie codziennością.
Jedyny
akceptowany przez religie fakt, to ten, że świat istnieje, cała reszta jest
fantazją. Nawet to, co podają za niezbite fakty, te, rzekomo liczne cudowne
uzdrowienia, są skrzętnie ukrywane przed światem, tak, aby nie mogli im
przyjrzeć się inni lekarze, poza wyznaczonymi, głównie chyba dlatego, że
trudno znaleźć tych neutralnych światopoglądowo. 'Najdobitniejszym'
przykładem dochowania metodologicznej neutralności są badania nad tym, co się
stało z opłatkiem w Sokółce. Także fakt, że od niepamiętnych zgoła czasów,
cuda są skupione głównie wokół jednego punktu — zdrowia — jest
zastanawiający.
Naturalizm
metodologiczny podobno nie określa, 'jaki
jest świat, a jedynie jak go badać i wyjaśniać.' Jeżeli 'coś'
zostało zbadane i wyjaśnione, to jest to jednoznaczne z określeniem, jakie to
'coś' jest, chyba, że chodzi o jakąś tajemniczą „rzecz samą w sobie", z definicji niepoznawalną. Świat, jaki jest, wiemy z badań.
Pytanie, — jaki jest świat? — jest pytaniem sztucznym, z tkwiącym w nim fałszywym
założeniem, że istnieje coś, czego nie da się w żaden sposób zbadać.
Pytaniem, na które nie ma odpowiedzi, bo nigdy nie uda się rozsądnie
ograniczyć zakresu słowa „jaki". Jest to takie samo żądanie, jak żądanie
prawdy, nie powiedziawszy, na jakie pytania należy odpowiedzieć i co będzie
kryterium prawdziwości. Zgodzenie się na prawomocność takiego pytania,
przyznanie mu naukowego charakteru, jest otwarciem furtki dla fideizmu. A filozofowie niech się nie irytują ani nie wzruszają ramionami, bo nie każde
zadane przez nich pytanie musi mieć sens, tak, jak nie każda odpowiedź
udzielona przez uczonych z innych dziedzin dobrze objaśnia rzeczywistość.
Tylko jest ta między nimi różnica, że błędne odpowiedzi zostają wykreślone
natomiast bezsensowne pytania są powtarzane bez końca.
Nauka
nie dysponuje kryterium wyznaczającym granice stosowania naturalizmu
metodologicznego, nie dlatego, że czegoś się obawia, tylko dlatego, że taka
granica nie istnieje. Przyroda, Natura, Wszechświat, Uniwersum, wszystko jedno,
jak będziemy nazywać to, co nas otacza, jest niewyczerpana w swej złożoności, a rozwój nauki skończy się dopiero wraz z końcem ludzkości.
Naturalizm
metodologiczny nie jest też jakimś apriorycznym założeniem, lecz metodą
sprawdzaną codziennie miliardy razy, i nie tylko w laboratoriach, a w
codziennym życiu, nawet przez ludzi niepiśmiennych, którzy dotąd nie słyszeli o jakichś naukowych prawdach. Na tym polega jego wartość. Tu nie chodzi o rozstrzyganie, co istnieje, a co nie, np. eter i flogiston, dziedziczność czy
zapatrzenie, paranoja czy opętanie, czy stała grawitacji tylko z nazwy jest
stałą, lecz o to, że w garnku nie ugotuje się nic, czego przedtem do niego
nie włożono. Nawet w bankach nie powiększą się jedne konta, jeśli inne nie
zmaleją. Jeżeli jakieś eksperymenty wykażą, że kwarki nie istnieją, wtedy
nowa teoria będzie musiała zaproponować inne wyjaśnienia tego, co dziś tłumaczymy
istnieniem kwarków oraz wyjaśnić to, czego nie wyjaśniają kwarki.
Nauka,
według propagatorów jej neutralności, ma być nie tyle neutralna światopoglądowo,
co uległa, dwulicowa, oportunistyczna. Jak to ma wyglądać, łatwo można
sobie wyobrazić. Jeżeli geolog będzie mówić o wieku Ziemi, nie może w żadnym
wypadku pominąć biblijnej informacji, że powstała kilka tysięcy lat temu,
jeżeli chemik zechce głosić prawo zachowania masy, nie może przejść obojętnie
wobec tak 'niezbitego' faktu, jak nakarmienie kilku tysięcy ludzi paroma
bochenkami chleba i pięcioma rybkami, jeżeli genetyk ma zamiar wykładać o dziedziczeniu, niech nie zapomni o eksperymencie z owcami dokonanym przez
Jakuba, jeżeli psycholog będzie wyjaśniać istotę schizofrenii, koniecznie
powinien powiedzieć coś o opętaniu i szatanach. Nie wiem, czy to wystarczy,
aby zasłużyć sobie na miano uczonego neutralnego światopoglądowo, ale na
pewno nie zaszkodzi. Profesorowie od etyki i moralności będą natomiast mogli
wykazać się swoją neutralnością światopoglądową, jeżeli w swoich
dociekaniach nie będą specjalnie podkreślali głębi ojcowskich uczuć
Abrahama wobec Izmaela ani zaradności życiowej Jakuba i szczerości jego
braterskich uczuć wobec Ezawa. Wzorem neutralności powinny być niektóre
orzeczenia sądów, od czasów starożytnych poczynając a na najnowszych kończąc.
Wobec posłusznych uczonych zastosuje się natomiast zasadę biskupa Andrzeja
Zebrzydowskiego: „A wierz sobie i w kozła, byleś dziesięcinę płacił".
A
swoją drogą, — co się stało z tymi dodatkowymi atomami wytworzonymi
podczas cudu rozmnożenia chleba, które weszły do obiegu materii. Atomy wodoru
istnieją, jak wiadomo, prawie tak długo, jak istnieje nasz Wszechświat, a te
nowe ledwo dwa tysiące lat? Jakież tu pole do popisu dla fizyków i chemików,
jeśli podejmą trud ich wyłapania.
Nie
zawsze było tak łatwo. Osjander, o którym mowa w artykule, był realistą życiowym,
nie chciał wylądować na stosie, więc prawdę naukową przemycał przez
granicę wyznaczoną i strzeżoną przez teologów, niczym najbardziej zakazany
towar. To stanowisko, które Autor nazywa pluralistycznym stanowiskiem, w rzeczywistości jest tylko wykrętem, zasłoną dymną stawianą, aby zachować
rząd dusz. Trudno przecież wymagać od Dawkinsa, Hawkinga czy im podobnych
uczonych, by wyrzekli się swoich odkryć i wynikających z nich przekonań w imię nieokreślonej neutralności. Powiedziałbym nawet, że nie mogą tego
zrobić, dobrze bowiem wiedzą, jak postępuje w takich wypadkach Rzym i 'urzędnicy
Pana B'. Nie trzeba być specjalnie dociekliwym, by zauważyć, że na porządku
dziennym jest przeinaczanie poglądów wybitnych uczonych, wyrywanie ich
wypowiedzi z kontekstu, a jeśli trzeba, to i zmyślanie lub fałszowanie.
Nikt
przecież nie zdefiniuje tej oczekiwanej neutralności, bo jest to pojęcie
niezwykle przydatne i użyteczne w codziennym życiu naukowym. Można je stosować,
kiedy się chce i wobec dowolnej osoby. Przyznanie statusu człowieka
'neutralnego' światopoglądowo równie dobrze może być pochwałą jak i naganą, a kto jest upoważniony do nadawania tego tytułu, no, kto?
Religia,
która kiedyś decydowała o wszystkim, teraz żąda, aby jej dano spokój, nie odbierano resztek tego pola, na którym sobie spokojnie i dostatnio egzystuje.
Pamiętając minioną chwałę i siłę, nadal poniektórzy jej funkcjonariusze
roszczą sobie pretensje do zawiadywania nauką i życiem swoich wyznawców.
Robią to, pozornie dystansując się od ewidentnych baśniowych wątków, które
do niedawna były niewzruszonymi kanonami wiary, ale czynią to tylko wtedy, gdy
są do tego zmuszeni rozwojem nauki i na wąski użytek. Kiedy więc mówi się o neutralności nauki wobec światopoglądu lub religii, używając do tego
mniej czy bardziej krasomówczych chwytów, w gruncie rzeczy chodzi o utrzymanie
tego, co wymyka się z rąk.
To
'troskliwe rozdzielanie', szukanie 'luk przyczynowych' i 'ucieczka w głębię'
są w rzeczywistości ucieczką do nikąd, ale przecież nie każdy ma ochotę,
odwagę albo i czas, by bez przerwy uciekającego gonić. Życie ma swoje prawa,
więc czasem światopogląd, nawet najbardziej naukowy, tudzież prawy
charakter, pozwalają na odrobinę oportunizmu i konformizmu. W końcu uczeni są
tylko ludźmi.
Na
koniec Autor, trochę warunkowo, zauważa:
Jeśli jednak przyjmujemy, że wszystko, co istnieje,
ugruntowane jest ostatecznie jedynie w materialnym świecie przyrody, tworzącym
zamknięty łańcuch przyczynowo-skutkowy, to strategia naturalistyczna nauki i
godzenie z naturalizmem wszystkiego, co się da, jest jak najbardziej
uzasadnione.
Nauka
nie może być światopoglądowo neutralna, bo światopogląd wobec prawdy nie
jest neutralny. Nie może być neutralna, tak jak lekarstwo nie może być
neutralne wobec organizmu pacjenta. Jeśli więc w czyimś światopoglądzie,
pojedynczego człowieka czy grupy społecznej, są zawarte jakieś rysy, braki
czy fałsze to nauka tym bardziej nie może być neutralna wobec takiego światopoglądu.
1 2
« Nauka i religia (Publikacja: 18-04-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8907 |
|