|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Tematy różnorodne Jaś w krainie atomów [1] Autor tekstu: Ryszard Bałczyński
Na wakacjach Jaś mieszkał u wujka, w pięknym domu z czerwonej cegły. Za domem
rozciągał się wielki ogród. Jaś uwielbiał bawić się w tym ogrodzie. Wszystko tam
było ogromne i wspaniałe. Kiedyś, gdy Jaś miał cztery latka, gonił motyla i dotarł do końca ogrodu. Był tam wysoki płot z metalowej siatki, a przy ziemi
widniała dziura. Jaś wychylił głowę przez na zewnątrz, ale nie odważył się wyjść
poza ogród. Zobaczył w oddali, za siną mgiełką, coś długiego i niebieskiego.
Pobiegł szybko do domu, wbiegł do pokoju i krzyknął:
- Mamo, mamo, a za ogrodem jest coś wielkiego i niebieskiego!
- To jest rzeka — uśmiechnęła się mama.
- A co to jest rzeka? — spytał Jaś.
- To takie jakby jezioro, ale woda w nim płynie w jedną stronę. Pamiętasz, jak
byliśmy na plaży nad jeziorem dwa dni temu?
- A jak ma na imię ta rzeka? — Jaś wiedział, że wszystkie ważne rzeczy mają
imiona. Kot miał na imię Mruczek, a pies — Azor. Wszyscy ludzie też mieli
imiona, nawet brat mamy, wujek Henryk.
- Wisła — powiedziała mama i wzięła do ręki grubą książkę. — Byłeś przy płocie na
końcu ogrodu, prawda?
- Tak — Jaś zrobił niepewną minkę, bo obawiał się, że coś przeskrobał.
- Pamiętaj, synku, nigdy nie wychodź poza ogrodzenie.
- Dobrze, mamusiu — powiedział Jaś i wybiegł z pokoju bawić się dalej. Był
grzecznym dzieckiem. Podczas ostatnich wakacji Jaś miał sześć lat i mamusia powiedziała, że niedługo
pójdzie do szkoły. Było parne sierpniowe popołudnie. Dwuletnia siostra Ania
spała w wózku pod jabłonią. Jaś się nudził, chodził z patykiem w ręku po
ogrodzie i stukał nim o ziemię. Doszedł do miejsca, z którego widać było rzekę.
Uderzył patykiem o ziemię, ale patyk nie odbił się, tylko zapadł w dziurę.
„Ciekawe, co jest w tej dziurze" — pomyślał Jaś, przykucnął i zaczął wiercić w niej patykiem.
- Natychmiast przestań! — usłyszał stłumiony głos.
- Kto to? — zaskoczony Jaś zerwał się na równe nogi. Rozejrzał się, ale nikogo nie
zauważył.
- To przecież ja, nikt inny! — odparł poirytowany głos.
- Każdy może tak powiedzieć — rezolutnie stwierdził Jaś. — Masz jakieś imię?
- Jestem Franciszek — odrzekł głos z godnością.
Jaś stwierdził, że głos dochodzi gdzieś z dołu. Przykucnął i zobaczył różowy nos
oraz wąsy wystające z otworu.
- Pokaż się cały — poprosił. Z nory wygramolił się biały królik, otrzepał futerko i poprawił melonik na głowie.
- Zadowolony? — zapytał. Chłopiec wytrzeszczył oczy.
- Gadający królik! Nie wierzę! Takie zwierzę nie istnieje!
- Możesz sobie nie wierzyć — królik wyglądał na urażonego. — Ale właśnie stoję tu
przed tobą i mówię do ciebie, prawda?
- Prawda — przytaknął machinalnie Jaś i przetarł oczy piąstkami. — Coś takiego! -
wykrzyknął.
- Może wreszcie przestaniesz się dziwić i zaakceptujesz fakty, dobrze? — królik
Franciszek oglądał sobie pazurki na przedniej łapce. Przysiadł na tylnych
łapach, w drugiej przedniej łapce trzymał elegancką laseczkę i opierał się nią o ziemię.
- No, coś podobnego, ja nie mogę — mamrotał Jaś przyglądając się uważnie
królikowi. — A co to są fakty?
- To jest to, co widzisz, słyszysz, dotykasz i czujesz.
- Mogę cię dotknąć? — szybko zapytał Jaś.
- Nie uwierzę, zanim nie dotknę, co? — mruknął królik z przekąsem. — No dobrze,
ale ostrożnie!
Jaś delikatnie pogładził królicze futerko. Było miękkie i bardziej puszyste, niż
futerko Mruczka.
- Już? Uwierzyłeś? — królik poruszył się niespokojnie.
- Nie muszę wierzyć, jak zobaczyłem — odparł Jaś.
- Oho, bystry z ciebie chłopak — uśmiechnął się Franciszek. — Jak chcesz, mogę
pokazać ci coś naprawdę ciekawego.
- A co jest ciekawszego, niż mówiący królik w kapeluszu? — zdziwił się Jaś.
- Zastanawiałeś się kiedyś, z czego zbudowany jest cały świat? — królik spojrzał
na chłopca filuternie.
- To on jest z czegoś zbudowany? — Jaś podrapał się w głowę. — Nie wiedziałem… A kto go zbudował?
- Nikt, po prostu tak się mówi. Kiedyś ludziom wydawało się, że wszystko zrobił
ktoś i tak zaczęli mówić. Jak dziecko, które myśli, że kiedy człowiek zbudował
dom i zegarek, to kamień i drzewo też ktoś zbudował. Od dawna już wiemy, że to
nieprawda. Drzewa i kamienie powstały same. A może inaczej — chcesz zobaczyć, z czego składa się wszystko na świecie? — królik wyraźnie się rozgadał.
- Taak! — zawołał Jaś i dostał wypieków na policzkach. — Bardzo!
- Chodź ze mną — odparł królik i zaczął wciskać się do norki.
- Ale ja się nie zmieszczę! — Jaś wygiął usta w podkówkę.
- Nie bój się — powiedział Franciszek, odwrócił się i puścił do chłopca oko. — To
nie jest taka zwykła norka. Jak już wejdę, pochyl się i spróbuj się wcisnąć.
Jaś nie był przekonany, ale gdy królik schował się w norze, nachylił się i zbliżył głowę do krawędzi. Otwór okazał się całkiem duży, głowa zmieściła się
swobodnie. Jaś spróbował wsunąć ramiona i udało mu się bez trudu. Wczołgał się
do nory, chwilę szedł na czworakach, aż zauważył, że jama bardzo się
powiększyła. Wstał i rozejrzał się. Królicza norka przypominała teraz jaskinię.
Obok niego, na tylnych łapach stał królik Franciszek. Był tak wysoki, jak
chłopiec.
- O, ale urosłeś — stwierdził Jaś.
- Tak będzie łatwiej się rozmawiało, nieprawdaż? A jak ty właściwie masz na imię? — spytał królik.
- Jaś — przedstawił się chłopiec i z powagą uścisnął króliczą łapkę. Widniał na
niej niezwykły, bardzo skomplikowany i świecący zegarek.
- To jest urządzenie zmniejszające — Franciszek zauważył pytający wzrok Jasia. -
Dzięki niemu pokażę ci wszystko. Możemy zaczynać?
- Tak, proszę — powiedział Jaś.
Królik nacisnął coś na swoim zegarku, a ten rozwinął się, jak szybko
rozkwitający kwiat. Wyskoczyły z niego jakieś tarcze, pokrętła i przyciski. W powietrzu wyświetlił się półprzezroczysty ekran. Królik z wielką wprawą
manipulował przyciskami i kręcił gałkami, aż zawołał:
- Gotowe! Od tej pory każdy krok w głąb mojej norki zmniejszy nas dwukrotnie.
Przygotuj się na pierwszy krok. Pamiętaj, robimy wyłącznie po jednym kroku
naraz!
- Dobrze — Jasiowi z wrażenia spociły się dłonie.
- Uwaga! Teraz! — krzyknął królik.
Chłopiec i zwierzę zrobili jeden krok naprzód. Ściany jaskini rozsunęły się
gwałtownie, sufit uleciał w górę. Ziarna piasku pod stopami powiększyły się i piasek wyglądał teraz jak bardzo gruby żwir.
- Teraz! — krzyknął ponownie Franciszek. Ściany i sufit oddaliły się jeszcze
bardziej.
- Teraz! Teraz! Teraz! — komenderował królik.
Piasek pod ich stopami powiększył się do rozmiarów kamieni.
- Musimy bardzo uważać — powiedział królik. — Zaraz piasek przemieni się w wielkie
kamienie. Będziemy musieli przeskoczyć z kamienia na kamień. Później będzie już
łatwiej. Chwyć mnie za rękę. Zrozumiałeś?
- Tak — chłopiec zacisnął dłoń na króliczej łapce.
- Teraz! Teraz! Skacz! — zawołał Franciszek i pociągnął Jasia za sobą.
Wylądowali na wielkim głazie z płaskim szczytem. Jak okiem sięgnąć, rozciągało
się morze podobnych głazów. Sufit króliczej nory był tak wysoko, że przypominał
niebo. Nagle zauważyli wielkiego stwora który składał się jakby z trzech
spłaszczonych kul porośniętych włosami. Stwór pędził ku nim na sześciu nogach. Z przodu miał drgające czułki, siatkowate oczy i wielkie żuwaczki. Był większy od
słonia i poruszał się szybko. Grunt drgał wyraźnie w rytm jego kroków.
- To mrówka! Cztery kroki do przodu, raz, dwa, trzy, cztery! — zawołał królik.
Mrówka powiększyła się tak bardzo, że była wielka, jak góra. Jej odwłok
przepłynął nad nimi jak kosmata chmura. Głaz, na którym stali zatrząsł się
gwałtownie, gdy noga mrówki stanęła na sąsiednim kamieniu. Na jej stopach
widniały kolce, które zaczepiały o nierówności gruntu. Mrówka zrobiła kilka
kroków i znikła im z oczu.
- Ale się wystraszyłem — przyznał się Jaś. — Ta mrówka była taka wielka! Wyglądała
jak potwór!
- Nic nam nie groziło — uspokoił go królik. — Zawsze możemy zrobić kilka kroków i zmniejszyć się tak, że znikniemy napastnikowi z oczu. Ale teraz nie będzie już
żadnych napastników, jesteśmy za mali.
Ziarnko piasku na którym teraz stali przypominało spory pagórek. Jego
powierzchnia pokryta była regularnym, powtarzającym się wzorem. Gdzieniegdzie
leżały walcowate, półprzezroczyste twory, w ich środku coś się poruszało. W ich
centrum widać było ciemniejsze zgrubienie. Na oczach Jasia jeden walec nagle
zwęził się w połowie i rozpadł na dwa mniejsze walce.
- To bakterie — powiedział Franciszek. — Ta rzecz w środku nazywa się nukleoidem i są w nim wszystkie informacje, jak ma rosnąc i działać bakteria.
- A dlaczego ta bakteria się rozpadła? — dociekał Jaś.
- Po prostu się rozmnożyła — rzekł królik. — Bakterie rozmnażają się przez
podział. Twoje komórki też tak się rozmnażają i dlatego rośniesz.
- To ja mam komórki? — zdziwił się Jaś. — Rodzice mają komórki. Kilka razy
rozmawiałem przez komórkę z kolegą.
- Miliony milionów — zapewnił go Franciszek. — Ale nie takich do rozmawiania. Z nich składa się twoje ciało. Chodźmy dalej, mam ci pokazać, z czego wszystko
jest zbudowane.
Szli dalej. W powietrzu unosiły się gigantyczne skały. Były to pyłki kurzu i pojedyncze bakterie. W miarę, jak szli, na powierzchni ziarna piasku wyrosły
wielkie góry, które ciągnęły się po horyzont. Weszli w dolinę między szczytami.
Jej zbocza rozsuwały się gwałtownie na boki z każdym kolejnym krokiem. Drobne
nierówności gruntu ponownie zamieniły się w góry i wąwozy. Weszli do jednego z nich i znów jego ściany rozsuwały się gwałtownie z każdym krokiem, jak na
początku podróży ściany jaskini. Sufit nory był tak wysoko, że nie było go widać
zza błękitnej mgiełki.
Po jakimś czasie Jaś zauważył, że grunt, po którym stąpają staje się ziarnisty,
ale nie przypomina już piasku. Ziarna były połączone ze sobą i tworzyły
regularny wzór. Po kilku krokach ziarna urosły i zamieniły się w wielkie bąble.
Stanęli na na jednym takim bąblu drgającej masy. Bąbel pulsował, zmieniał
kształt, coś w nim wirowało z oszałamiającą prędkością. Jego powierzchnia była
niewyraźna, trudno było powiedzieć, gdzie bąbel się zaczyna. Wyglądał, jakby
otaczała go mgła gęstniejąca ku środkowi.
- Dotarliśmy na miejsce — oświadczył nagle Franciszek. — To, co teraz widzisz, to
atomy. Z nich zbudowane są wszystkie przedmioty, które możesz zobaczyć na co
dzień. Także komórki w twoim ciele.
Królik rozsiadł się wygodnie na atomie, rozwinął swój zegarek i coś w nim
przestawił. Wirowanie wewnątrz bąbli zwolniło gwałtownie.
- Spowolniłem trochę czas — powiedział. — Przyjrzyj się wszystkiemu dokładnie.
1 2 Dalej..
« Tematy różnorodne (Publikacja: 11-10-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9333 |
|