|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Na wesoło
Jak straszny potwór piękną krainę pustoszył Autor tekstu: Ryszard Bałczyński
Powiadali później, że potwora pierwsi widzieli wieśniacy
przy zachodniej granicy królestwa. Przerażeni wysłali posłańca do zamku, żeby
kasztelana uprzedzić. Ten zarządził gotowość bojową i wysłał zwiadowców
na zachodnią rubież posiadłości. Wrócili z hiobowymi wieściami. — Panie, potwór straszny jest ponad wszelkie wyobrażenie! Wielki jak góra,
kosmaty tam, gdzie człek jest goły i goły, gdzie człek kosmaty! Ohyda i wszeteczność! Zrobiony jakby z błota i ekskrementów, cuchnie niemożebnie,
ale jakby złota aura nad nim się unosi! I opowiadali zwiadowcy, jak miejscowego księdza wzięli na
spytki, a on rzekł im, że potwór zaczął się lęgnąć gdy kazanie prawił
przeciw wszeteczeństwu, zachodnim obyczajom świeckim i sodomii przez Boga
przeklętej! A że wielce świątobliwy ten duchowny był, to srodze musiał
sile nieczystej dopiec, zwłaszcza, że się zacietrzewił. I gdy moce piekielne
nie zdzierżyły, sprawiły, że ze słów płomiennych potwór się ulągł, a im więcej go wyklinał mąż świątobliwy, tym bardziej potwór rósł w siłę. I z błota był zrodzony, albowiem błotem słownym obrzucał wszeteczeństwo sługa
pobożny, a i ekskrement słowny trafiał mu się, tedy i z gnoju potwór się
wykluwał. Próbował go później egzorcyzmować proboszcz parafii tamtejszej,
ale smok wodą święconą kropiony jeszcze szybciej potężniał, jakby woda ta
służyła mu wielce. I od tego kropienia aury złotej dostał, oświetlając
wszystko wokół niego miodową poświatą. A gdy urósł ponad drzewa wysoko,
ruszył w kraj.
Potwór szedł. Z zachodu na wschód wędrował przeważnie,
ale zawracał czasem i kluczył, przez co coraz większa połać kraju była
nawiedzona przez niego. Uczeni w piśmie i czytaniu nazwali go Dżender, co
straszliwym ponoć przekleństwem było w języku jednym, zamorskim. Próbowali
mu drogę zastąpić rycerze dzielni, bez skazy i zmazy, lecz potwór nie zwracał
na nich uwagi. Dźgnięty zaś mieczem, lub kopią rycerską machał łapskiem
kosmatym na odlew i strącał rycerzy z koni, a rany bezkrwawe bliźniły mu się
błyskawicznie, błotem zarastając. Rycerze zaś od smrodu uwolnić się potem
nie mogli. Przez to liczba obrońców szybko stopniała.
Szedł potwór Dżender, z błota, guana i wody święconej
zrodzony, a gdzie zaszedł, tam groza straszliwa na ludzi padała, albowiem działy
się rzeczy niesłychane. Powiadali, że rodziny rozpadały się znienacka, mężczyźni i niewiasty zaczynali lubować się w związkach homoseksualnych, zaś niewinne
dzieciątka ulegały gwałtownej seksualizacji i lgnęły do księży. A im bliżej
sioła, czy miasta przechodził Dżender, tam większa sodomia i gomoria była.
Ostrzegali kapłani, że są całe miasta, gdzie nie uświadczysz bogobojnego
wyznawcy, bo wszyscy mieszkańcy posłuch tam dali propagandzie
gejowsko-lesbijsko-cyklistowskiej, odwrócili się od bożych przykazań i jak
jeden mąż i żona oddają się wszeteczeństwu na bicyklach. Zwłaszcza w zachodnich i północnych krainach tak się dziać miało. A od takich mów z ambon większą grozą biło, niż od potwora Dżendera.
Potwór szedł. Od samej jego obecności działy się cuda
prawdziwe, których najstarsi górali nie pamiętali. Straszliwy fetor potwora
powodował, że ludzie jakby trzeźwieli i zauważali, że w bajce żyli. Wątpić
zaczynali w rzeczy od wieków do wierzenia im podawane, wątpili w istnienie
piekła i nieba, i w duszę nieśmiertelną. Bezwstydnie powątpiewali w diabły i aniołki stróże, bo przecież nikt ich nie widział. Przecierając oczy lud
zaglądał do pism swoich świętych i znajdował tam rzeczy całkiem inne, niż
głosili kapłani. Albo opowieści niemoralne, bez sensu i niezrozumiałe, gdyż
jedna z nich przeczyła drugiej, a druga trzeciej.
Zauważali też niektórzy, że o potworze dużo się mówi,
ale jak się pyta o świadków jego straszliwej ohydy, to kapłani dziwnie milkną i wzrok odwracają. Jednemu się wymknęło, że najpierw potwora w Wólce
Duchownej widziano, ale przecież wieś owa w samym środku królestwa leży.
Nie mógł więc potwór z zachodu nadejść. Owego kasztelana, który powiadomił
naród o potworze, nigdy nie udało się znaleźć. Zwiadowcy, rzekomi świadkowie
potwora, rozpłynęli się we mgle, jakby ich nigdy nie było. I zrozumieli co mądrzejsi,
że sama opowieść może większą grozą przejąć, niż faktyczne zdarzenia.
Zrozumieli też, że trzeba sprawdzać, co ludzie gadają, bo zdarza się, że
nawet jak wielu gada to samo, to wszyscy błądzić mogą. Okazało się, że
prawdziwość danej Prawdy wcale nie zależy od ilości ludzi, którzy w nią
wierzą. I okazało się też, że wielu Prawdą nazywało nieprawdy, lub wręcz
kłamstwa nawet.
— Potwór idzie! — krzyczeli kapłani z ambon, ale lud, co
przejrzał na oczy, nie dawał już wiary hiobowym wieściom. Albowiem widzieli
na własne oczy, że raczej ku lepszemu idzie. I wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazują, bo ludzie żyją dłużej, są generalnie zdrowsi, a i
zarabiają średnio więcej, niż sto lat temu. A straszliwy potwór Dżender
okazał się refleksją antropologiczną nad zjawiskiem płci w różnych
kulturach na świecie. Której to refleksji gębę potwora przyprawiono, o smród
pomówiono i straszono nią ubogich duchem.
A najstraszliwsze w potworze Dżenderze jest to, że zaczął
pożerać swoich ojców duchowych. Okazało się bowiem, że kulturowa rola płciowa
księdza wcale nie jest męska. Co to bowiem za mężczyzna, wedle tradycyjnych
kanonów, który w sukience chodzi, rodziny nie ma, dzieci nie płodzi i wyrzeka
się własnej płci biologicznej? Prawdziwie, wieje grozą.
Podziękowania dla Joanny Bator za trafne odkrycie źródła spotwornienia
gender studies.
« Na wesoło (Publikacja: 16-12-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9507 |
|