|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
We mgle [1] Autor tekstu: Jacek Tabisz
Po
przeczytaniu artykułu Andrzeja Koraszewskiego Smoleńska mgła trudno się z nim nie zgodzić.
Andrzej zwraca uwagę na daleko idący brak racjonalizmu w ludzkich
obserwacjach i działaniach, jak i na związaną z tym fascynację teoriami spiskowymi,
takimi jak tzw. „zamach smoleński". Dla wielu bardzo
atrakcyjne okazują się skrajne uproszczenia i przekłamania rzeczywistości,
popularne zarówno w narracjach religijnych, jak i w teoriach spiskowych. Nie
jest to dziwne — de facto wiele religii to wielkie teorie spiskowe, a to o człowieku, który rzekomo był bogiem i walczył ze złym światem (dla
spiskowców z urojenia świat zawsze jest zły) za pomocą rzekomej ofiary z samego siebie, a to o beduińskim zdobywcy, który rzekomo od anioła dowiedział
się wszystkiego, co trzeba wiedzieć i walczył ze „złem" (czyli
wszystkim, co nie było mu po drodze), a to o księciu, który zanurzył się we
własnej goryczy i uznał, że nic na świecie nie jest warte działania, więc lepiej siedzieć pod figowcem, by dostąpić stanu niewyobrażalnej szczęśliwości.
To wszystko są teorie spiskowe, oparte na plotkach i przeinaczeniach, na
uproszczeniach i skrzywieniach rzeczywistości. W ten sposób wyznawcy zamachu smoleńskiego nie różnią się zbytnio od chrześcijan,
co zresztą w ich wypadku idzie w parze.
Teorie
spiskowe i emocjonalne oparcie się na uproszczeniach skrzywionej rzeczywistości
jest oczywiście dla uprawiających ten proceder przyjemne. Wierząc w mity i pogłoski bardziej niż w rzeczywistość, robią to tylko i wyłącznie dla własnej,
egoistycznej przyjemności. A jeśli nie dla niej, jeśli wierzą
„letnio", to często robią to dla ułatwienia sobie kontaktów społecznych,
bowiem ci, co uprościli sobie i zdeformowali rzeczywistość, szukają zazwyczaj
poklasku. Owo pragnienie poklasku jednoczy wrogów rzeczywistości
wokół banalizacji tego, co naprawdę istnieje. Jednakże do jedności
potrzebna jest też nienawiść do wszystkiego co inne, co ośmiela się wyrywać
teoretyków spisków (religijnych i politycznych) z ich wygodnych,
onirycznych kolein, gdzie wszystko jest proste, a każdy kto „wie"
jest wybrańcem bogów, lub „sprawiedliwych".
Taką
nienawiść wyrażają wyznawcy zamachu smoleńskiego wobec tych, którzy ośmielają
się przeczyć ich urojeniom. Również religie, wielkie i małe, potrzebują
wrogów, kozłów ofiarnych i innych,
czyhających zza węgła diabłów oraz demonów. Dla
większości wierzących wrogami (przez sam fakt swojego istnienia) stają się często
ateiści. Ale jeszcze w czasach, gdy ateistów było tyle, co na lekarstwo, łatwo
było tej czy innej „religii miłości i pokoju" stworzyć sobie wroga z innowierców i heretyków. Oczywiście, dla osób
jednoczących się wokół urojonej wizji uproszczonej i skrzywionej rzeczywistości
najatrakcyjniejszym wrogiem jest ktoś łatwo dostępny i słaby. Nie
przypadkowo na przykład z takim oddaniem chrześcijanie wmawiali sobie, iż część
kobiet to czarownice i zadawali sobie wiele trudu, aby po makabrycznych
torturach likwidować te „przeciwniczki jedynego boga". (W
Afryce chrześcijanie robią to zresztą często nadal.)
Idealnym
wrogiem dla chrześcijan i w nieco mniejszym stopniu dla muzułmanów, byli Żydzi. Obecnie sytuacja się odwróciła,
chrześcijaństwo musiało w większości swoich habitatów ulec do pewnego
stopnia etyce świeckiej, tymczasem islam stał się w wielu miejscach jeszcze
bardziej „kontrreformacyjny" niż był pół wieku temu, czy nawet
wiek temu. Niemniej nienawiść do Żydów była stałym elementem rozwoju
obu religii, w chrześcijaństwie została nawet wyrażona w głównym tekście
fundacyjnym, jakim są Ewangelie. Nie jest przypadkiem, że Żydzi nie wierzący w Jezusa są w nich przedstawiani jako istoty złe, co przybiera kulminację w literackiej opowieści o ukrzyżowaniu, czyniącej Żydów głównymi sprawcami
„śmierci Boga", z własnej woli ściągającymi na siebie i na
wszystkie następne pokolenia winę. Twórcę tej sceny można nazwać głównym
antysemitą wszechczasów. Całkiem możliwe, że bez tej nienawistnej sceny
wpisanej w religię chrześcijańską nie byłoby antysemickiej paranoi Lutra,
czy Hitlera… Oczywiście w Koranie
też znajdziemy pełne nienawiści odniesienia do Żydów, ale jednak nie
przebija to mitu „zabójców boga". (Oni nazywają Żydów „tylko" zabójcami
proroków.)
Oczywiście wśród muzułmanów i wśród chrześcijan
zawsze istnieli ludzie, którzy
wybierali głos sumienia i rozsądku, zamiast religii. Dziś ten głos wśród
chrześcijan się nasilił, gdyż chrześcijaństwo musiało w wielu wypadkach i w wielu miejscach ulec etyce świeckiej i humanistycznej, starającej się
opierać na rzeczywistości, a nie na niepodważalnych dogmatach. Znajdziemy więc
obecnie wśród chrześcijan wielu ludzi pozytywnie nastawionych do Żydów,
aczkolwiek nie jest to zdecydowanie większość.
Z drugiej strony muszę zauważyć nie po raz pierwszy, że z religii nie wyrasta
się tak od razu. Nawet u jawnych ateistów zostają często dawne dogmaty i uprzedzenia. Co z tego, że nie wierzą w boga, skoro niekiedy nadal mają w pogardzie kobiety i kobiecość, boją się zmysłowości i seksu (bo to „złe i doczesne"), jak i dziedziczą
uprzedzenia odrzuconej po części religii wobec Żydów. Przykładem na ten
stan rzeczy jest utopijny stosunek do „sprawy palestyńskiej" sporej
części światowej lewicy i towarzyszące mu celowe, albo i podświadome
dobieranie informacji pod kątem "zły izraelski okupant versus biedne,
palestyńskie ofiary".
W „Smoleńskiej mgle"
Andrzej Koraszewski nie po raz pierwszy pokazuje stosunek wielu „ludzi
Zachodu" do kwestii izraelsko-palestyńskiej jako przejawu irracjonalizmu
oraz związanej z nim kwestii dopasowywania rzeczywistości do z góry przyjętych,
dogmatycznych tez. Andrzej zwrócił po pierwsze uwagę na to, że Izrael przyciąga
znacznie więcej uwagi niż mnóstwo państw znacznie brutalniej poczynających
sobie z sąsiadami i mniejszościami. Kurdowie, czy Koptowie niemal nikogo tak
nie pasjonują jak Palestyńczycy. Nikt nie zwraca tak dużej uwagi na przemoc
wobec ludzi w Iranie, Syrii, Egipcie, jak na przypadki przemocy w Izraelu. Oczywiście w Izraelu też przemoc się zdarza, niekiedy niesprawiedliwa, częściej
uzasadniona atakami, sytuacją geopolityczną tego kraju, jak i odmową
jakiegokolwiek kompromisu ze strony jego przeciwników. Co ciekawe, Palestyńczycy
przykuwają uwagę „sprawiedliwych" tylko wtedy, kiedy ci mają problemy z Izraelem.
Problemy Palestyńczyków w innych miejscach niż Izrael, często znacznie większe, są
przez „przyjaciół Palestyny" całkowicie pomijane. Andrzej stara się
też po raz kolejny pokazać czytelnikom na czym polega ten rodzaj wykoślawiania
obrazu rzeczywistości. W najprostszy sposób można powiedzieć, iż w przypadku Izraela i Palestyny
ujawnia się to poprzez wyolbrzymianie przemocy wojsk izraelskich i minimalizowanie przejawów przemocy ze strony Palestyńczyków i innych Arabów
oraz niearabskich muzułmanów.
Ignoruje się oczywiście fakt, iż przeciwko Izraelowi nie stoją tylko Palestyńczycy,
ale w zasadzie cały świat muzułmański i że konflikt ma z tej strony
charakter religijny, wspierany jest propagandą i ciągłym podsycaniem
nienawiści opartej na absurdalnych teoriach spiskowych i dogmatach Koranu, ale też przez
popularne w państwach muzułmańskich
lektury takie jak: "Mein Kampf" i "Protokoły mędrców Syjonu". Swoją drogą sądzę, iż ktoś, kto chciałby wydać po arabsku,
persku lub w urdu pisma Lutra na temat Żydów mógłby pewnie zbić całkiem spory majątek...
Andrzej
Koraszewski opisuje też w swoim artykule bardziej zakamuflowane zniekształcenia
rzeczywistości na przykładzie jednego artykułu Pawła Smoleńskiego. Polegają one na
tym, że nieletnie ofiary palestyńskie są przedstawione w jego artykułach
jako osoby posiadające twarze i imiona, w otoczeniu swojej codzienności,
przybliżającej czytelnikom tych ludzi i wzbudzającej ciepłe emocje. Ofiary wśród
dzieci izraelskich są przedstawiane jako bezimienne postaci lub w formie
statystyki.
Tezy
artykułu Andrzeja Koraszewskiego wydają klarowne i oczywiste. Co najwyżej może się potoczyć debata
na temat zasięgu
tego typu propagandowych (propalestyńskich i antyizraelskich) działań i faktycznych źródeł
tej propagandy. Niestety, wielu komentujących nawet nie próbowało dyskutować o meritum tego artykułu.
Czy rzeczywiście nie byli w stanie pojąć czegoś takiego, że ktoś celowo pomija jedne informacje i wyolbrzymia inne? Nie można oczywiście ludzi za to winić — nie każdy
jest wysoki, nie każdy jest blondynem, nie każdy umie grać na lutni, nie każdy
pojmuje proste konstrukcje zdaniowe.
Jednak drugie
wyjaśnienie to antysemityzm. Czyli celowe uprawianie antyizraelskiej propagandy i zakrywanie swojej nienawiści do Żydów
rzekomą troską o Palestyńczyków
(ale tylko tych którzy mają problem z Żydami, masakrowanie ich gdzie indziej jest
ok...). Napisałem „celowe", ale może nie jest tak do końca. Być może
niektórzy ludzie sprawni myślowo w innych zakresach i zupełnie nieporadni
wobec prób zrozumienia antyizraelskiej propagandy są po prostu intelektualnie
„naznaczeni", być może mają jakoś wdrukowane pewne
dogmaty, których nawet nie zauważają. Takie samo wdrukowanie ma miejsce u religijnych naukowców, którzy są mimo to znakomici w swoich
dziedzinach. Choć potrafią oni myśleć racjonalnie i obiektywnie w pewnym
zakresie, to nie potrafią tego zrobić w odniesieniu do dogmatów przyswojonych w dzieciństwie. Nie sądzę jednak, aby wierność zgubnym, przesyconym ignorancją i
nienawiścią dogmatom zasługiwała na współczucie. Jest to raczej poważny i przykry problem, są to często bliźniacze siostry — ignorancja i arogancja, których
ludzie ci nie potrafią odrzucić w toku rzeczowej dyskusji, nawet w konfrontacji z przeczącymi tym przesądom faktami.
Na
potwierdzenie wyżej przedstawionych przypuszczeń pozwolę sobie przytoczyć
wybrane na chybił trafił fragmenty wypowiedzi w komentarzach pod artykułem Koraszewskiego. Z jednej strony będziemy mieć zdania pominięte, nie pasujące do dogmatycznego
wizerunku uproszczonej i skrzywionej rzeczywistości, z drugiej zaś wypowiedzi
„obrońców Palestyny" i „obiektywnych krytyków Izraela".
Arminius
praktykuje (świadomie, czy nie?) pomijanie głównych tez artykułu Andrzeja:
"Istota
problemu polega na tym, iż nie dostrzega Pan podstawowej, kłującej w oczy
przyczyny reanimacji nastrojów antysemickich i olbrzymiego przyrostu postaw
antysyjonistycznych. A tą przyczyną jest taka a nie inna polityka
państwa Izrael tak wobec Palestyńczyków jak i w całym regionie."
Małgorzata Koraszewska pisze:
„Pan Armenius
twierdzi, że winą za szerzenie się antysemityzmu zarówno w krajach
islamskich, jak w reszcie świata, należy obciążyć politykę Izraela. Te
wszystkie demonstracje, te okrzyki "Śmierć Izraelowi", „Żydzi
do gazu", „Zamknąć Guantanamo — otworzyć Auschwitz" Żydzi ściągnęli
sami na siebie?"
1 2 3 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 26-10-2013 )
Jacek TabiszPrezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 118 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Klerykalizacja, czy sekularyzacja? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9373 |
|