Głównym
rywalem Wagnera był Brahms, który, zdaniem jego krytyków, zbyt zachowawczo
powrócił do języka beethovenowskiego. Brahms był z pewnością wielkim obrońcą
tzw. „muzyki absolutnej", nie opierającej się na żadnej literackiej
programowości. Choć Brahms pisał też świetne lied. Wśród wielkich dzieł
Brahmsa warto wymienić jego genialne cztery symfonie, dwa koncerty
fortepianowe, koncert podwójny, koncert skrzypcowy i wiele innych. Dzieła
kameralne Brahmsa, czy to sonaty wiolonczelowe, czy skrzypcowe, czy wreszcie
klarnetowe, uchodzą za absolutne arcydzieła swojego gatunku. Zaskakuje w nich
silny dramatyzm scalony w niemal paradoksalny sposób z żelazną, logiczną
formą. Twórczością Brahmsa rządzi masywna motoryka i przełamane, ciepło -
brązowe barwy, kojarzące się z tłustymi, ale i pięknymi cielskami maszyn
Wieku Pary. Choć Brahmsowi zarzucano czasami zbytnią zachowawczość, a nawet
kiczowatość, kto wie, czy nie oddał on najlepiej atmosfery swoich czasów. W wypadku Brahmsa wypada wręcz wspomnieć Klarę Schumann z domu Wieck, która była
muzą kompozytora darzoną przez niego platoniczną miłością.
W cieniu
Brahmsa, inspirując się jego językiem muzycznym, żyło bardzo wielu
kompozytorów, w tym autor pięknych koncertów skrzypcowych, Max Bruch.
Najwybitniejszym braminem (tak nazywano zwolenników Brahmsa) był jednak Dvorak,
uważany za najwybitniejszego czeskiego kompozytora doby romantyzmu. Podobnie
jak Brahms, Dvorak stworzył znakomite dzieła kameralne, symfoniczne,
koncertowe i oratoryjne. Za najpopularniejsze z nich uchodzi 9 symfonia
skomponowana w USA i stanowiąca skarbiec kompozytorów filmowych. Williams
tworząc muzykę do Gwiezdnych Wojen nie przyznał się do tego, iż Marsz
Imperium jest zapożyczony wprost z Dvorakowej dziewiątki. Również Morricone
zachował w tajemnicy fakt, iż piękny obojowy temat użyty do filmu
„Misja" również pochodzi z tego utworu Dvoraka. W przeciwieństwie
do Brahmsa Dvorak nie unikał też opery, o czym świadczy jego znakomita
„Rusałka". Innym wielkim czeskim romantykiem był Bedrich Smetana
znany przede wszystkim z jego poematu symfonicznego „Ma vlast", czyli
„Moja ojczyzna".
Zjawiskiem
analogicznym, choć niezależnym od muzyki Brahmsa była muzyka Czajkowskiego,
którego współcześni mu Rosjanie wyklinali niekiedy za obojętność wobec
opierania swojej muzyki na wątkach folkloru rosyjskiego. Rzeczywiście, od
strony melodycznej znakomite symfonie Czajkowskiego mają zupełnie
kosmopolityczny charakter, choć czuć w nich silną emocjonalność,
charakterystyczną dla twórców rosyjskich. Czajkowski był największym od
czasu baroku mistrzem muzyki baletowej, którą wprowadził na poziom nieznany
do tej pory. Któż nie zna wspaniałych melodii z „Jeziora łabędziego",
czy „Dziadka od orzechów". Czajkowski był też jednym z licznych
artystów, którego zniszczono za jego homoseksualizm. Bardziej zakorzenionymi w rosyjskiej melodyce twórcami rosyjskiego romantyzmu byli Glinka, Borodin i Rimski Korsakow. Szczególną pozycję zajął w dziejach muzyki Musorgski, śmiały
eksperymentator i mimo to całą gębą romantyk. Musorgski miał częsty w Rosji problem, jakim był alkoholizm, co uniemożliwiło mu dokończenie większości
dzieł. Tym niemniej genialne opery rosyjskiego twórcy — „Borys
Godunow" (gdzie źli Polacy z dymitriady są jednym z głównych motorów
akcji) i „Chowańszczyzna" zapisały się na zawsze w historii dramatu
muzycznego. Inne wielkie arcydzieła Musorgskiego to wspaniałe pieśni (zrywające z estetyką romantyczną za sprawą gorzkiej ironii i silnego realizmu), oraz błyskotliwe
„Obrazki z wystawy". Za instrumentację niedokończonych dzieł
Musorgskiego zabrali się jej najwięksi mistrzowie — Ravel i Rimski Korsakow.
Wracając
znów do niemieckojęzycznego kręgu kultury, natykamy się na przemożne wpływy
wagnerowskie. Najbardziej wprost uległ im Bruckner, starając się wyrazić w muzyce symfonicznej to, co Wagner osiągnął w operach. Choć jednak rzeczywiście w symfoniach Brucknera odnajdujemy cytaty z Wagnera, to jednak język
brucknerowski jest zupełnie inny i całkowicie odosobniony na tle innych twórców
drugiej połowy XIX wieku. Bruckner w swoich symfoniach kroi tematy na
sekwencje, które powtarza w niezwykły, architektoniczny sposób, stając się
poniekąd prekursorem muzyki repetytywnej, która zaistniała w USA dopiero w latach 60 XX wieku. Do dziś język muzyczny symfonii Brucknera wzbudza silne
kontrowersje, jednych zachwyca, innych nudzi. Nie można mu jednak odmówić
trudnego do pobicia monumentalizmu i niemal budzącej grozę powagi. Bardziej
podobne do innych dzieł romantyzmu są utwory sakralne Brucknera, choć i w
nich dominuje nastrój posępnego architektonizmu, który jednak wynagrodzi każdego
cierpliwego słuchacza.
Ryszard
Strauss, podobnie jak Bruckner, początkowo zaprzysiągł sobie, iż będzie podążał
ścieżką Wagnera. Szybko jednak zaczął się buntować i wprowadził do
swoich poematów symfonicznych i oper pierwiastki humoru i aluzje do lekkości
oper Mozarta. Tym niemniej wiele dzieł Straussa z różnych okresów jego twórczości
wiernie kontynuuje rozwiązania zasugerowane przez Wagnera, dalej przekraczając
granice tonalności i dochodząc do wyzwolonej politonalności. Niezwykłe i wspaniałe są wczesne, wolnomyślicielskie opery Ryszarda Straussa
„Salome" i „Elektra". Herosów z wagnerowskich dzieł potęgują
poematy symfoniczne takie jak „Tako rzecze Zaratustra" i „Żywot
bohatera". Z kolei powstałe po zbombardowaniu Monachium
„Metamorfozy", jedno z ostatnich dzieł Straussa, zakorzenione jest w tematach z „Eroici" Beethovena, której towarzyszą nawiązania do późnego
języka mistrza z Bonn. Wszystkie utwory Straussa przesycone są nieuchwytnym
modernizmem, część z nich mocno zakorzeniona jest w romantyzmie, część od
niego ucieka.
Podobny,
niewolny od romantycznych korzeni modernizm reprezentują wczesne dzieła przyszłych
dodekafonistów, Berga, Schönberga i Weberna. Jest to romantyzm
doprowadzony do kresu, chętnie nazywany w związku z tym ekspresjonizmem.
Charakteryzuje to też utwory innego wczesnego modernisty, Zemlinskiego, którego
„Symfonia liryczna" oparta na wierszach hinduskiego myśliciela
Tagorego jest prawdziwym arcydziełem. Mocnym muzycznym romantycznym modernistą
był też przyznający się do satanizmu Rosjanin Skriabin, który chciał wznieść w Indiach ezoteryczną „świątynię muzyki". Podobnie jak Rachmaninow
był on też jednym z nielicznych
wielkich kompozytorów, którzy umieli się twórczo zainspirować muzyką
Chopina. Na Ryszardzie Straussie wzorował się też przedwcześnie zmarły w Tatrach polski kompozytor Mieczysław Karłowicz. Wśród Włochów w ślady
Skriabina szedł Busoni, którego koncert fortepianowy należy do najbardziej
niezwykłych.
Francuzi
też ulegli wpływom Wagnera, o czym świadczy piękna twórczość Francka i ślady
fraz wagnerowskich u Debussy' ego. Opera francuska znała wielu świetnych
romantyków. Gounoda i sławnego dzięki „Carmen" i „Poławiaczom
pereł" Bizeta. Pod koniec XIX wieku scenę operową zdominował Massenet,
który stał się inspiracją dla realistów opery, czyli włoskich werystów -
Mascagniego, Leoncavalla i najsławniejszego Pucciniego, który jednak, jak
przystało na genialnego twórcę, szedł jeszcze dalej.
Jak
wspominałem na wstępie, najwierniejsze wobec nieprzetworzonej w zasadzie
estetyki romantycznej pozostały kraje skandynawskie i Wielka Brytania. Anglia w ogóle nie miała szczęścia do kompozytorów w XIX wieku, tak jakby wszyscy
zdolni Brytyjczycy zaangażowali się w rozwój techniki i nauki, oraz w podboje
kolonialne. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku pojawił się Elgar, z całym
swoim szczerym, brahmsowsko — wagnerowskim romantyzmem. Tym niemniej jego
oratorium „Gerontinus", o idiotycznej i bardzo dewocyjnej fabule, należy
od strony muzycznej do prawdziwych arcydzieł. Muzyka Elgara przypadła na
zmierzch Imperium Brytyjskiego i we wspaniały sposób oddaje związaną z tym
nostalgię i ceremonialność.
W krajach skandynawskich, obok Fina Sibeliusa, który posługiwał się
sekwencjami nieco podobnymi do Brucknera, działał Duńczyk Nielsen i najmniej
zdolny z tej trójki, ale i tak ciekawy, Szwed Stenhammar. Natomiast Norwegowie
mogą się pochwalić wcale niezapóźnionym stylistycznie Edwardem Griegiem, którego
utwory są znane na całym świecie i łatwo rozpoznawalne dzięki pięknym
melodiom.
Jak widać
nawet po tym krótkim spacerze przez muzyczny romantyzm, mamy do czynienia ze
zjawiskiem ogromnie rozległym i inspirującym. Jeśli pobudzanie emocji i wyobraźni ma sens dla racjonalnych rozmyślań, nie pozostaje nic innego, jak
tylko sięgnąć po utwór któregoś z opisanych powyżej kompozytorów, lub włączyć
2 program Polskiego Radia. Nie polecam oczywiście pirackich nagrań z YouTube.
Muzyka klasyczna wymaga zdolnych interpretatorów. Jeśli chodzi o romantyzm,
mamy tysiące wielkich jego wykonawców. Tym niemniej polecę Wam na koniec
kilku moich ulubionych, którzy szczególnie dobrze odnajdują się w estetyce
romantycznej. Artur Rubinstein jest niezastąpiony w pianistyce Brahmsa. Claudio
Arrau, który pochodził z Argentyny, był być może największym pianistycznym
piewcą romantyzmu, jakiego zapamiętała fonografia.
Jego komplet sonat Beethovena też jest najprawdopodobniej najlepszy.
Alfred Cortot, ze swoją poetyckością, całkowicie deklasuje innych w niektórych
utworach Chopina i Schumanna. Trudno sobie wyobrazić pianistykę Liszta bez
Roma Cziffry oraz Jorge Bolleta. Skriabin to z kolei domena Horowitza i Sofronickiego. W Schubercie (pianistycznym) niezastąpiony jest Światosław
Richter, a w Czajkowskim i Beethovenie jego radziecki kolega, Emil Gilels. Jeśli
chodzi o romantyczną wiolonczelę, nikt nie pobije Roztropowicza, który, już
jako dyrygent, świetnie radzi sobie z baletami Czajkowskiego. Ze skrzypków
najbardziej romantyczny jest Heifetz. W Paganinim warto słuchać Włocha
Accardo. Jeśli chodzi o dyrygentów, to nie ma romantyzmu bez Furtwӓnglera.
Znakomity, zwłaszcza w Wagnerze, jest Bӧhm. Anglik Boult zaskakująco świetnie
interpretuje symfonie Brahmsa, być może najlepiej, choć konkurencja jest
ostra. W Elgarze dominują wykonania Barbirollego, Anglika o włoskich
korzeniach. W symfoniach Czajkowskiego nie do pobicia jest Mrawiński. Karajan
jest największym dyrygentem Sibeliusa, ale też Ryszarda Straussa i niekiedy
Verdiego. Verdim najlepiej dyrygował Toscanini, niestety, jego nagrania nie są
najlepszej technicznie jakości.
Na
koniec polecam mój niedawny esej o Wagnerze i Verdim, których tematykę w niniejszym eseju w związku z tym potraktowałem dość skrótowo: Verdi i Wagner — wolnomyśliciele opery
Oraz (do
posłuchania) wędrówki memów w muzyce, gdzie pokazuję sięgnięcie
Mendelssohna w przeszłość, po dzieła Bacha:
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.